Światełko w mroku. Recenzja komiksu „Cyberpunk 2077: Blackout”

Pora na kolejną wizytę w Night City. Czy udaną? A jakże! Zapraszamy do lektury recenzji komiksu „Cyberpunk 2077: Blackout” od wydawnictwa Egmont.

„Blackout” jest już szóstym komiksem z serii „Cyberpunk 2077” i czwartym przygotowanym przez Bartosza Sztybora. Trzeba przyznać, że scenarzysta przebył długą drogę od premiery pierwszego albumu („Gdzie jest Johnny”). Już nie trzyma się on kurczowo postaci i wydarzeń znanych z produkcji od CD Projekt RED. Coraz wyraźniej widać też motywy, które stały się mu bliskie i nie mam wrażenia obcowania z twórczością kogoś, kto wciąż szuka swojego pomysłu na dany świat i próbuje różnych rozwiązań. 

Na kartach „Blackoutu” Sztybor po raz kolejny pochyla się nad kwestią eskapizmu i umożliwiającej go technologii. W przeciwieństwie do wyróżnionych nagrodą Hugo „Snów wielkiego miasta” tym razem bohaterem nie jest osoba, dla której braindance stał się sensem życia, tylko inżynier odpowiedzialny za dystrybucję i konserwację urządzeń niezbędnych do ucieczki w wirtualną rzeczywistość. W odróżnieniu od przywołanego przed chwilą komiksu, nie zaprezentowano nam kolejnej przepełnionej goryczą historii. Najnowszy tom to pełna bólu i nadziei opowieść o człowieku chcącym zrobić coś dobrego, ale by coś zmienić musi on najpierw zebrać drużynę, a następnie wykroczyć poza granice prawa. Dużo tu powielania schematów, naiwności i prześlizgiwania się po ważnych tematach, ale w zamian za to otrzymaliśmy też charakterne postacie, wartką akcję i zwrócenie uwagi na istotne kwestie (jak chociażby rola otoczenia w zmaganiu się z uzależnieniami). Warto również docenić zrezygnowanie z postawienia wyłącznie na znane z wcześniejszych pozycji wnioski o upadku człowieczeństwa i wzbogacenie całości o krzepiące przypomnienie o drzemiącym w ludzkich sercach dobru i chęci zmian. 

Na pozytywne wrażenia z lektury wpływa nie tylko zaskakująco mało cyberpunkowe (i przez to interesujące) ciepło płynące z niektórych wątków, ale także profesja głównego bohatera. Za jej sprawą spojrzeliśmy na Night City i jego problemy z bardziej unikalnej perspektywy, niż mogłoby to być w przypadku kolejnego protagonisty wywodzącego się z półświatka. Oby w przyszłości pojawiło się więcej podobnych opowieści. Intrygująca jest również postawa Arturo. W tym mieście pełnym mroku (niekiedy dosłownie) jawi się on niczym lampa wskazująca drogę, jaką warto obrać.

Cyberpunk 2077 Blackout 

Sięgnięcie po „Blackout” będzie dobrym wyborem nie tylko dla osób znających „Cyberpunk 2077”, „Edgerunners” i/lub wcześniejsze komiksy. Omawiany tytuł postrzegam jako przystępny dla tych, którzy dotychczas nie zapuszczali się w okolice Night City. Powinien się on sprawdzić w roli tytułu wprowadzającego do tego świata. Tych z Was, dla których będzie to kolejna wyprawa do tej dystopijnej metropolii, zapewne ucieszy obecność licznych nawiązań. Najciekawiej chyba wypadł sposób, w jaki obwieszczono nam czas akcji komiksu. Podpowiem tylko, abyście dokładnie przyglądali się paskom informacyjnym w wiadomościach.

Strona wizualna cieszy oczy. Rysunki są odpowiednio szczegółowe, dynamiczne i czytelne. Widać, że Ricci dobrze czuje się w cyberpunkowych realiach, co mocno przekłada się na wrażenia płynące z lektury. Do tej pory w komiksach z serii tylko raz doszło do powrotu artysty (mowa o odpowiedzialnym za „Trauma Team” Miguelu Valderramie, który na liście twórców pojawił się też w zeszycie „Cyberpunk 2077: Phantom Liberty – Ten of Swords”), ale byłoby dobrze, gdyby do podobnej sytuacji doszło także i w przypadku tego rysownika. Świetnie spisała się również Fabiana Mascolo. Nałożone przez nią kolory udanie tworzą i/lub podkreślają nastrój poszczególnych kadrów. Do tego w kilku miejscach kolorystka pozwoliła sobie na odrobinę szaleństwa, więc jest ładnie i psychodelicznie. Czyli tak, jak powinno być w komiksie cyberpunkowym. 

„Blackout” został dobrze wydany. Otrzymujemy miękką oprawę i standardowy format, a papier i jakość druku są zadowalającej jakości. W ramach dodatków zamieszczono jedynie galerię okładek alternatywnych. Szkoda, bo chętnie zobaczyłbym jakieś szkice autorstwa Ricciego. Na moment chciałbym się zatrzymać przy tłumaczeniu. Przekład jest dobry, ale niezbyt odpowiada mi pozostawienie oryginalnego blackout w tytule i dialogach. Nie jest to nazwa własna nadana czemuś pochodzącemu ze świata przedstawionego. Nie jest to także wyraz nieprzetłumaczalny. Awaria zasilania albo po prostu awaria mogłyby spokojnie pojawić się w miejsce blackoutu.

„Blackout” to kolejny udany tomik w serii. Oby na kolejny nie przyszło nam ponownie czekać cały rok. Na zakończenie pozwolę sobie jeszcze sparafrazować słynne słowa Johnny’ego Silverhanda: wstawajcie, samuraje, macie komiks do przeczytania

Oceny końcowe komiksu „Cyberpunk 2077: Blackout

4+
Scenariusz
5
Rysunki
4
Tłumaczenie
4+
Wydanie
4+
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6. 

*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

CyberPunk 2077 Blackout 

Specyfikacja

Scenariusz

Bartosz Sztybor

Rysunki

Roberto Ricci

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

104

Tłumaczenie

Marcin Zwierzchowski

Data premiery

24 kwietnia 2024 roku

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

Zdj. Egmont / Dark Horse