Czarne bractwo. BlacKkKlansman - recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie Elite]

Na kilka dni po tym, jak Spike Lee doczekał się w końcu Oscara, zapraszamy Was do lektury naszej recenzji wydania Blu-ray z filmem, który Akademia Filmowa nagrodziła za najlepszy scenariusz adaptowany. „Czarne bractwo. BlacKkKlansman” to najnowszy i być może najbardziej wstrząsający joint skręcony przez Spike'a Lee – autora „Malcolma X” i „Rób, co należy”.  

„Czarne Bractwo. BlacKkKlansman”, reż. Spike Lee

(dystrybucja w Polsce: Filmostrada)

Film:

W naszym małym, biało-czerwonym zaścianku Europy, którego mieszkańcom nierzadko wydaje się, że posiedli najbardziej obiektywny, a zarazem najcelniejszy w całym Boskim Stworzeniu światopogląd, o rasizmie słyszymy raczej rzadko – czy to w żartach opowiadanych mimo oświeconej ery rzekomej tolerancji, które bawią tych co bardziej rubasznych, czy przy okazji niepokojących doniesień z Ameryki ery Donalda Trumpa. Te ostatnie zdają się jednoznacznie wskazywać na to, że ponad sto pięćdziesiąt lat po zakończeniu wojny secesyjnej problem równości rasowej w Stanach Zjednoczonych wciąż istnieje – ba, jego przejawy z roku na roku nabierają na intensywności. Dwa lata temu o naturze rasizmu w przerysowany i groteskowy sposób opowiedział Jordan Peele. Jego fenomenalne „Uciekaj!” zabrało widzów na amerykańskie przedmieścia i w makabrycznym twiście wyprowadzonym na modłę klasycznego „Twilight Zone” odnalazło korzenie nietolerancji w chorobliwej zawiści i białych kompleksach. Teraz, Monkeypaw – studio Peele'a – przedstawia losy policjanta Rona Stallwortha oparte na wydarzeniach równie absurdalnych, co prawdziwych, rozgrywających się w okolicznościach rezonujących we współczesności z bulwersująco ogłuszającym echem.

00246.m2ts_snapshot_01.37.15-min.png

W 1978 roku Ron Stallworth (znakomity John Washington), pierwszy czarnoskóry policjant w Colorado Springs, otrzymał nieprawdopodobne zadanie zinfiltrowania lokalnej komórki Ku Klux Klanu. Uzyskawszy oficjalną kartę członkowską (nadającą mu tytuł „rycerza” KKK), kontaktował się z wyżej postawionymi figurami „Organizacji”, w tym – z samym Davidem Duke'em, jej „Wielkim Czarodziejem”. Ron prowadził śledztwo telefonicznie, a na spotkaniach z przedstawicielami Klanu podszywał się pod niego inny, biały policjant. Wszelkie ustalenia i dokonania Stallwortha i jego współpracowników utajniono i aż do pierwszych lat XXI wieku nikt nie miał o historii usłyszeć ani słowa. Reżyser Spike Lee, orator równości rasowej w X Muzie, mający na koncie kilka znakomitych i obnażających społeczne neurozy filmów (z „Rób, co należy” na czele), nie tylko nadaje opowieści swój wizytówkowy styl, wizualną wrażliwość i bezkompromisowy język. Przede wszystkim wykorzystuje okazję, by nakreślić drastyczną paralelę między abstrakcją przeszłości a krajobrazem USA współcześnie. Tonalnie jego „Czarne bractwo” zawiesza się gdzieś pomiędzy gramatyką komedii a tą należącą do wstrząsającego socjopolitycznego dramatu. Trzeba powiedzieć, że w rękach innego reżysera podobna narracyjna hybryda mogłaby z łatwością zaowocować niczym innym, jak niekoherentną katastrofą. W rękach Spike'a Lee pierwszorzędny humor rodem z retro-komedii typu buddy cop zderzony z bulwersującymi sekwencjami, nierzadko pozostawiającymi widza z poczuciem głębokiego dyskomfortu, wykształca joint przemawiający nie tylko unikalnym językiem, ale uderzający na poziomie metatekstualnym. W swej bogatej teksturze „BlackKkKlansman” decyduje się między innymi na postawienie kilku tez wobec kina i tego, jak celuloidowe opowieści kształtują społeczne wyobrażenia o ideałach przeminionej epoki i rzeczywistych problemach świata. W kontekście tegoż motywu na ekranie pojawiają się na przykład plakaty filmów Blaxploitation, fragmenty z obsypanego Oscarami i jednoznacznie uromantyczniającego historię „Przeminęło z wiatrem”, zderzone później z niemym, rasistowskim manifestem „Narodzin narodu” (które przerażony Stallworth ogląda przez szczelinę kraty wentylacyjnej).

