Ant-Man i Osa - recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

5 grudnia swoją premierę miały polskie wydania Blu-ray i DVD z filmem „Ant-Man i Osa”. Zapraszamy do naszej recenzji filmu i wydania Blu-ray.

  „Ant-Man i Osa” (2018), reż. Peyton Reed

(dystrybucja w Polsce: Galapagos)

Film:

Ant-Man zadebiutował na ekranach kin w 2015 roku w filmie w reżyserii Peytona Reeda. Bohater, który w komiksach Marvela był jednym z założycieli Avengers, w kinowym uniwersum otrzymał rolę nieco odmienną, co więcej, to nie Hank Pym (oryginalny, komiksowy Ant-Man) przywdział kostium człowieka-mrówki, lecz Scott Lang. Postać ta po raz pierwszy pojawiła się w komiksach Marvela w 1979 roku, to jest siedemnaście lat później niż pierwszy Ant-Man. Jednak i dla Hanka Pyma znalazło się w scenariuszu miejsce respektujące jego rolę w komiksowej historii. Jako dodatek do filmowego uniwersum nowy bohater sprawdził się raczej średnio. Co prawda, pewnej świeżości dodał filmowi wyraźny posmak „heist-movie”, to jednak czegoś mu zdecydowanie zabrakło. Nie pomógł mocno niewyraźny przeciwnik w stylu „zła wersja bohatera”, a główną zaletą pozostały interakcje na linii Hank Pym (Michael Douglas) - Scott Lang (Paul Rudd) - Hope van Dyne (Evangeline Lilly) oraz szereg stosunkowo pomysłowych sekwencji z wykorzystaniem umiejętności głównego bohatera (a raczej jego kostiumu) w zakresie miniaturyzacji. O ile, zdaniem niżej podpisanego, „Ant-Man” z 2015 roku zalicza się do najsłabszych filmów z repertuaru MCU, to jednak cieszył się on dobrymi recenzjami, jak również zaliczył przyzwoity wynik w box office (co akurat w przypadku filmów Marvel Studios jest raczej normą), toteż w kolejnej fazie znalazło się miejsce dla kontynuacji zatytułowanej „Ant-Man i Osa” (co wbrew narzekaniom niektórych jest bodaj najlepszą możliwą opcją, jeśli idzie o spolszczenie tego tytułu).

00801.m2ts_snapshot_00.27.08-min.png

Do swych ról powróciła praktycznie cała obsada pierwszego filmu, a na stołku reżysera ponownie zasiadł Peyton Reed. Tym razem, prócz Scotta Langa, na pierwszym planie zobaczymy także córkę Hanka Pyma, Hope, która przejmie po zaginionej w akcji matce tożsamość superbohaterki Osy. Niejednokrotnie podczas seansu można odnieść wrażenie, że to właśnie ona jest osobą bardziej kompetentną i odpowiednią do roli głównego bohatera, który winien uratować sytuację. Z jednej strony jest to w pewien sposób spójne z tym, co widzieliśmy w poprzednim filmie, z drugiej – sam Ant-Man zdaje się być tu nieco zbyt „zdegradowany”. Cóż, znak czasów. Fabuła opiera się w dużej mierze na poszukiwaniach wspomnianej już matki tytułowej bohaterki, która po latach spędzonych w tzw. „wymiarze kwantowym” niespodziewanie daje znak życia za pośrednictwem Scotta, który to ów wymiar odwiedził w finale pierwszego filmu. Sprawy komplikuje pojawienie się nowej, tajemniczej przeciwniczki zwanej Duchem (Hannah John-Kamen), a także ingerencja FBI oraz szemranych typków zainteresowanych przejęciem technologii stworzonej przez Hanka Pyma. Jakby tego było mało, Scott musi sobie radzić z konsekwencjami swego udziału w wydarzeniach przedstawionych w filmie „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów”, w efekcie których obowiązuje go areszt domowy (wyjaśniający przy okazji jego nieobecność podczas wydarzeń przedstawionych w ostatniej części „Avengers”). Nie zapominajmy też o jego córce (Abby Ryder Fortson) i ex-żonie (Judy Greer), dla których również znalazło się tutaj miejsce. Całość fabuły momentami sprawia wrażenie nieco chaotycznej, w dodatku akcenty zdają się nie być rozłożone najszczęśliwiej. Zapowiadające się interesująco wątki ze wszystkim tym, co się tyczy wymiaru kwantowego na czele, zdają się być potraktowane po macoszemu, nie otrzymując wystarczającej ilości uwagi scenarzystów, podczas gdy kwestie mniej interesujące (jak ganianie się bohaterów z niezbyt ciekawymi postaciami-przeszkadzajkami i wzajemne wyrywanie sobie z rąk „mcguffina”) zajmują nieco za dużo czasu. By lepiej to unaocznić, wypadałoby posłużyć się przykładami o nieco spoilerowym charakterze, toteż tym, którzy filmu nie widzieli, a przed seansem nie chcieliby się dowiedzieć za dużo, proponuję przeskoczyć kolejny akapit.

