„Diuna. Powieść graficzna” księga 1 – recenzja komiksu. Niewykorzystany potencjał

Diuna” to bez wątpienia jedna z najbardziej wyjątkowych książek science fiction, jakie kiedykolwiek powstały. Mimo że od jej premiery mija już ponad 50 lat, to o dziele Franka Herberta ponownie jest głośno dzięki oczekiwanej kinowej adaptacji w reżyserii Denisa Villeneuve'a. To jednocześnie świetny moment, by „Diunę” zaadaptować jeszcze inaczej – w formie powieści graficznej. Czy to monumentalne dzieło pasuje do formy obrazkowej i wybrzmiewa tak samo mocno jak książka?

Na wstępie krótka informacja od autora recenzji: „Diunę” czytałem dawno i przed zaznajomieniem się z recenzowaną powieścią graficzną nie pamiętałem z niej praktycznie nic. Celowo nie przypominałem sobie książki, by lepiej bawić się w kinie na adaptacji Villeneuve'a. Tymczasem komiks (będę w tym tekście używał sformułowań „komiks” i „powieść graficzna” naprzemiennie, bo dla mnie to jedno i to samo) jako wierna adaptacja historii Herberta nieco te plany popsuł. Weźcie proszę jednak pod uwagę, że „Diunę” w wersji komiksowej staram się oceniać z perspektywy osoby, która niekoniecznie zna to uniwersum. Skupiam się także wyłącznie na historii pokazanej na kartach komiksu oraz na formie jej przedstawienia. I na tej podstawie oceniam całość wydania. Opinia ta nie ma żadnego związku z książkową „Diuną” Franka Herberta.

Bo ta jest dziełem wybitnym i nie zamierzam z tym dyskutować. Ale „Diuna” to też rzecz wyjątkowo niewygodna do jakiejkolwiek interpretacji wykraczającej poza książki. Pisząc ten tekst, jeszcze nie wiem, jak zrobił to Villeneuve, ale przypuszczam, że nie było łatwo. A dodatkowo utwierdza mnie w tym przekonaniu powieść graficzna stworzona przez syna Franka – Briana Herberta – oraz Kevina J. Andersona – duet odpowiedzialny za książkowe kontynuacje sagi o „Diunie”, które możecie znaleźć w księgarniach.

Herbert i Anderson do powieści graficznej podeszli zgodnie z oryginałem, dzieląc ją na trzy części, tak samo jak miało to miejsce w książce. Wydawnictwo Rebis wydało w naszym kraju księgę pierwszą, a premiera kolejnych dwóch planowana jest na 2022 rok. Scenarzyści stanęli przed wyjątkowo trudnym zadaniem zmieszczenia na 170 stronach całej pierwszej księgi, co okazało się nie lada wyzwaniem. Dodatkowo sprawy nie ułatwili im: Raul Allen i Patricia Martin, odpowiedzialni w części 1. za rysunki. Po przeczytaniu komiksowej „Diuny” miałem wrażenie, że scenarzyści i rysownicy kompletnie nie potrafili ze sobą współpracować i zamiast spójnego, uzupełniającego się dzieła, stworzyli chaotyczną opowieść, przypominającą obrazkowe streszczenie pozbawione jakiejkolwiek atmosfery.

„Diuna. Powieść graficzna” księga 1 – prezentacja komiksu „Diuna. Powieść graficzna” księga 1 – prezentacja komiksu

Jeśli oglądaliście film „Blade Runner 2049”, doskonale rozumiecie, dlaczego to właśnie Denis Villeneuve dostąpił zaszczytu adaptowania „Diuny” na duży ekran. To reżyser mający wybitne oko do zapadających w pamięć kadrów, scen, które wybrzmiewają dużo mocniej niż oszczędne dialogi. Tymczasem w powieści graficznej Herberta i Andersona nie działa ani jedno, ani drugie. Zacznijmy od scenariusza. Jako koncept jest oczywiście fantastyczny, bo dość szybko i łatwo jesteśmy w stanie zagłębić się w życie i los bohaterów, nawet jeśli główna intryga zawiązuje się dopiero pod koniec pierwszej księgi. Ale pod względem dialogów „Diuna” w wykonaniu Briana Herberta i Kevina J. Andersona jest totalnie przegadana. Już dawno nie miałem w rękach tak nudnego i nijakiego pod względem dialogów komiksu. Nie dość, że czyta się to ciężko i wiele zwrotów/sformułowań z perspektywy nowego czytelnika jest niezrozumiałych, to jeszcze ogromna część z nich nie wnosi do samej historii zupełnie nic.

