Od piątku w polskich kinach będzie można oglądać film „Super/Man: Historia Christophera Reeve'a” opowiadający nieznaną historię legendarnego odtwórcy roli Człowieka ze stali w serii filmów zapoczątkowanych w 1978 roku przez produkcję wyreżyserowaną przez Richarda Donnera. Czy warto wybrać się do kina? Sprawdźcie naszą recenzję.
„Super/Man: Historia Christophera Reeve'a” – recenzja filmu. Czy warto iść do kina?
20 lat po śmierci Christophera Reeve’a, legendarnego odtwórcy roli Supermana, do kin wchodzi film dokumentalny, opowiadający o jego życiu, karierze i zmaganiu z chorobą. Dla wielu ludzi Christopher Reeve, obok Michaela Keatona, był pierwszym superbohaterem z dzieciństwa. Byłem przekonany, że pamięć o nim jest wiecznie żywa, jednak okazuje się, że niekoniecznie. Tym bardziej cieszy fakt dopuszczenia filmu do szerokiej dystrybucji w Polsce, w odróżnieniu od niedawnych dokumentów o Valu Kilmerze i Michaelu J. Foxie. Reeve wcielał się w rolę Supermana w latach 1978-1987 i dla wielu widzów na całym świecie był kojarzony głównie z nią. W 1995 roku podczas jazdy konnej uległ wypadkowi, w wyniku którego został sparaliżowany.
Twórcy ukazują życie Reeve’a dzieląc je na dwa okresy, które w filmie obserwujemy naprzemiennie. Pierwszy to lata od 1977 aż do wczesnych lat 90., obejmujący m.in. początki w niezależnym teatrze na Broadwayu, otrzymanie roli Supermana i zdobycie statusu międzynarodowej gwiazdy, poprzez narastające zmęczenie byciem zaszufladkowanym, aż do wstydliwych występów w telewizyjnych niewypałach. Wspominane wydarzenia przeplatają się z latami 1995-2006, czyli historią, która rozpoczyna się kilka tygodni przed wypadkiem i trwa aż do śmierci żony Reeve’a w 2006 roku. Klamrą spinającą całość jest przewijający się co jakiś czas obraz posągu, ukazujący nam kruchość ludzkiego ciała i umysłu. To jeden z tych elementów, który sprawia, że film wciąga od pierwszych sekund, doskonale żonglując emocjami i pozostawiając nas w skupieniu aż do napisów końcowych.
Mimo zajmujących sporą część seansu poruszających wypowiedzi rodziny, jak i znanych przyjaciół (m.in. Glenn Close, Whoopi Goldberg, Jeff Daniels), a także archiwalnych wywiadów z samym Reevem, twórcy nie starają się ukryć tego, że nie był człowiekiem bez wad. Miał jednak oparcie w dzieciach i przede wszystkim w Danie i choć tytuł na to nie wskazuje to także jej historia.
Film kilkukrotnie potrafi zaskoczyć nieznanymi szerzej faktami. Niesamowitym przeżyciem było dla mnie oglądanie fragmentu transmisji rozdania Oscarów z 1996 roku, kiedy to Reeve pojawił się publicznie po raz pierwszy od czasu wypadku. Pamiętam transmisję z tamtej gali i owacje dla Reeve’a, jednak sporą niespodzianką były dla mnie kulisy tego wystąpienia i skala emocji, które towarzyszyły aktorowi przed i w trakcie tego wydarzenia. Reeve odsłania w tym krótkim fragmencie całego siebie, nadając zupełnie innego znaczenia słowu „bohater”.
Dokument „Super/Man: Historia Christophera Reeve’a” to moim zdaniem najlepsza produkcja ze studia DC od czasów „Mrocznego Rycerza”. Gorąco polecam dla ludzi z ponadprzeciętną wrażliwością, dla fanów popkultury, dla fanów Christophera Reeve'a i Robina Williamsa. To piękny film o walce, miłości, przyjaźni i poświęceniu. To film, na którym się wzruszysz, zapłaczesz, ale także uśmiechniesz — naprawdę warto.
zdj. Warner Bros.