„Złe baśnie” – recenzja filmu. Włoscy bracia Grimm

Pora na kolejny raport z 26. Wiosny Filmów. Tym razem w naszej recenzji przyjrzymy się filmowi, który na tyle zachwycił jury Berlińskiego Festiwalu Filmowego, że to przyznało mu nagrodę w postaci Srebrnego Niedźwiedzia za najlepszy scenariusz. Czy warto udać się na produkcję „Złe baśnie” uzdolnionych młodych włoskich twórców, gdy ta trafi na ekrany kin?

Opowieść, do której zapraszają nas bracia D’Innocenzo, osadzona jest gdzieś na malowniczych, wiejskich terenach, położonych nieopodal Rzymu. Życie wygląda tam jak w beztroskiej bajce, upalna pogoda, piękne ogrody i śpiew ptaków, który wprowadza nas w błogi nastrój. Szybko jednak komunikat wydany przez telewizyjną prezenterkę wybudza nas z letargu, będąc dla naszego relaksu tym, czym strzelba dla ptaszyn. Z odbiornika słyszymy bowiem o tragedii, która w nocy wydarzyła się w miasteczku – para młodych ludzi wyskoczyła z okna, po wcześniejszym zatopieniu w wannie swojego dziecka. Informacja ta kompletnie nie pasuje do tego, co widzimy na ekranie, jak w tak spokojnej okolicy mogło dojść do tak okropnych wydarzeń? Tu po raz pierwszy można zaobserwować groteskę, której reżyserzy będą używać jeszcze wielokrotnie. Od tej chwili wiemy, że tytuł filmu nie wziął się z przypadku. Baśniowa kraina pod swoją malowniczą otoczką kryje okropieństwa, które z każdą sceną odkrywamy coraz bardziej. Ludzie, którzy na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniają i tak jak każdy przeplatają swoje życie lepszymi i gorszymi chwilami, chowają za uśmiechem kierowanym do sąsiadów wiele zawiści i agresji, którą zmuszeni są oglądać najmłodsi domownicy. Frustracja głów rodziny, spowodowana zazdrością, złą sytuacją materialną czy klasową, sprawia, że wielokrotnie jesteśmy świadkami zachowań sadystycznych, którym przyglądają się bierne obserwatorki – matki.

202010903_1_RWD_2760-min(1).jpg

Umysł dziecka jest łatwym obiektem do manipulacji ze względu na to, że jak gąbka chłonie to, co przekazuje mu osoba, której ufa. Nie dopuszcza do głowy myśli, że jego rodzic może nie mieć w czymś racji, że to, co robi, jest złe. Oglądając codziennie, jak ojciec za wszelką cenę próbuje się przypodobać bogatszemu sąsiadowi, którego położenie w hierarchii klas społecznych jest znacznie wyższe niż jego, myśli, że tak powinno się robić. Widząc, że rodzice robią się czerwoni ze wstydu, wysłuchując ocen ze świadectw dzieci sąsiada, nie wychyla się, żeby nie sprawić im przykrości. Obojętność przedstawionych w filmie rodziców na to, że dzieci biorą z nich przykład jest przerażająca. Włoscy twórcy, oprócz ojca chcącego przypodobać się bogatszemu sąsiadowi, zawarli w swoim dziele jeszcze kilka typów rodziców, z których przynajmniej jeden odpowiednik prawdopodobnie każdy z nas niestety odnajdzie w gronie bliższych czy dalszych znajomych. I tak mamy tu jeszcze ojca lubiącego popisać się przed ludźmi tym, że go na coś stać, a przed swoimi dziećmi siłą, gdy te zadadzą niewygodne pytanie lub czymś go zdenerwują. Tatę, który potrafi wykorzystać chorobę swojego dziecka, aby umówić się z kobietą, i na koniec ciężarną młodą dziewczynę, której najlepszym przyjacielem jest paczka papierosów, a ulubionym zajęciem seksualna prowokacja na około 13-letnim chłopaku z sąsiedztwa.

Twórcy do przedstawienia nam całej opowieści posiłkują się formułą mrocznej współczesnej baśni, przez wydarzenia mkniemy kierowani przez głos tajemniczego narratora, który czyta kolejne strony pamiętnika pewnego dziecka. Trzeba przyznać, że zabieg ten sprawdza się naprawdę bardzo dobrze, pozwala spojrzeć nam na przedstawioną na ekranie sytuację oczami najmłodszych i starać się zrozumieć, jak oni to wszystko widzą. Dodatkowo ten sposób prowadzenia historii nabiera większego wydźwięku w końcówce, która naprawdę potrafi ścisnąć nasze serca. Nie sposób nie wspomnieć tu o fenomenalnej scenie, którą Elio Germano, moim zdaniem, zasłużył na wszystkie możliwe wyróżnienia, a nazwiska dwóch włoskich braci, którzy tę sekwencję kapitalnie zainscenizowali, powinny trafić na Wasz radar. Widać i czuć, że oglądamy coś, na co od początku do końca był pomysł, nie ma momentów nieprzemyślanych czy niepotrzebnych. Świadomie używana, już wyżej wspomniana, groteska to kolejny świetny pomysł twórców na przedstawienie problemu wychowania. Dialogi, a właściwie ich treść, która kompletnie nie pasuje do osób, które je wypowiadają, to właśnie jeden z wielu przykładów, w których twórcy liczą na nasz śmiech połączony z automatycznym zakłopotaniem – jeśli nas to bawi, czyż nie jesteśmy tacy sami? Smaczków i scen – w których na chwilę staje nam serce, a atmosfera, której wtóruje przeraźliwa cisza, jest tak gęsta, że można ciąć ją nożem – jest mnóstwo. Bracia D’Innocenzo prowadzą film tak, jakby byli mistrzami w budowaniu napięcia i robili to od zawsze, nawet na chwilę nie dają nam odczuć, że to dopiero początek ich reżyserskiej, miejmy nadzieję, wielkiej kariery.

Ocena: 4+/6

zdj. Vision Distribution