Ponad pół roku minęło od czasu, gdy przy okazji recenzji czwartego tomu kontrowersyjnej serii Gartha Ennisa i Steve'a Dillona ostatni raz przyglądaliśmy się przygodom Jessego Custera, Tulip i irlandzkiego wampira-alkoholika Cassidy'ego. Podczas gdy w księgarniach możecie zaopatrzyć się już w kompletną, sześcioczęściową kolekcję, my zagłębiamy się w piąty zbiór „Kaznodziei”.
W następstwie wydarzeń czwartego tomu, grupa głównych bohaterów znajduje się w rozsypce. Tulip i Cas, przekonani o śmierci Kaznodziei, brną w deliryczny pseudo-romans, podtrzymywany przy życiu kłamstwami i lekami nasennymi, tymczasem zdradzony przez najbliższych Jesse Custer udaje się do małego miasteczka Salvation w Teksasie. Tutaj obdarzony Słowem Bożym pielgrzym obejmuje stanowisko szeryfa, stacza pojedynek z lokalnym biznesmenem o szczególnych upodobaniach seksualnych i Ku Klux Klanem, nieświadomie uwodzi neo-nazistkę i mierzy się z nieoczekiwaną postacią z przeszłości.
Mówiąc krótko, zarówno misja Custera, jak i niemal cały metafizyczny aspekt „Kaznodziei” przesiada się w piątym tomie na tylne siedzenie. Większość przedostatniego zbioru to bowiem opowieści niemal całkowicie wyzute z ennisowej fantastyki – zamiast o ułomnościach religii, odnajdują się tu historie o ziemskich potworach, niezłomnych Teksańczykach i małomiasteczkowej sprawiedliwości. Dopiero bezpośrednie spotkanie z Bogiem na fali meskalinowego tripu przywraca ton znanego z poprzednich tomów niepokornego religijnego pastiszu i satyry pojęć pustych. Kariera szeryfa Custera nie stanowi bynajmniej w żadnej mierze zastoju w narracji „Kaznodziei”, a istotny, zwłaszcza w obliczu nadchodzącego końca historii, etap rozwoju postaci. Abstrahując od wpływu na główny wątek, jest to jednak przede wszystkim kawał świetnie napisanej neo-westernowej fabuły w stylu klasyków z Clintem Eastwoodem, z „Niesamowitym jeźdźcem” i „Mścicielem” na czele, wspartej absurdalnie odstręczającym humorem i galerią przerysowanych postaci. Konflikt z Odinem Quincannonem – właścicielem ubojni, milionerem i narcystycznym rasistą-zboczeńcem – odzwierciedla kultowe wzorce narracji o Dzikim Zachodzie, mimo że antagonista służy tu przeważnie zaledwie jako komiczny kontrapunkt (tudzież worek do bicia) dla głównego bohatera i motor jego, znacznie szerszych, poczynań w służbie prawa.
Mimo że to w miasteczku Salvation pozostajemy w piątym tomie najdłużej, w pozostałej części zbioru wspomnienia weterana zabierają czytelnika do czasów wojny w Wietnamie, by opowiedzieć jak ojciec Jessego zdobył Medal Honoru, a na koniec otrzymujemy być może najbardziej romantyczny zeszyt serii (z uzwględnieniem, że jest to romantyzm widziany oczami Gartha Ennisa – w tym przypadku co rusz przebijany dyskusją o chemicznej kastracji). Pomiędzy odnajduje się też kilka zeszytów poświęconych Tulip i jej ucieczce od Cassidy'ego oraz długi na dwa zeszyty flashback opowiadający o życiu bohaterki sprzed poznania Jessego Custera. Ten ostatni, choć niewątpliwie ujmujący, stanowi niepotrzebnie rozwlekłe opóźnienie wyczekiwanego spotkania głównych bohaterów. To samo moglibyśmy z resztą powiedzieć o szczegółowo przedstawionej drodze Kaznodziei do Nowego Jorku, w której ten prowadzi wyczerpujące dyskusje z kolejnymi poznawanymi autostopowiczami. Jakkolwiek znakomicie Ennis przyzywa do życia nowe, barwne postacie, na etapie zakończenia tomu czytelnik preferowałby zapewne spędzić nieco więcej czasu na iskrzących interakcjach między głównymi bohaterami.
W przedmowie do piątego tomu Alex Alonso – były redaktor DC Comics, za czasów którego w imprincie Vertigo pojawiały się takie tytuły jak „100 Naboi” Briana Azzarello, seria „Hellblazer” i „Kaznodzieja” – określa charakter opowieści Gartha Ennisa w sposób następujący: „przechadzka Custera po amerykańskim id odbija się szerokim echem, ponieważ krajobraz nie jest fantazją, lecz krzywym zwierciadłem”. W istocie, w opozycji do ekstremum zaproponowanego przez autora w „Crossed”, myśl stojąca za „Kaznodzieją” w dalszym ciągu uzasadnia każde estetyczne wykroczenie, którego komiks się dopuszcza. W porównaniu z resztą serii, przygody Custera w Salvation mogą jawić się wręcz jako nieco delikatniejsze (z naciskiem na nieco), kładące większy nacisk na opowiedzenie o wartościach w sposób bezpośredni, a nie na zasadzie porównania do ich paskudnego negatywu. Zapożyczając raz jeszcze jeden z wniosków ze wstępu Alonso: „Garth jest wkurzonym humanistą, bardziej niż zblazowanym cynikiem” i być może w przypadku piątego tomu stwierdzenie to jest bardziej ewidentne, aniżeli we wszystkich poprzednich. Niezmienną stałą pozostają natomiast zarówno strona wizualna komiksu, jak i polskie tłumaczenie. Kreska Steve'a Dillona, choć opiera się nieustannym wtasowywaniu tych samych trzech modeli wizerunków, utrwala niezwykle charakterystyczny styl graficzny serii. Co do poziomu przekładu, jak zwykle trudno się przyczepić – jest dosadnie, wulgarnie i satysfakcjonująco. Mając porównanie z językiem bohaterów Ennisa w wersji oryginalnej, trudno raz jeszcze nie dojść do wniosku, że rodzime tłumaczenie nadaje komiksowi nieco więcej mięsistości. Jedynie przełożenie tytułu piosenki zawartej na jednej z kart tytułowych wydaje się niepotrzebne, ale wytykanie tak małego potknięcia w obliczu blisko czterystu stron bezbłędnej interpretacji byłoby całkowicie bezprzedmiotowe.
Słowem podsumowania, piąty tom „Kaznodziei” raz jeszcze zawiesza poszukiwania Boga, pochyla się nad postacią Custera i oddaje protagoniście serii solidny, klimatyczny oraz angażujący story arc, i mimo że w drugiej połowie robi się nieco zbyt wolno i nieco mniej satysfakcjonująco, mamy przed sobą z pewnością najdojrzalszy zbiór w kolekcji. Co więcej, jako przedostatni wpis w serii, piąty „Kaznodzieja” dorzuca do i tak już skomplikowanych relacji tria głównych bohaterów kilka obiecujących elementów i zapowiada finał pełen wynagradzających cierpliwość emocji.
Oceny końcowe:
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
* Przystępność - stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Historia została pierwotnie opublikowana w zeszytach Preacher Vol. 1 #41-54 (wrzesień 1998 roku - października 1999 roku).
Specyfikacja
Scenariusz |
Garth Ennis |
Rysunki |
Steve Dillon |
Oprawa |
twarda |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
372 |
Tłumaczenie |
Maciej Drewnowski |
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.
źrodło: Egmont / Vertigo