Alan Dean Foster „Obcy” – recenzja książki

Już 13 listopada nakładem wydawnictwa Vesper ukaże się nowe wydanie nowelizacji „Obcego” autorstwa Alana Dean Fostera. Zapraszamy do naszej przedpremierowej recenzji książki.

Gdy w okolicach 1994 roku po raz pierwszy dane mi było obejrzeć trzy pierwsze filmy z serii „Obcy”, wiedziałem, że trafiłem na coś wyjątkowego. Jak się miało okazać, zajęły one kluczowe miejsce w moim prywatnym filmowym kanonie. Przez kilka kolejnych lat miałem z nimi jednak pewien problem, a tyczył się on dostępu do tych filmów. Nim w roku 1998 udało się nagrać wszystkie trzy na VHS przy okazji ich emisji w TVN-ie, brak swobodnego dostępu do nich nieustannie dawał mi się we znaki. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, w osiedlowej księgarni natrafiłem wtedy na nowelizacje drugiego i trzeciego filmu, napisane przez Alana Deana Fostera (a prócz nich także dwa tomy trylogii Steve'a Perry'ego będącej adaptacją komiksów stanowiących z kolei kontynuację drugiego filmu). Przez jakiś czas obcowałem (pun intended) więc z ksenomorfem głównie w formie książkowej i była to wtedy, trzeba przyznać, całkiem przyjemna alternatywa. Niestety problemem pozostawał brak na półce części pierwszej, którą to ostatecznie udało mi się upolować dopiero niecałą dekadę później. Ledwie kilka dni temu trafiła w moje ręce nowa edycja tejże powieści, wydana u nas nakładem wydawnictwa Vesper. Była to doskonała okazja, by raz jeszcze sięgnąć po „Ósmego pasażera Nostromo” w formie papierowej i podzielić się wrażeniami z lektury w niniejszej recenzji.

dscf4160-min.JPG dscf4175-min.JPG

Pierwszym, co rzuca się w oczy, gdy spoglądamy na okładkę, prócz skrytej w cieniu postaci morderczego kosmity, jest brak podtytułu, jaki film otrzymał w polskiej dystrybucji. Zatem, zgodnie z oryginałem, tylko „Obcy”. Nie ma nic złego w tej decyzji, ale ciekaw jestem, co w takim razie wydawnictwo zrobi, gdyby w przyszłości zechciało wydać także część drugą, której tytuł w dosłownym polskim tłumaczeniu jest identyczny z tytułem części pierwszej. W porównaniu ze starą edycją wydawnictwa Alfa z 1992 roku, książka prezentuje się znacznie lepiej. Solidna twarda okładka z ilustracją przedstawiającą tytułowe monstrum, z tyłu zaś statek kosmiczny, na którym załoga „Nostromo” natknęła się na obcą formę życia, i krótka notka odnośnie fabuły. Wewnątrz znajdujemy kilka klimatycznych, mrocznych ilustracji, przy których na sekundę się zatrzymam. Zazwyczaj nie jestem zwolennikiem ilustracji w książkach. Narzucają one interpretację tego, o czym czytamy, która może się kłócić z wyobrażeniem czytelnika. Jednak w tym konkretnym przypadku nie stanowi to problemu. Film raczej każdy widział, więc czytając nowelizację trudno o wyobrażenia inne niż na nim oparte, z kolei ilustracje Macieja Kamudy ściśle nawiązują do filmowej wizji, zatem o żadnych zgrzytach mowy być nie może... No, może jeden dałoby się wskazać – chodzi o ilustrację na wewnętrznej stronie okładki przedstawiającą „Space Jockeya”, ale o tym później. Całość liczy sobie 316 stron, z czego ostatnich kilkanaście poświęcono na posłowie, pod którym podpisał się Piotr Gociek. Książka wygląda, co prawda, na wyraźnie grubszą od starej edycji (która liczyła 280 stron), ale to już wynika z grubszego papieru i (w nieco mniejszym stopniu) różnicy zagęszczenia tekstu na stronie.

