To nie jest kraj dla ludzi. Recenzja komiksu „Rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu”

W lipcu Lost In Time wypuściło do sprzedaży kolejny western. Przekonajcie się, czy ponownie wydawnictwo umożliwiło czytelnikom interesującą wyprawę na Dziki Zachód.

W podsumowaniu pierwszej połowy 2024 roku wspomniałem, że Lost In Time wiedzie prym w dostarczaniu godnych uwagi opowieści o kowbojach i Indianach. „Rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu”, czyli kolejna antologia ze scenariuszami Tiburce’a Ogera i Hervé’a Richeza, jest kolejnym potwierdzeniem tych słów. W zbiorze otrzymujemy kilkanaście udanych opowiadań, które łączy ze sobą osoba narratora oraz mniejsze bądź większe oparcie ich na faktach. I to jest wadą omawianego tytułu. Zdecydowanie wolałbym, aby niektóre z tych historii były wyłącznie wymysłem scenarzystów, bowiem trudno przejść dalej wiedząc, że poszczególne okrucieństwa wydarzyły się naprawdę. 

Wśród tych wszystkich przykładów ludzkiego bestialstwa i okropieństw popełnianych wobec drugiego człowieka chyba najbardziej szokujące było dla mnie wyciągnięcie z mroków przeszłości jednego z przejawów brutalności człowieka wobec zwierząt. „Miasto, które powiesiło słonia” przypomina o smutnym końcu pewnej słonicy. Wykonanie wyroku śmierci na tym stworzeniu, poprzez powieszenie jej na dźwigu, jest złe, absurdalne i wydaje się czymś całkowicie nieprawdopodobnym. A jednak do czegoś takiego doszło. To opowiadanie jest szczególne jeszcze z jednego powodu. Scenarzyści zwrócili tu uwagę na niechlubną rolę mediów w kształtowaniu popytu na krwawe treści oraz na zobojętnienie wobec okrucieństwa będące wynikiem spowszednienia zła. Oto bowiem w pobliżu niedawno powieszonego człowieka dwóch chłopców z zainteresowaniem czyta o karze śmierci wydanej na słonicy.

W zbiorze znajdziemy też opowieści będące niemal gotowymi scenariuszami filmowymi. Gdyby przenieść na duży ekran taką „Black Evil”, ukazującą losy pewnej czarnoskórej kobiety i jej konfliktów z prawem, to moglibyśmy otrzymać obraz śmiało rywalizujący z „Django” Tarantino. Równie mocno (choć z zupełnie innych powodów) zapada w pamięci „El Dandy”. Historia awanturnika Tiburcia Vasqueza przede wszystkim powinna przypaść do gustu miłośnikom pewnego Kalifornijczyka o lisim przydomku. Sam komiks również przypomina o tym, że Vasquez był jedną z inspiracji stojących za stworzeniem postaci Zorro. Trudno będzie mi zapomnieć także o „Ghulu z Gettysburga”. To kolejne gorzkie przypomnienie o ludzkiej niegodziwości. W tej zajmującej opowiastce poznajemy człowieka, który z hieny cmentarnej stał się cyrkową atrakcją i to tylko dlatego, że raz chciał zrobić coś dobrego dla innej osoby.

 Rewolwerowcy-z-dzikiego-zachodu-lost-in-time_s1(1).jpg

Pozostałe opowiadania ukazują zemstę, haniebną gonitwę za sławą, pojedynki i napady na pociągi, czyli tematy obowiązkowe w opowieściach o Dzikim Zachodzie. Część z tych historii zaskakuje przewrotnością, zaś inne wprawiają w zdumienie nieco komediowym charakterem. Bardzo dobrze, że scenarzyści zdecydowali się na taką różnorodność — dzięki takiemu podejściu czytelnik nie jest przytłoczony monotonią i brutalnością.

Równie zróżnicowana jest warstwa wizualna. Co prawda przeważają tu artyści o typowo frankofońskim stylu, ale nie widzę w tym nic złego. Nie zawsze trzeba eksperymentów, zabaw z kolorami i/lub kadrowaniem, by oglądanie komiksu sprawiało przyjemność. Czasami wystarczy tylko i aż taka standardowa kreska, by na wielu planszach można było zawiesić oko. Cieszy możliwość ponownego podziwiania prac Oliviera Vatine’a (jego „Black Evil” wyróżnia się nie tylko ze względu na treść, ale także z powodu warstwy wizualnej), Ronana Toulhoata, Benjamina Blasco-Martineza (Lost In Time i Screamie, wydaliście już kilka jego rzeczy i nie przerywajcie, wydajcie ich jak najwięcej!) czy Laurenta Hirna i Félixa Meyneta. Zwłaszcza tyczy się to dwóch ostatnich, bowiem poza antologiami Ogera i Richeza nie są oni obecni na polskim rynku i chociaż tutaj można pooglądać ich dzieła. Prace każdej z osób odpowiedzialnych za rysunki i kolory (a nie tych wymienionych) świetnie współgrały ze scenariuszami, świetnie budowały bądź podkreślały emocje i pomogły w ożywieniu tego brutalnego świata. Wszystkim artystom udało się przenieść na karty omawianego zbioru surowość Północnej Ameryki i przemierzających ten kontynent ludzi. Z niemałą przyjemnością poznaje się takie zbiory i to nawet mimo mało przyjemnych tematów, jakie tu poruszono.

Komiks został solidnie wydany. Otrzymaliśmy twardą oprawę i format typowy dla pozycji wydanych przez Lost In Time. Jakość druku i papieru jest zadowalająca. W zbiorze zamieszczono również kilka portretów i informacji na temat osób przedstawionych w poszczególnych historiach. Na końcu „Rewolwerowców…” znajdziemy galerię okładek.

„Rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu” to zbiór udanych i przejmujących opowieści o ludziach, za sprawą których Dziki Zachód był doprawdy dziki. To pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników westernów.

Oceny końcowe komiksu „Rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu”

5
Scenariusz
5+
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
6
Przystępność*
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6. 

*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

Specyfikacja

Scenariusz

Tiburce Oger, Hervé Richez

Rysunki

Laurent Hirn, Dominique Bertail, Benjamin Blasco-Martinez, Stefano Carloni, Ronan Toulhoat, Paul Gastine, Jef, Christian Rossi, Hugues Labiano, Éric Hérenguel, Olivier Vatine, Félix Meynet, Nicolas Dumontheuil

Oprawa

twarda

Druk

kolor

Liczba stron

120

Tłumaczenie

Jakub Syty

Data premiery

24 lipca 2024

Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Zdj. Lost In Time / Bamboo Édition