Rat Queens tom 1: Magią i maskarą - recenzja komiksu

Kolejnym tytułem z potfolio wydawnictwa Non Stop Comics, który sprawdziliśmy są Rat Queens. Jak wypadła ta humorystyczna seria fantasy? Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Pomysł na Rat Queens jest bardzo prosty. Kurtis J. Wiebe i Roc Upchurch postanowili odwrócić zdominowane przez mężczyzn schematy gatunku fantasy i uczynić głównymi bohaterkami bandę wulgarnych, lubujących się w walce na miecze i nie folgujących sobie w świętowaniu po udanej potyczce kobiet – tytułowe Królowe Szczurów. To jest właściwie wszystko, co musicie wiedzieć o tym komiksie i od tego, czy czytając ten opis serce bije wam mocniej (albo odwrotnie), przewracacie oczami i obawiacie się tytułu pełnego powtarzalnego humoru zależy, czy Rat Queens Wam się spodobają. Prawdopodobnie w obu przypadkach dostaniecie dokładnie to, czego oczekiwaliście, bo komiks charakteryzuje się niezaprzeczalną energią i pasją do prostego humoru, który rozbawi niejednego nastolatka, jednocześnie jednak nie oferuje sobą zbyt dużo poza wyjściowym pomysłem, bo ani świata przedstawionego, ani fabuły nie można uznać za ciekawe.

Pod względem fabularnym mamy do czynienia nie tyle z wielowątkową opowieścią fantasy, co raczej z przełożeniem na język komiksu schematów RPG, tyle że gra odbywa się w niezbyt interesującym świecie zbudowanym głównie z gatunkowych klisz. W Rat Queens ważniejsze miejsce niż świat przedstawiony zajmują postaci, a szereg paneli, w których przedstawione zostają różne drużyny szukających przygody wojowniczek i wojowników, jest jednym z najlepszych i najzabawniejszych fragmentów tomu. Same Królowe też wydają się być stworzone z dbałością o wyjątkowość każdej postaci, a jednak niektóre z nich nie wychodzą w tym komiksie poza jednozdaniową charakterystykę, którą możne je opisać od samego początku. Bohaterki już w pierwszym zeszycie otrzymują pewne zadanie, podczas jego wykonywania pojawiają się pewne komplikacje, które zmuszają je do sprzymierzenia się z innymi zespołami awanturników i w końcu także do konfrontacji ze swoimi mocodawcami. Fabuła jest więc naprawdę schematyczna i służy raczej jako rusztowanie dla rubasznych żartów i dziesiątek stron wypełnionych scenami akcji.

rat_queens_plansza_1.jpg

Kto sądzi, że Rat Queens są komiksem feministycznym, ten jest w błędzie, bo pomimo odwrócenia płci głównych bohaterek nie ma w nim nic, co w jakikolwiek sposób by ten fakt wykorzystywało. Królowe po prostu robią to, co w podobnym komiksie robiliby faceci i na tym kończy się cała jego progresywność. Rat Queens raz po raz odmawiają rozwinięcia jakiejkolwiek tematycznej głębi, wybierając w zamian kolejne żarty o tym, jak to dziewczyny cały czas przeklinają, jak to będą zaraz grubo imprezować, albo z kim będą uprawiać seks. Może jest to świeże i nawet trochę zabawne na samym początku, ale bardzo szybko zaczyna się wydawać, że twórcy nie mają nic więcej do zaoferowania. Nie byłoby to jeszcze tak poważnym zarzutem, gdybyśmy mieli do czynienia z one-shotem lub mini serią, wtedy ta konsekwentna wierność rubasznemu humorowi mogłaby nawet okazać się atutem, jednak czekają nas jeszcze kolejne tomy, a fabularnie nie ma w Magią i maskarą nic, co sprawiałoby, że chce się sięgnąć po dalsze części historii.

Za rysunki w pierwszym tomie Rat Queens odpowiada Roc Upchurch, który później opuścił serię po tym, jak został aresztowany za przemoc domową (co też stawia rzekomy feminizm komiksu w innym kontekście). Podobnie jak świat przedstawiony, rysunki też są właściwie zbiorem tropów fantasy. Docenić należy jednak znakomity design postaci, który dodaje każdej z Królowych odrębnej osobowości, nawet jeśli scenariusz nie do końca w tym pomaga. Fakt, że narysowany przez Upchurcha świat nie przedstawia sobą nic wyjątkowego, jest jednak rozczarowujący biorąc pod uwagę, że jedną z największych przyjemności obcowania z komiksową fantastyką we wszelkiej formie jest właśnie możliwość podziwiania dziwnych, oryginalnych, zachwycających krain. Komiks pokolorowany jest w specyficznym stylu, w którym tło jest rozmyte w celu imitacji obrazu z obiektywu kamery, co może przyprawiać o frustrację w zależności od artystycznych upodobań. Dziesiątki scen akcji są o tyle dynamicznie narysowane, co jednocześnie niczym się nie wyróżniające.

rat_queens_plansza_2.jpg

Podsumowanie

Po Rat Queens warto więc sięgnąć jeśli lubicie Deadpoola, uważacie, że w komiksach brakuje wulgaryzmów, jesteście otwarci na zamianę płci głównych postaci, ale byle - broń Boże - nie oznaczało to jakiegokolwiek znaczącego komentarza na temat płci i seksualności w fantastyce. Mówiąc całkiem poważnie, to w sumie można ten tom polecić jako nie najgorszą propozycję komediową, bo część żartów jest całkiem niezła, nawet jeśli są już męczące im bliżej końca komiksu. Trudno wykrzesać w sobie entuzjazm odnośnie sięgnięcia po kolejne odsłony Rat Queens, zwłaszcza biorąc pod uwagę problemy wydawnicze, z którymi borykała się ta seria po odejściu Upchurcha i związanymi z nim kontrowersjami. Rat Queens podbiły rynek, gdy się na nim po raz pierwszy pojawiły, później jednak wypadły z obiegu i zamiast czołowego tytułu ostatnich lat zamieniły się raczej w wydawniczą ciekawostkę. Być może warto sprawdzić, o co było tyle zachodu.

Oceny końcowe

3
Scenariusz
4
Rysunki
5
Tłumaczenie
4
Wydanie
4
Dodatki
6
Przystępność*
+4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

*Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Szczegółowe zdjęcia komiksu Rat Queens tom 1: Magią i maskarą znajdziecie w naszej prezentacji.

Specyfikacja

Scenariusz Kurtis J. Wiebe
Rysunki Roc Upchurch
Oprawa miękka
Druk kolor
Liczba stron 128
Tłumaczenie Maja i Kamil Śmiałkowscy

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źródło: Non Stop Comics / Image Comics