Alan Menken "Piękna i Bestia" (2017) - recenzja soundtracku [wydanie Deluxe 2CD]

17.03.2017 na ekrany polskich kin weszła aktorska wersja „Pięknej i Bestii”, klasycznej animacji disneyowskiej z 1991 roku. Tydzień wcześniej natomiast do sprzedaży w sklepach muzycznych trafił soundtrack z tego filmu, którego recenzję możecie przeczytać poniżej.

 Alan Menken „Beauty and the Beast” – wydanie Deluxe [2CD]

(Walt Disney Records/Universal Music Polska, 2017)

Recenzja muzyki zawartej na płytach CD:

Wytwórnia Disneya po podpisaniu lukratywnych kontraktów i przejęciu Marvela oraz Lucasfilmu, obecnie wiedzie prym w skutecznym podboju kin na całym świecie, o jakim inne studia mogą tylko pomarzyć. Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia, toteż decydenci postanowili dołożyć do komiksowych produkcji i filmów z serii „Gwiezdne wojny”, następną cegiełkę, czyli aktorskie remaki klasycznych animacji. Otrzymaliśmy więc nieco rewizjonistyczną wersję „Śpiącej Królewny” pod postacią „Czarownicy” (2014) z Angeliną Jolie, wystawnego „Kopciuszka” (2015) Kennetha Branagha i takąż „Księgę dżungli” (2016) Jona Favreau. A w kolejce czekają nowy „Aladyn”, „Dumbo” i, o zgrozo, „Król Lew”. Tym oto sposobem kreatywność spadła niemal do zera, liczą się wyłącznie zyski.

W tym roku sprezentowano nam natomiast „Piękną i Bestię” w reżyserii Billa Condona. Rysunkowy pierwowzór z początku lat 90-tych był niezwykle prestiżowym projektem dla studia. Oto po stagnacji na polu animacji w poprzedniej dekadzie, przerwanej w końcu przez „Małą syrenkę” (1989), przyszedł długo wyczekiwany sukces. Oparta na XVIII-wiecznej francuskiej baśni produkcja, wytyczyła nowy kierunek w realizacji tego typu filmów, dodając do żmudnego procesu ręcznego rysowania, możliwości cyfrowej manipulacji obrazem (olśniewająca sekwencja tańca w sali balowej zachwyca do tej pory). Widzowie nie pozostali obojętni na wdzięk „Pięknej i Bestii”, zostawiając w kasach kin ponad 400 mln dolarów. Krytycy zresztą też, a gremia przyznające nagrody zapewniły obrazowi pierwszą w historii nominację do Oscara w kategorii najlepszy film. Ów wyczyn był także zasługą muzyki napisanej przez Alana Menkena, który dorzucił do kolekcji nagród kolejne dwie statuetki Amerykańskiej Akademii Filmowej za score i tytułową piosenkę „Beauty and the Beast” ze słowami zmarłego w 1991 roku, Howarda Ashmana, w wykonaniu Celine Dion.

I teraz kompozytor wraz z wokalistką, wsparci tym razem przez autora tekstów Tima Rice’a, powracają, próbując powtórzyć osiągnięcie sprzed lat, a przynajmniej zbliżyć się do niego w minimalnym stopniu.

„Piękna i Bestia” AD 2017 jest musicalem z krwi i kości, zatem na pierwszej płycie przeważają piosenki, okazyjnie przeplatane utworami instrumentalnymi, autorstwa Alana Menkena. Należy też zaznaczyć, że od tego czy przyjmiemy z góry narzuconą nam konwencję musicalową, będzie zależeć nasz odbiór tej części ścieżki dźwiękowej. W przeciwnym razie, lepiej darować sobie efektu rozczarowania i od razu przejść do drugiego krążka. Odstawmy jednak uprzedzenia na bok, koncentrując się na wartości merytorycznej i ocenie fragmentów z wokalem.

