Guillermo del Toro wciąż ma nadzieję na swoją adaptację opowiadania H.P. Lovecrafta

Niemal dwadzieścia lat temu Guillermo del Toro otarł się o realizację swojego wymarzonego projektu – adaptacji opowiadania „W górach szaleństwa” H.P. Lovecrafta. Gdy okazało się, że reżyser nie otrzyma finansowego wsparcia żadnej z większych wytwórni, ekranizacja miała już nie tylko gotowy scenariusz. Trwały już pierwsze prace pre-produkcyjne, między innymi storyboarding kluczowych sekwencji. Niecałe dwie dekady później, del Toro, teraz twórca wyróżniony szeregiem nagród na czele z Oscarem, wciąż liczy na to, że „W górach szaleństwa” odnajdzie drogę do realizacji. 

Proza Lovecrafta na przestrzeni lat zyskała sobie miano „niefilmowalnej”. I w istocie, choć dziesiątki mniejszych i większych produkcji garściami czerpią z dorobku autora z Providence, bezpośrednich prób adaptacyjnych zbyt wiele do tej pory nie było. Tendecja zaczęła odwracać się w ubiegłym roku, kiedy to zarówno krytyków, jak i widownię pozytywnie zaskoczyła niskobudżetowa ekranizacja „Koloru z przestworzy” z Nicolasem Cagem. Film udowodnił, że prozę Lovecrafta nie tylko da się z sukcesem przetworzyć na potrzeby innego medium, ale i zrobić to tak, by zaspokoić potrzeby widowni masowej.  

W konsekwencji, nadzieje fanów na widowisko del Toro ponownie odżyły. Jak ujawnił ostatnio sam reżyser w wywiadzie z serwisem IndieWire, jest on daleki od poddania realizacji „Gór szaleństwa” i dopóki żyje, będzie usiłował zekranizować kultowe opowiadanie. Na dowód zaangażowania, del Toro pokazał dziennikarzom pierścień znanego z opowiadań Lovecrafta Uniwersytetu Miskatonic:

Dlatego właśnie noszę ten pierścień odkąd projekt [„W górach szaleństwa”] został anulowany. To nieprawdziwy pierścień związany z nieprawdziwym uniwersytetem, który pojawia się w opowieściach [Lovecrafta] – Uniwersytetem Miskatonic. Będę go nosił, dopóki nie zrobię tego filmu. Choćby mnie mieli z nim pochować.

W kolejnej części wywiadu del Toro ujawnił, że w planowanej lata temu adaptacji miał wystąpić Tom Cruise, zaś produkcją zająłby się James Cameron.

Trudno to zorganizować. [Lata temu] mieliśmy Jamesa Camerona jako współproducenta, mieliśmy Toma Cruise'a jako gwiazdę, byliśmy przekonani, że nam się uda i się nie udało. To nie była nasza decyzja. Większość z nas – filmowców – żyje w świecie, w którym decyzje podejmuje się ponad nami. Ludzie myślą, że nasze kariery opierają się na serii decyzji. Tymczasem nasze kariery to serie przypadków, w ramach których funkcjonują pewne decyzje. (...)

Pozostaje trzymać kciuki, że renoma del Toro w obecnym światku Hollywood oraz nieustannie wzastająca popularność prozy Lovecrafta doprowadzą ostatecznie do realizacji „W górach szaleństwa”. Mając w perspektywie możliwość powstania kolejnych filmów z serii zapoczątkowanej „Kolorem z przestworzy” (reżyser pracuje podobno nad „Koszmarem w Dunwich”) oraz zapowiedziany serial „Kraina Lovecrafta” od J.J. Abramsa i Jordana Peele'a trudno nie patrzeć w przyszłość wielkoekranowej kosmicznej grozy od twórcy „Kształtu wody” z pewnym optymizmem. 

Warto wspomnieć, że w chwili obecnej del Toro pracuje nad dramatem „Nightmare Alley”, w którym główne role zagrają Bradley Cooper, Cate Blanchett i Rooney Mara. Parę miesięcy temu ekipa została zmuszona do zejścia z planu ze względu na pandemię koronawirusa. Produkcja będzie adaptacją powieści Williama Lindsaya Greshama pod tym samym tytułem, która została wydana w Polsce jako „Zaułek koszmarów” i doczekała się już ekranizacji w 1947 roku. Główne role zagrali wówczas Tyrone Power i Joan Blondell.

Akcja powieści osadzona jest w latach 30. ubiegłego wieku, a głównym bohaterem jest Stan Charlisle, oszust, który wspólnie ze swoją kochanką zanurza się w świat przekrętów i zbrodni. Po początkowych sukcesach oboje stają się w końcu ofiarami własnych grzechów.

źródło: Comicbook / zdj. Vesper