Alexandre Desplat "The Shape of Water" (2018) - recenzja soundtracku

W zeszłym miesięcu na półki polskich sklepów trafiła ścieżka dźwiękowa z najnowszego filmu Guillermo del Toro – Kształt Wody w kompozycji Alexandre'a Desplat. Zapraszamy do zapoznania się z naszą opinią o soundtracku.

Alexandre Desplat „The Shape of Water”

(Universal Music Polska, 2018)

Recenzja muzyki na płycie:

Gdyby ktoś zapytał, co najmocniej urzeka mnie w artystycznych dokonaniach Alexandre'a Desplat, jaki element cenię w jego twórczości najbardziej, odpowiedziałbym następująco: żaden ze współczesnych kompozytorów nie potrafi oddać tak wiernie charakteru reżysera, dla którego komponuje. Desplat, jak nikt, potrafi odnaleźć esencję stylu i przelać ją w partyturę, tworząc zawsze unikalny i wierny portret. Udało mu się w ten sposób, chociażby w ciągu ostatniej dekady, uwięzić w butelce całą awangardę stylu Wesa Andersona czy niepokojącą przewrotność Polańskiego, w ubiegłym roku dokonał tego samego komponując dla Luca Besson, choć sam film nie przyniósł oczekiwanego efektu. Żeby opowiedzieć szerzej, jaka jest jego najnowsza ścieżka dźwiękowa, musielibyśmy więc w pierwszej kolejności określić, kim jest Guillermo del Toro.

Odpowiedź na pierwszy rzut oka może wydać się niektórym nieoczywista, bowiem w ciągu lat meksykański reżyser pokazał wiele twarzy, zabierając widzów w osobliwe i fantazyjne światy faunów, wampirów i żyjących własnym życiem gotyckich posiadłości. Jednak poza ewidentnym umiłowaniem makabreski i opowieści o przedziwnych stworzeniach rodem ze snów szaleńca, nie sposób nie dojść ostatecznie do wniosku, że del Toro jest przede wszystkim marzycielem i romantykiem. Jego najnowszym poematem jest „Kształt wody” – przepiękna historia o miłości bez granic, prosta fabularnie baśń z uniwersalnym przesłaniem, a przy tym zrealizowana z niesamowitym smakiem i stylem, utrzymana w tonie, jaki tylko del Toro potrafi „przyzwać”. Myśl wypływająca z filmu jest jednak dużo głębsza, niż mogłoby się wydawać. „Kształt wody” opowiada z jednej strony o niemej Elizie, pracownicy placówki badawczej, która odkrywa w trzewiach kompleksu obiekt zainteresowania amerykańskiego rządu – rybopodobną, a jednak humanoidalną i rozumną istotę. Z drugiej strony, uczucia i zrozumienia, które wkrótce zaczynają się między nimi rodzić, nie należy rozpatrywać jedynie ograniczając się do dwójki pozbawionych głosu protagonistów. W „Kształcie wody” bezgłośni są nie tylko fizycznie niemi, ale i wszyscy ci społecznie zaszczuci i zepchnięci na ubocze przez wzgląd na kolor skóry czy orientację. Ostatecznie, wszyscy bohaterowie widzą w stworzeniu pewnego rodzaju odzwierciedlenie siebie, tak mocno wypaczone przez społeczne wyobrażenie. Romantyczna tęsknota za byciem „usłyszanym” i dramat samotności rezonuje przez całość obrazu, rysując słodko-gorzką ilustrację początku lat sześćdziesiątych i oferując, ostatecznie, remedium i poetycką puentę. Del Toro zatapia swą myśl w nieśmiertelnej elegancji stylu art-deco, funkcjonującej w świecie płonących kolorów, muzyki i nostalgii. W świecie tym istnieje też Alexandre Desplat, który na potrzeby „Kształtu wody” raz jeszcze przeszedł samego siebie, czyniąc to w zaledwie półtora miesiąca.

