Anihilacja tom 1 - recenzja komiksu

W styczniu Egmont rozpoczął wydawanie kosmicznej sagi Marvela od pierwszego tomu Anihilacji. Zapraszamy do przeczytania recenzji kolejnego komiksu z serii Klasyki Marvela.

Kosmos od zawsze był jednym z najciekawszych zakątków uniwersum Marvela. Geniusz twórców najlepszych komiksów wykraczających poza ziemską przestrzeń objawiał się charakterystycznym połączeniem ambitnych konceptów ze zdrową dawką komiksowej niedorzeczności. W przypadku dzieł Jacka Kirby’ego z lat 60. każdy zeszyt szokował nieograniczoną wyobraźnią jego twórcy, drugim kosmicznym gigantem Domu Pomysłów był natomiast Jim Starlin, który zyskał sławę w latach 80. dzięki przełomowej Śmierci Kapitana Marvela. Największym dokonaniem Starlina było stworzenie postaci Thanosa i szeregu związanych z Szalonym Tytanem epickich historii związanych z Rękawicą Nieskończoności, ukazujących się w latach 90.. Obok tych dwóch złotych epok marvelowskiego kosmosu można całkiem swobodnie postawić sagę pisaną przez Keitha Giffena, a później Dana Abnetta i Andy’ego Lanninga, która na dobre zaczęła się w 2006 roku od spektakularnej Anihilacji. Tym bardziej należy pochwalić wybór Egmontu, który postanowił wydać ten tytuł w ramach ukazującej się w twardych okładkach serii Klasyki Marvela. Pierwszy tom Anihilacji jest dobrym wprowadzeniem do ogromnej mitologii marvelowskiego kosmosu, odświeżającym wizerunek jego głównych postaci i umiejętnie łączącym ambitną skalę opowiadanej historii z humorem, którego oczekiwać mogą czytelnicy zainteresowani tym zakątkiem uniwersum dzięki kinowym Strażnikom Galaktyki.

W pewnym sensie filmu Jamesa Gunna nie byłoby, gdyby nie Anihilacja. Seria Abnetta i Lanninga, którą film jest zainspirowany, powstała w bezpośrednim następstwie wskrzeszenia kosmicznych tytułów Marvela, jakim był event Giffena. W pierwszej połowie pierwszej dekady XXI wieku kosmos Marvela był zepchnięty na margines uniwersum. Od wielkiego dzwonu ukazywały się nie wpływające za bardzo na stan rzeczy serie w rodzaju Marvel Universe: The End Starlina, czasem w kosmos wyprawiały się postaci z serii generalnie rozgrywających się na Ziemi, ale wydawcy zdecydowanie koncentrowali się na unowocześnieniu swoich flagowych tytułów superbohaterskich. Dzięki staraniom Giffena i redaktora Andy’ego Schmidta przyszła jednak kolej także na rewitalizację pozaziemskiej sagi Domu Pomysłów. Kilka zeszytów krótkiej serii o Thanosie oraz miniseria radykalnie rebootująca postać Draxa Niszczyciela poprzedziły wydany równolegle z Wojną Domową spektakularny event łączący Korpus Nova z Kree, Skrullami i kilkoma mniej lub bardziej zapomnianymi bohaterami w rodzaju Draxa czy Petera Quilla. Anihilacja, bo o tym evencie mowa, przypomniała czytelnikom jak bogata jest historia kosmicznego uniwersum Marvela, a jednocześnie zasygnalizowała nieskończoną ilość kierunków w jakich historie te mogą zostać pociągnięte. W następstwie Anihilacji ukazało się kilka następnych crossoverów, w których pojawiali się choćby Imperium Shi’ar czy Inhumans, a także dwie klasyczne już serie Nova oraz Guardians of the Galaxy, z których ta druga zebrała razem drużynę znaną z klasycznego już filmu Gunna. Jeśli wyniki sprzedaży będą pomyślne, a zważywszy na popularność filmu nie jest to takie nieprawdopodobne, można sobie wyobrazić, że Egmont będzie wydawał całą tę kosmiczną sagę w najbliższych latach. Co jednak dostaje czytelnik, który sięgnie po pierwszy tom Anihilacji?

anihilacja_1.jpg

Tak jak w zachodnich wydaniach zbiorczych pierwszy tom zbiera razem wprowadzającą miniserię z Draxem w roli głównej, one-shot będący prologiem całego eventu oraz poszerzającą kontekst postaci serię Annihilation: Nova, wyjaśniającą co działo się z Richardem Riderem, Ziemianinem z Korpusu Nova, a także Draxem i jego młodą ziemską towarzyszką Cammi, pomiędzy wydarzeniami z Prologu a główną serią eventu. Na wspomnianą główną serię trzeba będzie czekać aż do Tomu 3., jednak dodatkowe komiksy stoją na dobrym poziomie i służą potrzebnym dla nieobeznanych z postaciami czytelników wprowadzeniem oraz wyjaśnieniem kontekstu zdarzeń i bohaterów. Taki jest właśnie charakter całego pierwszego tomu. Nie ma tu za dużo payoffu, trzeba raczej zaufać twórcom, że historia podąża w kierunku satysfakcjonującego rozwiązania, ale nie brakuje za to fantastycznej charakterystyki postaci oraz miejsc i kultur, w których się pojawiają. Od razu widać, że Anihilacja miała ogarnąć i usystematyzować całą skomplikowaną mitologię kosmosu Marvela—od samego początku wywiązuje się z tego zadania wyśmienicie. We wszystkim pomagają pełne potrzebnego kontekstu strony z Bazy Danych Korpusu Nova, które wyjaśniają charakterystykę i historię poszczególnych postaci oraz instytucji pojawiających się na kartach komiksu.

