Grant Morrison „Multiwersum” – recenzja komiksu

W kwietniu nakładem wydawnictwa Egmont na polskim rynku ukazał się komiks „Multiwersum” ze scenariuszem Granta Morrisona. Czy warto zapoznać się z tym wielkim wydarzeniem w świecie DC Comics?

Wyobraźcie sobie fabularny pociąg motywów i konstrukcji przemierzający komiksowy wszechświat DC. W każdym wagonie możecie spotkać nowości i klasyki, treści powiązane z czymś, co doskonale znacie, lub też świeże punkty wyjścia dla nowych twórców, a wszytko to spięte klamrą metatekstualnego wątku pączkującego na plecach „Ostatniego Kryzysu”, podlanego orzeźwiającymi sokami New52 (inicjatywy wydawniczej mającej za cel wyzerowanie uniwersum drugiego największego wydawcy komiksów na świecie i rozpoczęcie wszystkich historii od nowa). Oto „Multiwersum” w pigułce. Zapnijcie pasy.

Cofnijmy się odrobinę. W uniwersum DC właśnie dotarł do swojego finału „Ostatni Kryzys”, również spod pióra Granta Morrisona, stając się najbardziej polaryzującym fanów i wymagającym z „Kryzysów” – wielkich wydarzeń komiksowych na skalę całego uniwersum. To właśnie tu Grant rozsiał ziarna krytyki dla działań wampirycznych edytorów i wydawców żerujących na opowieściach. których celem jest przede wszystkim „szczęśliwe zakończenie”. Za rogiem czai się już „Flashpoint – Punkt krytyczny” – niby niepozorna historia z najszybszym człowiekiem na świecie, która poprzez nieudaną podróż w czasie (a jakże) spowodowała reboot całej rzeczywistości. Historie naszych ulubionych bohaterów zaczęły być pisane (teoretycznie) od nowa, choć od początku zdawało się, że nikt nie ustalił, jak to miałoby wszytko funkcjonować w praktyce, tym bardziej że co rusz kolejni scenarzyści odwoływali się do wydarzeń sprzed „Flashpointu”. Sam Grant, jako fan idei selektywnej ciągłości fabularnej, rozpoczął pisaną ówcześnie przez siebie serię „Superman – Action Comics” od nawiązań do śmierci Supermana z lat 90. Nie ma się więc, co dziwić, że powracały głosy nawołujące do usystematyzowania całego tego bałaganu, przynajmniej pod kątem struktury nowego multiwersum. Tak na scenę wkracza Grant, obiecując stworzenie mapy wieloświata wraz z podwalinami kilku nowych, przepełnionych potencjałem światów.

Po wydarzeniach przedstawionych w „Ostatnim Kryzysie” Nix Uotan, niegdyś ambitny przedstawiciel rasy monitorów (niemal boskich superistot dysponujących mocami i umiejętnościami przekraczającymi wszelką wyobraźnię), dziś jako Supersędzia, zaprzysiągł chronić wieloświat przed zagrożeniami o niewyobrażalnej skali. Kiedy nie patroluje przestrzeni wraz ze Stubbsem, niezwykle inteligentnym szympansem, wiedzie normalne życie na Ziemi, borykając się z codziennymi problemami, takimi jak terminowa zapłata czynszu. Niespodziewanie dociera do niego plotka o rzekomym nawiedzonym komiksie, wypełnionym dziwnymi pomysłami zdającymi się przemieszczać pomiędzy poszczególnymi rzeczywistościami i infekować czytelników. Szybkie śledztwo prowadzi naszych bohaterów na Ziemię-7, którą aktualnie zapełniają zgliszcza i widmo śmierci. Pośród opuszczonych ruin spotykamy ostatniego żywego lokalnego bohatera – Thunderera – a chwilę potem Możnowładców – istoty odpowiedzialne za inwazję, zdające się przenikać przestrzeń i wyobraźnię. W starciu z antagonistami przekraczającymi jego możliwości Uotan poświęca siebie, aby umożliwić Thundererowi ucieczkę i zebranie drużyny mogącej stanąć naprzeciw nowego, nieznanego zagrożenia.