IMG_5046.jpg

Woda jest centralnym elementem zarówno filmu Guillermo del Toro, jak i ścieżki dźwiękowej Desplat. By osiągnąć pożądany efekt, francuski kompozytor zaangażował tuzin fletów, które – jak sam tłumaczy – dały ścieżce płynny i ciekły efekt. Sam motyw miłosny płynie wraz z prądem liryzmu, wspierany delikatnym gwizdem (wykonanym przez Desplat i mającym stanowić głos Elizy) i wtórującym mu akordeonem, opowiadającym historię stworzenia z głębin. W tytułowym utworze „The Shape of Water” usłyszymy właśnie ten, jeden z trzech przewodnich tematów, które znajdą się na albumie. Fantazyjny, tajemniczy, senny i ciepły – takimi słowami moglibyśmy tę pierwszą kompozycję opisać. Jednocześnie wybrzmiewa w niej nostalgia do dawnych historii o wielkich romansach, niekonwencjonalnie podszyta dźwiękiem szklanej harmoniki, nieustannie popychającym temat na spotkanie z wyjątkowym stylem del Toro. Podobnie urzekająco brzmi niesione przez beztroskę fletu, wspartego na południowoamerykańskich harmoniach akordeonu, „Elisa's Theme”. Temat protagonistki kontynuuje niejako wprowadzony wcześniej romantycznie melancholijny ton, rysując charakter postaci Sally Hawkins jako marzycielki i niepoprawnej optymistki.

The Creature” stanowi interesujący dysonans, stawiając na harmonie bardziej złowieszcze, służące (przynajmniej nim film przekieruje „potworność” na innego bohatera baśni) jako motyw podwodnego stworzenia. W czwartym utworze na płycie – „Fingers” – Desplat wzbogaca ponure brzmienie subtelnymi dźwiękami fortepianu, przypominającego tu krople deszczu. Omawiając mroczniejsze części albumu, należy jednak odnieść się szerzej do samego filmu. Elementem, który wspiera konwencję baśni, są u del Toro niezwykle wyraziste sylwetki bohaterów. Jednego można być, w tym względzie, u meksykańskiego reżysera pewnym – jeżeli postać jawi się jako zła, będzie coraz gorsza z każdą minutą filmu. Swego rodzaju hiperbolizacją villainizmu „Kształt wody” obciąża postać Richarda Stricklanda, zagranego oscarowo przez Michaela Shannona. Zarzut, który mógłbym skierować wobec ścieżki dźwiękowej, jest następujący: brak na niej motywu oddającego wierniej tę nieubłaganą, niszczycielską siłę postaci szefa ochrony. Desplat skupia się na innych elementach, przez co album, choć spójny, manewruje najczęściej tajemnicą (chociażby przejmujące „Five Star General”) i wtórującym jej romantyzmem, a rzadziej (na przykład we wspaniale nieprzewidywalnym „Egg”) wprowadza wyraźniejsze czy – jak scenariusz del Toro – wręcz przerysowane kontradykcje.

Tam jednak, gdzie „Kształt wody” jest historią miłości, bardziej niż historią okrucieństwa, ścieżka dźwiękowa jest, nie przesadzając, po prostu doskonała. „The Silence of Love”, „Underwater Kiss”, „Watching Ruth”, „Overflow of Love” i „Rainy Day” i wielki finał – nastawione na minimalistyczny fortepian – „A Princess Without A Voice” stawiają na różnego rodzaju wariacje tematów wprowadzonych na początku płyty, pozwalając im bezwiednie łączyć się i przenikać, pozostawiając na duszy coś bardzo niezwykłego i wyjątkowo trudnego do ubrania w słowa.

Poza dziewiętnastoma oryginalnymi kompozycjami, na albumie znajdziemy również siedem klasycznych piosenek, pochodzących z lat kolejno czterdziestych, pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Najciekawszą propozycją jest na pewno nowa wersja pięknego jazzowego standardu „You'll Never Know” w wykonaniu Renée Fleming (i arranżacji Desplat). Poza tym usłyszymy też między innymi Glenna Millera i Andy'ego Williamsa.