Pierwsza część tomu, czyli miniseria Drax the Destroyer, nieco odstaje od całego eventu, jednak dostarcza odpowiedzi na pytanie jak Drax zmienił się z przygłupiego osiłka w cynicznego mistrza walki na noże oraz paruje go w ramach długiej tradycji odd couple ze znudzoną życiem dziewczynką z Alaski o imieniu Cammi. Cały zamysł serii pisanej z polotem przez Giffena i atrakcyjnie rozrysowanej przez Mitcha Breitweisera, który wykonuje tutaj najlepszą robotę ze wszystkich rysowników tego tomu, jest więc prosty i dosyć funkcjonalny. Drax wraz z grupą innych więźniów rozbija się na Ziemi, gdzie zachodzi jego przemiana w nowego Draxa, której może nie warto spoilować, żeby zachować resztki tajemnicy odnośnie tego, co miniseria sobą reprezentuje. Wcześniej Drax służył w komiksach głównie jako comic relief, obdarzony bardzo niską inteligencją, ale jednocześnie sporą ilością miłości do swojej córki Moondragon. Giffen zamienia go w inteligentnego zabójcę, a połączenie tego nowego Draxa z postacią małej dziewczynki zapobiega pogrążeniu się postaci w zbyt mrocznym tonie, nieprzystającym do ogólnego przygodowego nastroju komiksów Marvela.

anihilacja_2.jpg

Następujący po tej miniserii Prolog Anihilacji, jak również cztery zeszyty Annihilation: Nova zaczynają już na dobre wydarzenia wielkiego eventu i koncentrują się na postaciach Richarda Ridera, ziemskiego członka Korpusu Nova, oraz Draxa i Cammi. Prolog daje dobre wyobrażenie skali całej serii oraz prawdziwie kosmicznego zagrożenia, jakie reprezentuje sobą Annihilus, główny antagonista eventu. Stworzony na kartach Fantastycznej Czwórki władca Strefy Negatywnej przebija się ze swoich niszczycielskim rojem przez barierę Wszechświata i zaczyna pożerać i niszczyć wszystko, co napotka na swojej drodze. Kosmiczne siły i odwieczni wrogowie będą musieli się zjednoczyć, żeby stawić czoła Fali Anihilacji, która zagraża całemu istnieniu. Napisany przez Giffena i wyróżniający się wyjątkowo brzydką kreską Scotta Kolinsa Prolog skupia się na tym, co spotyka położony bliska Krańca Wszechświata Xandar, siedzibę cywilizacji Nova i Korpusu (spoiler: Fala nie zostaje odparta na samym początku gigantycznej fabuły). Seria o Riderze mierzy się natomiast z konsekwencjami zniszczenia i utraty oraz wielką odpowiedzialnością, która nagle zaczyna spoczywać na Ziemianinie.

Annihilation: Nova jest chyba najciekawszą częścią tego tomu, właśnie przez genialnie rozpisane psychologiczne rozterki Richarda oraz przygodową lekkość i humor w obliczu apokaliptycznego zagrożenia, którymi Dan Abnett i Andy Lanning nasycają tę miniserię. Scenarzyści momentalnie pokazują, że czują się w pisaniu postaci Novy jak ryby w wodzie i w tej krótkiej serii w końcu można w pełni zauważyć siłę kosmicznej sagi Marvela jako space opery z prawdziwego zdarzenia, z własną skomplikowaną mitologią i historią, ale również sporym ładunkiem przygodowej pulpowości, której nie powstydziły by się nawet Gwiezdne wojny. Humor w idealnych proporcjach łączy się z patosem, pogłębiające charakterystykę postaci sceny dialogowe mieszają się ze spektakularną akcją, której tempo rozwoju jest także wzorcowe. Rysunki Keva Walkera są całkiem przyzwoite: nieźle oddają skalę mocy, którymi dysponują bohaterowie, jak również przyczyniają się do wspomnianego balansu między akcją a charakteryzacją postaci.

anihilacja_3.jpg

Pierwszy tom Anihilacji jest więc porządnym wprowadzeniem do współczesnej kosmicznej opery Marvela. Trzeba wziąć przy czytaniu poprawkę na wprowadzeniowy charakter zwłaszcza pierwszego z zawartych w tomie komiksów, ale już nawet te wczesne tytuły mogą robić wrażenie skalą i spójnością kosmicznej mitologii, którą mają za zadanie wskrzesić i uporządkować. Kosmos Marvela także w Polsce zawsze ustępował popularnością superbohaterskim tytułom wydawnictwa, a pod wieloma względami jest od nich ciekawszy. Miejmy nadzieję, że czekają nas teraz długie lata z wydawanymi przez Egmont kolejnymi etapami tego ambitnego przedsięwzięcia. Nawet jeśli tak nie będzie, Anihilacja doskonale obroni się jako zamknięta całość. Komiks jest dobrą propozycją dla każdego, bez względu na stopień obeznania z uniwersum.

Anihilacja_okładka.jpg

Historia została pierwotnie opublikowana w Drax the Destroyer #1-4, wrzesień-grudzień 2005 roku, Annihilation: Prologue, marzec 2006 roku oraz Annihilation: Nova #1-4, kwiecień-lipiec 2006 roku.

Szczegółowe zdjęcia komiksu Anihilacja tom 1 znajdziecie w naszej prezentacji.

Specyfikacja

Scenariusz

Keith Giffen, Dan Abnett i Andy Lanning

Rysunki

Mitch Breitweiser, Scott Kolins, Ariel Olivetti i Kev Walker

Przekład

Tomasz Sidorkiewicz

Oprawa

twarda

Liczba stron

256

Druk

Kolor

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.

źródło: Marvel / Egmont Polska