„The Afterparty” – recenzja pierwszych trzech odcinków. A po imprezie skakaliśmy z klifu

Platforma Apple TV+ potrafi zaskakiwać. Czasem wypuści wspaniałego „Teda Lasso” lub „For All Mankind”, a czasem wyskoczy taki niesympatyczny „Pan Corman”. Tym razem wydaje się, że decydentom z Cupertino znowu zaskoczyło. „The Afterparty” to, póki co, naprawdę przyjemna i oryginalna w formie produkcja, której nie powstydziłaby się współczesna wersja Agathy Christie.

Otóż mamy zjazd absolwentów lokalnego liceum, którzy spotykają się pierwszy raz od 15 lat. Niektórzy ułożyli sobie życie lepiej, inni gorzej. Po spotkaniu w szkole, starzy znajomi wybierają się do mieszkania najbogatszego z nich, Xaviera (w tej roli Dave Franco), który w pewnym momencie imprezy wypada z balkonu własnego domu i rozbija się o skały. Przyjeżdża policja, są przesłuchania i trwa śledztwo w sprawie tego, kto zabił. Punkt wyjścia jak z powieści autorki „Morderstwa w Orient Expressie” czy „I nie było już nikogo”. Najciekawsze jest jednak to, jak wyglądają przesłuchania i sposób ich przedstawienia. Jak mówi detektyw Danner (Tiffany Haddisch), przesłuchujący są „bohaterami w swoich własnych filmach”. I to jest to, co jest naprawdę świeże w tej produkcji. Historie każdego z bohaterów, który opisuje tę feralną noc, są przedstawiane w konwencji różnych gatunków filmowych. I tak pierwsza z nich, Aniqa (Sam Richardson), który ma nadzieję spotkać się ze swoją nastoletnią miłością Zoe (Zoe Chao), przedstawiona jest niemalże w formie komedii romantycznej. Ciepłe barwy, przyjemne oświetlenie, zbliżenia na twarze dwójki bohaterów. Kontrapunktem do tego jest historia Bretta (Ike Barinholtz), męża Zoe (para jest w trakcie procesu rozwodowego), który ubrany w skórę i czarne okulary filmowany jest w niskim kluczu, z dynamicznym oświetleniem i ruchami kamery, niczym bohater filmu akcji z lat 80. A z tego przechodzimy do historii Yaspera (Ben Schwartz), którego historia opowiedziana jest w formie musicalu. Aż ciekawość zżera, jakie kolejne konwencje przemycą do tego serialu twórcy.

Ano właśnie, twórcy. A w zasadzie twórca. Producentem i reżyserem „The Afterparty” jest Christopher Miller. Nazwisko, które w ostatnim czasie stoi za dwiema genialnymi animacjami – „Spider-Man Uniwersum” oraz „Mitchellowie kontra maszyny”. A jeszcze wcześniej wyreżyserował „21 Jump Street” oraz „22 Jump Street”, które były naprawdę udaną zgrywą z buddy movie, jak chociażby seria „Zabójcza broń”. I tutaj widać rękę Millera, który świetnie porusza się w różnych konwencjach. W pierwszym odcinku daje czas swoim bohaterom, by w drugim zdynamizować akcję w pościgu, w celu odzyskania pluszowego koali, aż do inscenizowania scen musicalowych w trzecim odcinku. Jak to było w filmach w serii „Jump Street”, tak i tu bawi się formą, żeby oddać chociażby stan upojenia/odurzenia bohaterów, a przy tym nie popada w przesadę w tej zabawie.

„The Afterparty”, czyli serial, po który warto sięgnąć, czekając na „Na noże 2”

the-afterparty-apple-tv-plus-serial.jpg

Wracając do samej historii, to – jak już wspomniałem – każdy odcinek przedstawia opowieść innego bohatera o trwającym wieczorze, a w tym samym czasie Aniq oraz Yasper prowadzą własne śledztwo wśród starych znajomych, żeby na własną rękę znaleźć zabójcę Xaviera. Tutaj twórcy już trzymają się zasad rodem z powieści Christie i dodatkowo każdy odcinek kończą cliffhangerem, który tylko podsyca zainteresowanie całą historią. Tu trzeba wyróżnić obsadę, której nie stanowią ograne twarze, tylko mniej znani aktorzy. Za wyjątkiem, oczywiście, Dave'a Franco, który jednak szybko ginie, a potem pojawia się w paru momentach, w zeznaniach składanych przez żyjących (jeszcze?) bohaterów. Nie są to niesamowicie oryginalne postaci, ale dobrze działają razem na ekranie i dodatkowo każda z nich skrywa w sobie tajemnice, które czekają na odkrycie.

Czy mimo tego, że – jak można przeczytać – podoba mi się, to nie mam obaw? Mam, oczywiście. Czy jednak zabawa formą nie weźmie przewagi nad treścią? Czy różne punkty widzenia złożą się w jakąś całość, czy jednak będzie to sztuka dla sztuki? Dodatkowo, czy twórcom uda się to, co udało się Rianowi Johnsonowi w „Na noże”, czyli pokazać coś nowego w ramach tego typu historii zamkniętych w jednym budynku? A jednak, nawet jeśli na większość tych pytań odpowiedź będzie brzmiała „nie”, ale twórcom uda zachować się poziom z pierwszych trzech odcinków, to „The Afterparty” będzie naprawdę dobrą rozrywką, która bawi się konwencjami, mruga okiem przy okazji różnych cytatów i na chwilę pobudzi nasze szare komórki w celu znalezienia mordercy.

Odcinki emitowane są w każdy piątek na platformie Apple TV+. Na pierwszy sezon złoży się osiem epizodów.

Ocena pierwszych trzech odcinków serialu „The Afterparty”: 4/6

zdj. Apple TV+