
Co mogą robić smoki w mieście miłości i czy warto na to popatrzeć? Przekonajcie się z recenzji „Smoczego Paryża”!
Katalog LEGO z 1999 roku otwierał zapis rozmowy dwójki dzieci bawiących się produktami klockowego potentata. Co się tam nie pojawiło! Ninja, policjanci, roboty, a w pewnym momencie do ich placu zabaw przybył też i smok. Mimo że owa zabawa była jedynie wymysłem speców od marketingu, to trzeba przyznać, że nie tylko świetnie współgrała z ówczesnym hasłem przewodnim LEGO (just imagine), ale też udanie odzwierciedlała możliwości dziecięcej wyobraźni. Podczas lektury „Smoczego Paryża” z pełną mocą powróciło do mnie wspomnienie czasu spędzonego z przywołanym katalogiem. Joann Sfar także dał popis swojej kreatywności, a fabuła omawianego komiksu przypomina ową zabawę klockami, podczas której po jednej szalonej rzeczy następowała kolejna i to jeszcze bardziej radosna i zwariowana.
Pewien smok poszukiwał pomocy, a pewien mnich chciał oszczędzić swój ogródek. To wydarzenie sprawiło, że stolica Francji stała się siedliskiem smoków, choć pozornie nic na to nie wskazywało. Gady zostały ukryte i pozwolono im śnić. Minęły lata i za sprawą miłości (w końcu to Paryż, miasto miłości, więc inny motyw nie mógł odgrywać tu najistotniejszej roli) zaczęło się przebudzać to, co miało pozostać uśpione. Podczas lektury można odnieść wrażenie, że tym razem Sfar zrezygnował z jakiejkolwiek selekcji pomysłów i wrzucił do scenariusza wszystko, co mu przyszło do głowy. W efekcie otrzymaliśmy komiks będący świadectwem olbrzymiego poczucia humoru i nieskrępowanej wyobraźni tego artysty. Za przykład niech posłuży jeden z głównych bohaterów, czyli smok Voltaire. Nie nazwano go tak na cześć słynnego filozofa. On okazał się tym słynnym filozofem!
„Smoczy Paryż” czyta się przednio. Pomysły Sfara co chwilę wywołują uśmiech, wprawiają w zachwyt albo robią jednocześnie to i to. To świetny przykład krótkiej opowieści, do której będzie się regularnie wracać celem poprawy humoru. Jest groteskowo, sfarowo i sandovalowo. Czego chcieć więcej?
Czy zatem jest to komiks idealny? A skądże! Podczas szalonej wędrówki ulicami Paryża w tym czy innym zakątku Sfarowi powinęła się noga. Czasami fabuła za mocno pędziła i przydałaby się chwila oddechu, a jeden fragment sprawiał wrażenie poszatkowanego i aż musiałem upewnić się, że nie mam sklejonych stron, bo zwyczajnie brakowało mi jakiegoś łącznika między kolejnymi kadrami. Najprawdopodobniej przemawia teraz przeze mnie uwielbienie do twórczości autora „Kota rabina”, ale wymienione kwestie skłonny jestem określić mianem drobnych potknięć, koniec końców niewiele znaczących dla całościowej oceny komiksu.
Chwilę wcześniej przywołałem Tony’ego Sandovala i wypadałoby w końcu poświęcić mu nieco miejsca. „Smoczym Paryżem” artysta z pewnością nie zawiedzie wielbicieli swojego talentu. Jego styl rewelacyjnie współgra ze scenariuszem Sfara, nadaje mu dodatkowego czaru, ale nie przytłacza i nie zgarnia dla siebie całej uwagi odbiorcy. Historia świetnie łączy się tu rysunkami. Jedno nie dominuje nad drugim i mamy do czynienia z niesamowicie harmonijnym dziełem. Oby ci panowie jeszcze się kiedyś spotkali i ponownie coś razem stworzyli. „Lotka. Kroniki z piekieł” nadal pozostaje dla mnie najlepszym wizualnie komiksem Sandovala, ale w przypadku omawianego tytułu też jest na co popatrzeć.
Komiks został solidnie wydany. Otrzymujemy twardą oprawę, dobrej jakości papier oraz druk. W albumie znalazło się miejsce dla niewielkiej ilości materiałów dodatkowych.
„Smoczy Paryż” to udane dzieło dwóch znanych twórców i pozycja, do której będzie się chętnie wracać.
Oceny końcowe komiksu „Smoczy Paryż”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
Scenariusz |
Joann Sfar |
Rysunki |
Tony Sandoval |
Oprawa |
twarda |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
104 |
Tłumaczenie |
Wojciech Birek |
Data premiery |
16 września 2024 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Timof Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Timof Comics