Ostatni Kryzys - recenzja komiksu

Od 27 lutego możecie zapoznać się z polskim wydaniem komiksu „Ostatni Kryzys” stworzonego w całości przez Granta Morrisona, jednego z najbardziej charakterystycznych scenarzystów w historii wydawnictwa DC Comics. Czy warto sięgnąć po ten tytuł? Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Skoro zacząłeś od podsumowania, to już dobrze wiesz, co autor tej recenzji myśli o tym konkretnym komiksie i – szczerze powiedziawszy – nie wiem, dlaczego teraz przewinąłeś do wstępu. Nie ma w tym nic złego, w końcu każdy czytelnik ma całkowitą władzę nie tylko nad doborem treści, z jakimi się zapoznaje, ale również nad kolejnością ich poznawania. Nie zerknąłeś na dół strony? Powiedzmy, że Ci wierzę. Zaczniemy i tak trochę inaczej niż zwykle.

Grant Morrison jest prawdopodobnie najbardziej szalonym scenarzystą, jakiego znam. Jeżeli trafiłeś z marszu na którekolwiek z jego dzieł, to pewnie wiesz, co mam na myśli. Morrison wielbi ciągłość fabularną i potrafi wykorzystać dowolny kuriozalny element długiej historii danej postaci i sprawnie wpleść go w opowiadaną historię, czyniąc z niego ponownie element kanonu. Jednocześnie robi wszystko, żeby opowiadana przez niego historia czy wersja postaci była ostateczna – w każdym ze swoich runów dopowiada coś do początków postaci, jak i snuje ich przyszłe przygody, próbując determinować losy danej serii. W sposobie narracji potrafi swobodnie przechodzić od emulowania historycznych metod jej prowadzenia z początków istnienia medium do meta-eksperymentów z formą komiksu jako dzieła kultury, w którym właśnie czytelnik ma pełną władzę nad sposobem i czasem przyjmowania lektury. Ma przy tym talent do wyciągania esencji danych tytułów i ubogacania ich o przemyślane elementy, które następnie stają się ich nieodłączną częścią, co udowodnił w serii „JLA” dla DC, „New X-Men” dla Marvela oraz kilkunastoletniej pracy dla Batmana. Ta ostatnia dała nam Damiana Wayne'a ale i – w mojej całkowicie subiektywnej ocenie – jedną z najlepszych historii o Mrocznym Rycerzu – „Batman: R.I.P.”. To jego interpretacja Batmana dała początek bohaterowi do granic abstrakcji przygotowanemu na wszystkie okoliczności, myślącemu kilkanaście kroków do przodu, oraz interpretacji Supermana, w której nie tylko jest on przybyszem z obcej planety, który otrzymał określone moce w naszym układzie słonecznym, ale jest dosłownie super w każdym aspekcie – jeżeli istnieje potrzeba, to nauczy się on podstaw neurochirurgii w 10 sekund i przeprowadzi operację. Wreszcie, Grant Morrison to scenarzysta, którego jako wydawca nie masz prawa poprawiać. Jego pracę bierzesz więc ze wszystkimi wadami i zaletami, bo w końcu to Grant Morrison.

ostatni-kryzys-plansza-02-min.png

„Kryzys” w odniesieniu do komiksowego eventu, to z kolei w uniwersum DC symbol wprowadzenia stosownych, oczekiwanych zmian w ramach fikcyjnego świata poprzez opowieść zwykle o kosmicznej skali. „Kryzys na Nieskończonych Ziemiach” zakończył byt multiwersum DC, „Nieskończony Kryzys” odtworzył je w ograniczonym zakresie, a „Ostatni Kryzys” miał zaskutkować uzyskaniem przez bohaterów świadomości o odtworzonym wieloświecie i regułach jego funkcjonowania. Co powstało z połączenia ekscentrycznego twórcy i wydarzenia z założenia szczególnie istotnego? Niewątpliwie nietypowe dzieło i do tego – w stylu Morrisona – kryzys „ostatni”, co oznacza mniej więcej tyle, że kolejne tego typu wydarzenia choć miały miejsce i właściwe dla „kryzysów” skutki (jak np. wydany u nas „Flashpoint – Punkt Krytyczny” czy „Convergence”) to nie były formalnie nazywane „kryzysami”, bowiem ten ostatni czy ostateczny już istnieje. Czy oznacza to, że DC nigdy nie nazwie już wydarzania modyfikującego komiksową rzeczywistość kolejnym „kryzysem”? Pewnie nie, ale upewnią się, żeby samo wydarzenie było niezmiernie istotne lub bardzo dobre, skoro „Ostatni Kryzys” już powstał i stworzył go właśnie Grant Morrison.

