W ułamku sekundy - recenzja filmu

Od 23 lutego w polskich kinach możecie oglądać nowy film Fatiha Akina pod tytułem W ułamku sekundy z Diane Kruger w roli głównej. Zapraszamy do lektury naszej recenzji.

Najnowszą produkcję Fatiha Akina, reżysera, którego wizyty na najważniejszych europejskich festiwalach filmowych dość często wieńczone są statuetkami (Złota Palma w Cannes, Złoty Niedźwiedź na Berlinale, Nagroda Specjalna Jury z Wenecji), otwiera nakręcona w stylu home-video scena ślubu. Jej akcja rozgrywa się w więzieniu, w którym karę za handel narkotykami odbywa wybranek serca (Numan Acar) głównej bohaterki Katji (Diane Kruger). Całość ma wyjątkowo sielankowy charakter i na przekór oczekiwaniom widza stanowi jedynie coś w rodzaju ciszy przed burzą. Portretowi szczęśliwej familii nie dane jest nam przyglądać się zbyt długo, ponieważ, gdy akcja posuwa się o kilka lat do przodu, a naszych bohaterów obserwujemy już w rzeczywistości codziennej, rodzina zostaje rozbita w wyniku zamachu bombowego, w którym ginie ojciec wraz z synem. Wydarzenie wywraca życie kobiety do góry nogami, a także stanowi punkt wyjścia dla reżysera w konstruowaniu kolejnych narracyjnych zwrotów. Tych, pomimo iż twórczość Akina jest jasno utożsamiana z arthousem, możemy znaleźć w filmie tyle, co w niezłym hollywoodzkim blockbusterze.

Akin podzielił W ułamku sekundy na trzy akty. Pierwszy z nich, w którym ów zamach ma miejsce, stanowi wewnętrzną tragedię głównej bohaterki potęgowaną chociażby przez niepomyślne relacje z rodziną oraz działania funkcjonariuszy policji opierających swe śledztwo na przypuszczeniach o powiązaniach męża z turecką lub kurdyjską mafią, ze względu na jego pochodzenie i przeszłość kryminalną. To właśnie w pierwszej części filmu jesteśmy najbliżej Katji i problemów, z którymi się zmaga. Nie doświadczymy tu banalnego szokowania widza, taniej gry na emocjach czy fałszywie wymuszonych rozwiązań fabularnych, o które w tego typu dramacie bardzo łatwo. Akt drugi to poprowadzony bardzo sprawną ręką film sądowy. Oprócz zmiany otoczenia bohaterki, drobnej modyfikacji ulega również praca kamery, która wyłapując coraz bardziej nasilające się emocje uczestników rozprawy, przenika między nimi reagując na ich gniew, rozpacz i lęk. W trzymaniu widza w napięciu bynajmniej nie odstaje ostatnia część filmu, którą momentami ogląda się jak rasowy thriller. Zarówno jak w scenach procesu sądowego i jego najbardziej newralgicznych chwilach, w których obserwator czeka w poruszeniu równym jego uczestnikom, tak i tutaj, zbliżając się do finału jest się jak najbardziej zaangażowanym w los naszej heroiny. Oprócz bardzo przyzwoitych dokonań na tle reżysersko-operatorskim ogromna w tym zasługa odtwórczyni głównej roli.

In-the-fade.jpg

Diane Kruger (nagrodzona Złotą Palmą) daje w filmie popis swych umiejętności. Nakreślony przez nią portret owdowiałej matki jest mieszanką wielu emocji, którymi Kruger operuje niesamowicie skutecznie. Jej postać to kobieta silna, która mimo wszystko silna pozostaje do samego końca. Aktorka wypada bardzo wiarygodnie w scenach najbardziej dramatycznych, jak i w tych wymagających od niej oddania nieustępliwego charakteru swej bohaterki. Podczas seansu nasuwały mi się skojarzenia z rolą Kati Outinen w Dziewczynie z fabryki zapałek Akiego Kaurismäkiego, jak i tegorocznym Trzy billboardy za Ebbing, Missouri z brawurową Frances McDormand. Kreację Kruger pod kątem charakterystyki bohaterki wpisać można w tradycję kina revenge movies.

Gatunkowy rozrzut w gruncie rzeczy służy filmowi. Pomimo zmienności w stylu przedstawiania wydarzeń, reżyser dość wyraźnie zaznaczył co, a właściwie kto jest głównym tematem obrazu. Śledząc losy Katji we wszystkich trzech aktach, stanowiących niejako trzy osobne wątki, widz skoncentrowany jest przede wszystkim na historii kobiety dotkniętej przez wielką tragedię. Kwestia terroryzmu, owszem, wybrzmiewa w filmie dość wyraźnie (w szczególności po ostatniej scenie, gdzie reżyser raczył obdarować nas garścią statystyk), jednak to osobista opowieść stanowi najważniejszy element dzieła Akina. Reżyserowi, w odniesieniu do jego najnowszej produkcji, niejednokrotnie zarzucano zbyt jednostronny i mało kompletny obraz współczesnych Niemiec. Jako że w odniesieniu do problemu terroru postanowił skupić się na neonazizmie, pomijając przy tym wątek zamachów wykonywanych przez islamistów, pewna część widowni zwróciła uwagę na brak obiektywizmu i próbę odwrócenia uwagi od istotniejszego problemu. Mimo iż obraz Akina pod pewnymi względami można nazwać dziełem populistycznym, nie zmienia to faktu, że zmierzył się w swej opowieści z jednym z wielu realnych zagrożeń dla dzisiejszej Europy. Oskarżenia o naginanie rzeczywistości w filmie są moim zdaniem bezpodstawne i tylko szkodzą znaczeniu opowiedzianej w nim historii.

Aus dem Nichts.jpg

Film Akina to dobre widowisko, którego kluczowe momenty są w stanie porządnie zaabsorbować widza. Posiłkując się tematem głęboko zakorzenionym w świadomości i lękach współczesnego człowieka, niemiecki reżyser tureckiego pochodzenia udowodnił, że jest w stanie nie tylko zmusić widownię do refleksji, ale przy tym także sprawić, żeby ta nerwowo przeżywała dzieje bohaterów. Największą wartością filmu pozostaje dla mnie Diane Kruger, bowiem tam, gdzie Akinowi zdarza się lekko przeszarżować, potrafi ona być wyjątkowo przekonująca. Z pracą operatora, stałego współpracownika Akina, Rainera Klausmanna, prawidłowo współgra skomponowana przez wokalistę zespołu Queens of the Stone Age muzyka, przykładnie odpowiadająca filmowemu nastrojowi, jak i zmieniającemu się tempu. Pozostaje tylko liczyć na to, że obraz, wbrew swemu angielskiemu tytułowi (In the Fade), nie przeminie i pozostanie z widzem na długo.

Ocena 4/6

źróło: zdj. Warner Bros.