Piosenki w oryginalnej, angielskiej wersji językowej (na wydaniu podstawowym znajdują się ich polskie odpowiedniki), gdzieniegdzie przerywane dialogami z filmu (wówczas mamy do czynienia z czymś, co przypomina melorecytację: za przykład niech posłuży „Main Title: Prologue”, streszczający jak doszło do tego, że książę stał się Bestią), wypadają różnie, w zależności od możliwości wokalnych aktorów. Część z nich nierzadko śpiewa z lekkim francuskim akcentem, np. Ewan McGregor, zaprawiony w boju po występie w „Moulin Rouge!” (2001). Dobrze spisali się odtwórcy tytułowych ról, czyli Emma Watson i Dan Stevens. Trzeba przyznać, że nie ustępuje im w tym reszta obsady, aczkolwiek panie spisały się lepiej od panów. Zasadniczym problemem jest jednak ścisły związek tychże piosenek z medium, dla którego powstały i któremu służą, przez co tracą one na sile wyrazu w oderwaniu od wizualnego kontekstu. Ich zadanie w tym konkretnym przypadku, polegające bowiem w głównej mierze na komentowaniu wydarzeń dziejących się na ekranie, powoduje skutek taki, że skrępowane wymogami gatunku jakim jest musical, nie mogą uchodzić za dzieła w pełni autonomiczne.

Potencjalnych nabywców albumu, zapewne przyciągną twórcy, związani z gatunkiem pop i R&B, mający przeważnie na celu promowanie własnym nazwiskiem soundtracku i filmu. I tak, Celine Dion przypadł zaszczyt przedstawienia publiczności nowego songu „How Does A Moment Last Forever”, dość nijakiej i mdłej ballady, znacznie ustępującej oscarowemu szlagierowi z 1991 roku. Szkoda. A skoro jesteśmy przy przeboju „Beauty and the Beast”, za cover odpowiadają Ariana Grande i John Legend, w interpretacji pozbawionej uroku i magii oryginału, który tak znakomicie zaśpiewali, znana większości kinomanów z „Titanica”, kanadyjska wokalistka i jej partner Peabo Bryson. Płytę numer jeden zamykają wersje demo pięciu utworów, wszystkie wykonane  przez samego Menkena. O wiele lepszy jednak z niego kompozytor niż wokalista. Zbędny to dodatek.

Przejdźmy do dania głównego, czyli score’u Menkena. Ten zawarto na drugim dysku. Bardzo dobra decyzja twórców i wydawcy, by rozgraniczyć partie śpiewane od muzyki czysto ilustracyjnej. Pozwala to spojrzeć bez uprzedzeń na jedno i drugie, bez szkody dla żadnego z tych elementów. Każdy więc może zdecydować, czego chce posłuchać w danym momencie, nie martwiąc się o to, że za chwilę będzie musiał przeskoczyć do bardziej interesującego go utworu.

Score rozpoczyna się znaną z pierwowzoru, prześlicznej urody melodią, odrobinę zmienioną na potrzeby remake’u. Ów temat rzadko przewija się w dalszej części albumu, by wybrzmieć znowu w pełnej krasie w końcowych partiach partytury. Później bywa różnie. Tu i ówdzie pojawia się tzw. „mickey-mousing”, czyli taka technika komponowania, w której muzyka krok w krok podąża za wydarzeniami na ekranie. O ile metoda ta znakomicie sprawdza się w animowanych produkcjach, gdzie trzeba szczelnie wypełnić wszystkie luki ciszy, tutaj, w obrazie z prawdziwymi aktorami, razi trochę sztucznością. Tak jakby Menken zapomniał, że nie tworzy już muzyki dla animacji. Na szczęście takich utworów nie ma zbyt wiele, a score szybko wraca na właściwe tory. Wtedy nasze uszy raczone są ładną liryką, będącą jednym z najjaśniejszych punktów kompozycji. A ta, co nie ulega wątpliwości, fenomenalnie zaaranżowana i zorkiestrowana w wirtuozerski sposób, pozwala przymknąć oko (ucho?) na brak wyraźnej tematyki, która świadczyła o sile oryginału. Miejscami także wdzierają się dźwięki, kojarzone od razu z Francją, ażeby widz od razu rozpoznał, w jakim miejscu toczy się akcja filmu. Szczerze, ten muzyczny stereotyp, gdy słyszy się go raz za razem, w kolejnej produkcji, powoli zaczyna irytować. Mimo wyżej wspomnianych wad, score z „Pięknej i Bestii” AD 2017 jest słuchowiskiem bardzo przyjemnym w odbiorze, może bez większych ambicji by zapoczątkować nowy trend w tym gatunku, lecz w ostatecznym rozrachunku całość broni się mistrzostwem wykonania. Po prostu, dobra rzemieślnicza robota.

