Joshua Williamson nie jest moim ulubionym scenarzystą i ciężko mi się przekonać do jego pracy. „Batman. Wojna cieni” to z kolei jeden z jego najważniejszych projektów, który zbiera w sobie historie zarówno Deathstroke’a jak i Robina. W efekcie otrzymujemy wybuchową mieszankę akcji i rodzinnych perypetii, która jest nadzwyczaj trudna w odbiorze.
Na szczęście Egmont zrobił wszystko, by potencjalnemu czytelnikowi ułatwić wejście do „Wojny cieni”. Na pierwszych stronach czeka na nas obszerny wstęp Małgorzaty Chudziak, która tłumaczy wydarzenia poprzedzające crossover, które w dużej mierze odbywały się na kartach komiksów niewydawanych w naszym kraju. Williamson odpowiada zarówno za serię o Batmanie, jak i o nieznane polskim czytelnikom przygody Deathstroke’a i Robina. Przyznaję jednak, że nawet przeczytanie tego jakże potrzebnego wstępu nie sprawia, że w „Wojnę cieni” łatwo wejść i szybko się w niej odnaleźć. Choćby z tego powodu, że za scenariusz odpowiada łącznie 4 scenarzystów, a za warstwę wizualną ponad 10 artystów.
Fabuła crossovera „Batman. Wojna cieni” to sprytne połączenie wątków rodzinnych z solidną dawką akcji. Nieźle napisana jest relacja Bruce’a z Damianem, ale miałem poczucie, że wątek ten wałkowany był już wielokrotnie i nie wnosił wiele nowego. Dużo lepiej wypada z kolei Deathstroke, bo jest to dla mnie postać dużo mniej wyeksploatowana w komiksach, które miałem okazję czytać. Przyznaję, że Williamson w udany sposób przedstawił jego motywacje, a także bezwzględny charakter.
Relacje między bohaterami to jedno, ale „Wojna cieni” to klasyczne superhero, pełne dynamicznych scen akcji, w których Talia Al-Ghul za wszelką cenę chce rozprawić się z Deathstroke’iem i pomścić swojego ojca. Oczywiście nie wszystko w tej historii jest tak oczywiste, jak wydaje się na początku. Wątek Talii zaślepionej rządzą zemsty wypada w tej historii zdecydowanie najsłabiej i jest mało wiarygodny. Mimo tego, że crossover ma w tytule Batmana, to jest to historia bardzo różnorodna, a scenarzyści pozwalają wybrzmieć każdej z postaci. Deathstroke ma swoje 5 minut, ale też podobał mi się sposób, w jaki ze swoimi demonami musiał mierzyć się Damian.
Należy pamiętać też, że „Wojna cieni” jest wstępem do dużo ważniejszych wydarzeń, jakie zaczną niebawem targać uniwersum DC. „Mroczny Kryzys na nieskończonych ziemiach” nadchodzi i przyznaję – jestem pełen obaw, bo zakończenie crossovera jest otwarte i zapewne dość mocno zostanie wykorzystane we wspomnianym evencie, który za Oceanem zbierał dość przeciętne opinie.
Warstwa wizualna komiksu to pomieszanie z poplątaniem. Artystom brakuje spójności. Jedni stawiają na wyrazistą, mocną kreskę, a inni na rysunki pasujące do komiksów dla małych dzieci. Z mojej perspektywy to duża wada, gdyż sama historia jest wystarczająco skomplikowana i trudna w odbiorze pod względem scenariusza. Gdy dochodzą do tego rysunki tworzone przez kilkunastu artystów, poziom zagubienia niepokojąco rośnie. Egmont w takich wydaniach niestety robi sobie pod górkę, bo wydaje crossover ważny dla całego uniwersum, który jednak opiera się w dużej mierze na bohaterach, których polski czytelnik nie zna. Zawężenie wydawania komiksów do kilku najpopularniejszych serii w takich momentach stwarza dodatkowe problemy i tekstowy wstęp niekoniecznie rozwiązuje wszystkie problemy.
Podsumowanie
„Batman. Wojna cieni” nie jest złym komiksem. Scenariuszowo ma swoje momenty i przypadła mi do gustu możliwość dłuższego obcowania z takim bohaterem jak Deathstroke. To solidna dawka akcji, ale też spokojniejszych momentów kształtujących psychikę bohaterów. Szkoda tylko, że tak trudna do wejścia „z boku” i szalenie nieprzystępna dla nowego czytelnika.
Oceny końcowe komiksu „Batman. Wojna cieni”
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Joshua Williamson i inni |
Rysunki |
Howard Porter, Viktor Bogdanović, Stephen Segovia i inni |
Oprawa |
miękka |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
336 |
Tłumaczenie |
Tomasz Sidorkiewicz |
Data premiery |
31 stycznia 2024 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
zdj. Egmont / DC Comics