Podstawowym problemem pozostaje kwestia Janet van Dyne (Michelle Pfeiffer) i jej trzydziestoletniego pobytu w wymiarze kwantowym. Nasuwa się tu szereg pytań – w jaki sposób była w stanie przeżyć tam tak długo? Co jadła? Jak udało się jej nie oszaleć? Tę kwestię zapewne dałoby się rozwiązać za pomocą zawirowań czasowych, które sprawiłyby, że czas w tym miejscu płynąłby inaczej – na to się jednak nie zdecydowano. Janet wraca więc trzydzieści lat starsza, a odpowiedzi na wspomniane wyżej pytania twórcy postanawiają... nie udzielać. Również sam mechanizm działania wymiaru kwantowego czy choćby tego, w jaki sposób Janet jest w stanie kontrolować Scotta, by za jego pośrednictwem kontaktować się z bliskimi, przedstawione są w sposób mętny i pozbawiony logicznego uzasadnienia.

Ja rozumiem, że to świat, w którym praktycznie wszystko jest możliwe, ale jak dotąd Marvelowi przeważnie udawało się zachować jakąś wewnętrzną logikę. Co prawda, filmy takie jak „Dr. Strange” czy „Czarna Pantera” zdołały ją ostatnimi czasy mocno nadwerężyć, to jednak nigdy wcześniej nie czułem, by ją aż w takim stopniu lekceważono. Tymczasem sequel „Ant-Mana” kwestie najbardziej potrzebujące wyjaśnienia zdaje się rozwiązywać na zasadzie „bo tak”. Szczególnie sam finał i sposób na problemy Ducha pozostawia widza skrobiącego się po głowie z wyrazem zakłopotania na twarzy, a gdy jeszcze dołożyć do tego jedną linijkę dialogu ze sceny po napisach, to już w ogóle nie wiadomo, o co chodzi. Nie pozostaje nic innego, jak wyłączyć myślenie i zbytnio się nie zastanawiać nad sensownością przedstawionych w filmie wydarzeń. No niby się da, ale to zawsze powoduje pewien niesmak.

