„Horacio d'Alba” – recenzja komiksu. Pojedynek na śmierć i życie

Wydawnictwo Lost In Time kolejny raz zaskakuje swoich czytelników na polskim rynku, proponując im nieoczywistą, skomplikowaną i mocno nastawioną na rozwój postaci historię pt. „Horacio d’Alba”, która z pewnością przypadnie do gustu wszystkim fanom komiksu frankofońskiego. Czy tylko im?

„Horacio d’Alba” to komiks intrygujący już po spojrzeniu na samą notę wydawniczą, wciągający na tyle, że całość jesteśmy w stanie pochłonąć przez jeden wieczór, ale jednocześnie skierowany do dość wąskiego grona czytelników, którzy po prostu lubują się w tego typu klimatach. Z jednej strony to duża zaleta obszernego wydania, składającego się z trzech rozdziałów. Z drugiej jednak historia ta jest daleka od mainstreamu, mocno osadzona w alternatywnej przeszłości i niełatwa do przyswojenia, przez co na dłuższą metę może zacząć nużyć. Osobiście po przeczytaniu tego komiksu jestem trochę rozdarty. Doceniam kreatywność Jérôme'a Le Grisa – autora scenariusza – i ogrom pracy artystycznej Nicolasa Sinera, ale jednocześnie czasem miałem wrażenie, że ta historia jest nieco przesadzona i zbyt mało angażująca. Szczególnie w pierwszym rozdziale.

Jak wspominałem, fabuła osadzona jest w alternatywnej przeszłości, ale czerpie garściami z historii Europy. Wszak rozpoczyna się niedługo po wojnach włoskich, które trwały w latach 1494–1559 i skończyły się tuż przed rozpoczęciem wątków w „Horacio d’Albie”. Jérôme Le Gris celowo nie wykłada wszystkich kart na stół od samego początku i podchodzi dość frywolnie do prawdziwych wydarzeń. Znacznie bardziej stara się skierować uwagę czytelnika na swoje własne idee, a największą z nich jest Republika Honoru – fikcyjny kraj, który powstał tuż po wojnie gdzieś w północnych Włoszech, kierowany zasadami starożytnego Rzymu.

Horacio d'Alba plansza z komiksu

Co oznacza to w praktyce? Po wojnach włoskich społeczeństwo znalazło sposób na rozwiązywanie sporów, starając się odnaleźć balans i ograniczyć straty w ludziach. Konflikty rozwiązywane były z pomocą tzw. pojedynkowiczów, specjalnie wyszkolonych ludzi, którzy stając przed sobą jeden na jednego, w honorowym pojedynku, usiłowali rozstrzygnąć interesy ludzi, którzy ich wynajęli. Akademie szkolące swoich „żołnierzy” są dwie i starają się ze sobą rywalizować, a tytułowy bohater – Horacio d’Alba – wywodzący się z jednej z nich, wpada w sidła intrygi o dużo szerszej skali, niż może się na początku wydawać.

Bo początek komiksu jest dość… senny. Scenarzysta poświęca masę czasu na budowanie świata i mozolne wprowadzanie do historii kolejnych bohaterów. A ci z kolei potrzebują czasu, by nabrać charyzmy i zapisać się w pamięci czytelnika na tyle, by wiedział, kim jest dana postać. W pierwszym rozdziale łapałem się na tym wielokrotnie, nie do końca ogarniając, kto jest kim i do czego prezentowana historia zmierza. Poza kreowaniem Republiki, gdzie odczuwać można pozorny, wewnętrzny spokój i duży niepokój poza granicami kraju, Le Gris dodatkowo rozwija postać Horacio i jego skomplikowanych relacji rodzinnych, które w przyszłości odegrają dużo większą rolę.

„Horacio d’Alba” to komiks, który rozkręca się powoli i do kulminacyjnych momentów dochodzi dopiero, gdy Republika zostaje wciągnięta w konflikt z dwóch stron (z północy nadciągają Francuzi, a z południa nie kto inny, tylko Watykan i jego wojsko). I tak naprawdę dopiero wtedy, gdy z pozoru drobne intrygi, gierki, układy zostają wyniesione na piedestał, historia rozkręca się na tyle mocno, że nie puszcza już do końca.

Horacio d'Alba plansza z komiksu

Czasem miałem też poczucie, że komiks jest przepełniony treścią, zarówno narratora, jak i samych bohaterów, którzy mówią bardzo dużo. Czasem zbyt dużo, przez co nie zawsze scenarzysta dał pole do popisu rysownikowi. Mimo to jestem zachwycony pracą Nicolasa Sinera, który dowozi praktycznie na każdej stronie. To, co chyba najbardziej rzuca się w oczy, to dbałość o szczegóły. Nie mam pojęcia, ile powstawał ten komiks, ale już dawno nie widziałem tak precyzyjnej i drobiazgowej pracy na kartach komiksów. Siner nie tylko szkicował na podstawie swojej wyobraźni, ale też odwzorowywał prawdziwe włoskie budowle. O czym dokładnie mowa, przekonacie się sami, gdy już sięgniecie po ten komiks.

Podsumowanie

Ogromnie cieszy mnie to, że na polskim rynku komiksowym jest miejsce na takie pozycje. „Horacio d’Alba” nie jest komiksem bez wad i na pewno nie przypadnie do gustu każdemu. Ale nie ma niczego bardziej orzeźwiającego niż chwilowa odskocznia od kolorowych i często naiwnych historii na rzecz dojrzałej, pełnej odcieni szarości pozycji, która zostaje w głowie na dłużej. Miejcie odwagę sprawdzić sami, bo naprawdę warto.

Oceny końcowe

4
Scenariusz
5
Rysunki
5
Tłumaczenie
5+
Wydanie
4
Przystępność*
4+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Horacio d'Alba komiks

Specyfikacja

Scenariusz

Jérôme Le Gris

Rysunki

Nicolas Siner

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

184

Tłumaczenie

Jakub Syty

Data premiery

8 listopada 2021

zdj. Lost in Time