Ex Machina tom 1 - recenzja komiksu

Patrick Rothfuss to jeden z moich ulubionych pisarzy (Imię wiatru jest fantastyczne!). W sieci można natknąć się na jego pozytywną opinię na temat Ex Machiny. Dla mnie było to wystarczającą zachętą do sięgnięcia po pierwszy tom serii Briana K. Vaughana, twórcy m.in. Sagi

Mitchell Hundred zyskuje zdolność do porozumiewania się z maszynami. Potrafi im rozkazywać, co decyduje się wykorzystać w swojej nowej roli - roli superbohatera. Jednak do czasu. W którymś momencie stwierdza, że więcej osiągnie nie jako zamaskowany obrońca, lecz jako urzędnik na wysokim stanowisku. Ujawnia więc swoją tożsamość i na drodze wyborów zostaje burmistrzem Nowego Jorku.

Polityka ma duże znaczenie w opowieści Vaughana. Po objęciu funkcji burmistrza bohater mierzy się z różnymi sprawami, które mogą przysporzyć mu zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Nastroje w społeczeństwie są bardzo istotne, ale Mitchell przede wszystkim chce postępować słusznie. Vaughan kreuje wręcz ideał polityka - altruistycznego, szukającego najlepszego rozwiązania, unikającego skrajności, mówiącego o sobie "nie jestem liberałem ani konserwatystą, tylko realistą". Na takiego człowieka chciałoby się głosować. Na szczęście autor unika stworzenia postaci doskonałej i tym samym nierzeczywistej, o czym przekonujemy się już na samym początku, gdy Mitchell zaczyna snuć swoją historię... i brzmi tak, jakby poniósł katastrofalną w skutkach porażkę.

Tak, komiks zaczyna się właściwie na końcu drogi, a na następnych stronach poznajemy wcześniejsze wydarzenia. Vaughan często zmienia czas akcji - a to pokazuje początki głównej postaci, gdy dopiero zyskuje ona niezwykłe zdolności, a to przedstawia przebieg jej kadencji na stanowisku burmistrza. Zdarzenia układają się w klarowną, uporządkowaną całość. Niejednokrotnie sceny z różnych okresów łączą się ze sobą - moment z dawniejszej przeszłości może wytłumaczyć pewną późniejszą sytuację. Przy tym nadal nie brakuje tajemnic, które intrygują, o których się napomina, ale które dopiero zostaną odkryte. Dotyczą m.in. kwestii nadnaturalnych.

ex-machina-t1-plansza-01-min.png

Bo wiecie, nie samą polityką człowiek żyje... Ta jest oczywiście ważna, bo burmistrz co rusz staje przed kolejnymi wyzwaniami, takimi jak udzielenie małżeństwa parze homoseksualnej, naprawienie systemu edukacji czy złapanie mordercy. Niekoniecznie sam w tym uczestniczy, bowiem ma od tego odpowiednie osoby lub sprzymierzeńców (sprawa morderstw to w końcu robota dla policji). Niemniej musi mieć świadomość tego, co się dzieje w Nowym Jorku, i podejmować decyzje. Świetnie śledzi się taką postać u władzy, której wybory wpływają na całe miasto. Jak jednak wspominałem, to nie jest jedyny rodzaj wątków w Ex Machinie. Równie ciekawe są te nadnaturalne, związane z pozyskaniem mocy i dziwnymi zdarzeniami, do których dochodzi w Nowym Jorku. W takich chwilach komiks staje się trzymającym w napięciu thrillerem SF.

Scenarzysta nie zapomina również o prywatnym życiu postaci, co zostaje zasygnalizowane choćby w tworzącym się romansie (a niewykluczone, że w kolejnych tomach romansów pojawi się więcej). Relacje między bohaterami, a to przyjacielskie, a to bardziej szorstkie, pozwalają wytworzyć tętniący życiem, charakterny dalszy plan. Oznaką sukcesu jest niedosyt podobnych scen - chciałoby się jeszcze bliżej poznać poszczególne osoby, które doradzają Mitchellowi.

ex-machina-t1-plansza-02-min.png

Przyznam, że miałem wątpliwości co do rysunków Tony'ego Harrisa. Nie przekonywały mnie przykładowe plansze udostępnione przez wydawcę, a kostium bohatera na okładce wyglądał trochę zbyt absurdalnie. Niepotrzebnie się martwiłem. Wnętrze komiksu prezentuje się wyśmienicie. Wyrazista, często zmieniająca się mimika nadaje postaciom wiarygodności. Makabryczne sceny zaskakują, właściwie każdy bohater ma inną, dopracowaną prezentację, nie sposób kogoś z kimś pomylić. Kostium może i wygląda niecodziennie, tak jakby steampunkowo, ale koniec końców to pozytywny wyróżnik. W chwilach zagrożenia lub możliwego działania niezwykłych sił panuje mrok, a warunki pogodowe (przez pewien czas panuje zamieć) potęgują napiętą atmosferę. 

Podsumowanie

Całości dopełniają bardzo naturalne dialogi. Brzmią doskonale, nie są w żaden sposób ułagodzone - gdy w grę wchodzą emocje, trafiają wulgaryzmy. I tak w sumie każdy element Ex Machiny jest przynajmniej na bardzo dobrym poziomie. Szczerze powiedziawszy, zapowiada się ona na jeszcze lepszą serię niż Saga. Polityka ciekawi i stanowi celny komentarz rzeczywistości, fantastyka wiąże się z intrygującymi tajemnicami, a prywatne sprawy pozwalają na zbliżenie się do postaci, a nawet polubienie ich. Rewelacyjny początek.      

5
Scenariusz
6
Rysunki
6
Tłumaczenie
6
Wydanie
6
Przystępność*
+5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

ex-machina-t1-pokladka-min.jpg

Historia została pierwotnie opublikowana w zeszytach Ex Machina Vol. 1 #1-11 (od sierpnia 2004 roku do lipca 2005 roku).

Zachęconych recenzją odsyłamy do wpisu Ex Machina tom 1 - prezentacja komiksu, w którym znajdziecie obszerną galerię zdjęć oraz prezentację wideo.

Specyfikacja

Scenariusz

Brian K. Vaughan

Rysunki

Tony Harris, Tom Feister

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

276

Tłumaczenie

Tomasz Kłoszewski

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źródło: Egmont / Vertigo