Anthony Mackie: „Falcon i Zimowy żołnierz” będzie jak sześciogodzinny film

O ogłoszonych serialach Marvela szykowanych na platformę Disney+ nie wiemy w zasadzie na ten moment niemal niczego, poza tym co udało się wyłowić z tony plotek, zakulisowych fotek i zdawkowych komentarzy. W najnowszym wywiadzie Anthony Mackie, gwiazda wyczekiwanego „Falcon i Zimowy Żołnierz”, uspokoił fanów obawiających się, że jakość produkcji będzie odstawała od kinowych filmów MCU.

Aktor ujawnił, że proces produkcyjny – w chwili obecnej zawieszony przez pandemię koronawirusa – przypomina pracę nad filmem pełnometrażowym, a nie produkcją telewizyjną:

Kręcimy to zupełnie jak film. Każdy z nas, kto ma za sobą pracę nad projektem telewizyjnym, mówił coś w stylu „Nigdy nie pracowałem nad takim serialem”. Sposób, w jaki się za to zabieramy, przypomina kręcenie filmu, pociętego na odcinki. Zamiast dwugodzinnego filmu będzie sześciogodzinny. 

Prace na planie zostały wstrzymane kilka miesięcy temu, gdy przemysł sparaliżował koronawirus. Mówi się, że produkcja ma zostać wznowiona już w przyszłym miesiącu. Disney nie poinformował jeszcze, czy zapowiedziana na sierpień tego roku premiera serialu zostanie opóźniona, czy widzowie zobaczą pierwszy odcinek serialu zgodnie z pierwotnym planem – w aktualnej sytuacji bardziej prawdopodobne wydaje się to, że Marvel będzie musiał opóźnić premierę serialu przynajmniej o kilka tygodni.

Wydarzenia przedstawione w produkcji będą osadzone po filmie „Avengers: Koniec gry”, kiedy to Falcon zyskał miano Kapitana Ameryki. Jak zdradził sam Kevin Feige, serial skoncentruje się na tym, co Sam Wilson zamierza uczynić z dziedzictwem swojego przyjaciela, Steve'a Rogersa.

W obsadzie dwójce głównych aktorów towarzyszyć będą Emily VanCamp, która powróci jako Sharon Carter oraz Wyatt Russell wcielający się w Johna Walkera, znanego lepiej jako U.S. Agent, pracujący dla rządu zastępca Kapitana Ameryki. Nie zabraknie też Daniel Brühl powracającego w roli Barona Zemo.

Źródło: variety.com / zdj. Disney