00246.m2ts_snapshot_02.00.01-min.png

Lee słusznie nie pozostawia na członkach Klanu suchej nitki. Południowi gentlemani i „rycerze Organizacji” to z jednej strony psychopatyczni nieudacznicy, rozkochani w ideach archaicznej Konfederacji, a z drugiej – ci pokrzywdzeni przez kilku posiadaczy innego koloru skóry, którzy nigdy nie odnaleźli zdrowego ujścia dla traumy i zdecydowali się na odczłowieczającą generalizację i szaleństwo. Wszyscy zgodnie przejęci hasłem białej supremacji, obrzydliwi, zdegenerowani i komiczni. Co ciekawe, w pewnym momencie reżyser decyduje się na zestawienie neonazistów z KKK ze stojącymi w radykalnej opozycji Czarnymi Panterami. Sekwencja, w której przedstawiciele obu ugrupowań naprzemiennie wykrzykują hasła white power black power, obrazuje wszelkie niepokojące podobieństwa i zasadnicze różnice miedzy naturą ich założeń – ich źródłom i konsekwencjom. Warto dodać, że choć film Spike'a Lee w pierwszej kolejności skupia się na biało-czarnej schizmie, to gdy na ekranie pojawia się noszący Gwiazdę Dawida Flip Zimmerman (pięknie zagrany przez Adama Drivera), rozpiętość tematyczna „BlacKkKlansman” staje się znacznie szersza – dotyka bowiem esencji nienawiści niezdeterminowanej wobec jednego koloru skóry i obecnej jedynie w USA, a pandemicznie ślepej i powszechnej. Ścieżka rozwojowa postaci Flipa (postaci de facto fikcyjnej, tożsamości prawdziwego detektywa nigdy nie odtajniono) należy przy tym do być może najciekawszych, a na pewno najbardziej subtelnych elementów „Bractwa”.

„Chcieliśmy połączyć przeszłość z teraźniejszością” – opowiadał Spike Lee w ubiegłym tygodniu w (skądinąd rewelacyjnym) programie Trevora Noah „The Daily Show” o wciąż żyjących i znakomicie prosperujących łbach „Organizacji”, mówiąc, że „zamienili białe kaptury na garnitury”. Jego „BlacKkKlansman” jest nie tylko upiorną przestrogą przed tym, co kryje się za barbarzyńsko wyrykiwaną przez psycho-zwolenników Donalda Trumpa frazą Make America Great Again. Jest przede wszystkim globalnym błaganiem o rozsądek i miłość w czasach, w których nacjonalizm jest nieustannie mylony z patriotyzmem, a maszerująca pochodami zdehumanizowana agresja – z wolnością słowa.  

6
Film


Obraz:

Kinematograficznie wiele można w „BlacKkKlansman” pokochać. Od wspaniale oświetlonej sceny tańca przy „Too Late To Turn Back Now” grupy Cornelius Brothers & Sister Rose, przez ekspresywne zabiegi przy okazji portretujących przebitek na słuchaczy przemówienia Kwame Ture, po wieńczący film wizytówkowy „podwójny dolly shot” i wizerunek okrytych białymi szatami psychopatów Klanu, których oczy płoną odbiciem palonego krzyża. Ustalając wygląd filmu, operator Chayse Irvin, znany między innymi ze swojej pracy przy teledyskach Beyoncé, zdecydował się na połączenie starych metod z nowymi. „BlacKkKlansman” wygląda więc jak film stricte współczesny, a jednak widziany oczyma starych obiektywów – nie trudno dopatrzyć się w tym metafory na myśl wynikającą bezpośrednio z samej narracji.