Na Nowej Ziemi, powstałej jako kotwica nowego multiwersum, po wydarzeniach przedstawionych w „Nieskończonym Kryzysie”, mają miejsce niepokojące zdarzenia. Zakończyła się wojna w niebie i zło zwyciężyło, w wyniku czego Nowi Bogowie – rasa kosmicznych bytów, dotychczas zamieszkujących utopijną Nową Genezę i przerażającą Apokolips – również zakończyli swoje istnienie. Przed najróżniejszymi złoczyńcami świata DC staje Libra, który wieszczy nadejście nowego Boga, do którego właśnie źli mogą kierować swoje modły i w zamian za posłuszeństwo oferuje towar niezwykle pożądany – spełnienie największych marzeń. Dan Turpin, długoletni bohater drugoplanowy z serii o Supermanie i seriach o Nowych Bogach, prowadzi prywatne śledztwo w sprawie zaginionych dzieci i przypadkiem odnajduje pośród nabrzeżnych śmieci konającego Oriona – Nowego Boga – który po wykrzyczeniu kilku bezsensownych zdań pada martwy. Wydarzenie jest o tyle nietypowe, że nie jest łatwo zabić któregokolwiek z Nowych Bogów. Zadanie prowadzenia wyjaśnień w tej sprawie otrzymuje Korpus Zielonych Latarni, a Liga Sprawiedliwości zostaje postawiona w stan gotowości. Okazuje się, że przyczyną zgonu jest postrzał z kuli zawierającej radion – pierwiastek toksyczny dla Nowych Bogów – a sama kula znajduje się w fundamentach okolicznego budynku, tyle że od ponad 50 lat. Turpin kontynuuje własne śledztwo, trafiając do Klubu Dark Side, gdzie o ile odnajduje poszukiwane dzieci, to okazuje się, że zostały poddane działaniu równania anty-życia, ostatecznej broni Darkseida – dotychczasowego mrocznego władcy Apokolips – które stanowi matematyczny dowód na bezsens jakiejkolwiek egzystencji i poddaje odbiorcę pod władzę Darkseida. W jakiś sposób esencje Nowych Bogów znajdują się na Nowej Ziemi i zamieszkując ciała ludzi zaczynają wpływać na rzeczywistość. Niebo zasnuwa czerwień błyskawic, zwiastując nadejście nowego nieznanego zagrożenia. Tymczasem, poza znanym multiwersum, w strefie monitorów, kosmicznych nadzorców istniejących rzeczywistości, panuje poruszenie, bowiem jeden z nich – Nix Uotan – zawiódł, doprowadzając do spustoszenia całego nadzorowanego przez niego świata, w wyniku czego zostaje skazany na odrodzenie się pośród zwykłych ludzi. Czy wydarzenia na tej płaszczyźnie egzystencji również mogą być wynikiem okoliczności zaistniałych na Nowej Ziemi?

„Ostatni Kryzys” nie jest łatwą lekturą przede wszystkim dlatego, że zawierając mrowie wątków nie ma czasu na szczegółowe wyjaśnienia założeń historii ani szczegółowe przedstawienie występujących postaci (miejscami nie ma czasu również na jasne przedstawienie własnych wydarzeń). Niejako założone jest, że czytelnik zna zarówno podstawy funkcjonowania tego świata, członków Ligi Sprawiedliwości, podstawy istnienia Nowych Bogów, a również wówczas pozostaje kwestia wyłowienia, które postacie i motywy stanowią kreatywne wykorzystanie i przetworzenie przeszłości tego uniwersum a które są wynikiem kreacji scenarzysty wyłącznie dla tej konkretnej historii. Sprawy nie ułatwia fakt, że większość teoretycznie ekspozycyjnych opisów jest tak poetycka, że nie przekazuje żadnej jasnej informacji. Pierwotnie, czytając w oryginale samą serię główną, dochodził problem przedstawienia części wydarzeń, istotnych dla serii również w seriach pobocznych, tj. w „Superman - Poza Granicą Światów” („Final Crisis: Superman Beyond 3D”) oraz częściowo w ramach regularnej serii Batmana, którą Morrison tworzył równolegle. Na szczęście, tego problemu udało się uniknąć, bowiem wszystkie te materiały dostajemy łącznie w prezentowanym wydaniu zbiorczym. Dodatkowo, sama historia dość szybko między wierszami sugeruje pewną umowność i metaforyczność fabuły, skłania do odczytywania jej jako komentarza do funkcjonowania rynku komiksowego i twórców w jego ramach. Jeżeli wierzyć pewnym teoriom, to w opowieści znajdują się zarówno postać uosabiająca samego scenarzystę, jak i inna postać odpowiadająca jego branżowemu „koledze” – Alanowi Moore'owi. Miejscami można przez tę umowność fabuły odnieść wrażenie, że przedstawiania historia bardziej służy właśnie temu podprogowemu przekazowi niż spójnej komiksowej opowieści. Nie jest to niewątpliwie dzieło pozbawione wad. Postaciom zdarza się zachowywać poza charakterami, niektóre dialogi sprawiają wrażenie, jakby historia działa się nie w ówczesnym uniwersum DC, ale w jego wersji funkcjonującej w świadomości scenarzysty. Przykładowo, w wersji Morrisona Nowi Bogowie są portretowani jako dosłowne bóstwa o klasycznych religijnych i kulturowych cechach powiązane z materią wszechświata, podczas gdy poza tą historią są to zaawansowani ewolucyjnie i technologicznie kosmici.

