„Avengers. Fantastyczna czwórka. Empireum” – recenzja komiksu. Sojusznicy czy wrogowie?

Marvel nie ma szczęścia do eventów. Ilekroć czytam te wielkie wydarzenia w komiksowym świecie superbohaterów, mam poczucie przerostu formy nad treścią. Z „Empireum” jest podobnie. To wielkie wydarzenie zlokalizowane tym razem głównie w kosmosie, angażujące jednak te same twarze walczące z dobrze znanymi przeciwnikami. Zapraszamy do lektury recenzji.

Po „Empireum” nie spodziewałem się wiele, bo już sama nazwa sugeruje, że czytelnik będzie miał do czynienia z epickimi wydarzeniami na kosmiczną skalę, które na nowo zdefiniują uniwersum Marvela. Od jakiegoś czasu właśnie takie są eventy Domu Pomysłów. Potężne, wielowątkowe historie, angażujące masę superbohaterów, którzy skrzykują się przeciwko wielkiemu złu, nadciągającemu z kosmosu. „Empireum” to też komiks wydany w naszym kraju w dobrym momencie, bo przy okazji emisji „Tajnej inwazji” – serialu w ramach Marvel Cinematic Universe pokazywanego na Disney+, w którym kluczową rolę odgrywają Skrulle. W komiksie Ala Ewinga i Dana Slotta jest podobnie, a tym razem zieloni zmiennokształtni łącza siły ze swoim największym wrogiem, czyli rasą Kree.

„Empireum” swój ogrom pokazuje już w obszernym spisie treści, gdzie tytułowy, 6-zeszytowy event opakowany jest masą historii towarzyszących, w tym rewelacyjnym dla mnie wstępem pt. „Incoming!”. To zbiór kilkunastu mniejszych historii przekrojowo pokazujących uniwersum Marvela i ich bohaterów tuż przed eventem. Co warte podkreślenia – pisanych i rysowanych dokładnie przez tych samych twórców, którzy w tamtym czasie sprawowali opiekę nad danymi seriami. Tak więc za plansze poświęcone Daredevilowi odpowiedzialny jest Chip Zdarsky, a gdy do gry wkracza Kapitan Marvel oraz Jessica Jones, pałeczkę przejmuje Kelly Thompson. Później do głosu dochodzi Jason Aaron, gdy pojawiają się Avengersi oraz Donny Cates („Venom”), a następnie np. Al. Ewing i Joe Bennet, w momencie zaangażowania w wątek Hulka. Nie brakuje też miejsca do wspomnienia o „X-Menach” Jonathana Hickmana, choć osobny rozdział przygód Mutantów w evencie „Empireum” otrzymamy za miesiąc.

Wstęp działa absolutnie rewelacyjnie. Świetnie bawiłem się, zwracając uwagę na zmianę stylu artystycznego w momencie, gdy główny wątek, czyli zaszyfrowana wiadomość, którą bohaterowie starają się odczytać, angażował kolejne mniej lub bardziej znane twarze z uniwersum. Dopiero pod koniec stabilizuje wszystko Dan Slott, gdy w historię angażuje się Fantastyczna Czwórka, łącząca siły z Avengers.

avengers-fantastyczna-czworka-empireum-min.jpg

To jednak nie koniec wstępu. Drugi obszerny rozdział tej historii zatytułowany „Road to Empyre: The Kree/Skrull War” odpowiada na pytanie, jak to się stało, że niegdyś najwięksi przeciwnicy, dziś łączą siły. Argumentacja przygotowana przez Robbiego Thompsona (scenarzystę pracującego m.in. przy serialu „Supernatural”) nie do końca do mnie trafiła. Historia bywa męcząca, momentami nie ma sensu, więc z trudem było mi przez nią przebrnąć. Właściwy event z kolei poprzedzają jeszcze zeszyty zerowe, pisane zarówno z perspektywy Avengers, jak i Fantastycznej czwórki. Z kolei już po evencie Ewing i Slott pozwalają spojrzeć na obie grupy herosów z innej perspektywy w zeszytach „Aftermath” i „Fallout”.

Doceniam więc konstrukcję eventu i sposób jego wydania. Czytania jest naprawdę sporo (ponad 400 stron) i czuć, że wydawca starał się zrobić wszystko, by jak najlepiej przybliżyć całe wydarzenie. Mam jednak nieodparte wrażenie, że potencjał „Empireum” gaśnie tak szybko, jak tylko zaczyna się właściwy event. Większość czasu czytelnik spędza z bohaterami w kosmosie, a zeszyty pisane przez Slotta i Ewinga dość szybko zaczynają męczyć. Takie jednak prawa eventu oraz jego konsekwencje, które – jak to w tego typu sytuacjach bywa – dość mocno będą oddziaływać na całe uniwersum w kolejnych komiksach z tego świata.

„Empireum” nie wyróżnia się specjalnie na tle innych eventów Marvela, ale nie ukrywam – ma swoje momenty. Nie chcę spoilerować, więc napiszę tylko, że końcówka zwiastuje ciekawe motywy, które można na wiele sposobów wykorzystać w przyszłości, a i wątek Hulkling i Wiccana poprowadzony jest przez Ala Ewinga absolutnie rewelacyjnie.

Wizualnie „Empireum” spełnia swoją robotę. Główny event rysowany przez Valerio Schitiego jest graficznie bardzo mainstreamowy. Twórca korzysta z masy kolorów, ciepłych barw i dba o szczegóły tła na większych planszach. Mimo fabuły rozgrywającej się w kosmosie, nie znajdziecie tutaj wielu ciemnych, ponurych kadrów. Nieprzypadkowo też w fabule tak ważną rolę odgrywają…rośliny.

Podsumowanie

„Empireum” to komiks, do którego powinniście podejść bez żadnych oczekiwań. To event jak każdy inny w Marvelu i niewyłamujący się praktycznie wcale z dobrze znanych schematów. Ma kilka smaczków, ale aby je odkryć, potrzebujecie sporo cierpliwości. Mnie jej trochę brakowało i były momenty, w których przerywałem czytanie, robiąc sobie dłuższe przerwy. Wizualnie komiks daje radę, scenariuszowo jest z kolei dużo lepiej przed samym eventem, niż w jego trakcie. Do tego obiecuje coś, na co można czekać z umiarkowanym optymizmem. Umiarkowanie polecam.

Oceny końcowe komiksu „Empireum

3+
Scenariusz
4+
Rysunki
5
Tłumaczenie
5+
Wydanie
3+
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Al Ewing, Dan Slott

Rysunki

Valerio Schiti, Sean Izaakse

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

416

Tłumaczenie

Marek Starosta

Data premiery

28 czerwca 2023

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel