„Barry” – recenzja 3. sezonu serialu HBO. Bez przebaczenia

Za sprawą koronawirusa, aż trzy lata trzeba było czekać na następne odcinki komedio-kryminału „Barry”. Serial doceniony przez krytyków i widownię HBO w końcu powrócił (pierwszy odcinek dostępny jest już na platformie HBO Max) i z tej okazji zapraszamy Was do lektury naszej, przedpremierowej recenzji trzeciego sezonu

Mało kto uwierzyłby jeszcze kilka lat temu, że niszowa komedia o zreformowanym płatnym zabójcy, który postanowił zostać hollywoodzkim aktorem, okaże się jedną z najciekawszych propozycji HBO. A jednak, na etapie swojego trzeciego sezonu, „Barry”, dzieło eksgwiazdora „SNL” Billa Hadera (występującego też w głównej roli) i Aleca Berga, to już pozycja kultowa i to nie tylko w kontekście ramówki tej stacji. To jeden z najciekawszych obecnych telewizyjnych tytułów w ogóle. Jednocześnie serial wciąż wymyka się klasyfikacjom: z jednej strony to sytuacyjna czarna komedia o kryminalnym półświatku i znakomicie prowadzony thriller, z drugiej zaskakująco dosadny i refleksyjny psychodramat, z trzeciej satyra w równej mierze show-biznesowego plastiku i arthouse'owego nadęcia. Te elementy wydają się równie przypadkowe, co niejeden zwrot fabularny w samym serialu. Hader i Berg i w tym sezonie sprawiają jednak, że pasują one do siebie idealnie. Mało powiedziane – najlepiej do tej pory. Trzecia seria „Barry'ego” to najmocniejsza odsłona tego dziwnego, choć wewnętrznie zharmonizowanego świata.  

Choć dla widzów minęły aż trzy lata, odkąd Barry odstrzelił oddział czeczeńskich najemników i pogrzebał szanse na odcięcie się od przemocy ze swojego dawnego życia, dla postaci z serialu minęło raptem parę miesięcy. Główny bohater spędził je, pogrążając się w emocjonalnej zapaści i przyjmując zlecenia zabójstw z serwisu cragislist. Krytyczne położenie Barry'ego, związane z jego kompletną porażką w poprzednim sezonie, opisuje „znieczuloną” atmosferę nowych odcinków – najczęściej kojarzy się ona z brawurowym odcinkiem „ronny/lily”, w którym Barry i Fuchs próbowali pochwycić dziewczynkę-ninja. Brak tu wprawdzie równie odrealnionych okoliczności, ale każdy z nich zapożycza z tamtej półgodzinnej spirali dziwactwa i przypadku mocną otoczkę absurdu. 

barry sezon 3 hbo max

Choć autorska reżyseria oryginalnie oprawia każdy z odcinków, najciekawiej wypadają w trzecim sezonie te rozdziały, które wyreżyserował sam Hader (dwa z sześciu przedstawionych przedpremierowo dziennikarzom). Gwiazdor serii inspirował się za kamera dorobkiem Andrzeja Wajdy i widać to w sposobie prowadzenia kamery i metodach inscenizowania dramatu i przemocy. Najwięcej jednak nowe odcinki zawdzięczają kinu braci Coen i niemym komediom Bustera Keatona. Od pierwszych zapożyczył on sprzężone z dramatem kreskówkowe przerysowanie (te skojarzenia nawet adresuje: odwołując się w scenie karkołomnego pościgu do „Arizona Junior” jednego z najbardziej jaskrawych dzieł braci). Z kolei ekonomiczny styl twórcy „Rozkoszy gościnności” przysłużył się układaniu zróżnicowanych gagów. Humor w znacznie mniejszym stopniu bazuje na dialogach, a przeważnie odsyła właśnie do popisowych metod inscenizacyjnych.

Tak ciekawe połączenie uzupełniają niuanse w odsłanianiu przed widzami wewnętrznych przeżyć postaci Hadera. Zwłaszcza w początkowych odcinkach narracja często przyjmuje jego punkt widzenia i nakłada na otoczenie Barry'ego wyobrażone przez tego bohatera „celowniki”: eliminując „w myślach” tę czy inną postać, dowiadujemy się, jak głęboko Barry zatracił się we własnej apatii. „Barry” najczęściej ironizuje z żyjących w hiperliberalnej „bańce” mieszkańców Los Angeles, ale w każdym z odcinków scenki typowo satyryczne równoważy sporą dozą autentyzmu.

W tym kontekście tematem nowego sezonu jest przebaczenie – „Barry” pyta o to, co zrobilibyśmy gdyby skutków niektórych działań nie dało się zmazać przeprosinami i żalem. Czy osiągnięcie katharsis można sprowokować siłą? Ponieważ w serialu od początku pobrzmiewa przede wszystkim tragiczna nuta, twórcy mają dla widzów przede wszystkim szereg gorzkich wniosków, które co rusz podcinają skrzydła nowo zreformowanym bohaterom. Potrzeba znalezienia nowej wewnętrznej równowagi jest głównym motywem sezonu i przyjmuje na pierwszym planie przeróżne formy. W wątku Barry'ego przekłada się na narkotyczną spiralę przemocy i samoobrzydzenia, Sally próbuje opowiedzieć na ekranie osobistą empowerment story, Cousineau naprawia spalone mosty w artystycznym światku. Nawet drugoplanowi bohaterowie cyklu, gangsterzy NoHo Hank i Cristobal Sifuentes, próbują przemiany odtwarzając na ekranie czeczeńsko-boliwijską komedio-wariację „Romea i Julii”. Część bohaterów myli przy tym prawdziwy żal z egoistyczną samopomocą. Taki podział – empatii i pozoru – odnajduje odzwierciedlenie w serialowej wersji Hollywoodu. Komiczna obsesja na punkcie autentyzmu charakteryzuje zblazowanych decydentów przemysłu rozrywkowego, ale okazuje się całkowicie drugorzędna wobec konieczności wstrzelenia się w streamingowe algorytmy. Hader i Berg opowiadają o tym, czasem z poważną miną, a czasem z coenowskim grymasem. Zawsze w kompletnie unikalnej konwencji. Samo istnienie tego serialu udowadnia, że wyobrażenie, które obaj twórcy mają o Fabryce Snów i erze Rotten Tomatoes to jednak na szczęście wciąż krzywe zwierciadło. 

Ocena końcowa 3. sezonu serialu „Barry”: 6/6

Na trzeci sezon serialu „Barry” złoży się osiem odcinków. Produkcja dostępna jest dla widzów platformy HBO Max.

 

zdj. HBO