Wypada w tym miejscu zastanowić się, dla kogo Herbert i Anderson pisali tę powieść graficzną. Mam duże wątpliwości, czy kiedykolwiek zastanowili się nad przystępnością tego scenariusza dla zupełnie nowego czytelnika, nieznającego książkowego pierwowzoru. Jeśli ktoś nie zna „Diuny”, rzuci tym komiksem w kąt po kilkunastu lub kilkudziesięciu stronach. I nie chodzi tutaj o to, że w tej historii... nic się nie dzieje. Przecież w książce jest podobnie. Problem polega na tym, że komiksowa „Diuna” nie tylko zawodzi scenariuszowo, ale też... kompletnie nie współgra z oprawą wizualną.

W tym przypadku liczyłem na wiele i mocno się zawiodłem. Wyobrażając sobie Arrakis i Kaladan, miałem w głowie niesamowite obrazy, mające gigantyczny potencjał do wykorzystania na kartach komiksu. Uniwersum Franka Herberta jest stworzone do monumentalnych, bogatych w detale, dusznych krajobrazów, które na długo powinny zapadać w pamięć. Tego w pierwszej księdze komiksowej „Diuny” nie znajdziecie. Rysunki są w niej kompletnie nijakie. Bardzo rzadko twórcy decydują się na odważne, obszerne kadry, zajmujące stronę lub rozkładówkę (można je policzyć na palcach jednej ręki). Cała reszta to kadry dość wąskie, ciasne, dużo bardziej skupione na bohaterach i ich dialogach. W efekcie komiks czyta się dość niekomfortowo, a do tego męczy brak podrozdziałów, bo historia napisana i narysowana jest jednym ciągiem.

„Diuna. Powieść graficzna” księga 1 – prezentacja komiksu „Diuna. Powieść graficzna” księga 1 – prezentacja komiksu

Najgorsze w komiksowej „Diunie” jest jednak to, że scenarzyści ogromem dialogów zupełnie nie pozwalają wybrzmieć rysowanym obrazom. Z kolei rysownicy nie są w stanie rozwinąć skrzydeł, gdyż muszą dostosować się do dość zamkniętej wizji scenarzystów. Mało tego – kolorystyka komiksu jest bardzo... uboga. Zupełnie przeciwnie do bardzo udanie zaprojektowanej okładki, która pozwala sądzić, że będziemy świadkami czegoś wyjątkowego. Otóż nie. Rysunki są przeciętne, skoncentrowane na bohaterach i traktowane tylko jako dodatek do z pozoru najważniejszego, czyli samej historii.

Podsumowanie

Czytając „Diunę”, długo zastanawiałem się, komu mógłbym polecić to wydanie. I chyba znam odpowiedź. To rzecz stworzona niemal wyłącznie dla fanów dzieła Franka Herberta, którzy znają je doskonale, a dzięki temu wydaniu są w stanie zestawić swoje wyobrażenia o uniwersum z wizją scenarzystów i artystów. Jednocześnie spodoba się ona czytelnikom, którzy nie mają wielkich wymagań i doświadczeń w czytaniu powieści graficznych/komiksów.

Ja widzę w „Diunie” Herberta i Andersona ogrom niewykorzystanego potencjału. Uważam, że pod względem scenariusza i dialogów panuje w niej kompletny chaos. Ogrom informacji, które chcą przekazać scenarzyści na mocno ograniczonym polu (dymki dialogów i myśli bohaterów), szybko staje się niestrawny, a to w połączeniu z dość leniwym tempem akcji sprawia, że całość na pierwszych 120 stronach usypia. Dopiero pod koniec pierwszej księgi, gdy faktycznie zaczyna się „dziać”, a wzrok zdążył przyzwyczaić się do rysunków i kolorów, zaczynałem odczuwać przyjemność z pochłaniania kolejnych stron i nie ukrywam, że czekam na drugi tom. Bo księga pierwsza to tak naprawdę tylko prolog – przedstawienie świata, bohaterów i zawiązanie akcji, która tak naprawdę wybrzmi dopiero w kontynuacji.

Jeśli jesteście fanami „Diuny”, to rzecz dla Was. Jeśli jednak nie mieliście związku z tym uniwersum, sięgnijcie po książkę lub poczekajcie na film. Oszczędzicie sobie frustracji, która może Was niepotrzebnie zniechęcić do zgłębiania świata wykreowanego przez Franka Herberta.

Oceny końcowe

3
Scenariusz
3
Rysunki
5
Tłumaczenie
4
Wydanie
4
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Diuna powieść graficzna księga 1 okładka

Specyfikacja

Scenariusz

Frank Herbert, Brian Herbert, Kevin J. Anderson

Rysunki

Raul Allen, Patricia Martin

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

176

Tłumaczenie

Andrzej Jankowski, Marek Marszał

Data premiery

1 czerwca 2021

Dziękujemy wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Rebis / zdjęcia własne – Filmozercy.com