Miracleman - recenzja komiksu

Wydanie przez Mucha Comics Miraclemana można uznać za jedno z najważniejszych wydarzeń na polskim rynku komiksowym w tym roku i to jeszcze przed zajrzeniem do środka grubego tomu.

Komiks napisany przez Alana Moore’a (który zrzekł się w ostatnich latach wszelkich przychodów z komiksu na rzecz twórcy głównej postaci – Micka Anglo) gości na wielu listach najlepszych dokonań medium i jest lekturą obowiązkową już ze względu na swoją wartość historyczną. Ci, którzy obawiali się, że król jest nagi, mogą być jednak spokojni: Miracleman faktycznie jest jedną z najlepszych opowieści o superbohaterach przeznaczonych tylko dla dorosłych, w niczym nie ustępującą Watchmen - Strażnikom tego samego scenarzysty, czy Powrotowi Mrocznego Rycerza Franka Millera. Wiele motywów ze Strażników ma tu swoją genezę, inne są jeszcze bardziej rozwinięte, zaś sama historia rozwija się w zupełnie inną stronę, co pomimo tematycznego podobieństwa nadaje własny, niepowtarzalny charakter obu arcydziełom Moore’a.

Historia postaci Miraclemana sięga lat 50., kiedy to Marvelman (bo tak niegdyś nazywał się główny bohater, zanim Marvel sprzeciwił się wykorzystaniu tej nazwy) był bohaterem regularnej serii wydawanej w Wielkiej Brytanii, która wpisywała się w kampową estetykę tamtych czasów. W 1982 roku tytuł został wznowiony jako część antologicznego czasopisma Warrior, które zatrudniło Alana Moore’a, by powrócił do postaci pulpowej serii Micka Anglo. Moore postanowił wykorzystać przeskok czasowy pomiędzy ostatnim zeszytem poprzedniej serii, który ukazał się w 1963 roku, a ówczesnym czasem teraźniejszym, by opowiedzieć historię, w której upływ czasu stanowi jedną z głównych osi fabuły, co dało mu przewagę nad nieprzerwanie ukazującymi się tytułami, które tkwiły w niekończącej się teraźniejszości (wystarczy spojrzeć na zmarnowany potencjał historii o Fantastycznej Czwórce, w których niestety Franklin Richards jest wiecznym dzieckiem). Marvelman wkrótce zaczął być wydawany także w USA, gdzie wydawnictwo Eclipse Comics musiało zmienić tytuł serii, a później także wziąć na siebie ciężar samodzielnego wydawania jej kontynuacji. Obecne wydanie historii napisanych przez Moore’a zawdzięczamy Marvelowi, który wykupił prawa autorskie w 2009 roku po bataliach prawniczych, które zasługują na własną książkę, stąd logo Domu Pomysłów na okładce tomu wydanego przez Muchę.

e1cce8f76986fcfaf2da3b66ba315e5d.jpg

Tom podzielony jest na trzy główne części, z których dwie pierwsze są metaopowieścią o naturze historii o superbohaterach, ich zmieniającej się percepcji, częściowo ich satyrą, a częściowo próbą maksymalnie realistycznego podejścia do elementów gatunku. Fabuła jest prosta – po latach życia jako żonaty dziennikarz Michael Moran odkrywa, że w przeszłości dzielił tożsamość z potężnym herosem zwanym Miracleman, w którego zamieniał się po wypowiedzeniu słów „Kimota” (jeśli komuś przypomina to fabułę pewnego komiksu DC, to nie jest to przypadek – pojęcie plagiatu w biznesie komiksowym było kiedyś względne). Powrót Miraclemana do życia Morana ma znaczące konsekwencje – przez 20 lat nieaktywności superbohater się nie zestarzał, zaś Moranowi przybyło lat i kilogramów. Jego ludzka tożsamość coraz bardziej ustępuje miejsca nadludzkiemu alter ego, które powoli zaczyna odkrywać prawdziwe znaczenie wydarzeń, które doprowadziły do jego stworzenia. Trzecia część, kontynuując fabułę dwóch poprzednich, odchodzi jednak w stronę fascynującej popularnonaukowej utopii, która skupia się na wątkach granic i istoty człowieczeństwa oraz zadaje sobie pytanie: „Co, gdybyśmy poważnie potraktowali stwierdzenie, że superbohaterowie są bogami naszych czasów, a opowieści o nich to współczesne mity?”

