„Batman Noir. Batman Black & White” – recenzja komiksów „Wieczna żałoba” i „Nigdy po trupie”

Pod koniec września nakładem wydawnictwa Egmont na polskim rynku ukazały się dwa nowe albumy wchodzące w skład serii „Batman Noir” – „Batman Black & White”. Tom pierwszy – „Wieczna żałoba” – i tom drugi – „Nigdy po trupie” – to antologia ponad stu 8-stronicowych nowel z Batmanem, które, jak sama nazwa wskazuje, wykończono jedynie czarnym tuszem (z jednym wyjątkiem). Czy warto zapoznać się z tymi pozbawionymi kolorów, krótkimi historiami o Mrocznym Rycerzu?

Część osób czytających komiksy na pewno doskonale pamięta „Batmana w czerni i bieli”. Dwadzieścia historii tego cyklu trafiło bowiem na półki polskich kiosków już w 1997 roku, za sprawą wydawnictwa TM-Semic. Kolejnych 21 w roku 2003 (wydanie Egmont w miękkiej oprawie). Jednak dopiero najnowsze wydanie prezentuje całość, czyli opowieści stworzone zarówno w latach dziewięćdziesiątych i na początku XXI wieku, jak i te, które jeszcze nigdy nie ukazały się w kraju nad Wisłą. Pod tym względem zdecydowanie ciekawiej prezentuje się tom „Nigdy po trupie”, który zawiera kompletnie nowy dla polskich fanów zestaw komiksów z Zamaskowanym Krzyżowcem, podczas gdy „Wieczna żałoba” zawiera jedynie dziewięć nowych historii. Z drugiej jednak strony, mam wrażenie, że najlepsze, co do zaoferowania ma „Black & White”, powstało na krótko po rozpoczęciu tego projektu. W każdym razie, pod względem samego wydania, najnowsze tomy z serii „Batman Noir” kładą na łopatki wszystkie poprzednie prezentacje „B&W”, jakie mogliśmy spotkać w naszym kraju, zarówno pod względem oprawy, druku, jak i tłumaczenia.

Nie sposób wymienić wszystkich twórców i najlepszych opowieści z tego zbioru, bo zachwycony jestem większością z nich. Wydaje mi się, że moją ulubioną historią z „Black & White” pozostaje „Ich dwoje”, czyli arcydzieło Bruce’a Timma osadzone w stylistyce serialu animowanego z Batmanem z lat dziewięćdziesiątych. Na szczególne wyróżnienia zasługują również „Świat w czerni i bieli” Neila Gaimana z rysunkami Simona Bisleya (Batman i Joker jako aktorzy odgrywający swoje role na planie niczym gwiazdy serialu), „Łatwa robota” Matta Wagnera (doskonale oddająca sposób działania tytułowego bohatera), specyficzna i być może najbardziej bogata w treść „Czym skorupka za młodu nasiąknie” Billa Sienkiewicza, a także wyróżniona nagrodą Eisnera historia „Bohaterowie” legendarnego Archiego Goodwina z rysunkami Gary'ego Gianni. Z drugiego tomu najbardziej zapamiętałem historie przedstawiające Gotham City i jego największego bohatera z perspektywy zwykłych mieszkańców. Znalazły się tu m.in. historia ochroniarza, który niegdyś został przyłapany przez Batmana w trakcie rabunku i który teraz wyobraża sobie, że Nietoperz wciąż go obserwuje („Mam na ciebie oko” – Ed Brubaker, Ryan Sook), poranek z perspektywy 86-letniej staruszki, która myśli, że nic ciekawego w życiu jej już nie spotka – a spotyka odpoczywającego na jednym z dachów Batmana („Wschód słońca” – Alex Garland, Sean Phillips), opowieść faceta czekającego na superbohatera, który zdradza, jak przez miłość do kobiety z drobnego rabusia stał się facetem z trzema wyrokami, a w końcu mordercą („Wygrać z Batmanem” Dave'a Johnsona). Świetnie wypada również historia poświęcona Strachowi na wróble napisana przez Geoffa Johnsa („Strach jest kluczem”). Najsłabsze bądź nieudane historie – możecie nazwać mnie niepoprawnym fanbojem, ale nie dostrzegam tu takich. Każda była na swój sposób wspaniała, unikalna i fascynująca.

  batman-black-and-white-recenzja-02-min.jpg  batman-black-and-white-recenzja-01-min.jpg

