„Aliens: Opór” – recenzja komiksu

W październiku ubiegłego roku, za pośrednictwem wydawnictwa Scream Comics, do polskich księgarń zawitał komiks „Aliens: Opór” autorstwa Roberta Careya i Briana Wooda. Jak wypada kolejna ilustrowana opowieść umieszczona w uniwersum Ksenomorfów? Zapraszamy Was do lektury naszej recenzji wydawnictwa.

Przeczytałem dziś stwierdzenie, że analiza i interpretacja to sekcja zwłok martwego dzieła. Wiele można o tym wydaniu „Obcych” powiedzieć, ale żywym bym go nie nazwał. No, przynajmniej nie w każdym względzie. Mam problem z jego oceną. Z jednej strony, kreska bardzo mi się podoba, grubo ciosana, kolor wyrazisty (jest to zasługa grafika Roberta Careya i kolorysty Dana Jacksona). Z drugiej zaś, fabuła, która chciałaby być dynamiczna, jest co najwyżej konfundująca. To właśnie za scenariusz odpowiada Brian Wood znany z tworzenia komiksów („DMZ”, „The Massive”), designów dla studia Rockstar („GTA”, „Max Payne”) oraz oskarżeń o molestowanie seksualne założycielki ComicsAlliance, Laury Hudson, i rysowniczki Tess Fowler w latach 2007-2013.

Komiks ni stąd, ni zowąd wprowadza nas w wydarzenia następujące bezpośrednio po zakończeniu gry „Aliens: Isolation” na stacji Sewastopol, roku „papieskiego”, 2137. Niestety, narracja absolutnie niczego niezaznajomionym w wydarzenia gry nie wyjaśnia, a natychmiastowo i brutalnie ciska w wir akcji. Wydarzeń jest bardzo dużo, do tego stopnia, że czasem sprawdzałem, czy nie brakuje mi stron — komiks jest tak napchany, że niektóre przejścia między kadrami czy całymi scenami wydają się nienaturalne, nieintuicyjne bądź czasem wręcz mylące. Całość przywodzi mi na myśl odwrotność filmowego „Hobbita”, gdzie krótką książkę przerobiono na trzy pełnometrażowe filmy. Tutaj, dla odmiany, upakowano w jedno małe wydanie fabułę, która z powodzeniem mogłaby zapełnić cztery takie wolumeny. Czemu cztery? Ponieważ, nie licząc krótkiego i nic niewyjaśniającego prologu, mamy tu do czynienia z czterema bardzo szybkimi rozdziałami, ściśniętymi na 93 stronach, na których nasza ulubiona bohaterka, Amanda Ripley, zmaga się z Androidami, Obcymi oraz dylematami natury moralnej i filozoficznej. Niestety wszystkie te atrakcje są napisane w niezwykle chaotyczny i urywany sposób, który odzwierciedla rozlokowanie kadrów na każdej ze stron. Z dobrych rzeczy warto wymienić dynamikę – czyta się całkiem szybko, nawet wliczając przystanki na odzyskanie utraconego wątku.

Wróćmy do kreski. Jest bardzo miła dla (mojego) oka – gruba, kanciasta, odrobinę brutalna. Bardzo przyjemnie uwypukla rysy twarzy bohaterów i ich antagonistów. Bywa niestety zbyt niedokładna i czasem można mieć problem z rozpoznaniem któregoś kształtu. Kolorystyka jest ostra, bogata i pasująca do scen. Miasto jest bure, ale co jakiś czas atakuje nas nagły kolor neonu, światła czy ubrania. Statki – mroczne, stalowe, monochromatyczne, a dżungla – ostra, w kwaśnych odcieniach żółci, zieleni i brązu. Niestety, autorzy o wiele lepiej grają cieniem niż światłem, więc jaśniejsze kadry potrafią paradoksalnie wypaść słabiej od tych niedoświetlonych.

wj8ngntk.jpg

Tłumaczenie – jak zwykle od Dark Horse – na pięć z plusem. Translacja z angielskiego na nasz język ojczysty utrzymuje klimat i bardzo dobrze oddaje atmosferę franczyzy. Literówek czy nieporozumień językowych nie ma (a przynajmniej mnie nie udało się takich znaleźć). Niektóre dialogi wypadają odrobinę drewnianie, niemniej, po konfrontacji z próbkami wersji oryginalnej, mam wrażenie, że to raczej w ogóle kwestia tego, jak są rozpisane, a nie jak je przetłumaczono. Stety, niestety nie ma ich aż tak dużo i nie są specjalnie rozbudowane.

Samo wydanie jest nieco biedne. Zawiera króciutką przedmowę autora, na tle... – no właśnie, sam nie wiem do końca czego, więc roboczo nazwę to pejzażem. Następnie, po przewróceniu strony, oczom ukazuje się grafika z okładki, a potem jeszcze szkic miasta. Na odwrocie z kolei znajdziemy szkicownik, a w nim niecałe cztery strony grafik koncepcyjnych. Warto wrócić do okładki – stworzona przez Roberto de la Torre, w odrobinę innym stylu niż reszta komiksu, z daleka robi wrażenie nieciekawej. Po bliższym spojrzeniu daje się jednak poznać jako wielce przyjemna dla oka i bardzo szczegółowa (choć kolorystycznie wciąż dość monotonna).

Słowem zakończenia – można odnieść wrażenie, że komiks wcale mi się nie podobał i kładę na nim krzyżyk. I nie jest to do końca nieprawda. Niemniej ma momenty, w których błyszczy (zwłaszcza rozdział w lesie). Myślę, że mimo wszystko warto go mieć, choćby po to, aby nasza „alienowa” kolekcja pozostawała kompletna.

Oceny końcowe

2
Scenariusz
4
Rysunki
5
Tłumaczenie
3
Wydanie
1
Przystępność*
3+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

AliensResist-cover.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Brian Wood

Rysunki

Robert Carey

Oprawa

twarda

Liczba stron

96

Druk

kolor

Format

170x260 mm

Wydawnictwo oryginału

Dark Horse Comics

Data premiery

październik 2019 roku

Dziękujemy wydawnictwu Scream za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źródło: zdj. Dark Horse Comics / Scream