00801.m2ts_snapshot_01.29.28-min.png

W trakcie seansu miałem wręcz nieodparte wrażenie, że dostajemy tu nieco za dużo postaci i na ekranie robi się zbyt tłoczno. Co ciekawe – jest ich o wiele mniej niż w ostatniej odsłonie „Avengers” ale – po pierwsze – to nie są postacie tej klasy, a części z nich zwyczajnie nie ma się ochoty oglądać, po drugie – Peyton Reed to nie bracia Russo. Brakuje tu czegoś, co by można nazwać „lekkim piórem” czy może raczej lekką reżyserską ręką. Całość toczy się do przodu raczej mozolnie, a przy tym nieszczególnie angażująco. Wspomniane wcześniej niefortunne rozłożenie akcentów tylko potęguje w widzu poczucie frustracji. Na szczęście pomaga całkiem udany humor, a i sceny akcji miewają przebłyski, choć im dalej w las, tym bardziej ma się wrażenie, że pomysłów na nie zaczyna brakować. Wszelakich atrakcji jest tu zwyczajnie za mało, by zrównoważyć wszystkie problemy, co w efekcie składa się na umiarkowanie satysfakcjonujące doświadczenie. Nadrabiają nieco aktorzy, zarówno pierwszego, jak i drugiego planu, za sprawą których losami bohaterów można się przejąć bardziej niż do bólu nijaką ekipą z „Czarnej Pantery”, choć z pewnością wyrazisty antagonista (którego próżno tu szukać) poprawiłby sytuację.

Ostatecznie zostajemy więc z filmem ze środka skali, ani złym, ani specjalnie dobrym, ani wyróżniającym się z tłumu. Po „Ant-Manie i Osie” trudno było oczekiwać utrzymania poziomu „Infinity War”, ale z pewnością liczyłem na więcej, niż dostaliśmy – to jest kolejny odcinek kinowego serialu do odhaczenia w oczekiwaniu na finał w postaci zbliżającego się wielkimi krokami „Avengers: Endgame”. Mam tylko nadzieję, że o przyszłorocznej „Captain Marvel” będzie można powiedzieć więcej dobrego, choć – szczerze mówiąc – pieniędzy bym na to nie postawił.

+3
Film

Obraz:

Prezentacja wizualna sequela „Ant-Mana” odbiega od tego, co widzieliśmy w części pierwszej. Przede wszystkim tym razem zdecydowano się na kinowe proporcje 2.40:1, wykorzystywane w większości filmów MCU, co policzyć należy na plus. Zmieniono także i kolorystykę, która w stosunku do poprzednika wydaje się nieco bardziej naturalna, mniej bijąca po oczach, może z lekka „przygaszona”, bynajmniej nie w negatywnym sensie. Peyton Reed wspomina w komentarzu o tym, że chciał, by wygląd filmu nie był zbytnio oderwany od rzeczywistości i to się czuje. Obraz jest wystarczająco kontrastowy i nie odczuwa się problemów typowych dla filmów Marvel Studios sprzed kilku lat. Poziom szczegółowości nie budzi zastrzeżeń (rzućcie okiem na fakturę kostiumów Ant-Mana i Osy). Sam film nie oferuje być może szczególnie efektownej wizualnej orgii, aczkolwiek trafiają się momenty robiące wrażenie, szczególnie eksplozje barw obecne w sekwencjach rozgrywających się w wymiarze kwantowym (które to sceny z jakiegoś powodu zdają się mieć nieco podkręconą ziarnistość w stosunku do reszty filmu). Nie stwierdzono jakichkolwiek anomalii czy defektów obrazu, zarówno podczas normalnego seansu, jak i bliższych oględzin na stop-klatce.

00801.m2ts_snapshot_00.00.31.jpg 00801.m2ts_snapshot_00.02.35.jpg

00801.m2ts_snapshot_00.14.26.jpg 00801.m2ts_snapshot_00.25.59.jpg

00801.m2ts_snapshot_00.28.03.jpg 00801.m2ts_snapshot_00.37.21.jpg

00801.m2ts_snapshot_00.38.34.jpg 00801.m2ts_snapshot_00.59.27.jpg

00801.m2ts_snapshot_01.08.20_01.jpg 00801.m2ts_snapshot_01.16.24.jpg

00801.m2ts_snapshot_01.20.25_01.jpg 00801.m2ts_snapshot_01.22.49.jpg

00801.m2ts_snapshot_01.32.42.jpg 00801.m2ts_snapshot_01.41.34.jpg

5
Obraz

Wykres bitrate'u wideo na płycie Blu-ray

Poniżej prezentujemy wykresy bitrate'u video recenzowanej płyty Blu-ray, a dodatkowo także bitrate obrazu filmu „Ant-Man i Osa” dostępnego w bibliotece serwisu iTunes dla posiadaczy urządzeń Apple TV i Apple TV 4K w rozdzielczości Full HD. Na porównaniu możecie bez problemu zauważyć przewagę fizycznego wydania względem wersji oferowanej przez iTunes.

