Powoli dobiega końca etap, na jakim obecnie znajdują się komiksy z uniwersum Star Wars. Głównym seriom („Star Wars” oraz „Star Wars. Darth Vader”) pozostało jeszcze kilka wydań zbiorczych, ale za to zwieńczenie pozostałych („Star Wars. Doktor Aphra” i „Star Wars. Łowcy nagród”) nastąpi jeszcze w tym roku, a w lipcu nadszedł kres dla drugiej fazy komiksów z serii „Star Wars. Wielka Republika”. Przekonajcie się, jak wypadł finał bitwy o Jedhę.
Osoby odpowiadające za powstawanie opowieści z odległej galaktyki (i nie tylko oni, bo dotyczy to również twórców innych tytułów) dość często wpadają w pułapkę nadmiernego wyjaśniania. Nie wszystkie istoty zasługują na historie skupione na ich początkach, nie zawsze powinno się zapełniać wszelkie luki w czyichś dziejach, nie musimy też znać szczegółowych losów każdego z odwiedzonych miejsc. Jednak na przekór temu wciąż dostajemy książki, komiksy i produkcje aktorskie odzierające z tajemnicy coś, co często powinno pozostać w sferze domysłów. Jasne, zdarzają się chlubne wyjątki, jak chociażby „Andor”, ale mimo to chciałoby się więcej eksperymentów i wzbogacania uniwersum o zupełnie nowe wątki zamiast kurczowego trzymania się tych, które odniosą sukces. „The Mandalorian” idealnie pokazuje, do czego prowadzi taka praktyka. Gdy dowiedziałem się, że w ramach „Wielkiej Republiki” zajrzymy na Jedhę, to byłem pewien, że dowiemy się tak istotnej rzeczy, jaką jest przyczyna zniszczenia znanego z „Łotra 1” posągu Jedi. Nie myliłem się. Za to z zaskoczeniem i niemałym zadowoleniem przyznaję, że omawianej „Bitwie o Moc” (oraz wcześniej wydanej „Równowadze Mocy”) bliżej do przywołanego już „Andora” niż do mniej udanych projektów.
Jedhę opanowały zamieszki i nawet rycerzom Jedi trudno powstrzymać chaos, jaki zapanował w tym świętym dla mieszkańców odległej galaktyki miejscu. Drugi tom przynosi odpowiedzi na wiele pytań. Poznajemy przyczyny ataków i kradzieży, wraz z bohaterami odkrywamy rzeczy, które dawni Jedi chcieli ukryć przed innymi, a także śledzimy dalsze losy mistrza Vildara Maca — osoby w równym stopniu udręczonej wyzwaniami teraźniejszości i nękanej koszmarami przeszłości. Czyta się to bardzo dobrze, scenarzyście Cavanowi Scottowi po raz kolejny udało się oddać koloryt i różnorodność Świętego Miasta (choć ze względu na dużą ilość akcji nie poświęcono temu aspektowi tyle miejsca, co w pierwszym tomie) oraz poprowadzić wydarzenia w sposób interesujący. Zwłaszcza dobrze wypadło przedstawienie wewnętrznego konfliktu Vildara oraz ukazanie wpływu Ciemnej Strony na różne istoty.
Poza samą fabułą cieszą jeszcze charaktery głównych bohaterów. Obserwowanie tworzącej się między nimi więzi jest czymś przyjemnym — tym bardziej, że nie ani razu nie miałem wrażenia, by relacja Vildara, Matty i Teya była wymuszona. O nie, scenarzysta udanie poprowadził postacie i stworzył z nich zgraną ekipę dlatego, że wynikało to z ich przeżyć i dążeń. Oni potrzebowali bliskości i zrozumienia i w końcu je otrzymali. I to nie jedyna optymistyczna treść zaprezentowana w finale. Całość zakończyła się w ciepły i krzepiący sposób. Lubię ten baśniowy aspekt uniwersum Star Wars. Często ginie on w potoku innych motywów, ale tu na szczęście odpowiednio wybrzmiał.
