„King’s Man: Pierwsza misja” będzie porażką? Wczesne opinie nie zachęcają

Choć na pełnoprawne recenzje filmu „King's Man: Pierwsza misja” w reżyserii Matthew Vaughna trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, to w mediach społecznościowych wylądowały właśnie pierwsze, skrótowe opinie. Z tweetów opublikowanych krótko po pierwszych pokazach prasowych wyłania się niekorzystny obraz nowego widowiska osadzonego w uniwersum hitowego „Kingsman: Tajnych służb”.

Film pokazuje początki organizacji Kingsman, formującej się w czasach pierwszej wojny światowej. Niestety, mimo gwiazdorskiej obsady oraz przeważnie sprawnej reżyserii Vaugha, produkcja zawiodła większość pierwszych widzów. W minirecenzjach na social media dominują słowa krytyki. Dziennikarze zagranicznych serwisów wskazują, że film ma poważny problem z utrzymaniem jednolitego tonu, nie działają też sceny komiczne oraz sama fabuła, która jest tym razem bardzo chaotyczna i namieszana. W kontekście pozytywów, większość krytyków wyróżnia kreacje aktorskie i pomysłowo zrealizowane sekwencje akcji.

Dodajmy, że choć dominują negatywne opinie o filmie, w zebranych tweetach znalazły się też takie recenzje, które opisują „Pierwszą misję”, jako najmocniejszy i zarazem najbardziej odrębny film serii. Rzućcie okiem na najciekawsze wpisy.

Jako ktoś, kto kocha pierwsze „Kingsman” i naprawdę lubi drugą część jedynym co mogę powiedzieć o „King's Man” jest to że... jest złe. Jest [w filmie] trochę dobrej akcji i gry aktorskiej, ale sama opowieść i jej ton to chaos, a „komedia” jest często wręcz koszmarna.

Widziałem „King's Man”. [Ten film] to dowód, że Matthew Vaughn nie rozumie, co sprawiło, że pierwszy film był taki świetny. Ten prequel cierpi bo nie potrafi podjąć decyzji odnośnie tego, jaki chce być. To powiedziawszy, Ralpha Fiennesa w roli szpiega mógłbym oglądać cały dzień. Czy jest już za późno żeby zrobić z niego Jamesa Bonda?

„King's Man” jest... dziwne. Tonalnie jest to z pewnością najdziwniejszy film, jaki widziałem w tym roku. Jest zrobiony „na poważnie”, ale ma też mnóstwo elementów, które są totalnie, kompletnie głupkowate. Ma też naprawdę zastanawiającą fabułę, której nie znoszę tym bardziej, im dłużej o niej myślę. (...)

Nie jestem fanem „King's Man”. Uwielbiam pierwsze dwa filmy i dorobek Vaughna jako całość, ale ten prequel nie wzbogaca specjalnie mitologii serii. Akcja jest fajna, gdy do niej dochodzi, ale wiele jej nie ma, a sama historia jest niezręcznie porozrzucana. Zapomniałem o niej natychmiast, gdy film się skończył.

W pewnym sensie zachwyciło mnie „King's Man”. [Film] jest tak przekombinowany jak poprzednie dwa, ale pomaga mu mocny emocjonalny rdzeń – w drugim akcie znalazła się też sekwencja, która bardzo mnie uderzyła. Harris [Dickinson] to w mojej opinii najmocniejszy zawodnik. Ralph [Fiennes] sprawdza się w każdym momencie, który otrzymuje. Świetna zabawa!

— Jack King (@jackarking) [oryginalny tweet usunięty]

„King's Man” jest znakomite i wyładowane po brzegi wzorcowo zrealizowaną akcją i wieloma niespodziankami. Podczas gdy Ralph Fiennes był świetny, film skradł Rhys Ifans ze swoim portretem Rasputina. Uwielbiam, gdy Matthew Vaughn adaptuje elementy prawdziwej historii. Z pewnością zobaczę to znów (...)

„King's Man” ogląda się jak dwa różne filmy. „1917” w skórce „Kingsman”. Scenariusz wydaje się zlepkiem dwóch odrębnych tekstów. Tam gdzie pojawia się akcja, jest dobrze zrobiona, ale implikacje dotyczące złoczyńcy są niejasne (mówiąc delikatnie) (...)

„King's Man” mnie zaskoczyło. Poprzednie filmy były komediami akcji w klimatach Jamesa Bonda. Ale ten film, „King's Man” to ciężki dramat historyczny. Zupełnie nie tego się spodziewałem. Sceny akcji były świetne. Ale nie jestem fanem takiej dziwacznej zmiany tonu tej franczyzy.

„King's Man” to franczyzowy prequel w stylu takich, które reżyseruje koleś odpowiedzialny przy poprzednim filmie za efekty specjalne, ale że zrobił to sam Matthew Vaughn? Poszukiwania dotyczące tego, o co mu w ogóle chodzi trwają. (...)

Przypomnijmy, że polski oddział Disneya wyznaczył premierę „Pierwszej misji” na 5 stycznia przyszłego roku. Główne role w filmie zagrali: Harris Dickinson, Ralph Fiennes, Gemma Arterton, Rhys Ifans, Charles Dance, Daniel Brühl, Gemma Arterton, Liam Neeson i Tom Hollander.

zdj. Disney