W 1080p „Bractwo” prezentuje się z najlepszej możliwej strony, a zapis pozwala na docenienie wynikającego ze starannie skomponowanych ujęć, wspomnianego już wcześniej ładunku ekspresywnego (chociażby absurdalna scena z udziałem Aleca Baldwina w roli niejakiego Dr. Kennebrew Beauregarda). Lokalizacje – ciepłe krajobrazy stanu Kolorado, zimne piwnice zgromadzeń Ku Klux Klanu i utopione w płynym gradiencie barw dyskoteki – oraz detale – drobne szczegóły charakteryzacji i elementy scenografii – każdy z owych aspektów otrzymuje w „BlacKkKlansman” wyraźną i efektowną wizualną dystynkcję, wobec której próżno doszukać się w filmie skaz czy defektów jakiegokolwiek rodzaju. Jedynym, do czego można się przyczepić, są słabo oświetlone sceny, w których widoczność detali wydaje się odrobinę spadać – nie ma tu jednak mowy o żadnych artefaktach wpływających znacząco na jakość obrazu. Po za tym jest to bardzo dobrze wyglądający transfer, w którym wszelkie szczegóły – zarówno przy ogólnych ujęciach, jak i zbliżeniach na twarze oraz ubrania i inne elementy scenografii – są dobrze widoczne. Transfer dopełnia dobrze wkomponowane ziarno, nadające obrazowi filmowego kunsztu.

00246.m2ts_snapshot_00.02.23.jpg 00246.m2ts_snapshot_00.05.30.jpg

00246.m2ts_snapshot_00.06.30.jpg 00246.m2ts_snapshot_00.11.28.jpg

00246.m2ts_snapshot_00.17.08.jpg 00246.m2ts_snapshot_00.17.13.jpg

00246.m2ts_snapshot_00.43.10.jpg 00246.m2ts_snapshot_01.01.27.jpg

00246.m2ts_snapshot_01.13.36.jpg 00246.m2ts_snapshot_01.44.15.jpg

00246.m2ts_snapshot_01.55.16.jpg 00246.m2ts_snapshot_01.55.47.jpg

5
Obraz

Wykres bitrate'u wideo na płycie Blu-ray

Po kliknięciu w obrazek przejdziecie do narzędzia, w którym można sprawdzać bitrate w konkretnym miejscu.

blackkklansman-2018-bitrate-bd.png

Dźwięk:

Rewerbujący echem głos Kwame Ture, dudniąca przyjemnym basem ścieżka dźwiękowa Terence'a Blancharda, obfite w soniczną głębię, żywiołowe scenografie. Z uwagi na gatunkową przynależność, „BlacKkKlansman” nie może pochwalić się przesadnie szerokim zbiorem efektów dźwiękowych, co nie przeszkadza mu, by w toku ponad dwóch godzin ustalić i wyizolować charakterystyczne i immersyjne brzmienie. W teksturze zapisanej w zawartym na krążku formacie Dolby Atmos nigdy nie dochodzi do spięć na linii miksingu dialogów i ścieżki dźwiękowej – każde wybrzmiewa swoim torem i zamiennie przejmuje pierwsze skrzypce bez najmniejszych brzmieniowych dysonansów. 

W kontekście polskiej wersji lektorskiej (Dolby Digital 5.1) – polecam tylko, by omijać ją szerokim łukiem. Rodzimy głos nie tylko się absolutnie do roli lektora nie nadaje – odstrasza przede wszystkim sposobem boleśnie spolszczonego wypowiadania nazwisk głównych bohaterów i równo sztywną intonacją dialogów.

5
Dźwięk

Dodatki:

czarne-bractwo-bd-menu-min.png

Materiały dodatkowe to niewątpliwie najsłabszy element „Czarnego bractwa” w wydaniu Blu-ray. Otrzymujemy tu zaledwie jeden krótki (pięciominutowy) klip zawierający wywiady z osobami odpowiedzialnymi za powstanie filmu (m.in. Peele i Lee) oraz prawdziwym Ronem Stallworthem i wydłużony zwiastun filmu wsparty o piosenkę „Mary Don't You Weep” Prince'a. Wielka szkoda, że tak ważny film nie otrzymał ciekawszego i obszerniejszego zbioru, zdradzającego choćby odrobinę warsztatowego kunsztu, który wniesiono w jego powstanie.  

