James Newton Howard - relacja z koncertu

Dzień po występie w krakowskiej Tauron Arenie, 27 listopada o 20:00 w Hali Torwaru w Warszawie odbył się monograficzny koncert Jamesa Newtona Howarda zatytułowany 3 Decades of Music for Hollywood. Byliśmy na miejscu i zapraszamy do zapoznania się z relacją z tego wydarzenia.

Przyznam, że miałem przed występem Jamesa Newtona Howarda w warszawskim Torwarze pewne obawy. Howard bez wątpienia należy do wielkich nazwisk hollywoodzkiej muzyki filmowej, trudno jednak znaleźć jego motyw, który byłby natychmiastowo rozpoznawalny dla zwykłego Kowalskiego, jego muzyka raczej nie trafiła pod strzechy, a i spojrzenie na filmografię dzieł, przy których pracował budzi o tyle zaciekawienie, co także wątpliwość odnośnie jakości przynajmniej części projektów, w które był zaangażowany. Okazało się, że to wszystko paradoksalnie przesądziło o sukcesie koncertu Howarda. Celebrujący 30-letnią karierę kompozytora występ nie był bowiem prostym i oczywistym wykonaniem największych hitów, stanowił zaś raczej fascynujący przegląd różnorodnej i eklektycznej kariery muzyka, który jak sam przyznał nigdy nie dążył do tego, by skończyć jako autor hollywoodzkich ścieżek dźwiękowych. W Torwarze zabrzmiały utwory ze znanych i lubianych filmów, pojawiły się także jednak świetne fragmenty ścieżek do obrazów mniej rozpoznawalnych lub mniej docenionych przez krytykę i publiczność. Wszystkie miały swoje uzasadnione miejsce w repertuarze (zdjęcie setlisty z eleganckiego programu, który można było kupić w cenie 50 zł na miejscu, prezentujemy poniżej). Koncert Howarda był bowiem szczerym i bezpośrednim występem utalentowanego i pracowitego artysty, przekrojową prezentacją jego kariery z całą jej różnorodnością.

2-jnh-program.jpg

Monograficzny koncert podzielony był na dwie części, z około 20-minutową przerwą i około 140 minutami występu. Już od samego początku, gdy po krótkim wprowadzeniu motywem z filmu Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć na scenie zabrzmiała suita z Królewny Śnieżki i Łowcy, narzucony został pewien określony ton koncertu. Pomimo tego, że prawdopodobnie większość publiczności dzieliła moją obojętność wobec przeciętnego filmu Ruperta Sandersa, muzyka Howarda zrobiła sama w sobie piorunujące wrażenie, które łatwo było zignorować podczas seansu samego filmu. To odczucie powtarzało się wielokrotnie podczas trwania koncertu, gdy orkiestra grała utwory z filmów, które trudno uznać za klasyczne, bądź takich, o których część osób zapomniała, czy nawet nigdy nie słyszała (siedzący niedaleko mnie widz przez cały czas trwania koncertu uzupełniał jednak swój brak wiedzy googlując mniej mu znane tytuły). Co z tego jednak, skoro wiele z tych motywów było znakomitych. Muzyka z nieco zapomnianego disnejowskiego Dinozaura porwała publiczność na sam początek drugiego aktu, a dramatyczny i pełen chóralnego patosu motyw z filmu Cedry pod śniegiem był prawdopodobnie najlepszym wykonaniem koncertu. Jak przyznał sam kompozytor: „Film nie był zbyt dobrze przyjęty, ale namęczyłem się przy komponowaniu tej ścieżki i jestem z niej dumny, więc ją zagramy.” Jakość samej muzyki była jednak wystarczającym uzasadnieniem jej obecności w repertuarze.

1-jnh-krakow.JPG

Innym powracającym wątkiem koncertu były kolaboracje Howarda z różnymi reżyserami z M. Nightem Shyamalanem na czele. Zapewne świadomy krytycznego statusu niektórych ostatnich filmów reżysera, Howard skupiał się po prostu na osobistym charakterze tej współpracy, opowiadając o Shyamalanie jako o swoim przyjacielu. W trakcie trwania całego koncertu nie brakło anegdot, jako że zagajanie publiczności przez kompozytora jest już chyba stałym elementem tego typu występów. Wśród tych o Shyamalanie najciekawsza opowiadała o tym, jak reżyser uparł się, by ścieżka dźwiękowa do Znaków była w całości oparta na trzech nutach. Sposób, w jaki ostateczny soundtrack pozostaje wierny tej instrukcji, jednocześnie kreatywnie ją łamiąc, okazał się być godnym podziwu. Poza motywem ze Znaków w repertuarze pojawił się być może najwybitniejszy owoc współpracy Howarda z Nightem, a więc wspaniała muzyka z Osady, wcześniej orkiestra zagrała jednak medley utworów z Szóstego zmysłu i Ostatniego władcy wiatru ilustrowany klipami z wszystkich kolaboracji Howarda z Shyamalanem, pojawiła się też podobna kompilacja muzyki Howarda do komedii romantycznych. Kompozytor opowiadał o swojej współpracy z Lawrencem Kasdanem i  Peterem Jacksonem, uchylając nieco rąbka tajemnicy odnośnie procesu powstawania filmowej muzyki. W przypadku Nowozelandczyka, przy którego King Kongu pracował Howard, wiązało się to choćby z wielokrotnym odrzucaniem propozycji motywów przez reżysera, który miał bardzo określone wyobrażenie tego, czego oczekiwał. Howardowi zależało też na pokazaniu na czym właściwie polegała jego praca, na ekranie pojawił się więc fragment King Konga bez muzyki, który „na cicho” trudno było oglądać, dopiero podkład orkiestrowy ożywił scenę i dodał jej emocjonalnej głębi.

