Kaznodzieja tom 3 - recenzja komiksu

Wielebny Jesse Custer, jego dziewczyna Tulip i irlandzki wampir Cassidy powracają w trzecim tomie bluźnierczej serii Gartha Ennisa i Steve'a Dillona. W poszukiwaniu Boga, niepoprawne trio uda się do stolicy bluesa - Nowego Orleanu, wda w konflikt z tamtejszymi entuzjastami nieśmiertelnych dzieci nocy, odprawi rytuał voodoo z gigantycznym wężem w roli głównej i skonfrontuje z żądnym zemsty Gębodupym. Zapraszamy do lektury naszej recenzji komiksu.

Mimo że krucjata Jessego pozostaje fabularnym kręgosłupem zbioru, to nim poznamy dalsze losy obdarzonego Słowem pastora, blisko połowa trzeciego tomu oferuje w pierwszej kolejności dwie oderwane historie z przeszłości obśmiewającego sacrum uniwersum Ennisa. Mowa tu o opowieści-genezie okrutnego Świętego od Morderców, a następnie – jednej z szalonych przygód Cassidy'ego w Nowym Orleanie („Krew i Whiskey”). Należy też przyznać, że obie robią ostatecznie większe wrażenie niż te kilka zeszytów regularnej serii, które następują później. Zacznijmy jednak od początku.

Przypowieść o Świętym od Morderców składa się z czterech, nieco poszerzonych zeszytów, biorących na cel zarysowanie pochodzenia i motywacji bezlitosnego „boskiego cyngla”. W efekcie dostajemy wyjątkowo surowy i brutalny western, wypełniony tragicznymi zwrotami akcji i w większości pozbawiony typowo ennisowego poczucia humoru. Zamiast tego historia, czy też zaledwie jedna z jej wersji (ciekawy zabieg subiektywizacji narracji, rodem z „opowieści przy ognisku”, podkreśla „legendarny” wydźwięk miniserii), rysuje wyjątkowo naturalistyczny portret Dzikiego Zachodu jako świata brutalnych przestępstw i ślepej sprawiedliwości. Tę właśnie rzeczywistość przemierza straumatyzowany kombatant wojny secesyjnej – człowiek, który wówczas „miał w sercu jeszcze trochę dobra”, a któremu pisana jest ostatecznie tylko jedna rola w panteonie świata bez Boga. Nim dotrzemy jednak do nieuniknionego finału, Ennis zmierzy czytelnika z kilkoma rozdzierającymi serce momentami, obnaży okrucieństwo świata z właściwym sobie stylem i zaimplementuje nić współczucia względem tego, którego nienawiść potrafi zamrozić piekło.

kaznodzieja_t3_plansza_01-min.jpg

Scenariuszowo więc „Swięty od Morderców” jest absolutną perełką, którą warto odtwarzać w pamięci za każdym razem, gdy postać pojawi się w głównej serii. Mówię „scenariuszowo”, bo od strony wizualnej czterozeszytowy cykl jest, delikatnie mówiąc, odstraszający. W toku kolejnych rozdziałów rysownik Steve Pugh dokonuje niemożliwego – sprawia, że całym sercem tęsknię za Steve'm Dillonem (którego najwiekszym fanem, również nie mogę się mienić). Pugh potraktował artystyczną brzydotę ilustratora regularnej serii nieco zbyt poważnie. Plansze nie oferują niczego, na czym warto zawiesić oko, często rażąc miałkością, tak przecież odstającą od samej treści. Ewidentną poprawę można zauważyć na etapie przedostatniego rozdziału (najlepszego w cyklu), w którym to Pugha na chwilę zastępuje Carlos Ezquerra. Na ten czas płonące czeluście piekieł zaczynają wyglądać odpowiednio onirycznie, a wizerunek Świętego zawisa gdzieś między tym, który znamy z głównej serii a Sędzią Dreddem. Poprawa, choć krótka, następuje w kluczowym dla narracji momencie, wobec czego można być tylko wdzięcznym cichemu bohaterowi, który był odpowiedzialny za podjęcie decyzji o zastąpieniu rysownika. Radość nie jest jednak długotrwała: Steve Pugh wraca w finalnym zeszycie „Świętego od Morderców”, niosąc za sobą kolejny zestaw wynaturzeń (złoty medal wędruje bezkonkurencyjnie do diabła vel Cujo z rogami). Rozumiem chęć zmiany artystycznej perspektywy i ucieczki od stylu i wizerunków stworzonych na potrzeby głównej serii, ale tego rodzaju radykalizm jest po prostu niewskazany.

