W maju wydawnictwo Lost In Time zaprosiło czytelników na wyprawę do czasów pre-arturiańskich. Przekonajcie się, jak wypadła kolejna wersja losów Uthera Pendragona, Igerny, Morgany i jej dziadka Merlina oraz wielu, wielu innych postaci.
Nie, nazwanie Merlina dziadkiem Morgany nie jest błędem – a przynajmniej za takowy nie można tego stwierdzenia uznać, gdy omawia się treść „Excalibura”. Jean-Luc Istin nie trzyma się kurczowo którejś z wersji legend arturiańskich i stworzył własną opowieść luźno bazującą na znanych wątkach. Rozczarowani mogą się poczuć ci, którzy liczyli na dobrze znaną historię przedstawioną w nowej otoczce, ale mnie do gustu przypadło obranie przez scenarzystę własnej ścieżki. Za sprawą takiego rozwiązania mogłem z jeszcze większym zaciekawieniem wertować kolejne rozdziały, a wszelkie zwroty fabularne nabierały dodatkowej mocy.
Pierwsze skrzypce grają tutaj Morgana, Merlin i Patrycjusz. Wątek Morgany jest tak naprawdę opowieścią drogi o odkrywaniu siebie i poszukiwaniu własnego miejsca. Dużo tu bólu, rozczarowań oraz konfrontowania wrażliwości bohaterki z fasadowością intencji istot pojawiających się w jej życiu. Czyta się to dobrze i nieco żałuję, że nie poświęcono tej postaci jeszcze więcej miejsca.
Wątki Merlina i Patrycjusza przeplatają się ze sobą. Obu chodzi o władzę nad Brytanią, ale pierwszy chce, by była ona sprawowana w zgodzie ze starym porządkiem, a drugiemu zależy na wprowadzeniu nowego ładu. Ich konflikt jest tak naprawdę próbą opowiedzenia o czasach, gdy na Wyspy Brytyjskie dotarło chrześcijaństwo i odnoszę wrażenie, że całość wypadłaby lepiej, gdyby nie była związana z legendami arturiańskimi i celtycką mitologią. Dworskie intrygi i walka o sojuszników, krwawe porachunki z oponentami, kryzysy wiary oraz spory wewnątrz rodów – samo to wystarczyłoby do wzbudzenia i utrzymania mojego zainteresowania, ale zostało to jeszcze wzbogacone o elementy fantasy. Z jednej strony to dobrze, bo dzięki temu miałem możliwość zapoznania się z intrygującą wersją znanych historii. Z drugiej jednak większy czar miały dla mnie fragmenty pozbawione choćby najmniejszego pierwiastka magii. Nie oznacza to oczywiście, że komiks jest zły. Wręcz przeciwnie, to udana opowieść, ale ku mojemu zaskoczeniu większym zaciekawieniem obdarzyłem mniej lub bardziej realistyczne przystawki niż nadnaturalne danie główne.
Za to powodów do marudzenia nie dostarczył mi Alain Brion. „Excalibur. Kroniki” są pierwszą w naszym kraju pozycją z pracami tego artysty, ale mam nadzieję, że po niej nadejdą kolejne. Obcowanie z jego dziełami jest nad wyraz przyjemnym doznaniem i cieszę się, że mogłem go poznać. Pozornie mamy do czynienia ze standardowymi planszami, na których ani razu nie doszło do żadnej zabawy z kadrami. Mimo to trudno oderwać od nich wzrok. W wielu miejscach Brion zachwyca szczegółami lub bogactwem danych fragmentów. Zwłaszcza dużo radości dostarczyło mi oglądanie stworzonych przez niego zamków. Często są one ulokowane gdzieś w oddali, widzimy więc sporo planów i zazwyczaj na każdym z nich coś się dzieje. Takie dzieła można oglądać naprawdę długo!
Komiks został solidnie wydany, otrzymaliśmy dobrej jakości papier i standardowy dla Lost In Time format. Nie wiem, czy jest to kwestia otrzymanych przez wydawnictwo materiałów, czy może doszło do błędu w druku, ale w kilku miejscach pierwszego rozdziału plansze sprawiały wrażenie źle przygotowanych do wydruku – taki stan rzeczy sugerują przycięte numery stron na rysunkach. Może to kwestia plików, a może na jakimś etapie przygotowania komiksu wkradł się błąd. Nie mogę też wykluczyć, że stała za tym decyzja autorów. Powód takiej sytuacji nie zmienia jednak tego, że zwyczajnie wygląda to nieestetycznie i wytrącało mnie z podziwiania prac Briona. W ramach dodatków zamieszczono reklamę innych komiksów od Lost In Time.
„Excalibur. Kroniki” to udana próba przedstawienia nowej wersji opowieści o Merlinie, jego rodzinie i darze Pani Jeziora. Z tego, co widziałem, wynika, że scenarzysta ma na koncie jeszcze inne komiksy związane z legendami arturiańskimi. Jeśli którykolwiek (lub wszystkie) z nich jest kontynuacją omówionej pozycji, to pozostaje liczyć na to, że Lost In Time nie pozwoli nam długo czekać na dalszy ciąg losów Morgany i jej dziadka.
Oceny końcowe komiksu „Excalibur. Kroniki”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
Specyfikacja
Scenariusz |
Jean-Luc Istin |
Rysunki |
Alain Brion |
Oprawa |
twarda |
Druk |
kolor |
Liczba stron |
288 |
Tłumaczenie |
Jakub Syty |
Data premiery |
24 maja 2024 |
Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Lost In Time / Éditions Soleil