„W.E.” zeszyty 1 i 2 – recenzja komiksu. Swojsko, kameralnie i (prawdopodobnie) postapokaliptycznie

W tym roku na polskim rynku komiksowym zadebiutowały dwa pierwsze zeszyty komiksowej serii „W.E.” ze scenariuszem i rysunkami Huberta Ronka. Czy warto się nimi zainteresować? Sprawdźcie naszą recenzję.

Kiedy wziąłem do ręki dwa pierwsze zeszyty serii „W.E.” od Huberta Ronka, kojarzonego przeze mnie przede wszystkim z „Wojenną odyseją Antka Srebrnego 1939–1946”, wiedziałem dwie rzeczy. Po pierwsze, że okładka jest niezwykle mroczna mimo bardzo cartoonowej estetyki oraz że sam projekt został zrealizowany w ramach crowdfundingu na portalu wspieram.to, gdzie aktualnie trwa zbiórka na trzeci zeszyt. Intrygujące? Niewątpliwie, podobnie jak tytuł, którego znaczenia na aktualnym etapie serii autor nie rozszyfrowuje... Wskakujmy więc w historię, a do szczegółów jeszcze wrócimy.

Pewna starsza para jest wyraźnie poddenerwowana nieznaną nam sytuacją. Mężczyzna szykuje się niechętnie do wyjścia, wydając dyspozycję nieotwierania nikomu, lecz zanim mu się to uda, dyskusję przerywa gwałtowne walenie w drzwi wejściowe. Mimo padających deklaracji, że przybyłym jest Robert – syn starszych państwa – starszy mężczyzna pozostaje bardzo podejrzliwy... dopytuje, czy aby niespodziewany gość jest sam, a następnie wymyka się oknem na tyły, aby sprawdzić zasłyszane przez drzwi informacje. Jako że faktycznie tuż pod wejściem znajduje się wyłącznie Robert, obaj panowie pospiesznie wchodzą do domu, próbując chaotycznie ustalić, gdzie znajduje się Marta – żona Roberta – oraz ich dzieci, których najwyraźniej w trakcie przeprawy do domu dziadków nasz bohater... zgubił. Od tego momentu historia będzie skakała pomiędzy dwoma liniami czasowymi – przedstawianiem nam wydarzeń z bliżej nieokreślonej przeszłości, kiedy w ramach rodzinnej codzienności nikt jeszcze nie spodziewał się nadchodzących globalnie tajemniczych wydarzeń, które zmienią kompletnie życie naszych bohaterów, a dalszymi przygodami tak Roberta poszukującego rodziny, jak i jej losów. Tym samym element po elemencie przed naszymi oczami będzie budowana rzeczywistość świata przedstawionego, relacje między bohaterami oraz zagrożenia i postacie, jakie nasi protagoniści będą zmuszeni skonfrontować w tej nowej, niespodziewanej rzeczywistości. Co tak naprawdę jest przyczyną globalnego zamieszania? Czy Robert odnajdzie rodzinę oraz... co oznacza tajemniczy tytuł serii?

Jestem niezmiernie mile zaskoczony sposobem prowadzenia narracji w tej serii. Brak jest tu nachalnej, topornej ekspozycji, wszystko więc, czego dowiemy się o świecie i postaciach, musimy wyłowić z naturalnych czy wręcz niezwykle naturalistycznych dialogów między bohaterami. Brak jest również bloczków narracyjnych, które znakowałyby wydarzenia czasem czy chronologiczną kolejnością, przez co nikt nie prowadzi czytelnika przez tę opowieść „za rękę”. Tym samym autor wymaga od nas zaangażowania i czytelniczej inteligencji, bo umówmy się, dystynktywność scen i postaci pozwala bez problemu ułożyć poszczególne sceny w naszych głowach niczym fragmenty układanki, w której nadal brakuje nam znacznej ilości istotnych elementów. Przygotujcie się więc na mrowiące uczucie ciekawości zarówno co do tego, jak potoczą się losy bohaterów, jak i jakie są przyczyny stanu, w którym ci się znaleźli. A wszystko to w lokalnej, swojskiej i kameralnej scenerii oparte nie na wielkich ratujących świat staraniach heroicznych jednostek, ale na grupce wiarygodnych postaci, które starają się jedynie odnaleźć w całości tego bałaganu.

