Tajne wojny - recenzja komiksu

W listopadzie nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się album Tajne wojny, ponownie łączący najpopularniejszych bohaterów Marvela w wielkim wydarzeniu, które zmieni na zawsze komiksowe uniwersum. Czy warto sięgnąć po Tajne wojny? Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

UWAGA! Materiał może zawierać treści, które niektórzy czytelnicy mogą uznać za spoilery do wydanych w Polsce nakładem wydawnictwa Egmont serii Avengers, New Avengers oraz Avengers: Czas się kończy.

Wszystko, co ma swój początek, ma również i koniec. W przypadku inicjatywy wydawniczej Marvel Now! takim naturalnym końcem jest właśnie miniseria Tajne wojny, stanowiąca jej podsumowanie i jednocześnie konkluzję dla sześciu tomów serii Avengers, czterech tomów New Avengers oraz czterech tomów Avengers: Czas się kończy, stworzonych przez scenarzystę Jonatana Hickmana. Taka fabularna ciągłość przełożyła się na możliwość organicznego ukształtowania uniwersum Marvela i wzajemnych relacji bohaterów przez scenarzystę do stanu, w którym mógł swobodnie i wiarygodnie opowiedzieć właśnie tę jedną historię. Zaznaczyć przy tym należy, że Hickman jest jednym z tych twórców, którzy planują całość swojego runu, przez co określone zdarzenia, pozornie nieistotne, potrafią nabrać kluczowego znaczenia wraz z rozwojem fabuły.

Na wydanie polskie składają się zaszyty #1-9 serii Secret Wars oraz zeszyt Secret Wars #0, zaprezentowany pierwotnie w ramach Free Comic Book Day 2015. Ten ostatni zeszyt, mimo że w wydaniu zbiorczym znajduje się po właściwej serii, to opowiada historię będącą streszczeniem części kluczowych wydarzeń przedstawionych w seriach Avengers i New Avengers – właśnie od niego rozważyć należy rozpoczęcie lektury całego tomu.

Tymczasem...

tajne-wojny-plaszna-00-min.png

Kiedy rozpoczęły się inkursje – zderzenia Ziem z różnych alternatywnych rzeczywistości, w wyniku których unicestwieniu ulegały związane z nimi całe wszechświaty – najpotężniejsi bohaterowie Marvela podjęli próby ustalenia ich przyczyn oraz sposobu ich powstrzymania. Szybko okazało się jednak, że przyczyny pozostają nieznane, a jedynym pewnikiem jest, iż w czasie trwania inkursji można ją przerwać, niszcząc jedną ze zderzających się planet, albo unicestwieniu ulegną obie. Jest to wybór, który dla osób uznawanych za superherosów stał się trudnym czy wręcz niemożliwym, powodując głębokie ideologiczne rozłamy. Dodatkowo na horyzoncie pojawiła się Koteria – grupa złożona z antybohaterów i złoczyńców pod wodzą samego szalonego tytana Thanosa, dla których wybór pomiędzy istnieniem swoim a innych jest raczej prosty, a same inkursje pozostają okazją do miedzyplanetarnego zniszczenia i ludobójstwa. Część bohaterów związana z Fantastyczną Czwórką zakłada, że idealne rozwiązanie może nie nadejść, wobec czego planem awaryjnym staje się zapewnienie przetrwania rasie ludzkiej w konstruowanych naprędce multiwersalnych kapsułach ratunkowych. Właściwa seria rozpoczyna się w chwili ostatniej inkursji, w czasie której naprzeciw siebie stają dwa najpopularniejsze światy, tj. Ziemia-616, gdzie opowiadanych jest najwięcej historii, oraz Ziemia-1610, zwana również Ziemią Ultimate – każda z własnym zestawem bohaterów, których jedynym celem jest przetrwanie własnej rzeczywistości poprzez eliminację planety przeciwnika. Pomimo zaciekłej potyczki inkursja kończy się przez zderzenie obu światów i ostatnie z rzeczywistości komiksowego uniwersum Marvela przestają istnieć. Mija osiem lat. W pustce wszechświata pomimo zapadnięcia się rzeczywistości nadal istnieje planeta Bitewny Świat, stworzona ze strzępów alternatywnych rzeczywistości, rządzona niepodzielnie przez wielbionego niczym boga – Victora Von Dooma. Poszczególne strefy planety rządzone są przez poddanych jedynemu władcy baronów, a porządku strzeże armia godnych składająca się z Thorów, wyposażonych w magiczne młoty. W jaki sposób Doktor Doom zdołał ocalić fragmenty wcześniejszych linii czasowych i wpłynąć na świadomość wszystkich zamieszkujących Bitewny Świat? Kto znajduje się w odnalezionej przez archeologów multiwersalnej kapsule ratunkowej, jeżeli nie bohaterowie, którzy ją skonstruowali i jaki wpływ będzie miało to odkrycie dla funkcjonowania całego Bitewnego Świata?