Antologia „Black & White” miała ogromne szczęście do artystów, którzy nad nią pracowali. Brian Bolland, Brian Azzarello, Tim Sale, Jim Lee, Neal Adams, Mike Mignola, Paul Dini, Alex Ross i jeszcze długo mógłbym tak wymieniać – niemal wszyscy czołowi twórcy komiksów z Batmanem dołożyli tu swoją cegiełkę. Zarówno fabularnie, jak i graficznie każda z opowieści prezentuje różny poziom, od poważnego, realistycznego i mrocznego po karykaturalny, parodyjny, bardzo komiksowy. Ułożenie poszczególnych rozdziałów uważam za idealne, dzięki czemu nie przejmowałem się, że któryś z komiksów mniej mi odpowiada (bo jest zbyt depresyjny, nieczytelny, wręcz brzydki, lub za bardzo humorystyczny, kreskówkowy), gdyż wiedziałem, że za osiem stron czeka mnie coś zupełnie nowego. Poza tym, zostając na chwilę przy samych rysunkach, zaprezentowane tu historie bywają tak pokręcone – Batman bywa otruty, otumaniony, ranny – że często fabularnie uzasadniona jest ich odjechana oprawa wizualna.

Myślę, że nie było trafniejszego formatu na wydanie antologii „Black & White” aniżeli kolekcja „Batman Noir”. Powiększony format  (22,5 cm szerokości na 34,4 cm wysokości) imponuje i umożliwia naprawdę dogłębne przyjrzenie się wszystkim ilustracjom, szczególnie panelom zajmującym całą stronę (a nawet dwie). Egmont nie szczędził na gruby papier, świetny druk i tym razem nie zaliczył żadnej wpadki (ani tłumaczeniowej, ani pokroju wad znanych z ubiegłorocznego pakietu „Batman Noir”, czyli niesławne odbarwienia od materiałowego paska). Najsłabszym punktem omawianego wydania wydają się okładki. O ile fronty prezentują się bardzo dobrze, tak grzbiety rażą losowością wyboru nazwisk twórców oraz pustką ze względu na jasnoszare tło i typową dla formatu „Batman Noir” czcionkę. Tyły okładek można też uznać za zbyt minimalistyczne (w większości są po prostu czarne). Warto również wspomnieć o pewnej nieporęczności, jaką ze sobą niesie ten format. Lubię czytać siedząc lub leżąc wygodnie na sofie, co nie było łatwe przy takim gabarycie i wadze ponad 3 kilogramy. Ostatecznie przyzwyczaiłem się, ale uprzedzam, że nie każdy będzie potrafił delektować się tą lekturą w dowolnym miejscu.

Na osobną pochwałę zasługują materiały dodatkowe. Pomijając klasyczny wstęp autorstwa Marka Chiarello, rozłożone na oba tomy bonusy zajmują łącznie ponad 50 stron. Znalazło się tu m.in. wiele szkiców i ciekawych anegdot z procesu tworzenia poszczególnych historii, kilka plakatów, wszystkie okładki oryginalnych wydań, a także projekty i zdjęcia kolekcji statuetek Batmana powstałych na podstawie antologii „Black & White”. Jeżeli czegoś mi tutaj zabrakło, to chyba jedynie strony poświęconej statuetce wzorowanej na okładce „Detective Comics” #587 z 1988 roku autorstwa śp. Norma Breyfogle'a (w Polsce znanej jako okładka komiksu „Batman” 10/1991 od TM-Semic).

„Wieczna żałoba” i „Nigdy po trupie” powinny być gratką dla każdego miłośnika Mrocznego Rycerza w naszym kraju. W moich oczach – niepoprawnego fana Batmana – są wydarzeniem roku. Tak bogatego zbioru opowiadań, zarówno pod względem treści, jak i cenionych twórców nad nim pracujących, na rodzimym rynku komiksowym jeszcze nie było. W tych dwóch obszernych tomach zawarto powstającą na przestrzeni osiemnastu lat, niespotykaną do tej pory ilość komiksów o Zakapturzonym Mścicielu. Ze względu na brak przynależności do konkretnej serii, „Batman w czerni i bieli” będzie doskonałą lekturą nie tylko dla zagorzałych fanów tytułowej postaci, będzie również przystępny dla reszty czytelników, nawet tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tą ikoną popkultury. Jeśli miałbym polecić jakiś komiks z Batmanem nowym czytelnikom, trudno byłoby o lepszy wybór.

Oceny końcowe

6
Scenariusz
5
Rysunki
6
Tłumaczenie
6
Wydanie
5
Przystępność*
+5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

batman-black-and-white-recenzja-min.jpg

Szczegółową prezentacją obydwu albumów oraz spis wszystkich historii w nich zamieszczonych znajdziecie w naszym poprzednim artykule na temat komiksów: Kolekcja „Batman Noir. Batman Black & White” – prezentacja komiksów i porównanie z TM-Semic.

zdj. DC Comics / zdjęcia własne