multiwersum plansza-01.jpg

Czym więc jest „Multiwersum”? To w zasadzie dwuzeszytowa historia rozdzielona siedmioma „jedynkami”, czyli krótkimi opowieściami, z których każda dzieje się w stworzonej dla jej potrzeb wariacji dobrze nam znanego uniwersum DC. Elementem łączącym wszystkie opowieści jest zbieranie multiwersalnej ligi sprawiedliwości w tle, a na pierwszym planie koncept przenikania się infekujących treści w formie zeszytów komiksowych. Motyw niby stary jak samo DC, ale pierwszy raz został doprowadzony do skali strukturalnej wirtuozerii. Do tego, jeżeli wierzyć samemu Morrisonowi, w praktyce każda z „jedynek” to fundament, na którym czy to on, czy inny scenarzysta może zbudować kolejną historię czy nawet całą serię komiksową. Spotkacie tu zarówno rzeczywistość, w której superbohaterowie wyewoluowali w kierunku społecznościowych celebrytów, jak i taką, w której mały Kal'el wylądował w Sudetach w okresie II wojny światowej i stał się symbolem i motorem napędowym Rasy Panów. Wreszcie dotrzecie również do moich faworytów – „Pax Americana”, czyli dekonstrukcyjnej wariacji na temat świata „Strażników” Alana Moore'a, napisanej w inwersji fabularnej poszczególnych scen (absolutne mistrzostwo), jak również „Ultra Comics”, przedstawiające historię bohatera komiksowego stworzonego w naszej rzeczywistości z pulpy celulozowej, słonej wody i węgla, samoświadomego i mierzącego upływ czasu w godzinach i ilości stron opowieści wizualnej. Jedno trzeba przyznać – każda z tych opowieści kipi twórczą kreatywnością, jednocześnie rozwijając wątek serii na drugim planie oraz czerpiąc pełnymi garściami z bogatej biblioteki wątków, motywów i postaci uniwersum DC. Do tego w ramach jednego z zeszytów dostaniemy „Przewodnik po Multiwersum” katalogujący 52 znane Ziemie ze wskazaniem, na której działa się akcja „Powrotu Mrocznego Rycerza” Millera, „Supermana: Czerwonego Syna” Millera czy bohaterów stworzonych w samym „Multiwersum” Morrisona, całość wzbogacona o podręczną mapę, starającą się wizualnie przedstawić nam, jak miałby faktycznie działać cały wieloświat. W zakresie struktury narracyjnej jestem urzeczony wszystkimi tymi drobnymi smaczkami, w których ni stąd, ni zowąd narrator zwraca się bezpośrednio do czytelnika i ostrzega przed dalszą lekturą, aby kilka stron dalej wyrazić niezadowolenie, że nie przestaliśmy czytać... tym samym ewentualna zagłada tego świata może stać się i naszym udziałem... w końcu może komiks, który czytamy, również jest zainfekowany...

W kwestii oprawy wizualnej tego zbioru powiem tak – nawet gdyby wyżąć tę pozycję z całego fabularnego rollercoastera, jaki funduje nam scenarzysta, to nadal mogłaby ona spokojnie funkcjonować jako artbook najlepszych mainstreamowych rysowników. Dla głównego wątku będzie to znany m.in. z „Green Lanterna: Najczarniejszej nocy” Ivan Reis, o realistycznej i pełnej kresce. Nie zabraknie również, kojarzonego naturalnie z Morrisonem, Franka Quitely'ego, o naturalistycznie przerysowanych twarzach, czy Jima Lee, w wykonaniu którego każdy kadr z Supermanem-nazistą to małe dzieło sztuki.

0sssfr5j-min.jpg

Wydanie polskie to powiększony format w twardej oprawie, w standardzie dotychczasowych tytułów z imprintu DC Deluxe, w czarnej oprawie z obwolutą. Jako że w przypadku tej pozycji mam okazję porównywać wydanie oryginalne, wskazać można, że dostaliśmy odrobinę grubszy papier oraz niestety, poprzez strukturę wydań, pod obwolutą wydania polskiego nie uświadczymy przepięknej grafiki Ivana Reisa. W zakresie dodatków dostajemy „Język montażu – zaplatanie sieci transmetrii”, czyli zbiór szkiców nie tylko ilustratorów albumu, ale również szkice postaci i szkice układów kadrów autorstwa samego scenarzysty, stworzone dla celów poglądowych. Na deser posłowie Kamila Śmiałkowskiego podsumowujące „Multiwersum” i jego rolę lepiej niż ja kiedykolwiek mógłbym to ubrać w słowa.

Podsumowanie

„Multiwersum” Granta Morrisona to próba usystematyzowania całego świata DC powstałego po reboocie i stworzenia swego rodzaju instrukcji jego obsługi poprzez przedstawienie relacji funkcjonowania wieloświata i powiązań między rzeczywistościami światów przedstawionych. To również próba wplecenia w to wszystko morrisonowskich koncepcji przenikania się światów poprzez medium komiksowe, jak i ostrzeżenie nas jak szkodliwa może być nadinterpretacja czy pozakreatywny wpływ na dzieło komiksowe. To wreszcie lekka i sprytna zabawa strukturami narracyjnymi z pełnym wykorzystaniem walorów medium wizualnego, w którym czytelnik w toku lektury ma pełną kontrolę nad upływem czasu, ale i wizualna uczta prac najlepszych działających aktualnie na rynku rysowników i ilustratorów w pięknym, powiększonym wydaniu. Osobiście nie wyobrażam sobie, jako fan tego uniwersum, nie mieć tej pozycji na półce, jednak potrafię zrozumieć sceptyków twórczości Morrisona. Nie zawsze jest łatwo, nie zawsze jest rozrywkowo. Nie zawsze można być pewnym wniosków tej wymagającej lektury w morzu nawiązań. Z drugiej strony dla mnie w tego typu dziełach chodzi o samą podróż, a nie jej cel. A wyprawa czeka nas szalona.

Oceny końcowe

5
Scenariusz
6
Rysunki
5
Tłumaczenie
6
Wydanie
4
Przystępność*
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Amanda Conner, Jimmy Palmiotti

Rysunki

John Timms, Alex Sinclair

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

144

Tłumaczenie

Paulina Braiter

Data premiery

kwiecień 2020 roku

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / DC