John Williams "The Post" ("Czwarta władza") - recenzja soundtracku [VINYL]

16 lutego 2018 roku na ekrany polskich kin zawitał nominowany do Oscara w dwóch kategoriach film Stevena Spielberga „Czwarta władza”. Autorem muzyki do tegoż obrazu jest stały współpracownik reżysera, niezrównany John Williams. Soundtrack na winylu z kompozycjami Maestro trafił do sprzedaży 16 marca 2018 roku, równo miesiąc później od nadwiślańskiej premiery edycji CD. Poniżej recenzja wydania LP.

 John Williams „The Post”

(Sony Classical / Music On Vinyl / JAWI, 2018)

Recenzja muzyki zawartej na płycie:

Myślę, że to dobry początek odpowiedział John Williams, gdy spytano go, jak skomentuje swoją długą, bo trwającą od lat pięćdziesiątych, uświęconą sukcesami karierę kompozytorską. W istocie – jeden z najsłynniejszych kompozytorów w historii kina nie zwalnia. Końcem ubiegłego roku maestro zabrał nas z powrotem do odległej galaktyki wraz z premierą „Ostatniego Jedi” Riana Johnsona, a teraz, zaledwie kilka miesięcy później, zapoznajemy się z najnowszym owocem jego współpracy ze Stevenem Spielbergiem. Z królem eskapizmu, z którym tworzy regularnie od kilku dekad, 86-letni kompozytor dzieli przynajmniej jedną, istotną cechę – obaj artyści mają wyjątkowo podzielną uwagę. Spielberg (który arkana tej niełatwej sztuki doszlifował do perfekcji już przy okazji „Jurassic Park”) nakręcił bowiem „Czwartą Władzę” jednocześnie koordynując przebieg post-produkcji widowiska „Ready Player One”. Podczas gdy efekty pracy nad tym drugim filmem zobaczymy dopiero za parę miesięcy, tak dramat o dziennikarzach Washington Post zdążył już nie tylko zyskać w większości wysokie uznanie krytyków, ale i zasłużyć na 2 nominacje do Oscarów i 6 do Złotych Globów (i swoją drogą: ani jednego nie wygrać). Tak samo John Williams, w kilkumiesięcznym przedziale wydaje na świat dwa diametralnie inne dzieła.

W „Czwartej władzy” Spielberg raz jeszcze cofa się w czasie, tym razem do lat siedemdziesiątych. Wojna w Wietnamie trwa w „najlepsze”, typowy hałas wielkiego miasta zagłuszają hipisi wykrzykujący pacyfistyczne apele, Richard Nixon prowadzi swoje telefoniczne konfabulacje z trzewi wyciemnionego Białego Domu, dziennikarze wolnych mediów natomiast publikują niesławne „papiery z Pentagonu” – zbiór dokumentów ujawniających niewygodne dla władzy szczegóły z amerykańskich, wojennych poczynań. Amerykański reżyser odnajduje ten świat z typową dla siebie lekkością i stylem, skutecznie zderzając triumf prawdy z szarym cieniem konieczności, budując konflikty jak zawsze zakorzenione u podstaw ludzkich wartości: odwagi, idealizmu i sprawiedliwości. Ową lekkość przenosi między innymi wyjątkowa obsada, na której narracja często zawiesza kamerę, pozwalajac jej, w niemal teatralnie wyegzekwowanych długich sekwencjach, po prostu grać. „Czwarta władza” to ostatecznie klasyczny spielbergowski moralitet społeczny, który jak reżyser sam tłumaczy, ze względu na obecny stan naszej administracji, bombardowanie prasy i nakładanie na prawdę łatki „fałszywości” [jest] konieczny natychmiast.

Nagłość, z jaką film powstawał, nie przekłada się na szczęście na jego jakość. Ba, sam fakt, że Spielberg potrafi przedstawić tak kompletny i nierzemieślniczy obraz, w międzyczasie pracując nad drugim filmem, świadczy o kunszcie artysty. Mimo pewnych dłużyzn uwięzionych gdzieś w środkowej części narracji, kolejny film Spielberga to kino eleganckie, przepięknie nakręcone (Janusz Kamiński po raz kolejny błyszczy), wręcz podręcznikowo koherentne, a tonalnie trzymające się torów przetartych przez niedawny „Most szpiegów” (z całą właściwą Spielbergowi skłonnością do patosu).