Menkenowi przyszło się zmierzyć nie tylko z legendą animowanego oryginału, ale przede wszystkim z samym sobą. Jak wypadła owa konfrontacja? Cóż, na niekorzyść nowej wersji. Raz, że premierowy materiał nie wytrzymuje starcia w zderzeniu z maestrią i sławą niedoścignionego wzorca. Dwa, że ten, stanowiący trzon ścieżki, choć usilnie stara się uciec od wielkiego poprzednika, za bardzo polega na jego podstawach właśnie. To po części wina nie samego Menkena, a włodarzy ze studia i producentów, którzy zawierzywszy kompozytorowi, mającemu nader silną pozycję w Disneyu, nie potrafili całkowicie odciąć się od tradycji, serwując w zasadzie to samo danie, tylko w zmienionej zastawie.

Drobna uwaga: w zasadzie powinny zostać przyznane dwie cząstkowe oceny: jedna za płytę pierwszą z piosenkami (3,5/6), kolejna za krążek ze scorem (4/6). Ale nie będziemy robić tu wyjątków od reguły, więc finalna nota za całość wynosi naciągane cztery punkty na sześć możliwych.

Trudno polemizować z faktem, że najnowsza próba opowiedzenia znanej historii, pozostaje daleko w tyle za oryginałem z 1991 roku. Wrażenie deja vu, jakie towarzyszy nam podczas seansu, jest tutaj słusznym odczuciem. Poza te ramy próbuje wyjść okazyjnie muzyka Menkena, lecz nie mając większego oparcia w obrazie, popada zbyt często w czysto mechaniczne odtwarzanie rozwiązań, wypracowanych ponad ćwierć wieku temu. Owszem, całość prezentuje wysoką jakość pod względem orkiestracji, doboru odpowiednich środków wyrazu, aczkolwiek jest to podyktowane nie samym filmem, a kurczowym trzymaniem się przeszłości. Na fali sentymentu i powrotu do czasów dzieciństwa zbyt daleko się nie zajdzie z taką propozycją, niestety. Wyłącznie dla zagorzałych entuzjastów Menkenowego sposobu pisania filmowych partytur. Pozostali powinni wpierw sięgnąć po oryginał, jeśli go do tej pory nie znają, i w momencie gdy dopiero przypadnie on do gustu, wówczas mogą ewentualnie posłuchać soundtracku z 2017 roku.

4
Muzyka na płytach

Spis utworów:

CD1 (piosenki):

  1. Overture – Alan Menken (3:06)
  2. Main Title: Prologue Pt. 1 – Alan Menken (0:43)
  3. Aria – Audra McDonald (1:03)
  4. Main Title: Prologue Pt. 2 – Alan Menken (2:22)
  5. Belle – Emma Watson, Luke Evans (5:33)
  6. How Does A Moment Last Forever (Music Box) – Kevin Kline (1:04)
  7. Belle (Reprise) – Emma Watson (1:16)
  8. Gaston – Josh Gad, Luke Evans (4:26)
  9. Be Our Guest – Ewan McGregor, Emma Thompson, Ian McKellen (4:49)
  10. Days In The Sun – Ewan McGregor (2:40)
  11. Something There – Ewan McGregor (2:55)
  12. How Does A Moment Last Forever (Montmartre) – Emma Watson (1:55)
  13. Beauty And The Beast – Emma Thompson (3:20)
  14. Evermore – Dan Stevens (3:15)
  15. The Mob Song – Ewan McGregor (2:29)
  16. Beauty And The Beast (Finale) – Emma Thompson (2:14)
  17. How Does A Moment Last Forever – Céline Dion (3:38)
  18. Beauty And The Beast – Ariana Grande and John Legend (3:48)
  19. Evermore – Josh Groban (3:09)

Bonus Tracks – Alan Menken Demos:

  1. Aria (Demo) – Alan Menken (0:36)
  2. How Does A Moment Last Forever (Music Box) (Demo) – Alan Menken (0:59)
  3. Days In The Sun (Demo) – Alan Menken (3:31)
  4. How Does A Moment Last Forever (Montmartre) (Demo) – Alan Menken (1:21)
  5. Evermore (Demo) – Alan Menken (2:56)

Czas trwania płyty: 63:08

CD2 (score – wszystkie utwory skomponował Alan Menken):

