„Liga sprawiedliwości” tom 1: „Pryzmaty” – recenzja komiksu. Atak klonów

Po niezbyt udanej przygodzie z komiksami o Supermanie, Brian Michael Bendis zdecydował podjąć się jeszcze trudniejszego wyzwania w ramach uniwersum DC Comics. „Liga sprawiedliwości” dla scenarzystów zawsze była wyzwaniem i nie inaczej jest w tym przypadku. A może po prostu oczekiwania wobec tego uznanego, jednak mającego swoje najlepsze lata już za sobą, twórcy są zbyt duże? Zapraszamy do lektury recenzji albumu „Pryzmaty”.

„Liga sprawiedliwości” podobnie jak „Avengers” to bardzo niewdzięczne serie komiksowe. Szczególnie dziś, we współczesnym superhero, gdy wydaje się, że wszystkie historie o grupie superbohaterów zostały już dawno opowiedziane. W Marvelu na „Avengers” wykłada się Jason Aaron, któremu przecież tak dobrze szło z serią o Thorze. Z kolei w DC Comics od czasu New 52 nie powstała żadna warta uwagi historia skupiona na Lidze sprawiedliwości. Doświadczony Brian Michael Bendis tego typu wyzwań się nie boi. Wchodząc do DC, wziął na swe barki serię o Supermanie, by później dodatkowo przejąć jeszcze „Action Comics”. Efekt był daleki od oczekiwań i raczej nikt nie spodziewał się, że z „Ligą sprawiedliwości” będzie inaczej. 

„Ligi sprawiedliwości” jako komiksu superhero prawdopodobnie nie da się odkryć na nowo. A jeśli się da, Bendisowi (choć bardzo się stara) się to nie udaje. Przynajmniej w pierwszym tomie o podtytule „Pryzmaty”. Czy jednak nie mamy zbyt wygórowanych oczekiwań wobec tego scenarzysty? Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że Bendis traktowany jest jako wirtuoz komiksu superhero, który powinien zaskakiwać czytelnika na każdym kroku. Być może faktycznie kimś takim był, ale 15 lat temu, gdy wielkie triumfy święciła seria „Ultimate Spider-Man”, czy też później „All New X-Men”, a każdy fan komiksu musiał przeczytać jego „Jessikę Jones”, czy „House of M”. To jednak daleka przeszłość. Dziś Bendis jest przeciętnym scenarzystą, nieco wypalonym, a jednocześnie sytym po sukcesach sprzed lat. I nawet zmiana obozu z Marvela na DC Comics nie spowodowała cudownego odrodzenia. 

Dlatego też do nowej „Ligi sprawiedliwości” podszedłem z odpowiednim dystansem, bo wiedziałem, że po Brianie Michaelu Bendisie dziś nie powinno się oczekiwać cudów, a bardziej rzemieślniczego podejścia do opowiadanej historii. I faktycznie to dostałem. „Pryzmaty” to komiks skierowany do nieco młodszego odbiorcy. Czuć to w luzackich, lekkich i momentami zabawnych dialogach. Tego scenarzyście odmówić nie mogę, a łatwość z jaką tworzy interakcje między bohaterami zasługuje na szacunek. Problem w tym, że twórca tak bardzo chciał odświeżyć tytułową grupę superbohaterów, że zrobiło się w niej nieco zbyt tłoczno. No bo jak zamknąć story-arc w pięciu zeszytach, gdy w każdym z nich należy poświęcić plansze na: Supermana, Batmana, Flasha, Aquamana, Hawkgirl, Black Canary, Green Arrowa, Black Adama i Naomi? 

I jesteście w błędzie, jeśli myślicie, że to komplet postaci, które pojawiają się w tej historii. Niestety jest ona tak bardzo generyczna, jak tylko może, choć na pierwszy rzut oka wcale się taka nie wydaje. Wszystko przez najnowsze „dziecko” Bendisa, czyli Naomi McDuffie, bohaterkę stworzoną przez scenarzystę, której historia napędza kolejne zeszyty „Pryzmatów”. Przy okazji to ta sama postać, wokół której telewizja The CW nakręciła szybko anulowany serial pt. „Naomi” w 2021 roku. Wraz z potężną bohaterką, ekipa Ligi Sprawiedliwości trafia do zupełnie nowego, nieznanego wcześniej świata (spoza multiwersum), a na jej drodze staje przynajmniej dwóch zupełnie nowych przeciwników, bardzo przypominających z wyglądu Steppenwolfa i Darkseida. Inwencja twórcza Davida Marqueza, artysty odpowiedzialnego za „Pryzmaty” w kreacji złoczyńców niestety nie istnieje. A szkoda, bo sam scenariusz ma w sobie potencjał i będzie rozwijany w kolejnych tomach. 

Podsumowanie

Historia Naomi i świata z którego pochodzi jest intrygująca na tyle, że z chęcią sięgnę po kontynuację. Problem „Pryzmatów jest jednak inny. To komiks, którego scenariusz mógłby napisać niemal każdy. Nie ma w niej „starego” Bendisa, a całość sprawia wrażenie fabuły wymyślonej na szybko. Niespecjalnie skomplikowanej, łatwej w odbiorze dla nowego czytelnika (bo seria rusza od „jedynki”), a jednocześnie pozornie oferującej coś nowego, co tak naprawdę jest kopią dobrze znanych motywów (i łotrów) z DC Comics.

Widocznie w dzisiejszych czasach Briana Michaela Bendisa nie stać na nic więcej. I czas najwyższy się z tym pogodzić. 

Oceny końcowe komiksu „Liga Sprawiedliwości” tom 1: „Pryzmaty”

3+
Scenariusz
3
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
4
Przystępność*
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Specyfikacja

Scenariusz

Brian Michael Bendis

Rysunki

David Marquez

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Druk

Kolor

Liczba stron

120

Tłumaczenie

Marek Starosta

Data premiery

26 kwietnia 2023 roku

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / DC Comics