Jak na Alana Moore’a przystało komiks nie ucieka od wzniosłych wątków śmierci i miłości, z chęcią pokazując swoich bohaterów jako uosobienia Erosa i Tanatosa. Moore zwraca też uwagę na faszystowską estetykę i filozofię, które są integralną częścią superbohaterskiego gatunku. Nie brakuje odwołań do Nietzschego i nazistowskich eksperymentów czasów II wojny światowej, Moore zresztą nie boi się nadać scenom przemocy i zniszczenia wagi, na jaką zasługują – Miracleman jest komiksem, który nie zapomina, że XX wiek przyniósł największe straty wojenne w historii ludzkości, zniszczenie to więc coś więcej niż tylko krzyczące twarze i walące się budynki. Jedna z plansz komiksu zyskała reputację najbardziej drastycznej w historii medium, inne są słynne z tego, że bezpośrednio pokazują kobiece narządy rodne w scenie narodzin dziecka. Wartość Miraclemana wykracza jednak daleko poza te „osiągnięcia”, które mogą zrobić wrażenie co najwyżej na spragnionym golizny i przemocy gimnazjaliście. Wszystkie te rewolucyjne jak na lata 80. środki wyrazu są integralnie wpisane zarówno w fabułę komiksu, jak i jego problematykę.

fc92fe2324aac4044e41b4d04a1818fc.jpg

W warstwie wizualnej komiks nosi piętno swoich perypetii wydawniczych. Pierwsze, wydawane pierwotnie w czerni i bieli brytyjskie zeszyty cechują się nieco mniejszymi kadrami, niekiedy trudnymi w czytaniu w tym formacie. Po przeniesieniu wydawania za ocean rysunki stały się większe i ciekawsze kompozycyjnie, zwłaszcza w genialnych pod względem artystycznym zeszytach Johna Totlebena. Biorąc pod uwagę jak wielu rysowników pracowało przy komiksie, udaje mu się jednak zachować pewną spójność wizualną, a wygląd postaci jest konsekwentny. Retrospekcje są narysowane kreską w stylu lat 50., co znakomicie podkreśla prowadzony przez scenariusz dialog między naiwną wrażliwością lat minionych a nowym podejściem do gatunku w latach 80.

Wydanie Muchy jest ładne, choć nieprzepełnione dodatkami. Oprócz wszystkich historii napisanych przez Moore’a zawiera wstęp przybliżający kontekst komiksu, króciutki wywiad z Mike’iem Anglo oraz galerię okładek. Brakuje zapowiedzianego kiedyś przez Muchę Miracleman Annual #1 z krótkimi historiami napisanymi przez Granta Morrisona i Petera Milligana. Zapewne nastąpiło tu jakieś nieporozumienie, jednak miło by było, gdyby wydawnictwo wcześniej poinformowało o zmianie planów. Mimo wszystko dostaliśmy świetne wydanie jednego z najważniejszych dzieł kanonu komiksu superbohaterskiego. Najważniejsze wydarzenie komiksowe roku? Właściwie czemu nie?

miracl okładka.jpg

Komiks znajdziecie w największych księgarniach internetowych:

Nieprzeczytane.pl 82.70 zł
Aros.pl 86.87 zł
Bonito.pl 88.99 zł

Zapraszamy również do zapoznania się z naszą prezentacją komiksu Miracleman na zdjęciach oraz materiale wideo.

Specyfikacja:

Scenariusz Alan Moore
Rysunki

Garry Leach, Alan Davis, John Ridgway, Chuck Austen, Rick Veitch, John Totleben

Przekład Tomasz Sidorkiewicz
Oprawa twarda
Liczba stron 384
Druk kolor

Źródło: Marvel / Mucha Comics