Recenzja serialu „Sausage party: Żarciotopia”. Hot-dog odgrzany w mikrofalówce

11 lipca na platformie Prime Video pojawiły się wszystkie odcinki serialu animowanego będącego kontynuacją filmu „Sausage Party” z 2016 roku. Mimo mieszanych recenzji film zarobił na świecie ponad 140 milionów dolarów. Czy jednak kontynuowanie tej historii było potrzebne?

Jak wypada serial „Sausage Party: Żarciotopia”? Opinia o kontynuacji przebojowej komedii z 2016 roku

Pełnometrażowa animacja dla dorosłych z parówką w roli głównej brała na celownik religię i jej dogmaty. Oto trzy produkty, które nie musiały obawiać się przeterminowania, wymyśliły fikcyjną historię o raju, aby inni mieszkańcy sklepu nie musieli się obawiać swego ponurego losu. Wiązało się to z restrykcjami takimi jak choćby seksualna wstrzemięźliwość. Oczywiście dogmat pozwalał zachować spokój, lecz w praktyce nie zmieniał faktu, iż ludzie potem w domowym zaciszu zabijali produkty, aby uzupełnić ilość kalorii.

W serialowej kontynuacji bohaterowie wiedzą już, że ich wiara była ślepa. Do tego zdążyli wybić większość populacji ludzkiej, stając się dominującym gatunkiem na Ziemi. Jedyne, co pozostało zrobić po wygranej wojnie, to stworzyć podwaliny nowej cywilizacji – takiej, która dobrze funkcjonuje i nie pozwala na niesprawiedliwość. Problem w tym, że im bardziej jedzenie stara się poprawić byt mieszkańców, tym bardziej okazuje się, że wszystko to stanowi kalkę ludzkich wynalazków polityczno-społecznych z każdą możliwą ich wadą. I właśnie na tym skupia się praktycznie każdy z ośmiu odcinków.

Pozorna sielanka kończy się bardzo szybko, bo oto jedzenie konfrontuje się z naturalnym kataklizmem pod postacią deszczu, nie mogąc zrozumieć jego sensu. Pojawia się waluta i pojęcie własności. Pojawia się też podział na biednych i bogatych, rozwijają się media, a wraz z nimi polityka. Szczytem marzeń mieszkańców jest posiadanie własnej lodówki, lecz ta kosztuje bardzo wiele i w efekcie mało kto może sobie na nią pozwolić. Z tego wszystkiego wychodzi jedna wielka satyra, lecz… moim zdaniem mało zabawna i nieciekawa.

Wiem, że nawet pełnometrażowy film dla wielu osób był rubaszny. Mnie osobiście jednak się podobał i może właśnie dlatego oceniam ten serial tak nisko. Bo „Sausage Party” szokowało pewną niespotykaną koncepcją i seksualnymi żartami, natomiast „Żarciotopia” idzie dokładnie tą samą drogą i nie daje w zamian niczego nowego. Nie ma na ten serial żadnego świeżego pomysłu, a niektóre wątki z filmu zostały albo zakończone po macoszemu, albo w ogóle ich nie wyjaśniono.

Sprawdź też: To nie będzie najlepszy miesiąc platformy Max. Lista premier na lipiec nie powala.

Sausage party Żarciotopia recenzja

Jedna z ważniejszych postaci z pełnometrażówki, Lawasz, po prostu umiera podczas walki z ludźmi i dowiadujemy się o tym już w pierwszym odcinku. O przyszłości bohaterów takich jak Woda Ognista czy Teresa Taco nie wiemy absolutnie nic. Nie wiemy, czy również polegli, czy może przebywają aktualnie w innym miejscu. Wygląda to odrobinę tak, jakby nie udało się do końca zgromadzić całej poprzedniej ekipy dubbingowej, jednak próbowano mimo wszystko to wszystko dopiąć. Do tego dochodzi zupełny brak odniesienia do końcowej sceny w filmie pełnometrażowym.

Według mnie „Żarciotopia”, pomimo jednej bardzo mocnej sceny, nie potrafi nawet zszokować. Jak wspomniałem, taki zabieg zastosowano wcześniej i jego moc się już całkiem wyczerpała. I to samo uważam w kwestii żartów – popkulturowe odniesienia, parodie znanych postaci czy ogólny satyryczny płaszcz nie wzbudzają żadnych emocji. W teorii wiedziałem, że mam się z tego śmiać, ale kompletnie mi się nie chciało.

Kolejna słabość to bardzo przewidywalne wątki. Nie miałem problemu z domyśleniem się, o co chodzi z głównym antagonistą. Posiadał on pewien sekret, ale serial na tyle dobitnie zdradzał, o co chodzi, że ostateczne rozwiązanie nie wzbudzało żadnych emocji. Gdyby był to jedyny taki wątek, mógłbym przymknąć na to oko, ale niestety to się dzieje nieustannie. I nawet w momencie podjęcia przez to dzieło próby zaskoczenia mnie jako odbiorcy, stwierdzałem po prostu „aha” i nie wiązało się to z niczym ponad te emocje.

Zarzuciłem produkcji, że jest mało ciekawa. Paradoksalnie nie jest jednak rażąco nudna. Bez znużenia można obejrzeć cały serial jednym ciągiem, a same odcinki nie przekraczają trzydziestu minut. Tyle że nie czuję potrzeby powrotu do tego serialu. Polecam puścić go sobie w tle podczas codziennych czynności. Żeby było śmieszniej, może przy przygotowywaniu obiadu.

Zakończenie ostatniego odcinka sugeruje nam, że twórcy zamierzają wyprodukować drugi sezon. Moim zdaniem już pierwszy był niepotrzebnym hot-dogiem z kuchenki mikrofalowej – wtórnym, zjadliwym, jednak dającym o sobie szybko zapomnieć.

Ocena serialu „Sausage Party: Żarciotopia”: 2/6

zdj. Prime Video