Wśród bardziej oczywistych hitów tego koncertu trzeba wymienić przede wszystkim utwory z Mrocznego rycerza i Igrzysk śmierci, których problem z rozpoznawalnością nie dotyczył. Mroczny rycerz okazał się pretekstem do opowiedzenia o przyjaźni Howarda z Hansem Zimmerem, która zaowocowała ich współpracą przy komponowaniu podkładu do dwóch pierwszych części trylogii Christophera Nolana o Batmanie (imitacja akcentu Zimmera w wykonaniu Howarda wywołała salwy śmiechu wśród publiczności). Harvey Dent Suite wybrzmiała odpowiednio mocno i patetycznie. Muzyce z Igrzysk śmierci było natomiast chyba najbliżej do natychmiastowej rozpoznawalności wśród nieobeznanych w twórczości kompozytora widzów. Jedną z większych atrakcji koncertu było wykonanie The Hanging Tree z serii adaptacji powieści Suzanne Collins, w którym Jennifer Lawrence zastąpiła wyłoniona w drodze konkursu Michalina Olszewska, świetnie sobie w tej roli radząc (w Krakowie piosenkę wykonała Agata Babiarz).  W ogóle gościnne występy wokalne wywoływały entuzjazm publiczności. Drugi z nich, w którym epicki utwór Solomon Vandy z Krwawego diamentu został brawurowo wykonany z towarzyszeniem afrykańskiej wokalistki, spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem warszawskiej publiki.

2-jnh-krakow.JPG

Ciekawym interludium występu był jego najbardziej osobisty segment, w którym kompozytor opowiadał o początkach swojej kariery, gdy, jak to zwykle bywa, ponosił porażkę za porażką, nie wiedział co ze sobą zrobić, pracował gdzie popadnie i zastanawiał się dokąd zmierza jego życie. Wszystko zmieniło się, gdy Elton John zaoferował mu pracę klawiszowca w jego zespole po wysłuchaniu solowej płyty Howarda, której, jak wydawało się kompozytorowi, nikt nigdy nie kupił. Ta zakończona budującym morałem historia o zachowywaniu nadziei na sukces była ilustrowana zabawną animacją wyświetlaną równolegle na umieszczonym nad sceną ekranie kinowym, na którym przez większość występu można było zobaczyć fragmenty filmów, a czasem nawet posłuchać wybranych dialogów, co mogło niektórym widzom przeszkadzać, z drugiej jednak strony nieustające ilustracje wizualne umożliwiała szybkie zorientowanie się, z jakiego filmu pochodzi dany fragment muzyczny. Po opowieści o trudnych początkach, Howard zagrał na fortepianie jazzowy utwór z epoki przed swoją pracą w muzyce filmowej, z jednej strony odsłaniając swoje umiejętności pianistyczne, z drugiej zaś jeszcze mocniej akcentując główną narrację koncertu jako celebracji jego kariery w pierwszej kolejności, samych filmów zaś dopiero w drugiej. 

Koncert zakończyły dwa mocne i pompatyczne uderzenia: rozbudowana suita z Fantastycznych zwierząt oraz, wykonana na bis, muzyka ze ścieżki dźwiękowej disnejowskiej Czarownicy. Ten mocny akcent na koniec zadbał o to, by publiczność opuściła salę zadowolona, co wyraziła długą owacją na stojąco, po której Howard obiecywał, że nigdy Warszawy nie zapomni. Jeśli chodzi o braki w repertuarze, niektórym doskwierać mogło pominięcie klasycznych soundtracków z lat 90., a więc muzyki ze Ściganego Wodnego świata, ten segment twórczości kompozytora był jednak pokryty przez Wyatta Earpa, jeden z trzech filmów z udziałem Kevina Costnera, które Howard muzycznie ilustrował. Trzeba przyznać, że frekwencja nie dopisała w tym stopniu, w jakim organizatorzy i wykonawcy pewnie by sobie tego życzyli – na krzesełkach ustawionych na płycie były wolne miejsca, trybuny też były w co najmniej dwóch trzecich puste, podobne problemy wystąpiły zresztą w Krakowie, gdzie organizatorzy sprawnie zareagowali przenosząc wszystkich widzów na płytę. To, czego publiczności brakowało pod względem ilości, nadrobiła jednak jakościowo, przyjmując kompozytora wraz z towarzyszącą mu orkiestrą oraz chórem ciepło i entuzjastycznie. Mogłoby być nieco lepiej pod względem nagłośnienia – hala sportowa nie jest idealnym miejscem dla muzyki symfonicznej, jakość dźwięku płynącego z głośników też nie oddawała sprawiedliwości jej złożonemu charakterowi, ale to było w zasadzie do przewidzenia. Małe zgrzyty nie zmieniają faktu, że wieczór z Jamesem Newtonem Howardem w warszawskim Torwarze trzeba uznać za udany. Miejmy nadzieję, że podobnie jak w przypadku niedawnej trasy Hansa Zimmera, koncert Howarda zostanie wydany na CD i Blu-ray, o czym, na pewno poinformujemy na naszej stronie.

Zdjęcia programu:

1-jnh-program.jpg

3-jnh-program.jpg

4-jnh-program.jpg

5-jnh-program.jpg

Relacja powstała we współpracy z Mister Tadeo.

Serdecznie dziękujemy Paniom z JVS Group za umożliwienie naszej redakcji udziału w koncercie, udostępnienie fotografii z obu występów i wszelką dodatkową pomoc.

źródło: zdj. Maciej Drewniak / JVS Group