Do wszystkich chłopców, których kochałam - recenzja filmu

Dobrych kilka lat temu miałam przyjemność przeczytać trylogię Lato, autorstwa Jenny Han. Po zapoznaniu się ze wszystkimi częściami, niezwłocznie postanowiłam zakosztować reszty dorobku pisarki. Tak trafiłam na pozycję „Do wszystkich chłopców, których kochałam”. Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy nagle Netflix zapowiedział ekranizację dzieła, które lata temu czytałam z wypiekami na twarzy i kołataniem serca. Produkcję można oglądać na platformie od 17 sierpnia, ale czy warto?

Lara Jean Covey (w tej roli Lana Condor) to nastolatka, która unika kłopotów na wszystkie możliwe sposoby. Nigdy nie miała chłopaka, nie chodzi na imprezy, jeszcze się nie całowała, a w wolnych chwilach... pisze listy do chłopaków, których kochała. Chociaż dziewczyna tego nie planuje, to jak można się spodziewać, trafiają one do prawowitych właścicieli. Otrzymanie niektórych z nich przechodzi bez echa (np. jeden z adresatów ujawnia swoją homoseksualność). Problemy zaczynają się wtedy, gdy okazuje się, że istnieje list zaadresowany do chłopaka siostry Lary Jean, jak i inny, do kolegi ze szkoły, który chodzi z byłą przyjaciółką naszej bohaterki. Tak zaczyna się zabawa.

Jak można się domyślić, historia skierowana jest do określonej grupy wiekowej. Nie znaczy to jednak, że starszy widz nie będzie się świetnie bawić. To jedna z tych opowieści, które ogląda się z bananem na twarzy, niezależnie od wieku. Wszystkie kłopoty, jakie napotyka Lara Jean, napędzają widza, by coraz mocniej kibicować dziewczynie w osiągnięciu celu.

Twórcy postarali się o atmosferę. Zdjęcia są piękne, licealny klimat otacza nas niczym mgła, a sceneria przywraca wspomnienia o szkole średniej. Dobrą robotę robią również aktorzy. Noah Centineo i Lana Condor stworzyli na ekranie prawdziwą magię. Chemia między nimi jest wręcz namacalna, przez co film ogląda się z ogromną przyjemnością. Dzięki tym wszystkim rzeczom powrót do liceum nie wydaje się taki trudny. Wystarczy włączyć film i przez 100 minut skupić się na opowiadanej historii. Zdaje się, że nie istnieje nic prostszego.

Scenariusz jest lekki i przyjemny. Nie ma miejsca na nudę, co czuje się również w świetnych dialogach i ciekawie rozwiniętych postaciach, nie tylko tych pierwszoplanowych. „Do wszystkich chłopców, których kochałam” jest solidną budowlą, przede wszystkim dzięki postawieniu jej na pewnym gruncie. Książka Jenny Han to fundament, o którym inni twórcy komedii romantycznych mogą pomarzyć.

Filmowi nie można odmówić pewnej naiwności. Jednak mimo to, możliwość doświadczania jej w takim opakowaniu, zdaje się przywracać wiarę w prostotę pewnych uczuć i relacji. Uniwersalność tej historii sprawia, że każdy, nawet największy sceptyk, znajdzie coś dla siebie. Niech to będzie najlepszym podsumowaniem mojej recenzji.

Ocena: 5/6

źródło: zdj. Netflix