dscf4152-min.JPG

Słów kilka o fabule, którą – jak przypuszczam – wszyscy raczej znać powinni, ale wypada coś wspomnieć: oto załoga kosmicznego transportowca (czy też holownika) „Nostromo” zostaje wybudzona z hibernacji w celu sprawdzenia tajemniczego sygnału dochodzącego z pobliskiej planetoidy. Na miejscu odkrywają wrak obcego statku kosmicznego, a podczas jego eksploracji natykają się na obcą formę życia rodem z najgorszych koszmarów. Jakby tego było mało, również wśród samej załogi znajduje się ktoś o odmiennych priorytetach, dla kogo ratowanie ludzkiego życia nie jest rzeczą najważniejszą. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że nowelizacje filmowe powstają na bazie scenariusza, nim jeszcze sam film zostanie ukończony. Tym samym zachodzi spore prawdopodobieństwo, że między książką a produkcją kinową wystąpią mniejsze lub większe różnice. Jest tak również w przypadku „Obcego”, choć powiedziałbym, że niezgodności są tu raczej umiarkowane. Jeśli ktoś z czytających te słowa wolałby zostać zaskoczony w trakcie lektury, proszony jest o pominięcie kolejnego akapitu.

Jakich różnic możemy się spodziewać? Największą jest z pewnością brak jednego z bardziej pamiętnych elementów filmu, kosmicznego pilota wtopionego w fotel, znanego wśród fanów serii jako „Space Jockey”. W powieści nie ma po nim śladu (stąd moja wcześniejsza uwaga na temat przedstawiającej go ilustracji). Zamiast niego ekipa eksplorująca wrak natyka się tylko na urządzenie emitujące sygnał, za sprawą którego tam trafili. Co ciekawe – w nowelizacji drugiego filmu Ripley wspomina o pilocie, którego w wersji książkowej „Ósmego pasażera” nie odnotowano. Zabrakło też sceny, w której kapitan Dallas przed wejściem do kanałów wentylacyjnych rozmawia z komputerem pokładowym (tej sceny próżno szukać także w wersji reżyserskiej filmu). Pozostałe warte wspomnienia różnice to obecność kilku scen (głównie dialogowych), które znaleźć można było w dodatkach w zbiorczych wydaniach DVD i Blu-ray (np. „Alien Anthology”), także takich, których nigdy w pełnej formie nie nakręcono, jak choćby sekwencja przy śluzie powietrznej, kiedy to Parker natyka się na ksenomorfa, po czym następuje nieudana próba wyrzucenia go poza statek. Znalazła się tu także słynna sekwencja z kokonami, usunięta z kinowej wersji filmu, lecz przywrócona w wersji reżyserskiej. Dodajmy jeszcze, że słynny "twarzołap" wedle opisu Fostera ma coś w rodzaju oka.

Jednak największe różnice w odbiorze książki i filmu wynikają już z samej specyfiki i charakteru jednego i drugiego medium. Powieść ma na wszystko więcej czasu, oferuje więc rozbudowane w stosunku do wersji filmowej dialogi. Wszelkie dyskusje między członkami załogi są wyraźnie dłuższe, padają dodatkowe propozycje, omawia się wątpliwości itd. W pewnym momencie trafia się nam działająca na wyobraźnię anegdota o wizycie w burdelu w stanie nieważkości. Należy się też spodziewać bardziej rozbudowanych opisów procedur związanych z działaniem statku kosmicznego, omawiania różnorakich kwestii technicznych czy szerszego przedstawienia okoliczności, jakie doprowadziły do lądowania na tajemniczej planecie. Prócz tego serwuje się też czytelnikowi sporo przemyśleń poszczególnych postaci, mamy więc okazję lepiej poznać ich charaktery i motywacje. W pewnym momencie zostaje przedstawiony nawet punkt widzenia Jonesa, pokładowego kota. Uważny czytelnik wyłapie tu zapewne pewien gryzący rozjazd między postawą Ripley a tym, czego dowiadujemy się o tej postaci z kolejnego filmu. Powieść oferuje zatem nieco odmienne spojrzenie na całą historię, które stanowić będzie miłe urozmaicenie dla tych, którzy film znają na pamięć. Okazja do lepszego poznania załogi „Nostromo” jest z pewnością jednym z powodów, dla których warto sięgnąć po „Obcego” w formie pisanej.

