Do sprzedaży trafił 12. tom serii „Kot rabina”. Wyjątkowo nie zacznę od zdania w stylu przekonajcie się, czy warto po niego sięgnąć tylko od razu napiszę: sięgnijcie po niego!
Są serie, na szczęście (?) mogę policzyć je na palcach jednej ręki, co do których wiem, że podczas omówienia nawet nie będę próbował wejść w rolę wyważonego recenzenta, pragnącego obiektywnie przedstawić dany tytuł. Tak się składa, że Timof Comics właśnie wypuściło do sprzedaży kolejną część jednej z nich.
W 2015 roku nakładem Wydawnictwa Komiksowego do sprzedaży trafił 6. tom „Kota rabina”. Z tej okazji podczas ówczesnego MFKiG wydawca stworzył specjalne stoisko poświęcone w całości serii autorstwa Joanna Sfara. Pisałem wtedy dla Gildii (przy okazji ciekawostka dla młodszych czytelników — niegdyś Gildia była nie tylko księgarnią internetową, ale także prężnie działającym portalem poświęconym fantastyce) i od Jacka Gdańca (naczelnego Gildii) dowiedziałem się, że Wojciech Szot (założyciel WK) szuka chętnych do pracy na kocim stosiku. Zgłosiłem się i w ten oto sposób rozpocząłem wciąż trwającą przygodę w namawianiu ludzi do kupowania i czytania „Kota rabina”. Podczas tych dziewięciu lat zmieniło się sporo (m.in. wydawca), ale jedno wciąż pozostawało takie samo — moja gotowość do polecania tego komiksu innym. Nawet jeśli w nowych opowieściach o kocie, rabinie i Zlabii autorowi zdarzały się nieco słabsze momenty, to i tak jako całość nigdy nie schodziły one poniżej zadowalającego poziomu. Każdy kolejny tom umacniał moje uwielbienie dla tej serii, a ja od czasu do czasu pojawiałem się gdzieś i zachęcałem do zapoznania się z tym tytułem. Robiłem to m.in. podczas prelekcji wygłoszonej na Poznańskim Festiwalu Sztuki Komiksowej, w trakcie rozmów ze znajomymi czy na kanale zaprzyjaźnionego youtubera, a teraz przyszedł czas na Filmożerców.
Na początek szybkie wyjaśnienie dla osób, które z jakiegoś powodu postanowiły zapoznać się z recenzją 12. tomu nieznanego sobie cyklu. „Kot rabina” jest opowieścią o… Kocie rabina (kto by pomyślał). Pewnego dnia futrzak zeżarł papugę, zyskał dar mowy i zapragnął zostać dobrym Żydem. W ten sposób rozpoczęła się seria fantastycznych przygód kota, jego ukochanej Zlabii (córki rabina) oraz samego rabina, w których pierwsze skrzypce często grały dysputy na tematy religijne i społeczne.
Nie wątpiłem, że będzie inaczej (tym bardziej po świetnych komiksach, jakimi okazały się „Pieśń o Renarcie” czy „Smoczy Paryż”), ale dobrze było już teraz przekonać się, że 12. tom „Kota rabina” także okazał się udaną pozycją, choć muszę od razu zaznaczyć, że w znaczący sposób inną od tego, do czego Sfar przyzwyczaił czytelników. Tym razem autor w mniejszym stopniu skupił się na rozważaniach o charakterze religijno-filozoficznym, a na dalszym planie znalazł się nawet tytułowy kociak. W takim razie, o czym jest „Przejście przez Morze Czarne”?
Omawiany komiks w znacznej części został poświęcony kwestiom społecznym, antywojennemu przesłaniu oraz przypomnieniu o tym, jak gotowość do prześladowania Żydów potrafiła zbliżyć do siebie nawet przedstawicieli zwaśnionych stronnictw. Tym razem wraz z kotem i Zlabią mogliśmy poznać wydarzenia z przeszłości rabina, kiedy to wziął on udział w I wojnie światowej, a następnie w rosyjskiej wojnie domowej. Sfar w charakterystyczny dla siebie sposób wskazał na absurdy konfliktów zbrojnych i przypomniał o wyzysku i cierpieniu jednostek. Całość oceniam wysoko, choć muszę przyznać, że była to wyjątkowo gorzka i smutna lektura. Na szczęście ciężar opowieści został dobrze wyważony zachowaniem tytułowego bohatera serii, który cóż… Po raz kolejny okazał się sobą.
Najważniejszą dla niego kwestią nie był bezsens wojny, nie okazało się nim także cierpienie Żydów i innych osób. Uwaga futrzaka skupiła się na jego poprzedniku. Okazało się bowiem, że obecny zwierzak nie jest pierwszym, który nosił tytuł kota rabina. Fakt ten przysporzył kociakowi wielu nowych trosk. Inny mruczek? Przecież tego nie robi się kotu!
Za sprawą swej odmienności od poprzedników 12. tom udowadnia, że „Kota rabina” jest serią, jaka po latach wciąż może zaskoczyć czytelników czymś nowym. Być może znajdą się osoby, których nie przekona mniejsza niż zazwyczaj rola kota, ale w przypadku tej konkretnej opowieści dostał on dla siebie idealną ilość miejsca i perfekcyjnie wypadł jako równoważnik dla ciężkich tematów związanych z wojną lub pogromami.
Od strony wizualnej mamy do czynienia z typowym Sfarem. Miłośnicy tej specyficznej kreski otrzymują tu solidną porcję tego, co znają i kochają. Natomiast osoby do tej pory nieprzekonane do stylu autora raczej nie zmienią swojego zdania na ten temat. Jest pstrokato i karykaturalnie. Jest więc, krótko mówiąc, sfarowo, zatem nie mam najmniejszych powodów do marudzenia.
Komiks został solidnie wydany. Otrzymaliśmy twardą oprawę, dobrej jakości papier i druk oraz zadowalające tłumaczenie. W ramach dodatków zamieszczono nieco szkiców oraz propozycje lektur pomocnych w zwiększeniu wiedzy na temat wydarzeń, do jakich Sfar odwoływał się w omawianym albumie.
„Przejście przez Morze Czarne” to kolejna udana odsłona serii. Mimo swej odmienności 12. tom „Kota rabina” powinien zadowolić wszystkich miłośników tego tytułu.
Oceny końcowe komiksu „Kot rabina” tom 12
Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.
*Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.
Specyfikacja
Scenariusz |
Joann Sfar |
Rysunki |
Joann Sfar |
Oprawa |
twarda |
Druk |
Kolor |
Liczba stron |
84 |
Tłumaczenie |
Wojciech Birek |
Data premiery |
26 listopada 2024 roku |
Dziękujemy wydawnictwu Timof Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zdj. Timof Comics