„Droga miecza” tom 1: „Popioły dzieciństwa” – recenzja komiksu. Jak wytrenować zabijakę

Po Calamity Jane – kobiecie rewolwerowcu – przyszła pora na kolejną adaptację postaci historycznej od wydawnictwa Lost in Time. Tym razem nasza uwaga sięga na Daleki Wschód do podań o Musashim Miyamoto – żołnierzu, wojowniku, mistrzu miecza, roninie, artyście i pisarzu. Do tego, żeby nie było tak na skróty, całość trzech tomów serii „Droga miecza”, nazywanych klimatycznie zwojami, stworzona została na podstawie powieści Thomasa Daya. Na zachętę z okładki spogląda na nas przerażająca kreatura na ułamki sekund przed atakiem na naszego, pozornie bez szans, herosa. No ale po kolei.

Mikedi Nakamura to nastoletni syn lokalnego pana ziemskiego – Ito Nakamury – i powiedzieć, że jest jednym z bardzo licznego rodzeństwa, to jak nic nie powiedzieć. Nadto Mikediemu nie jest łatwo – co rusz pojawiają się konflikty pomiędzy nim a starszym rodzeństwem, krążące wokół przyszłych ról społecznych, jakie będą stały przed poszczególnymi osobami. Pewnego słonecznego dnia na dworze Nakamury pojawia się niepozorny, arogancki nieznajomy, przechwalający się własnymi umiejętnościami, który rzuca wyzwanie obecnym samurajom, aby następnie sprawnie i widowiskowo się z nimi rozprawić. Jak się okazuje, to właśnie Musashi Miyamoto, legendarny mistrz wyposażony w równie legendarny oręż. Nakamura, widząc bezsens eskalowania konfliktu z przybyszem, oferuje mu współpracę i liczne dobra. Miyamoto nie pożąda jednakże niczego materialnego, składa za to egzotyczną kontrpropozycję. Jego wolą jest, aby Nakamura powierzył mu swojego syna, aby na naukach posiadł on tytułową drogę miecza, „rzucającą na kolana bogów i kobiety”. Wartością dodaną transakcji miałoby być docelowe polepszenie pozycji społeczno-politycznej Nakamury seniora, z uwagi na przyszłe sukcesy syna na dworze cesarskim. Tak też Mikedi opuszcza dom ojca wraz z nowym mistrzem, który najwyraźniej zamierza rozpocząć nauki nie od ćwiczeń fechtunku, ale od wykucia charakteru młodego bohatera przez wydarzenia, jakich stanie się on świadkiem. Czy Miyamoto pojawił się w pałacu Nakamury przypadkowo, czy może wszystkie jego z pozoru chaotyczne działania są w istocie częścią większego, przemyślanego planu?

Plansza z komiksu Droga miecza tom 1 Popioły dzieciństwa

Teoretycznie jest tu wszystko, czego moglibyście się spodziewać od historii dziejącej się w jakże mocno wyeksploatowanej konwencji: mistrzowie sztuk walki, młodzi niedoświadczeni adepci, piękne azjatyckie kobiety i brutalny świat pełny partykularnych interesów rządzony prawem silniejszego. Całościowo opowieść zdaje się jednakże cierpieć na syndrom zbyt wiernego adaptowania materiału źródłowego na medium – jak by nie było – wizualne. W efekcie kadry przeładowane są bloczkami narracyjnymi, a lekturze brakuje płynności. Może się zdarzyć, że cofniecie się o kilka kadrów tylko po to, żeby upewnić się, co tak w zasadzie miało miejsce, czy temat rozmów bohaterów był w jakiś sposób eksponowany wcześniej czy też nie, albo żeby określić ułożenie postaci względem siebie w przestrzeni, co przy sprawniejszej kompozycji powinno być intuicyjne. Do tego o ile bohaterowie rozpoczynają opowieść, będąc klasycznymi stereotypami mistrza i niecierpliwego ucznia, to spodziewałem się obserwować określoną drogę naszych protagonistów czy nawet zwroty akcji w ich rozwoju. Co dostałem? Hipotetyczny rozwój, zamiast kreślony wydarzeniami to wykładany w dialogach i monologach wewnętrznych. Tak tworzy się model narracyjny wyładowany czy wręcz przeładowany ekspozycją i pobocznymi wątkami, co być może buduje świat przedstawiony, ale na tak małej przestrzeni czyni to kosztem historii, która sama w sobie powinna przyciągnąć naszą uwagę i wzbudzić apetyt na więcej. Na finał mamy plan naszego wielkiego mistrza miecza. Plan skrajnie przekomplikowany w stosunku do motywacji i miejscami sprzeczny z deklarowanymi przez niego celami, a przez to średnio wiarygodny. Jasne, można zwalić to na karb przyjętej konwencji, niestety przynajmniej dla mnie, nie zwalnia ona twórców od stworzenia historii, w którą przynajmniej na poziomie relacji czy emocji da się zainwestować i odnieść do bohaterów. W tym świecie, póki co, brak mi postaci, której losów byłbym autentycznie ciekawy, a to już nie najlepiej wróży.