Mimo że powieść ma szereg plusów, to jednak nie obyło się bez problemów. Do nich zaliczyłbym przede wszystkim odczuwalne szczególnie w trzecim akcie zagęszczenie akcji. O ile dialogom czy przemyśleniom bohaterów autor poświęca sporo czasu, tak już akcję zdarza mu się opisywać dość zdawkowo i bez większych emocji („Obcy jednym ciosem złamał mu kark i zabił na miejscu”). Szczególnie finał wygląda, jakby go pisano w pośpiechu na zasadzie „byle już skończyć”, co stoi w sporym kontraście z tym, jak wyglądał początek książki i pozostawia czytelnika z uczuciem niedosytu.

Przekład Piotra Cholewy czyta się dobrze i płynnie, naliczyłem jedynie kilka niezbyt fortunnie sformułowanych zwrotów, co na tle innych książek, jakie ostatnimi czasy czytałem (na ciebie patrzę, Conanie), jest całkiem dobrym wynikiem. Nie odczułem także, by nowe tłumaczenie ustępowało wersji Jana Kraśki ze starego wydania, choć różnią się diametralnie (no, może wspomniana anegdota o burdelu wypadała nieco „charakterniej” w starej wersji).

dscf4172-min.JPG dscf4174-min.JPG

Porównanie tłumaczeń. Po lewej – Alfa 1992, tł. Jan Kraśko, po prawej – Vesper 2019, tł. Piotr Cholewa.

Na deser otrzymujemy kilkunastostronicowe posłowie „Studium w terrorze” przybliżające nieco sylwetkę autora nowelizacji, by nastepnie skupić się na osobie Ridleya Scotta i jego filmie. Znalazło się tu miejsce zarówno na garść ciekawostek związanych z produkcją, jak i pokuszono się o (dość pobieżną) analizę dzieła. Posłowie stanowi atrakcyjne uzupełnienie lektury, jak i zachętę do dalszej eksploracji podjętej tematyki, choć obeznanego w temacie czytelnika niczym nie zaskoczy. Dołączono także estetyczną zakładkę ozdobioną ilustracjami obecnymi w książce.

Omawianą tu powieść polecam w szczególności fanom filmu Ridleya Scotta, którym ma ona do zaoferowania głębszy wgląd w psychikę bohaterów i stanowi wyśmienitą okazję do przyjrzenia się dobrze im znanej historii z nieco innej perspektywy. Jeśli ktoś filmu nie lubi (są tacy?), powieść niczego w tym względzie nie zmieni. Z kolei ci, którzy jeszcze znajomości z Obcym nie zawarli, powinni to uczynić, sięgając w pierwszej kolejności po film, a następnie, jeśli zechcą nieco bardziej zgłębić temat, uczynić to z pomocą nowelizacji. Siła oddziaływania prostej historii, jaką jest „Obcy”, opiera się w dużej mierze na niezapomnianej oprawie audiowizualnej, a nie zawiłościach fabuły, zatem szkoda by było rezygnować z największych atutów przy pierwszym kontakcie z tą opowieścią.

dscf4164-min.JPG dscf4155-min.JPG

Ocena: 4/6

Gdzie kupić?

Pełny przegląd ofert

Książkę do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Wydawnictwa Vesper.

źródło: zdj. Wydawnictwo Vesper