IMG_5051.jpg

Podsumowując, muzyczna baśń Desplat jest czymś znacznie więcej aniżeli jedynie listem miłosnym do określonego, przeminionego okresu w sztuce. Francuski kompozytor powiedział w jednym z wywiadów następujące słowa: [słuchając muzyki] chcę poczucia otoczenia przez wodę, chcę by sama orkiestra brzmiała jak woda. Mając to w pamięci, niezależnie od tego, czy jego „Kształt wody” to delikatnie muskający kamienie strumyk o wchodzie słońca, czy rwący potok w środku ciemnego lasu, bezsprzecznym jest, że kompozycje płyną w niepowstrzymanie emocjonalnym nurcie, tworząc ekspresjonistyczny i spójny portret miłości, która – jak woda – wolna jest od jednoznacznej formy, barwy i konwencji.

5
Muzyka na płycie

Spis utworów:

1

The Shape of Water

3:42

2

You'll Never Know feat. Renée Fleming

4:38

3

The Creature

1:46

4

Elisa's Theme

2:36

5

Fingers

2:09

6

Spy Meeting

1:42

7

Elisa and Zelda

1:10

8

Five Stars General

1:31

9

The Silence of Love

1:35

10

Egg

2:13

11

That Isn't Good

1:43

12

Underwater Kiss

2:12

13

The Escape

10:57

14

Watching Ruth

2:18

15

Decency

2:23

16

He's Coming For You

1:39

17

Overflow of Love

2:56

18

Without You

2:30

19

Rainy Day

3:12

20

A Princess Without a Voice

1:50

21

La Javanaise

Madeleine Peyroux

4:10

22

I Know Why (And So Do You)

Glenn Miller and His Orchestra

2:58

23

Chica Chica Boom Chic

Carmen Miranda

2:19

24

Babalu

Caterina Valente & Silvio Francesco

2:51

25

A Summer Place

Andy Williams

2:34

26

You'll Never Know [Alternative Version]

feat. Renée Fleming

6:49

Czas całkowity: 1 godzina 16 minut

Opis wydania:

Soundtrack do „Kształtu wody” pojawił się w Polsce w wersji jednopłytowej, opakowanej w ładny digipack. Muszę przy tej okazji wspomnieć, że choć digipacki zawsze prezentują się atrakcyjniej od tradycyjnych opakowań typu jewelcase, to ścieżka do filmu del Toro ustępuje chociażby wydaniu ostatniego krążka w kompozycji Alexandre'a Desplat – „Valerian and the City of the Thousand Planets”. Brakuje matowej okładki z błyszczącymi elementami oraz ciekawszych grafik zarówno wewnątrz, jak i z zewnątrz opakowania. Zamiast tego digipack „Kształtu wody” wykonano z tańszego materiału, w środku natomiast nie odnajdziemy zawartości imitującej przepych kadrów del Toro, ale jedynie kilka głównych grafik z filmu. Nadruk na płytce jest równie minimalistyczny i skromny. W opakowaniu znajdziemy też dwunastostronicowy booklet, zawierający kilka kadrów z filmu oraz zdjęcia przedstawiające Desplat, Guillermo del Toro i Renée Fleming, listę osób odpowiedzialnych za powstanie nagrania oraz krótką notkę od kompozytora. Ogólnie – wydanie prezentuje się jak najbardziej ładnie, ale jak na ścieżkę dźwiękową tego kalibru spodziewałbym się poziomu edycji poprzedniego score'u francuskiego kompozytora.  

img-5041.jpg img-5043.jpg

img-5042.jpg img-5050.jpg

img-5052.jpg img-5053.jpg

img-5054.jpg img-5055.jpg

4
Wydawnictwo

Oceny końcowe

5
Muzyka na płycie
4
Wydawnictwo
+4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić soundtrack CD z filmu „Kształtu wody”?

Płytę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Universal Music Polska.

źródło: zdj. 20th Century Fox