W „Krew i whiskey” wraca sprawdzony duet ojców serii. Krótkie opowiadanie o irlandzkim wampirze wypada wyjątkowo dobrze, będąc zupełnym, tonalnym przeciwieństwem „Świętego”. W kontekście ilustracji - po Pughu, kreskówkowego stylu Steve'a Dillona nie sposób nie przywitać inaczej niż z szeroko rozłożonymi ramionami. W odniesieniu natomiast do samej treści mamy tu nie mniej, nie więcej, jak wypełnioną czarnym humorem ilustrację kilku gorszych dni z nieśmiertelnego życia krwiopijcy. Stary, dobry Cassidy wpada w tarapaty w następstwie wywęszenia w mieście innego przedstawiciela swej rasy. Kolejne wydarzenia brzmią trochę jak zasłyszana w barze nieprawdopodobna bujda z gatunku „po czwartym piwie”. Ostatecznie, Ennis sili się w paru miejscach na wykrzesanie z krótkiego opowiadania drobnego punktu zwrotnego w światopoglądzie Casa – w tych właśnie momentach scenariusz nie gra tak dobrze, jak by tego autor chciał, sprawdzając się jednak doskonale w konwencji luźnej, zabawnej, pulpowej opowiastki. Znajdzie się w niej między innymi kilka świetnych żartów na temat wampirzego „etosu” i dziedzictwa „stokerowego” wizerunku dzieci nocy. Ogółem - świetna, prowokująca zabawa.

Krótko przed pokonaniem połowy objętości trzeciego tomu „Kaznodziei”, w zeszytach 27-33 wracamy do wydarzeń głównego cyklu. Tulip wciąż nie wybaczyła Jessemu za zostawienie jej we Francji, Cas ma problem z alkoholem, a sam Custer odczuwa, że coraz bardziej zbacza z pościgu za zbiegłym Bogiem. Trzeba powiedzieć, że tych parę zeszytów jest trochę, jak kilka środkowych odcinków drugiego sezonu serialowego „Kaznodziei” – w tym sensie, że służy w większości jako przecinek w przygodach wielebnego i jego towarzyszy (choć jest to przecinek dużo bardziej udany, niż ten we wspomnianej produkcji). Kosztem typowego dla serii pacingu, Ennis stawia na set-up kolejnych wydarzeń, rozwój poszczególnych relacji i postawienie fundamentów przyszłych konfliktów (w tym miejscu warto zwrócić uwagę na implikujący ciekawy bieg wydarzeń wątek Cassidy'ego). Chwila spokoju odczuwalna jest nie tylko w kontekście głównych bohaterów, ale i graczy drugiego planu. Mowa tu przede wszystkim o Wszechojcu Graala – Herr Starr, którego kilka momentów, choć pozostawia niedosyt, należy chyba do najzabawniejszych w całym zbiorze. W atmosferze ogólnego "przegrupowania" finalny showdown w Nowym Orleanie wydaje się nieco niepotrzebny, nabudowany na siłę w celu postawienia przed bohaterami kolejnej przeszkody i przełamania wolniejszego tempa. W porownaniu do konkluzji poprzednich dwóch tomów, konfrontacja z Les Enfants Du Sang wypada słabo i zupełnie nie zapada w pamięć.

kaznodzieja_t3_plansza_02-min.jpg

Na koniec wspomnijmy jeszcze o tłumaczeniu rodzimego wydania. Choć przekład jest jak najbardziej zadowalający, "Kaznodzieja" to jeden z tych komiksów, które naprawdę zyskują przy lekturze w języku oryginalnym. Przykładowo - Irlandczyk Cassidy, wyraża się po angielsku z lingwistycznymi nalotami kraju swego pochodzenia. W polskim tłumaczeniu, bez większego wyboru z resztą, jego sposób wypowiadania się zrównano z pozostałymi postaciami, przez co wytracono na jednym z najbardziej charakterystycznych elementów postaci. W kontekście "mięsa" - tj. wulgaryzmów fruwających gęściej niż pociski z karabinu maszynowego - tłumacz nie próbuje ułagodzić języka ennisowej rzeczywistości. Wręcz przeciwnie - porównując niektóre dialogi do pierwowzorów, trudno nie dojść do wniosku, że postawiono na ostrzejszą interpretację, aniżeli po prostu ekwiwalenty. Ostatecznie, pracę należy ocenić dość wysoko, komiks czyta się bardzo płynnie, a język brzmi niewymuszenie i naturalnie. Dla purystów serii poleciłbym jednak zapoznać się z wersją oryginalną

Podsumowanie

Słowem podsumowania, Ennis robi to co potrafi najlepiej: obraża, prześmiewa i profanuje absolutnie wszystko na czym świat stoi, a przy tym paradoksalnie - opowiada inteligentną historię, która – choć w zebranych zeszytach głównej serii zwalnia i nabiera powietrza w zdegenerowane płuca – angażuje niemal równie skutecznie co w pierwszym i drugim tomie, sugerując przy tym ciekawy kierunek w którym "Kaznodzieja" podąży w kolejnych zbiorach. Odnośnie dwóch flashbackowych miniserii - z wyjątkiem rażących czasem kłopotów z kreską, dostaliśmy po prostu kawał dobrego komiksu

4
Scenariusz
+3
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
3
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Kaznodzieja 3.300-min.jpg 

Zachęconych recenzją odsyłamy do wpisu Kaznodzieja tom 3 - prezentacja komiksu, w którym znajdziecie obszerną galerię zdjęć oraz prezentację wideo.

Specyfikacja

Scenariusz

Garth Ennis

Rysunki

Steve Dillon

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

352

Tłumaczenie

Maciej Drewnowski

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

źrodło: Egmont / DC Comics / Vertigo