  1. Main Title: Prologue (3:02)
  2. Belle Meets Gaston (0:54)
  3. Your Mother (2:14)
  4. The Laverie (1:22)
  5. Wolf Chase (3:15)
  6. Entering the Castle (1:18)
  7. A White Rose (3:58)
  8. The Beast (4:04)
  9. Meet the Staff (1:01)
  10. Home (Extended Mix) (2:04)
  11. Madame De Garderobe (1:28)
  12. There's A Beast (2:02)
  13. A Petal Drops (1:03)
  14. A Bracing Cup Of Tea (2:07)
  15. The West Wing (2:59)
  16. Wolves Attack Belle (3:18)
  17. The Library (3:06)
  18. Colonnade Chat (2:53)
  19. The Plague (0:52)
  20. Maurice Accuses Gaston (2:02)
  21. Beast Takes A Bath (1:22)
  22. The Dress (1:02)
  23. You Must Go To Him (2:51)
  24. Belle Stops The Wagon (2:42)
  25. Castle Under Attack (4:21)
  26. Turret Pursuit (2:13)
  27. You Came Back (5:14)
  28. Transformations (4:07)

 Czas trwania płyty: 68:54

Opis i prezentacja wydania:

Dwudyskową edycję soundtracku „Piękna i Bestia” wydano w digipacku czyli rozkładanym kartoniku z plastikowymi tackami na płyty. Rozkłada się on na trzy skrzydła: pierwsze od lewej strony z przeznaczeniem na booklet, pozostałe dwa z nich na dyski. Digipack, grubości ok. 15 mm, wykonany został ze sztywnej i solidnej tektury, przy normalnym użytkowaniu nie powinien on być więc podatny na powstawanie różnego typu zagięć i innych mechanicznych uszkodzeń. Front, tył, grzbiet i wnętrze samego kartonika pokryte są połyskliwym laminatem, dzięki czemu estetyka ogółu znacząco wzrasta. Część zewnętrzna opakowania została zdominowana przez barwę niebieską (płyty CD również), wewnątrz natomiast górują przyjemne odcienie brązu.

Książeczkę, liczącą aż 24 strony, wydrukowano na grubszym niż zwykle, błyszczącym papierze kredowym. Tradycyjnie booklet zawiera spis utworów (strona nr 22) oraz listę osób odpowiedzialnych za przygotowanie i nagranie albumu (strona nr 21). Prócz tego na stronach drugiej i trzeciej osobistymi przemyśleniami na temat pracy przy remake’u „Pięknej i Bestii”, dzielą się reżyser Bill Condon, kompozytor Alan Menken oraz tekściarz Tim Rice. Jednakże znaczną część książeczki wypełniają teksty wszystkich piosenek, pojawiających się w obrazie – możemy zapoznać się z nimi na stronach od 5 do 19.

Uwagę nabywcy zwraca także staranna oprawa plastyczna wydawnictwa. Booklet zdobią liczne zdjęcia z bohaterami filmu, a utrzymane są one w przyjaznej dla oka kolorystyce, tworząc spójną szatę graficzną.

Czy wydanie posiada jakieś wady? Właściwie to tylko jedną, dość niewielką, jednak nie rzutuje ona w jakimkolwiek stopniu na końcową notę. Chodzi mianowicie o brak tzw. slipcase’a, do którego wkłada się digipack celem jego ochrony. Warto zatem zadbać o właściwe przechowywanie. Do tego zadania idealnie nadaje się specjalna folia ochronna z paskiem, umożliwiająca szczelne zamknięcie kartonika, który będzie odpowiednio chroniony przed kurzem i powstawaniem obtarć na rogach.

Estetyczne wydawnictwo, którego przystępna cena jak na wersję kolekcjonerską, na pewno zachęci niejednego fana produkcji spod szyldu Myszki Mickey, do postawienia go na półce obok innych ścieżek dźwiękowych, opatrzonych logiem Disneya.

1. PiB front.jpg 2. PiB tył.jpg

3. PiB digipack 1.jpg 5. PiB digipack środek.jpg

4. PiB digipack 2.jpg

6. PiB środek z płytami.jpg 7. PiB środek bez płyt.jpg

8. PiB booklet 1.jpg 9. PiB booklet 2.jpg

10. PiB booklet 3.jpg 11. PiB booklet 4.jpg

12. PiB booklet 5.jpg 13. PiB booklet 6.jpg

14. PiB booklet 7.jpg 15. PiB booklet 8.jpg

16. PiB booklet 9.jpg 17. PiB booklet 10.jpg

18. PiB booklet 11.jpg 19. PiB booklet 12.jpg

5
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

4
Muzyka na płytach
5
Wydawnictwo
+4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić wydanie Deluxe soundtracku „Piękna i Bestia”?:

musiccorner.pl55,85 zł

mediamarkt.pl59,90 zł

saturn.pl59,90 zł

empik.com – 61,99 zł

Wersję Deluxe do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Universal Music Polska.