10-czwarta-wladza-lp.jpg

To powiedziawszy wróćmy do drugiego wizjonera w tym wyjątkowym duecie. W najnowszej ścieżce dźwiękowej do „The Post” John Williams stawia na sprawdzone metody, wzbogacone tu i ówdzie paroma nowościami. W jego sinusoidalnym pejzażu Ameryki Nixona daje się usłyszeć nawiązania do jazzowych początków kompozytora, kilka razy przypomina się atmosfera „Szeregowca Ryana”, a chwilami – „Złap mnie jeśli potrafisz” i „Amistad”. W ciągu niewiele ponad czterdziestu minut, Williams rezygnuje jednak w większości z charakterystycznej dla siebie melodyjności na rzecz minimalistycznego, popychającego narrację rytmu. Niewątpliwie działa to na korzyść filmu, znakomicie wspierając nastrój, szkodzi jednak w odniesieniu do osobnego odsłuchu ścieżki. „The Post”, samo w sobie, nie jest dziełem Williamsa, do którego będę wracał zbyt często, a wrażenie po nim nie jest wystarczająco wyraźne, by partyturę rozpamiętywać czy uwzględniać pośród najlepszych prac mistrza. 

W otwierającym album „The Papers” pojawia się jedna z kilku niespodzianek, które score ma w zanadrzu – intensywną sekcję smyczkową, flety i fortepian kompozytor wspiera, nietypowo, dźwiękami gitary i elektronicznym „pulsowaniem” (które brzmi odrobinę jak „Underground Army” Hansa Zimmera, przepraszam za porównanie). Niekonwencjonalne, jak na Williamsa, rozwiązania składają się na wyjątkowo dobry, wypełniony po brzegi suspensem, początek. Szczególnie przyjemne dla uszu wydawało mi się jak wdzięcznie syntezator ustępuje względem delikatnych smyczków w drugiej połowie utworu. Wprowadzony ton kontynuuje „The Presses Roll” – napięcie nie znika, zagrożenie przeplata się z pełnymi nadziei harmoniami, tworząc doskonałe wsparcie dla filmu. Atmosfera zresztą stanowi swoiste clue tejże partytury. Ponure „Nixon’s Order”, narastające nieustannie „Setting the Type” czy „Deciding to Publish” nadają soundtrackowi barwę wyjątkowej, dyrygowanej często orkiestrą dętą i harfą, grozy. Kontrapunkt odnaleźć możemy w uroczym, jakkolwiek ascetycznym, „Mother and Daughter” – wrażliwe i melancholijne dźwięki fortepianu, a następnie wzbogacenie struktury o smyczki gwarantują jeden z najprzyjemniejszych i charakterystycznych momentów ścieżki. Podobnie znakomicie wypadają dwa jazzowe fortepianowe utwory: „The Oak Room, 1971” i „Two Martini Lunch”, dla których samych, chociaż są boleśnie krótkie, warto się z albumem zapoznać. Jako entuzjasta wczesnej muzyki Williamsa – byłem absolutnie zachwycony. Najdłuższe na płycie, jedenastominutowe „The Court’s Decision and End Credits” to już dobrze znana ilustracja spielbergowskiego patriotyzmu, którą kompozytor rozumie jak nikt inny, niesiona ciepłymi pozytywnymi harmoniami, wzbogacona kilkoma, chwilowymi wybuchami energii.

Album,  jako mały deser po uczcie „The Last Jedi”, powinien niewątpliwie dostać się w ręce miłosników Johna Williamsa, do grona których – przyznam – oczywiście należę. Pozostałym, jego „The Post” – choć będąc każdorazowo wspaniałym uzupełnieniem filmu – może w dedykowanym odsłuchaniu wydać się pozbawionym wystarczającej charakterystyczności zbiorem budujących atmosferę, ciekawych koncepcji.

Autorem powyższej recenzji jest Jacek Werner

4
Muzyka na płycie

Spis utworów:

Side One:

  1. The Papers (3:56)
  2. The Presses Roll (5:01)
  3. Nixon’s Order (1:47)
  4. The Oak Room, 1971 (1:46)
  5. Setting The Type (2:34)
  6. Mother And Daughter (3:23)

Side Two:

  1. Scanning The Papers (2:23)
  2. Two Martini Lunch (2:34)
  3. Deciding To Publish (5:42)
  4. The Court’s Decision And End Credits (11:04)

Czas trwania albumu: 40:10

Opis i prezentacja wydania:

W przypadku soundtracku do filmu twórcy „Listy Schindlera”, holenderska wytwórnia fonograficzna Music On Vinyl i jej oddział At The Movies, ponownie stanęły na wysokości zadania, dostarczając w ręce klientów produkt najwyższej jakości. Znowuż otrzymaliśmy wydanie w przezroczystej, grubej i elastycznej folii z PVC, na froncie której umieszczono srebrną nalepkę (z logotypami At The Movies i Music On Vinyl), informującą o jego specyfikacji (płyta o wadze 180 g), zaś z tyłu okrągłą i przezroczystą pieczęć – jej odklejenie umożliwia dostęp do najbardziej interesującej nas zawartości. W skład wydawnictwa wchodzą następujące elementy:

  • Zewnętrzna koperta – służąca do przechowywania longplaya i bookletu. Wykonano ją z dosyć solidnej tektury pokrytej połyskliwym laminatem, dzięki czemu estetyka ogółu znacząco wzrasta. Z tyłu widnieje spis utworów na obu stronach krążka.
  • Booklet – liczy cztery strony i zawiera wszystkie niezbędne informacje, przydatne zwłaszcza dla fanów interesujących się muzyką filmową: zespół wykonawców tworzących orkiestrę z przypisanymi im odpowiednimi instrumentami, wykaz najważniejszych osób, które brały udział w przygotowaniu i nagraniu albumu oraz chyba najciekawszą część – kilka interesujących zdań od Stevena Spielberga. Reżyser prawie zawsze opatruje krótkim i celnym komentarzem ścieżki dźwiękowe swoich dzieł (ostatnio chociażby „Ready Player One” Alana Silvestriego). Jeśli kiedykolwiek mieliście styczność z fizycznymi wydaniami soundtracków (obojętnie, czy na CD, czy LP) do obrazów trzykrotnego zdobywcy Oscara, nie będziecie tym faktem szczególnie zaskoczeni. Tenże bardzo znaczący szczegół pozwala uzmysłowić, jak wielką wagę Spielberg przykłada do oprawy muzycznej, bez której jego kino zapewne utraciłoby blisko połowę swojej siły oddziaływania na emocje widza i słuchacza.
  • Płyta winylowa – recenzowane tu wydanie z płytą w białym kolorze, zostało wypuszczone w limitowanym do 1000 sztuk nakładzie. Na każdej ze stron dysku (Side One, Side Two) widnieje czarna etykieta, niestety bez nazw utworów i czasów ich trwania. 12-calowy placek został natomiast niezwykle starannie wytłoczony – nie uświadczymy u niego żadnych technologicznych niedoróbek w postaci szpetnie odstających kawałków tworzywa, co niestety nagminnie zdarza się u niektórych wydawców. Tym razem winyl zapakowano do czarnej koperty, wyłożonej cienką i antystatyczną folią, minimalizującą praktycznie do zera osadzanie się drobinek kurzu oraz zapobiegającą elektryzowaniu się płyty.

Szata graficzna wydawnictwa nie rzuca specjalnie na kolana, jest stonowana pod względem kolorystycznym, ale też dopracowana i spójna. Na froncie wierzchniej koperty wykorzystano teserową wersję kinowego plakatu, a wnętrze bookletu ozdobiono sześcioma dużymi fotosami, głównie z postaciami granymi przez Meryl Streep i Toma Hanksa (znalazło się także miejsce na jedno zdjęcie z planu – widać na nim Stevena Spielberga w towarzystwie pary głównych aktorów).

Solidne i bardzo eleganckie wydanie soundtracku od Music On Vinyl – bezdyskusyjnie jego najlepszym elementem jest dystyngowana i napisana z wielką klasą partytura Johna Williamsa. Wysoka jakość zastosowanych komponentów opisywanej tutaj edycji i renoma kompozytora mogą być dla wielu kolekcjonerów muzyki filmowej, nie tylko na płytach analogowych, decydującymi argumentami za dołączeniem tegoż score’u do reszty zbiorów.

1-czwarta-wladza (1).jpg 1-czwarta-wladza (3).jpg

1-czwarta-wladza (2).jpg 1-czwarta-wladza (4).jpg

1-czwarta-wladza (5).jpg  1-czwarta-wladza (6).jpg

1-czwarta-wladza (7).jpg 1-czwarta-wladza (8).jpg

1-czwarta-wladza (9).jpg 1-czwarta-wladza (11).jpg

5
Wydawnictwo

Oceny końcowe:

4
Muzyka na płycie
5
Wydawnictwo
+4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić soundtrack z filmu „Czwarta władza” (LP)?

Soundtrack można także nabyć w stacjonarnych punktach sieci Media Markt i Saturn w cenie ok. 150-160 zł. Lista sklepów znajduje się na stronie Music On Vinyl.

Wydanie do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firm JAWI i Music On Vinyl

Źródło: zdj. DreamWorks Pictures / Twentieth Century Fox