„Fantastyczna Czwórka” tom 1 – recenzja komiksu. Pogrążony w myślach

Nareszcie! „Fantastyczna Czwórka” – jedna z kultowych grup superbohaterskich Domu Pomysłów – doczekała się w Polsce regularnej serii, wydawanej przez Egmont w ramach Klasyki Marvela. I od razu jest to mocne uderzenie, bo run Jonathana Hickmana to jeden z najlepszych, jakie wydano w ostatnich 20 latach.

Długo musieliśmy czekać na komiksową „Fantastyczną Czwórkę” na polskim rynku. Owszem, były pojedyncze historie z TM-Semic, a nawet wydany przez Egmont komiks „Fantastyczna Czwórka: 1234” z 2004 roku. Dostaliśmy też kilka tomów od Hachette w ramach kolekcji WKKM lub Superbohaterowie Marvela. I tyle. Dopiero dziś mogę napisać, że w Polsce rozpoczęto wydawać regularną serię „FF”, która powinna doczekać się przynajmniej 3 obszernych, kilkusetstronicowych tomów. Zbierają one pełny run Hickmana, który rozpoczął się niedługo po „Tajnej Inwazji”, a zakończył już na łamach serii wydawniczej Marvel Now! (dobrze znanej w naszym kraju).

To, w jakim miejscu rozpoczyna się akcja „Fantastycznej Czwórki” Hickmana, jest kluczowe i fajnie, że dzięki wstępowi Kamila Śmiałkowskiego, nieobeznany w uniwersum i liniach czasowych czytelnik szybko jest w stanie to sobie uzmysłowić. Jesteśmy bowiem po dwóch dużych eventach w uniwersum Marvela – „Wojnie domowej” i „Tajnej Inwazji”. To czas, w którym Reed Richards obwinia siebie za to, co wydarzyło się na świecie, i jednocześnie stara się znaleźć sposób na odkręcenie tego, do czego doszło. To klasyczny dla Jonathana Hickmana story arc, będący tak naprawdę częścią eventu „Dark Reign”, w którym Norman Osborn włada Stanami Zjednoczonymi. Jego rola w tej całej historii jest skromna, bo Osborn „mierzy się” z tą najmłodszą częścią rodziny Richardsów, czyli Franklinem i Val.

fantastyczna czworka tom 1 plansza

Dużo ważniejszy jest tutaj wątek Richardsa, pogrążonego w myślach naukowca, który buduje (dosłownie) Gwiezdne Wrota, będące mostem do innych uniwersów. W ten sposób główny bohater chce zrozumieć, co musi się stać, by nie doszło do Wojny domowej, i co zrobić, by superbohaterowie dogadali się bez rozlewu krwi. To naprawdę mocne rozpoczęcie runu Hickmana i rewelacyjna historia, pokazująca, jak scenarzysta bawi się konwencją, wrzucając bohaterów do różnych alternatywnych światów, i jak kreuje wydarzenia na innych Ziemiach. Mocno wspiera go też Sean Chen, tworząc zapadające w pamięć rysunki.

Niestety (dla mnie, nie jestem tego fanem) w pierwszym tomie „Fantastycznej Czwórki” rysunki zmieniają się czterokrotnie. Kolejne nie są już tak dobre, jak w „Dark Reign”, ale i tak wypadają całkiem nieźle. Znajdziecie tam m.in. prace Adiego Granova, znanego z komiksu „Iron Man: Extremis”, wydanego w ramach WKKM. Podobało mi się to, że mimo powagi historii i jej ogromnego rozmachu, rysunki udanie współgrają ze scenariuszem. W niektórych miejsacach są pełne jasnych barw, a w innych – odpowiednio ponure, pełne odcieni szarości.

Miałem okazję bliżej poznać styl Hickmana w Marvel Now!, gdzie brawurowo potraktował historię „Avengers” zakończoną eventem „Nieskończoność”, i nie ukrywam, że jestem jego fanem. Jednocześnie znam też „Black Monday Murders” wydany w naszym kraju przez Non Stop Comics. Dzięki temu dość łatwo jest mi się odnaleźć w tym technologiczno-filozoficznym bełkocie Hickmana, który nie każdemu musi przypaść do gustu. Nigdy nie było to łatwe w odbiorze. Hickman lubi komplikować swoje historie, wprowadzać szalone podróże w czasie, ogrom bohaterów (jak np. kilkudziesięciu Reedów Richardsów na jednej stronie komiksu), a jednocześnie wymaga od czytelnika czujności i zrozumienia jego pomysłów. Ja to kupuję, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdemu taki styl musi się podobać.

fantastyczna czworka tom 1 plansza 01.jpg

„Fantastyczna Czwórka” Hickmana to też dramat rodzinny, bo scenarzysta czerpie niewątpliwą przyjemność z kreowania niełatwych losów małżeństwa Reeda z Sue. Ta stara się być najbardziej wyrozumiałą partnerką na świecie, zdając sobie sprawę z tego, kim jest jej mąż i jak bardzo świat go potrzebuje. W efekcie jest dla niego cierpliwa i potrafi przeczekać moment, gdy Reed się od niej odsuwa. Całkiem udanie wypadają też losy ich dzieci – Franklina i Valerii, które w każdym story arcu mają swoje momenty. Najmniej jest z kolei Johnny’ego i Stwora. Ich wątki są mało angażujące i nabierają tempa dopiero pod koniec recenzowanego tomu.

Podsumowanie

„Fantastyczna Czwórka” Jonathana Hickmana to „must have” dla wszystkich fanów komiksów Marvela i bardzo udany początek długiego runu amerykańskiego scenarzysty. Mimo że zostajemy wrzuceni w sam środek historii (tuż po ważnych dla uniwersum eventach), to historia angażuje od pierwszych minut. „Dark Reign” to najmocniejszy element tego tomu, ale i kolejne – będące już właściwą historią – dają radę.

Komiks Jonathana Hickmana to też świetny moment, abyście bliżej poznali najpopularniejszą rodzinę Marvela, na kilka lata przed premierą nowego filmu aktorskiego osadzonego w MCU. Zdecydowanie polecam Wam sięgnąć po komiks, a nie po produkcję Josha Tranka z 2015 roku. Tymczasem z niecierpliwością wyczekuję drugiego tomu, który na rynku powinien pojawić się w pierwszej połowie 2022 roku.

Oceny końcowe

5
Scenariusz
4
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
4
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Jonathan Hickman

Rysunki

Neil Edwards, Sean Chen, Dale Eaglesham, Adi Granov

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

384

Tłumaczenie

Jacek Drewnowski

Data premiery

24 listopada 2021

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel