
Najpopularniejsza komiksowa seria o Człowieku-nietoperzu wraca do „jedynki” na grzbiecie i zmienia scenarzystę na Chipa Zdarsky’ego. W pierwszym tomie nowego „Batmana” ten wybór broni się zaskakująco dobrze.
Lubię ten moment, gdy kultowe serie DC Comics wracają do „jedynek”. Nowe rozdanie zawsze mnie intryguje, szczególnie gdy za scenariusz bierze się jedno z ciekawszych nazwisk na rynku, które cały czas jest na dorobku (w przeciwieństwie np. do Briana Michaela Bendisa). „Failsafe” to dobry moment na wskoczenie do uniwersum „Batmana”, ale jednocześnie komiks, który czytelnik zrozumie dużo łatwiej, gdy będzie znał uniwersum DC. I to niekoniecznie w Gotham, a bardziej w „Amerykańskiej lidze sprawiedliwości” i „Wieży Babel” sprzed ponad 20 lat. Zdarsky udanie nawiązuje do komiksu Marka Waida, sprawiając, jak wybitna inteligencja i przebiegłość Bruce’a Wayne’a potrafi obrócić się przeciwko niemu.
W „Wieży Babel” przezorny Bruce Wayne stworzył plan awaryjny, który miał wyeliminować członków „Ligi sprawiedliwości”, gdy ci zdecydują się na zmianę strony z bohaterów na złoczyńców. Jak się okazuje – podobny plan stworzył też na samego siebie. Zakładał on, że jeśli kiedykolwiek Batman kogoś zabije i w ten sposób złamie swoją największą superbohaterską przysięgę, zostanie zgładzony przez napędzanego sztuczną inteligencją robota doskonale znającego jego wszelkie słabości.
Wrobiony w morderstwo Batman staje więc przed niemożliwym zadaniem pokonania kogoś, kogo sam stworzył do…wyeliminowania samego siebie. Zdarsky zaczyna więc przygodę z Człowiekiem-nietoperzem od potężnego wyzwania, w które zaangażowani zostają nie tylko członkowie Bat-rodziny, ale też sama Liga sprawiedliwości z Supermanem na czele.
„Failsafe”, mimo że rozgrywa się tylko na przestrzeni 5 zeszytów dość nieoczekiwanie staje się mini-eventem rozgrywającym się w uniwersum DC Comics. W poszukiwaniu ukrywającego się Batmana, złoczyńca przejmuje Gotham, eliminuje Ligę sprawiedliwości do tego stopnia, że tytułowy bohater musi prosić o wsparcie samego Aquamana. I nawet jeśli finałowe starcie bazuje na przewidywalnych emocjach i oczywistym rozwiązaniu, cliffhanger bardzo pozytywnie zaskakuje i ma się ochotę na więcej.
Zdarsky niewiele miejsca poświęca w „Failsafe” na spokojniejsze elementy. Akcji jest dużo, a całość dopełnia czasem nadmierna narracja tytułowego bohatera, który stara się tłumaczyć czytelnikowi swoje myśli i emocje. Nie brakuje wspominek Jasona Todda, czy ukazywania kontrastu pomiędzy Robinem i Nightwingiem. Każdy z nich w tej historii ma swoje momenty. Scenarzysta zaskakuje rozpoczęciem swojego runu z tak wysokiego poziomu. Pod względem fabularnym to jeden z mocniejszych momentów ostatnich lat w on-goingowej serii o „Batmanie”, a przez to trochę się obawiam, czy Kanadyjczyk zachował sobie podobnie mocne pomysły na kolejne zeszyty (Zdarsky pisze „Batmana” do dziś).
Za oprawę wizualną w „Failsafe” odpowiada Jorge Jimenez i jest to wybór fantastyczny. Warstwa graficzna idealnie współgra ze scenariuszem. Kreacja Failsafe’a przypomina nieco zupgrade’owanego Ultrona z konkurencyjnego Marvela, a kilka kadrów (w tym ten z cliffhangerem) potrafią poruszyć. Pod względem zastosowania barw, to klasyczny komiks o Batmanie, odpowiednio mroczny i ponury, choć często też pojawia się w nim fiolet, który jak się okazuje, ma pewne uzasadnienie fabularne (czego zdradzać w recenzji nie chcę).
Podsumowanie
„Failsafe” to wg mnie najlepszy on-going serii o Człowieku-nietoperzu od prac Toma Kinga rozpoczynających DC Odrodzenie. Wierzę w pomysły Zdarsky’ego i rzucenie Batmana w mocno niekomfortowe miejsca, gdzie musi mierzyć się z czymś, co sam stworzył. Zdaję sobie jednak sprawę, że poziom ten będzie utrzymać niezwykle ciężko.
Oceny końcowe komiksu „Batman. Failsafe”. Tom 1
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Chip Zdarsky |
Rysunki |
Jorge Jimenez, Belen Ortega, Leonardo Romero |
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
224 |
Tłumaczenie |
Tomasz Sidorkiewicz |
Data premiery |
19 czerwca 2024 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / DC Comics