Paryż, jakiego nie znacie. Recenzja komiksu „Król rozpustników” księga 1

Za sprawą wydawnictwa Lost In Time czytelnicy komiksów otrzymali możliwość wyprawy do średniowiecznego Paryża, a dokładniej do jego zaułków znajdujących się na granicy wyobraźni twórców i rzetelności historycznej. Czy pobyt we francuskiej stolicy można zaliczyć do udanych? Przekonajcie się z recenzji! 

Dwóch zbrojnych wchodzi do karczmy… Tak mógłby zacząć się jakiś dowcip, ale w ten sposób rozpoczął się też „Król rozpustników”, a dalsze wydarzenia sprawiły, że wspomnianym wojakom nie było do śmiechu. Rubaszni osobnicy, którym wydawało się, że zbroja i miecz dają przyzwolenie na wiele, wyjątkowo szybko skorygowali swoje sądy. Co prawda zdobytą wiedzą nie nacieszyli się zbyt długo, bowiem jeszcze tego samego wieczora skończyli na dnie Sekwany, ale za to ja mogłem ruszyć dalej z poczuciem zadowolenia. Pierwsze plansze zasugerowały mi, że przez następnych czterysta coś stron nie uświadczę topornej ekspozycji, a w zamian czekać mnie będzie opowiadanie obrazem i przedstawianie postaci za pomocą akcji, dialogów i relacji między bohaterami, a nie pustych opisów. Brugeas i Toulhoat nie zawiedli szybko zdobytego zaufania i przedstawili opowieść wciągającą, świetnie poprowadzoną i równie udanie zilustrowaną. 

Co zaskakuje, jest to również opowieść, która raczej nie będzie waszym towarzyszem podczas kilku długich, jesiennych wieczorów. Od tej pozycji ciężko się oderwać i nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś nie baczył na sen czy jakieś obowiązki i przeczytał ją bez zbędnych przerw. Takiemu podejściu sprzyja sprawność, z jaką Brugeas snuje tę historię. Jak na prawie pięciuset stronicową księgę, „Króla rozpustników” poznaje się szybko niczym jakąś broszurę. Fabuła i losy bohaterów wciągają, fascynują fikcyjne zaułki pokrytego brudem i skąpanego w cieniach Paryża, a plansze często przyczyniają się do wewnętrznego konfliktu. Czytać dalej czy jeszcze chwilę pocieszyć oczy tym, czy innym kadrem? Oto jest pytanie! 

krol-rozpustnikow-ksiega-1-plansza-z-komiksu-min.jpg 

„Król rozpustników” to historia o wielkiej polityce, małych dramatach, dworskich (i nie tylko) spiskach oraz konsekwencjach podążających za ludźmi niczym cień. Głównym bohaterem jest tytułowy Król rozpustników, czyli „człowiek z gminu na usługach królów”, jak go zwięźle w posłowiu podsumował scenarzysta. Zwą go również Smutnym Panem, a w zakres jego obowiązków wchodzi m.in. ochrona króla i kontrola stołecznych domów uciech. Osoba to intrygująca, ale na szczęście nie jedyna, której poczynania śledzi się ze stale rosnącym zainteresowaniem. Przez karty tego opasłego tomiszcza przewija się niemałe grono indywiduów i każde z nich w mniejszym lub większym stopniu przykuwa uwagę podczas lektury. Z dużą dozą prawdopodobieństwa po lekturze „Króla rozpustników” spojrzycie też nieco inaczej na jegomościów znanych z podręczników od historii bądź wytworów kultury. Tyczy się to zwłaszcza Ryszarda I, którego wizerunek mocno odbiega od tego w znacznej mierze wykreowanego przez opowieści o banicie z lasu Sherwood. Biorąc pod uwagę fabułę, zarówno jej treść oraz sprawne poprowadzenie, a także barwne i charakterne postacie mogę z całą stanowczością stwierdzić, że dzieło Brugeasa i Toulhoata idealnie nadawałoby się do przeniesienia na mały ekran. 

Obserwowanie poczynań średniowiecznych władców i przedstawicieli półświatka prawdopodobnie nie byłoby tak fascynujące, gdyby nie warstwa wizualna komiksu. Ronan Toulhoat jest świetnym rysownikiem i ten komiks jest tego dobitnym przykładem. Artysta rewelacyjnie poradził sobie ze scenami statycznymi, jak i częstymi fragmentami pełnymi akcji. Nieważne czy w danym momencie ukazane są jakieś wnętrza, paryskie uliczki czy „sceny plenerowe” - za każdym razem Toulhoat stawał na wysokości zadania. Szczególnie mnie ucieszyła jego zabawa z cieniami. Czerni tu nie brakuje – sowicie wypełnia ona poszczególne kadry, przez co niektórym fragmentom zaskakująco blisko do stylu znanego z filmów noir niż do średniowiecznych opowiastek. Równie dobrze wykorzystano kolory. Zwłaszcza mocno w pamięci utkwiły mi spowite czerwienią plansze, które równie dobrze mógłby znaleźć się w jakimś komiksie Marvela z cyklu „Biel, czerń i krew” lub innym, podobnym projekcie. W recenzowanej cegiełce znalazło się też miejsce dla dodatków. Na trzech stronach upchnięto posłowie i kilka szkiców. Nie ma tego wiele, ale coś chociaż jest, a to zawsze mnie cieszy.

Co tu dużo pisać, Lost In Time wydało komiks, który z pewnością znajdzie się w tegorocznej czołówce. Czekam na następną księgę! 

Wnętrze „Króla rozpustników” możecie też obejrzeć na poniższej prezentacji.

Oceny końcowe komiksu „Król rozpustników” księga 1

6
Scenariusz
6
Rysunki
5
Tłumaczenie
5+
Wydanie
5+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6. 

krol-rozpustnikow-ksiega-1-min.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Vincent Brugeas

Rysunki

Ronan Toulhoat

Przekład

Jakub Syty

Oprawa

twarda

Liczba stron

464

Druk

kolor

Format

203x290 mm

Wydawnictwo oryginału

Akileos

Data premiery

28 września 2023

Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Zdj. Lost In Time / Akileos