ostatni-kryzys-plansza-03-min.png

Wraz z rozwojem zdarzeń sama narracja zaczyna się rozpadać, niejako w konsekwencji załamania się czasu i przestrzeni świata przedstawionego, prowadząc do nieco egzotycznego i nieoczywistego zakończenia. Tu ponownie zapewne niejeden z czytelników będzie zachodził w głowę, co się w zasadzie stało, bo zakończenie również ma więcej sensu w sferze metaforycznej niż dosłownej. Ostatecznie przecież każdy z nas podświadomie oczekuje od sztuki tworzenia fabuł komiksowych dwóch rzeczy: tego, aby ciąg dalszy nastąpił i aby ostatecznie stworzono warunki dla szczęśliwego zakończenia... Prawda...?

Nie jest to łatwa podróż, wymaga czasami odrobienia pracy domowej i przemyślenia poszczególnych zdarzeń, ale ostatecznie pomimo kilku problemów jest ciekawym eksperymentem i satysfakcjonującą lekturą, o ile zdecydujemy się poświęcić jej poza samym odbiorem również odrobiny czasu na analizy. Wydaje mi się, że powszechny odbiór „Ostatniego Kryzysu” jest w pewien sposób determinowany również faktem umieszczenia jego wydarzeń w głównej ciągłości fabularnej uniwersum DC, przez co wielu odbiorców oczekiwało czegoś bardziej charakterystycznego dla mainstreamu – typowego blockbustera, podczas gdy przedstawiona wielowarstwowa fabuła lepiej sprawdzałaby się w warunkach pozostającego na uboczu elseworlda. Z drugiej strony – dlaczego wielkie komiksowe wydarzenie miałyby nie być sowicie okraszone niejednoznacznością fabuły czy konstrukcyjnymi eksperymentami?

Oprawa graficzna to głównie prace J.G. Jonesa, znanego w Polsce m.in. z serii „Wonder Woman” do scenariuszy Grega Rucki (również wydane w ramach DC Deluxe), wahające się od bardzo dobrych do nie do końca czytelnych, wszystko w ramach charakterystycznego, realistycznego stylu nie do końca oddającego dynamizm i ruch. W tie-inie „Superman - Poza Granicą Światów” dostajemy prace Douga Mahnke, bardziej sterylne, ale i pełne detali, sprawnie oddające faktury materiałów i ubogacające każdego bohatera w wydatne kości policzkowe. W mojej osobistej ocenie rysunki tego ostatniego artysty optymalnie współgrają w stylu ze scenariuszami Morrisona. Ostatecznie, głównie z racji opóźnień ten właśnie rysownik zastąpił J.G. Jonesa na finale zeszytu 6. i w zeszycie 7. serii głównej. W tie-inach serii Batman dostajemy prace Lee Garbetta, które na tle pozostałych rysowników najbardziej odstają stylem, zwłaszcza w zakresie nasycenia detalami, przez co miejscami sprawiają wrażenie nieskończonych.