we plansza tom 1.jpg

W tym wszystkim, wobec nieprzewidywalności i brutalności świata opowieści, na szczególną uwagę zasługuje oprawa wizualna. Połączenie poważnej, fabularnej tematyki i gwałtowności niepokojących wydarzeń z czarno-białą, kreskówkową stylistyką i przerysowaną ekspresją może na pierwszy rzut oka wydawać się nieco dysonansowe, ale tylko pozornie. To połączenie mnie osobiście przywiodło na myśl pozycje takie jak „Locke & Key” Joego Hilla i Gabriela Rodrigueza czy jeszcze mocniej serię „The Walking Dead” Roberta Kirkmana na etapie pierwszego wydania zbiorczego, gdzie za ilustracje odpowiadał jeszcze równie lekki w kresce Tony Moore. Tej ostatniej inspiracji sam autor jakoś szczególnie nie ukrywa, bo jest ona wspomniana w materiałach dodatkowych, pytanie, czy ów inspiracja dotyczy przedstawiania przygód określonych bohaterów po wystąpieniu globalnej zmiany w funkcjonowaniu relacji społecznych czy jeszcze czegoś więcej... czego aktualnie, na etapie zeszytu drugiego, jednoznacznie nie stwierdzimy. Co z kolei będziemy w stanie śledzić, to sposoby, w jakie mieszkańcy tego świata będą radzić sobie z wydarzeniami, których przyczyn czy czasu trwania sami nie są pewni.

W kwestii wydania mogę powiedzieć tyle, że dysponowałem edycją standardową – w miękkiej oprawie, jednakże historię możecie znaleźć również w edycji limitowanej 140 sztuk (więc pewnie już nie możecie znaleźć), edycji blank oraz edycji twardookładkowej. Czyli wydawniczo – z pięknym, kolekcjonerskim rozmachem. W zeszycie drugim znajdziecie do tego szereg dodatków, w tym okładki alternatywne (autorstwa kilku rozpoznawalnych polskich twórców, w tym m.in. Michała „Śledzia” Śledzińskiego) oraz strony klubowe z posłowiem autora. Każdy z zeszytów wieńczy epilog stanowiący syntetyczną zajawkę przyszłych wydarzeń. Do tego – ciekawostka – serię czeka bowiem również debiut w ramach rzeczywistości rozszerzonej – w formie kooperacyjnej gry opowieści, w której będziemy mogli wcielić się w naszego głównego bohatera i podjąć próbę odnalezienia zagubionej rodziny. Z jednej strony pomysł bardzo mi się podoba i „jaram się” mocno, z drugiej mam nadzieję, że wydanie gry nie wpłynie na pierwotny zamysł prowadzenia i zakończenia historii przez autora, a cele interaktywnej rozrywki nie przysłonią fabularnego rozwoju serii. Coś mi mówi, że na naszych oczach polska historia inspiracji komiksowych zaczyna wkraczać na całkiem nowy poziom. 

Podsumowanie

Jestem jednym z tych, którzy w literaturze (w tym obrazkowej) cenią bardziej drogę, jaka prowadzi nas przez świat przedstawiony, w tym sposób jej przedstawienia i intrygę czy rozwój relacji, niż lakoniczną odpowiedź na pytanie, co stanie się z bohaterami, czy też, co jest przyczyną zamieszania będącego punktem wyjścia opowieści. Z tej perspektywy póki co bawiłem się świetnie i jako czytelnik jestem ciekaw dalszej przygody, jaką dla bohaterów zgotował autor. Do tego czeka na nas świetna, nieoczywista dla powagi fabuły oprawa wizualna i potencjał na spotkanie bohaterów w ramach innych gałęzi rozrywki. Sięgajcie śmiało i oczekujcie ciągu dalszego razem ze mną, bo jest baaardzo mocno obiecująco.

Oceny końcowe

5
Scenariusz
5
Rysunki
4
Wydanie
6
Przystępność*
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

we zeszyty 1 okładka we zeszyt 2

Specyfikacja

Scenariusz

Hubert Ronek

Rysunki

Hubert Ronek

Oprawa

miękka

Druk

Czarno-biały

Liczba stron

48 (tom 1), 64 (tom 2)

Data premiery

styczeń (tom 1), lipiec (tom 2)

zdj. W.E.