1
Dodatki

Opis i prezentacja wydania:

„Czarne bractwo. BlacKkKlansman” pojawił się na polskim rynku w klasycznym opakowaniu Elite. Grafika zdobiąca przednią okładkę jest ładna, mimo dodania polskiego tytułu cieszy też nienaruszone logo filmu. Wymienienie nazwisk zarówno Spike'a Lee, jak i Jordana Peele'a wydaje się miłym akcentem. Wewnątrz znajdziemy krążek ozdobiony sylwetką Rona Stallwortha. Mówiąc krótko – mamy tu do czynienia z klasycznym wydawnictwem Blu-ray, ze względu na trafione grafiki zasługującym na nieco wyższą ocenę.

P1130354-min.jpg P1130355-min.jpg

P1130360-min.jpg P1130365-min.jpg

4
Opakowanie

Specyfikacja wydania

Dystrybucja

Filmostrada

Data wydania

21.01.2019

Opakowanie

Elite

Czas trwania [min.]

135

Liczba nośników

1

Obraz

Aspect Ratio: 16:9 - 2.39:1

Dźwięk oryginalny

Dolby Atmos angielski

Polska wersja

Dolby Digital 5.1 (lektor) i napisy

Podstawowe informacje z raportu BDInfo:

Disc Title: BlacKkKlansman
Disc Size: 41,574,682,624 bytes
Length: 2:15:13.105 (h:m:s.ms)
Total Bitrate: 38.05 Mbps

VIDEO:

Codec Bitrate Description
----- ------- -----------
MPEG-4 AVC Video 28172 kbps 1080p / 23.976 fps / 16:9 / High Profile 4.1

AUDIO:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
Dolby TrueHD/Atmos Audio English 4423 kbps 7.1 / 48 kHz / 3975 kbps / 24-bit (AC3 Embedded: 5.1 / 48 kHz / 448 kbps / DN -4dB)
Dolby Digital Audio Polish 640 kbps 5.1 / 48 kHz / 640 kbps / DN -4dB

SUBTITLES:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
Presentation Graphics English 57.659 kbps
Presentation Graphics Polish 42.277 kbps

Pełny raport BD-info dostępny jest pod odnośnikiem: Czarne bractwo. BlacKkKlansman – raport BDInfo z płyty 2D.

Podsumowanie:

W Internecie wyczytać można, że kinowe seanse „BlacKkKlansman” puentowały towarzyszące napisom końcowym unisono ciszy. W jednym zanotowanym przypadku po oświetleniu sali na zakończenie projekcji, biały widz obdarzył czarnoskórego poruszającym uściskiem. Niech będzie to świadectwem, że najnowszy film Spike'a Lee spełnia zasadnicze funkcje kina i sztuki – porusza i łączy. Jednocześnie, co trudno sobie wyobrazić, biorąc pod uwagę kontrowersyjną tematykę, „Bractwo” to rewelacyjna komedia. Estetycznie wyglądające wydanie Blu-ray umożliwia doświadczenie wizji jednego z najciekawszych współczesnych reżyserów za pośrednictwem bezstratnego audiowizualnego spektaklu – w przypadku obrazu, oczywiście jak na możliwości standardu Blu-ray. Mimo fatalnego pominięcia dodatków specjalnych, otrzymujemy tu pozycję godną najwyższego polecenia. 

Kompletne informacje na temat wydania Blu-ray z filmem Czarne bractwo. BlacKkKlansman znajdziecie na Filmoskopie.

6
Film
5
Obraz
5
Dźwięk
1
Dodatki
4
Opakowanie
4
Średnia

Gdzie kupić wydanie Blu-ray z filmem „Czarne bractwo. BlacKkKlansman”?

Wydanie do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Filmostrada.

źródło: zdj. Universal Pictures / Filmostrada