Ach, zrobiło się słodziutko i przyjemnie, ale niestety muszę dorzucić tu łyżkę dziegciu. A co tam łyżkę, wrzucę całą chochlę! W przeciwieństwie do zrecenzowanego jakiś czas temu „Ostrza”, omawianego tytułu nie mogę nazwać przystępnym. Nawet nie chodzi tu o to, że mamy do czynienia z kontynuacją — to oczywiste, że warto wiedzieć, co się wydarzyło w pierwszej części, zanim sięgnie się po kolejną. Drugi tom drugiej fazy „Wielkiej Republiki” w najmniejszym stopniu nie jest pozycją samodzielną i przyjazną tym, którzy właśnie od tej serii chcieliby zacząć przygodę z komiksami Star Wars (w końcu od niej zaczyna się obecna chronologia, co sugeruje, że poznawanie odległej galaktyki można śmiało zaczynać od lektury „Równowagi Mocy” i „Bitwy o Moc”). Już na pierwszej stronie widzimy walkę z udziałem mistrzyni Silandry Sho. Twórcy nie raczyli zdradzić czytelnikom tożsamości tej osoby, sama Jedi też nie powróciła, by się przedstawić/zostać przedstawioną i dla części odbiorców jej króciutka obecność może stanowić nie lada zagwozdkę, a jej rozwiązanie zamiast w czytanym właśnie zbiorze znajdzie się w książkach z serii „Wielka Republika”. Podobnie rzecz się ma z finałem. Pełnię historii poznasz dopiero, gdy nadrobisz powieści.
Sięgając po książki i komiksy z logo Star Wars na okładce zdaję sobie sprawę, że są one częścią dużego uniwersum, którego twórcy i fani uwielbiają nawiązania, powiązania i gościnne występy, ale czasami ta zależność przeszkadza. Zwłaszcza w przypadku pozycji takich jak niniejsza, gdy wiem, że jest ona warta poznania, ale jednocześnie muszę dodawać tekst w stylu aby w pełni cieszyć się danym tytułem przeczytaj jeszcze to, to, to i tamto (w tym przypadku wydane przez Olesiejuka powieści „Bitwa o Jedhę” i „Ścieżka zdrady” oraz kontynuacja drugiej z wymienionych — jej przekład najprawdopodobniej trafi do sprzedaży na początku przyszłego roku).
Za stronę wizualną komiksu odpowiadało aż czterech rysowników, ale niech nikogo to nie odstrasza od lektury. Styl wszystkich artystów jest do siebie zbliżony, dzięki czemu kolejny rozdział nie wygląda jak zupełnie nowy tytuł. Kreska jest tu z reguły poprawna i przyjemna dla oka, a gdy trzeba rysunki cechuje odpowiedni dynamizm. Jedynie przeszkadzają nieco zbyt często stosowane puste tła.
Może i ich prace są przyjemne, ale prawdziwą gwiazdą niniejszego zbioru nie jest żaden z artystów. Miano to należy się koloryście Frankowi Williamowi. Jego wysiłki pomogły w zacieraniu się nieznacznych różnic między stylami rysowników, a stosowane przez niego barwy świetnie podkreślały nastrój poszczególnych plansz i pozytywnie wpływały na odbiór całości. O tym, jak ważną rolę odegrał tu William, można przekonać się porównując omawianą pozycję z wydanym w ubiegłym roku komiksem „Star Wars. Obi-Wan. Droga Jedi”. W obu tytułach znajdziemy prace Ario Anindito, ale za sprawą kolorysty znacznie bardziej przypadł mi do gustu Anindito z „Wielkiej Republiki” niż ten z „Drogi Jedi”.
Komiks został solidnie wydany. Otrzymaliśmy standardowy format, a papier, druk i tłumaczenie są zadowalającej jakości. Zbiór wzbogacono galerią alternatywnych okładek.
Drugi tom komiksu z drugiej fazy „Wielkiej Republiki” co prawda wymaga od czytelnika znajomości innych tytułów, ale w zamian oferuje ciekawą fabułę, postacie, których trudno nie polubić, a także dużo ciepła.
Oceny końcowe komiksu „Star Wars. Wielka Republika” faza II tom 2
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Cavan Scott |
Rysunki |
Ario Anindito, Andrea Broccardo, Marika Cresta, David Messina |
Oprawa |
miękka ze skrzydełkami |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
120 |
Tłumaczenie |
Katarzyna Nowakowska |
Data premiery |
31 lipca 2024 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Egmont / Marvel Comics