Patrząc na wyjściowy schemat historii, w mojej głównie pojawiło się dość oczywiste porównanie do „Dzikiego Zachodu” powołanego we wstępie, a wraz z nim konkluzja, w jak różne sposoby można zawiązać akcję i ją prowadzić. Na tym tle pozycja Lamontagne'a i Glorisa wypada dużo sprawniej i naturalniej, nieporównanie mocniej polega na narracji wizualnej, a nie na ilustrowaniu pierwszoosobowej prozy.

Plansza z komiksu Droga miecza tom 1 Popioły dzieciństwa

Estetyka kipi realizmem (czy wręcz naturalizmem) wypełnionym detalami, co ewidentnie lepiej sprawdza się w scenach statycznych niż dynamicznych. Być może jest to bezpośrednim następstwem korzystania z żywych modeli, których o wiele łatwiej zobrazować w naturalnych scenach niż scenach fantazyjnych, budowanych głównie w wyobraźni artysty. W efekcie brutalne sceny dekapitacji i spektakularnych walk zdają się być oderwane wizualnie od reszty opowieści. Trzeba jednak oddać Fernianiemu, że ślicznie namalowane panele, zwłaszcza w segmentach retrospekcji, robią niesamowite wrażenie, kreśląc brudny, feudalny, pełen podziałów świat.

Wydanie polskie to klasyka twardookładkowego frankofona na kredowym papierze i w powiększonym formacie, pozwalające na przechodzenie od mrowia drobnych kadrów do gigantycznych ilustracji wypełniających całe strony. W ramach dodatków możecie liczyć na szkicownik Fernianiego stawiający mocny znak zapytania pod pytaniem, czy aby oprawa graficzna nie byłaby bardziej wdzięczna, gdyby posługiwała się wyłącznie czernią i bielą lub maksymalnie trzema kolorami.

Podsumowanie

Mariolle i Ferniani adaptują Daya inpirującego się dalekowschodnimi podaniami w całkiem niezłej oprawie graficznej. Jeżeli lubicie krwiste pojedynki samurajów, filmy Akiro Kurosawy oraz niejednolitą konwencję, to dobrze trafiliście. Niestety od każdego z twórców, zarówno na poziomie fabuły, konstrukcji postaci, struktury dialogów czy sposobu prowadzenia narracji wizualnej oraz oczekiwanego dynamizmu, można by oczekiwać nieco więcej. Pierwszy zwój „Popioły dzieciństwa” to ciekawa pozycja dla fanów konwencji, dla reszty pozycja pełna klisz i schematów. Jako że tematyka i pomysł na serię wydają się niezwykle wdzięczne i kipiące potencjałem, póki co wykonanie pozostawia pewien niedosyt. Zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie w tomie drugim, który z zasady powinien bardziej skupiać się na autentycznej nauce głównego bohatera. Trzymam kciuki zaciśnięte na rękojeści katany za dalszy rozwój serii.

Oceny końcowe

3
Scenariusz
4+
Rysunki
5
Tłumaczenie
6
Wydanie
6
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

okladka komiksu droga miecza tom 1-min.jpg

Specyfikacja

Scenariusz

Mathieu Mariolle, Thomas Day

Rysunki

Federico Ferniani, Mikaël Bourgouin, Yann Tisseron

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

64

Tłumaczenie

Jakub Syty

Data premiery

15 lutego 2021 roku

zdj. Lost In Time / Éditions Glénat