„Kruk. Jak tu ciemno” – recenzja ostatniego sezonu serialu CANAL+. Lot poniżej oczekiwań

W piątek na platformę CANAL+ Online z ostatnim sezonem powróci polski serial „Kruk”. Jak zapowiada się finał historii Adama Kruka (w tej roli Michał Żurawski)? Sprawdźcie naszą przedpremierową recenzję.

Kręty lot Kruka zmierza ku końcowi, ale czy targany sprzecznymi emocjami bohater może liczyć na miękkie lądowanie? Poczucie kresu przenika każdy niemal kadr Witolda Płóciennika, nuty Bartosza Chajdeckiego dobijają do brzegu pięciolinii, zaś skąpana w mroku rustykalno-podlaska scenografia Izabeli Cieszko zwiastuje bolesny upadek. Choć trzeci sezon hitu CANAL+ to pod wieloma względami repeta, początek nowej serii psycho-thrillera daje się poznać jako nieco odrębny wobec poprzedników. Już otwierająca scena zwraca na to uwagę, gdyż w miejsce budzących trwogę rymowanek otrzymujemy znerwicowanego protagonistę, który poddaje się próbie prawa powszechnego ciążenia. Osadzony mniej więcej dwa tygodnie po wydarzeniach wieńczących miniony sezon finał „Kruka” to rozgrywka z gatunku tych rozgrywanych „o wszystko”. Pogrążony w żałobie ex-komisarz Adam Kruk (świetny jak zawsze Michał Żurawski) ma teraz w głębokim poważaniu wszelkie regulaminy. Nie bierze jeńców i wiadomo, czego na pewno nie robi w tańcu. W duchu iście westernowej krucjaty przywdziewa niewidzialne ponczo samotnego jeźdźca i wyrusza. Sam przeciw wszystkim.

Trzy pierwsze odcinki „Jak tu ciemno” w głównej mierze służą Jakubowi Korolczukowi (scenarzysta) i Maciejowi Pieprzycy (reżyser) za rozstawienie poszczególnych pionków na planszy. Wbrew pozorom pierwsza połowa finalnego sezonu prowadzona jest dość niespiesznie, z brakiem szczególnego wątku przewodniego, a raczej kilkoma mniej lub bardziej uzupełniającymi się wzajemnie. Rozchwiany bardziej niż dotychczas Kruk usiłuje pogodzić opiekę nad Maksem z osobistym śledztwem w sprawie morderstwa żony. Justyna (Magdalena Koleśnik) rozprawia się z konkurencją, grając tym samym oddaną policjantkę. Zagnieżdżony w dziupli świadka koronnego „Rudy” (Tomasz Włosok) kombinuje jak wydostać się na zewnątrz. Z kolei komendantowi Bogdanowiczowi (Zbigniew Stryj) po piętach depcze CBŚ, podczas gdy w okolicznej wsi bez śladu ginie piętnastolatka. Do grona znanych bohaterów dołącza też kilka nowych postaci, wśród których znaleźli się: przebiegły jak lucyfer mafijny pośrednik (Tomasz Sapryk) czy nie-do-końca-poczytalny bezdomny (Cezary Kosiński), któremu Kruk z jakiegoś powodu ufa na tyle, by zostawić pod jego opieką Maksa.

Natłok perspektyw obranych przez twórców w premierowych epizodach sezonu powoduje nieprzyjemny rozstrój fabularny, od którego filmowcy do tej pory umiejętnie uciekali. Ostatniemu „Krukowi” niczym skrzydeł w locie brakuje zatem spójnej dramaturgicznej wizji. Taki stan rzeczy może zaskakiwać z uwagi na fakt, iż jako scenarzysta nad serialem od początku do końca pracuje wspomniany już Korolczuk. Debiutancką serię urodzonego w Białymstoku autora charakteryzowała narracyjna harmonia, w drugiej kontynuowano sprawdzoną metodę, jednak trzecia jawi się już jako materiał, który boleśnie wymyka się z rąk. Dość powiedzieć, że najnowsze odcinki zdają się ignorować wydarzenia, które miały miejsce w „Szepty słychać po zmroku”, zupełnie jakby serial wystartował dopiero ubiegłego lata. Pod względem gatunkowym „Jak tu ciemno” jest tym samym miksem dramatu psychologicznego z rasowym kryminałem, za który tak ceniliśmy „Kruka” od czasu premiery. Naczelną różnicą jest jednak to, że większość z  elementów stanowiących o sile poprzednich serii potraktowano po macoszemu, a fabuła została uproszczona przez pełen dziur logicznych tekst.