Po kliknięciu na obrazek przejdziecie do narzędzia, w którym można wyłączyć wybrany wykres i sprawdzać bitrate w konkretnym miejscu.

ant-man-i-osa-2018-bitrate-bd-it.png

Dźwięk:

Po zupełnym fiasku, jakim był dźwięk na płycie 2D filmu „Avengers: Wojna bez granic”, Disney rehabilituje się oferując pełnowartościową oryginalną ścieżkę audio w formacie DTS-HD MA 7.1. W przypadku ostatnich produkcji tego studia nawet to nie było jednak gwarancją najwyższej jakości, bowiem warstwa dźwiękowa na domowych nośnikach potrafiła wyraźnie niedomagać bez względu na format. Tym razem nie ma jednak powodów do narzekania. Wszystkie części składowe ścieżki dźwiękowej cechuje odpowiednia wyrazistość, a całość jest należycie zbalansowana. Dźwięk szczelnie otacza widza, co odczujemy szczególnie w scenach akcji, choć bogactwo odgłosów tła usłyszymy nie tylko wtedy. Basom także nie brakuje mocy. Być może nie jest to jeszcze poziom referencyjny, który czyniłby z tej płyty materiał demonstracyjny, ale w porównaniu do ostatnich, rozczarowujących ścieżek czuje się tu wyraźny postęp.

Do wyboru otrzymujemy także ścieżkę audio z polskim dubbingiem w DD5.1, która przyda się między innymi tym, którzy oglądają filmy w towarzystwie dzieci. Zaliczyłem w ciągu ostatnich dwóch dni dwa seanse, w tym jeden z dubbingiem, i pomijając zwyczajowe problemy, jakie mam z tym sposobem tłumaczenia filmów, przyznam, że polskie audio zostało zrealizowane na przyzwoitym poziomie, dialogi słychać wyraźnie, a większość aktorów jako tako wpasowała się w role (choć miałem pewne trudności z przyzwyczajeniem się do Michaela Douglasa przemawiającego głosem Olgierda Łukaszewicza). Oczywiście odczuwalna jest wyraźna różnica między mocą, z jaką gra oryginalna ścieżka dźwiękowa, a formatem typowym dla DVD, w jakim dostępny jest dźwięk polski, ale coś za coś.

5
Dźwięk

Dodatki:

ant-man-i-osa-menu-min.png

Na ubogi zestaw dodatków znajdujących się na płycie składają się:

  • Kulisy powstawania filmu: (22:30) – namiastka dokumentu typu „Making of” składa się z czterech, około 5-minutowych części: Scott Lang: Znowu w skafandrze; Osa i jej strój; Subatomowi superbohaterowie: Hank i Janet oraz Kwantowy punkt widzenia: Efekty specjalne i scenografia. Są to typowe dla produkcji Marvel Studios krótkie, bardzo powierzchowne materiały zaledwie prześlizgujące się po zagadnieniach, o których z pewnością można by powiedzieć więcej.
  • Gagi i niewykorzystane komiczne epizody (3:47) – wygłupy z planu, a także niewykorzystane w filmie teksty Stana Lee i Tima Heideckera.
  • Sceny niewykorzystane (1:38) – dwie niespecjalnie ciekawe sceny, które poległy w montażu.
  • Komentarz Audio – standardowo pozbawiony polskich napisów (są angielskie) komentarz reżysera dostarcza sporej ilości informacji o produkcji filmu (oraz trochę trollowania odnośnie czwartej części Avengersów). Reeda całkiem dobrze się słucha, co za tym idzie, mamy tu do czynienia z najbardziej wartościowym spośród dodatków, z tym, że trzeba znać angielski.
+2
Dodatki

Opis i prezentacja wydania:

O samym wydaniu niewiele można napisać. Dostajemy zwykłe plastikowe opakowanie i niebieską płytę z białymi napisami – ot disneyowski standard. Grafikę na przód okładki można byłoby wybrać ładniejszą, ale to już raczej kwestia gustu. Gorzej, że tym razem dystrybutor nie przewidział żadnych alternatyw.