ostatni-kryzys-plansza-01-min.png

Wydanie polskie to twarda oprawa z obwolutą w ramach powiększonego formatu DC Deluxe, stanowiąca spolonizowaną wersję oryginalnego „Absolute Final Crisis”. Z racji wydania oryginalnego zachowano „omnibusową” kolejność zeszytów, wobec czego poszczególne zeszyty tie-inów umieszczone są pomiędzy zeszytami właściwej serii w miejscach, w których faktycznie dzieją się opisane w nich wydarzenia. Ten zabieg niezmiernie optymalizuje przyswajanie materiału źródłowego, co nie znaczy, że opisywane wydarzenia są łopatologicznie wyłożone. Dostajemy jedynie więcej okruszków prowadzących do teoretycznie pełnego obrazu wydarzeń. W ramach dodatków, nie otrzymujemy zbyt wiele, mając na uwadze prestiżowy format oryginalnego wydania. Okładki alternatywne z uwagi na przyjętą konstrukcję (zwykle sam rysunek zajmuje 1/3-2/3 planszy) nie są zbyt efektowne, a w zestawieniu z okładkami „Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach” czy „Nieskończonego Kryzysu” wypadają bardzo kameralnie. Do tego mamy dwie strony szkiców okładkowych (w tym szkiców samego scenarzysty) oraz posłowie. Niestety, poza fragmentami cytowanymi, w słowie wstępnym nie uświadczymy oryginalnego scenariusza Morrisona, a szkoda, bo możliwość zestawienia scenariuszy tego twórcy z finalnym dziełem jest szczególnie ciekawym doświadczeniem, które Egmont zafundował nam w 2015 roku za sprawą komiksu „Batman. Azyl Arkham”. Tłumaczenie jest zadowalające, w kilku miejscach skłoniło mnie do sięgnięcia do wersji oryginalnej, między innymi w kontekście „super muk muk's” tłumaczonego jako „superbyśki”. Nie jestem natomiast fanem tłumaczenia samego tytułu. Polska wersja – w moim odczuciu – bardziej akcentuje słowo „ostatni” w rozumieniu „ostatni, jaki miał miejsce” lub „bieżący”, a nie „finalny”, „ostateczny”, jak wybrzmiewa to z intencji autora.

Podsumowanie

„Ostatni Kryzys” – niezależnie od tego, czy uznasz go za genialne, w pełni przemyślane meta-dzieło, kompletną opowieść o tworzeniu opowieści, czy za absolutny bełkot powstały z losowo posklejanych scen bazujących na encyklopedycznej wiedzy odbiorcy na temat konkretnego fikcyjnego uniwersum – to dzieło ważne i w pewnym sensie niepowtarzalne, o którym warto mieć własne zdanie. Jest to również w superbohaterskim światku „ten” tytuł, który z uwagi na brak edytorskiego wpływu jest z jednej strony wielkim kosmicznym wydarzeniem, a z drugiej strony – dziełem umysłu wyłącznie jednego scenarzysty, ze wszystkimi wadami i zaletami tego faktu, co wbrew pozorom nie zdarza się w ramach tego medium zbyt często. Czy jest to rzecz lekka w odbiorze? Absolutnie nie. Czy długo po zakończeniu lektury będziecie składać poszczególne sceny w logiczną całość, czasem z pomocą teorii znajdowanych w zaułkach internetu? W moim przypadku tak było. Jeżeli sam fakt zmuszenia do refleksji nie świadczy o wartości dzieła, to nie wiem, co o nim świadczy. Dodatkowo polskie wydanie to kompletny zbiór istotnych tie-inów wydawanych wówczas w innych seriach, skrzętnie chronologicznie ułożonych w ramach samego wydania. Jeżeli więc próbować zmierzyć się z „Ostatnim Kryzysem”, to najlepiej w tej właśnie wersji. Na marginesie – gdyś trafił na „Countdown to Final Crisis” i miał wrażenie, że może on stanowić dobre wprowadzenie do serii głównej, nie łudź się – szkoda czasu. „Countdown...” ma niewiele wspólnego z czymkolwiek dobrym, a jeszcze mniej wspólnego z „Ostatnim Kryzysem” czy Morrisonem.

5
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
6
Wydanie
2
Przystępność*
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

kpSYnKxmqaWYlaqfWGao,ostatni-kryzys-072.jpg

Historia została pierwotnie opublikowana w zeszytach DC Universe Vol. 1 #0 (czerwiec 2008 roku), Final Crisis Vol. 1 #1-7 (lipiec 2008 roku - marzec 2009 roku), Final Crisis: Superman Beyond Vol. 1 #1-2 (październik 2008 roku - marzec 2009 roku), Final Crisis: Submit Vol.1 #1 (grudzień 2008 roku) i Batman Vol. 1 #682 - 683 (styczeń 2009 roku).

Zachęconych recenzją odsyłamy do wpisu Ostatni Kryzys - prezentacja komiksu, w którym znajdziecie obszerną galerię zdjęć oraz prezentację wideo.

Specyfikacja

Scenariusz

Grant Morrison

Rysunki

Różni autorzy

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

420

Tłumaczenie

Tomasz Sidorkiewicz

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źródło: Egmont / DC Comics