Magdalena Koleśnik w serialu kruk jak tu ciemno-min.jpg

Podobnie jak w sezonie drugim, także i tutaj Korolczukowi nie udało się spreparować intrygi angażującej w ten sam sposób, w jaki miało to miejsce przy okazji debiutu. Pomijając wszelkie gatunkowe klisze i banały pokroju przewijania taśmy na opustoszałej stacji benzynowej, w kilku momentach scenopisarskie lenistwo staje się wręcz rażąco głupie (ksiądz z nadprzyrodzonymi zdolnościami fotoradaru). Nowi bohaterowie, w tym przede wszystkim bezdomny Mariusz wydają się (przynajmniej do tej pory) pomysłami bez reszty przestrzelonymi. Postać grana przez Kosińskiego z jednej strony nosi znamiona pamiętnego Sławka/Mulo z „Szepty słychać po zmroku”, a z drugiej świadczy o jakimś pokracznym poziomie absurdu, do którego twórcy „Kruka” wcześniej się raczej nie uciekali. W ciągu pierwszych trzech godzin finału najlepsze wrażenie sprawia wątek „Rudego”, który od pozycji szeregowca w pseudo-patriotycznym gangu Kaponowa awansował na lokalnego kingpina sebixów. Całkiem nieźle wypada też motyw samotnego rodzicielstwa protagonisty, który dzięki koślawej relacji budzi skojarzenia z czymś w rodzaju romansu między „W pogoni za szczęściem” i „Aż poleje się krew”.

Przy takim zagęszczeniu treści nowy sezon może rozczarować także w kwestii swej pasywności względem napiętej niczym system nerwowy Kruka sytuacji społeczno-politycznej na granicy z Białorusią. W trzech pierwszych odcinkach o demarkacyjnych okolicznościach wspomina się raptem raz (któryś z bohaterów napomyka coś o chaosie na granicy), zaś cenny kontekst ogółu bieżących warunków sprowadzony zostaje do pojedynczych komentarzy w stylu tej „beznadziejnie wysokiej inflacji”. Podczas gdy nie do końca wypada wymagać od „Kruka” społecznego zaangażowania (to przecież nigdy nie był taki serial), wydaje się, że twórcom przeszedł obok nosa potencjał na znacznie ciekawszy temat niż część z tych, które tutaj wprowadzono. Sezonowa łamigłówka policyjna jest nieszczególnie atrakcyjna i na pierwszy rzut oka nie bardzo służy dotychczasowym motywom przewodnim. Kontynuowane historie niektórych postaci (najlepszym przykładem w tym wypadku będzie miłosny zawód Justyny) pobrzmiewają fałszywymi nutami i zdają się niepotrzebnymi zapychaczami. Wygląda to tak, jakby ktoś pospieszył się z domknięciem poszczególnych wątków albo nie mógł zdecydować się, na którym z nich w danej chwili skupić swą uwagę.

Największą bolączką pierwszej połowy „Jak tu ciemno” jest brak wyraźnie obranego kierunku. Finalny sezon „Kruka” jest trochę jak jego protagonista – dojmująco niepoukładany, zagubiony, a zarazem śmiertelnie przestraszony widocznego na horyzoncie kresu. Wątki porozjeżdżały się we wszystkie strony Podlasia, zwarta narracja wyginęła wzorem żubra, z kolei logika zawieruszyła się gdzieś głęboko w Puszczy Białowieskiej. Na poziomie technicznym serial wciąż nie ma sobie równych na rodzimym podwórku (podobną klasą wykazała się niedawna „Wielka woda” od Netfliksa), aczkolwiek niedostatki merytoryczne finalnej serii powodują, że „Kruk” nie lata już tak wysoko, jak niegdyś. Z lądowaniem mogą być problemy.

Ocena serialu „Kruk. Jak tu ciemno”: 3/6

Serial „Kruk. Jak tu ciemno” zadebiutuje na platformie CANAL:+ Online już 9 grudnia.

zdj.CANAL+