P1120236.jpg P1120240.jpg

P1120246.jpg P1120249.jpg

3
Opakowanie

Specyfikacja wydania: 

Dystrybucja

Galapagos

Data wydania

05.12.2018

Opakowanie

Amaray

Czas trwania [min.]

118

Liczba nośników

1

Obraz

Aspect Ratio: 16:9 - 2.39:1

Dźwięk oryginalny

DTS-HD Master Audio 7.1 angielski

Polska wersja

Dolby Digital 5.1 (dubbing) i napisy

Podstawowe informacje z raportu BDInfo:

Disc Title: MARVEL'S ANT-MAN AND THE WASP - BLU-RAY™
Disc Size: 45,558,515,197 bytes
Length: 1:58:06.537 (h:m:s.ms)
Total Bitrate: 43.67 Mbps

VIDEO:

Codec Bitrate Description
----- ------- -----------
MPEG-4 AVC Video 32026 kbps 1080p / 23.976 fps / 16:9 / High Profile 4.1

AUDIO:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
DTS-HD Master Audio English 4788 kbps 7.1 / 48 kHz / 4788 kbps / 24-bit (DTS Core: 5.1 / 48 kHz / 1509 kbps / 24-bit)
Dolby Digital Audio Polish 640 kbps 5.1 / 48 kHz / 640 kbps

SUBTITLES:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
Presentation Graphics English 44.485 kbps
Presentation Graphics Polish 34.113 kbps
Presentation Graphics Polish 0.057 kbps

Pełny raport BD-info dostępny jest pod odnośnikiem: Ant-Man i Osa – raport BDInfo z płyty 2D.

Podsumowanie: 

Dwudziesty film wchodzący w skład Marvel Cinematic Universe otrzymał standardowe dla tej serii wydanie. Sam film również niczym się nie wyróżnia, a po „Wojnie bez granic” w zasadzie musiał być krokiem wstecz (wciąż jednak lepsze to niż „Czarna Pantera”). Na szczęście prezentacja audiowizualna pozostaje na bardzo dobrym poziomie, w kwestii dźwięku odnotowujemy wyraźną poprawę w stosunku do poprzednika, bolą jednak słabe dodatki. Największą różnicą w stosunku do wydań poprzednich filmów jest brak opcji 3D w polskiej dystrybucji, jak również możliwości wyboru opakowania. Trudno w tej chwili powiedzieć, czy jest to jednorazowy wybryk ze strony Disneya, czy raczej początek nowego kierunku niosącego ze sobą niekorzystne zmiany na polskim rynku wydawniczym. O ile za brakiem wydań 3D osobiście bym nie płakał (to już w zasadzie martwy format), to jednak wszelkie tego rodzaju zmiany witam z obawami odnośnie przyszłości. Kto wie, kiedy się okaże, że w ogóle przestaniemy dostawać wydania Blu-ray z polską wersją językową? By jak najdłużej do tego typu sytuacji nie dopuścić, wypadałoby przekonać wydawcę, że wydania na polski rynek warto przygotowywać, a zrobimy to wyłącznie za pomocą portfela. Kupując za granicą tego nie czynimy, w dalszej perspektywie piłując gałąź, na której siedzimy.

Kompletne informacje na temat wydania Blu-ray z filmem Ant-Man i Osa znajdziecie na Filmoskopie.

+3
Film
5
Obraz
5
Dźwięk
+2
Dodatki
3
Opakowanie
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić wydanie Blu-ray filmu „Ant-Man i Osa”:

Film do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Galapagos.

źródło: zdj. Marvel / Galapagos