Fabularnie Hickman doskonale wie, co robi – w końcu zaplanował całość z wyprzedzeniem kilku lat. Niestety, oznacza to, że aby w pełni docenić wykonaną przez niego pracę koncepcyjną, wskazane jest rozpoczęcie czytania od pierwszych tomów Avengers i New Avengers. Mnogość postaci marvelowskiego uniwersum zostaje ograniczona do podręcznego zestawu, jaki bierze udział w fabule miniserii, co oznacza również, że niektórzy, jak Odinson czy Hyperion, dostają swoje „momenty” poza nią, jeszcze na etapie Avengers: Czas się kończy. Nie bez znaczenia jest również nawiązanie tytułem do jednego z pierwszych eventów komiksowych – Tajnych wojen autorstwa Jima Shootera z 1984 r. – z których szereg tropów i motywów został zaimplementowany do głównej fabuły w świeży i oryginalny sposób. Doskonałą zabawę sprawia odkrywanie, jakie elementy znanych nam dotychczas światów zostały przez Doktora Dooma wykorzystane i w jakim celu. Finał w mojej ocenie spełnia oczekiwania zarówno w ramach superbohaterskiego, widowiskowego spektaklu, jak i kameralnego starcia pomiędzy kluczowymi graczami tej opowieści. Jeżeli w istocie w pierwszym założeniu Tajne wojny miały zmierzać do zrestartowania całego uniwersum komiksowego Marvela, to nawet ostateczna zmiana kierunku w tym zakresie nie umniejsza rozmachu prezentowanej historii, a to w praktyce najważniejsze. Jeżeli bowiem planujemy zakończyć byt fikcyjnego świata, powinno to nastąpić w przepięknej i przemyślanej historii, w której każdy z bohaterów będzie mógł liczyć na swoje pięć minut.

tajne-wojny-plaszna-01-min.png

Oprawa graficzna to w całości prace chorwackiego artysty Esada Ribica znanego w Polsce m.in. z serii Thor Gromowładny, miniserii Loki oraz serii Uncanny X-Force. Osobiście uwielbiam prace tego artysty, zwłaszcza w prezentowanym w Tajnych wojnach stylu – realistycznym, czystym i plastycznym z wykorzystaniem pastelowych kolorów, a jednocześnie oszczędnym, choć dosadnym – gdy to potrzebne – ukazaniem wszelkiej dynamiki. Dodatkowo, w zależności od perspektywy, artysta wyważenie dawkuje ilość detali, co nadaje każdemu kadrowi charakteru i indywidualności. W każdej z plansz widać ogromny nakład pracy, jaki musiało kosztować artystę jej stworzenie, co wyjaśnia pierwotne opóźnienia w wydawaniu poszczególnych zeszytów serii na rynku amerykańskim. Okładka zarówno tomu zbiorczego, jak i poszczególnych zeszytów to prace Alexa Rossa, którego hiperrealistycznych obrazów raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Nie ukrywam, że właśnie w roli twórcy okładek najlepiej odnajduję prace Alexa Rossa, gdyż jego styl, choć przepiękny, staje się przytłaczający dla oka, gdy ograniczymy go kadrami wnętrza komiksu.

Wydanie polskie to sprawdzona formuła miękkiej okładki ze skrzydełkami w standardzie Marvel Now! Nie ukrywam, całkowicie subiektywnie, iż z uwagi na istotność omawianej historii oraz oprawę graficzną chętnie przyjąłbym wydanie w nieco bardziej prestiżowym, powiększonym formacie, choć zapewne przełożyłoby się to negatywnie na cenę wydania zbiorczego. Tłumaczenie nie budzi zastrzeżeń, w zakresie liternictwa szczęśliwie zachowano rozróżnienie poprzez zastosowaną czcionkę w dymkach dialogowych wypowiedzi postaci pochodzących z różnych uniwersów, co stanowi miły szczegół w czasie lektury. W ramach dodatków możemy liczyć na komplet okładek indywidualnych zeszytów serii autorstwa wspomnianego Alexa Rossa, ale również i okładek alternatywnych autorstwa Esada Ribica, Simone'a Bianchiego i kilku innych artystów, część niestety w formie czterech grafik na stronę, co nie pozwala się w pełni nimi cieszyć.

tajne-wojny-plaszna-02-min.png

Podsumowanie

Tajne wojny to świetny przykład komisowego eventu ze wszystkimi jego wadami i zaletami oraz zaskakująco satysfakcjonującym zakończeniem. Z jednej strony mamy ogrom bohaterów i sporo superbohaterskiej akcji, z drugiej – seria czerpie motywy i wątki zarówno z bogatej historii marvelowskiego uniwersum, jak i ze wszystkich serii, w których tworzeniu uczestniczył Jonathan Hickman. W praktyce więc w pełnym doświadczeniu całości fabuły pomaga znajomość serii prowadzących do tego wydarzenia, w tym Avengers, New Avengers oraz Avengers: Czas się kończy. Zaznaczyć należy, że w kontekście tego typu eventowych serii, które dostaliśmy w Polsce, ta jest jedną z najlepszych, zarówno pod względem przemyślanej, spójnej i wielowątkowej fabuły, jak i fenomenalnej oprawy graficznej. W ramach wartości dodanej, seria stała się podstawą do drobnych przetasowań w ramach multiwersum oraz pretekstem do opowiedzenia w ramach stworzonej w serii rzeczywistości szeregu tie-inów (historii pobocznych) objętych odrębnymi tomami, które na szczęście nie są w żadnym stopniu niezbędne dla zrozumienia istoty głównego wydarzenia. Konkludując, niewątpliwie warto sprawdzić, tym bardziej że eventy, jakie mamy na horyzoncie w ramach inicjatywy Marvel Now! 2.0, mogą odbiegać od poziomu Tajnych wojen w ten... hmm... mniej wyczekiwany sposób.

Oceny końcowe:

5
Scenariusz
6
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
3
Przystępność*
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

kpSYnKxmqaWYlaqfWGao,tajne_wojny.72.jpg

Historia została pierwotnie opublikowana w  zeszytach Secret Wars #1-9 (lipiec 2015 roku - marzec 2016 roku) oraz Free Comic Book Day 2015 Secret Wars (lipiec 2015 roku).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źrodło: Egmont / Marvel