Listopad miesiącem kina noir. „Gilda”, „Bezdroże”, „Podwójne ubezpieczenie” – pierwszy tydzień Noirvember

Mamy listopad, zatem w mediach społecznościowych można natknąć się na okolicznościowy tag stosowany przez miłośników czarnego kina, czyli #noirvember. Jeden z użytkowników Twittera (czy jak kto woli - X-a) po raz kolejny zaproponował zabawę, do udziału, w której też Was zachęcam.

Całość jest całkiem prosta. Do każdego dnia mamy przypisaną jakąś kategorię, a naszym zadaniem jest podanie tytułu filmu noir pasującego do danego tematu. Poniżej znajdziecie moje typy wraz z uzasadnieniem, ale zapraszam Was do podania własnych odpowiedzi w komentarzach.

Dzień 1. Ulubione wprowadzenie postaci w filmie noir

Lana Turner w „Listonosz zawsze dzwoni dwa razy” 
Lana Turner w „Listonosz zawsze dzwoni dwa razy”

„Listonosz zawsze dzwoni dwa razy” to historia włóczęgi, który w końcu znalazł swoje miejsce, a przy okazji z wzajemnością obdarzył uczuciem żonę właściciela tego miejsca. Jak to już w filmach bywa – trzy osoby to za dużo.

Czarne kino dostarczyło niemało zapadających w pamięć scen wprowadzających jakieś postacie. Chociażby poznanie Phyllis – rewelacyjnie zagranej przez Barbarę Stanwyck femme fatale z „Podwójnego ubezpieczenia” czy pierwsze spojrzenie na twarz Emmetta Myersa (świetny William Talman) w „Autostopowiczu” Idy Lupino. Moim faworytem jest jednak fragment przedstawiający Corę Smith, czyli bohaterkę Lany Turner z filmu Taya Garnetta „Listonosz zawsze dzwoni dwa razy”.

Cała scena jest idealnym wstępem do dalszych wydarzeń. Spotkanie postaci Turner i Garfielda nie zostało zdominowane przez jego rozmarzone oczy czy jej kuszące spojrzenie. Widzom oszczędzono też zbędnych dialogów. W zamian za to ukazano jedynie pierwsze ruchy w grze, w której obie strony przepełnia pożądanie, niechęć do ustępstw i potrzeba podporządkowania oponenta w tej rozgrywce. Mimo efektownego wejścia, to Cora chwilowo musiała zatańczyć, jak jej Frank zagrał. W odwecie rzuciła zalotne spojrzenie, obróciła się na pięcie i zatrzasnęła za sobą drzwi. Drzwi, które w tamtym momencie raz na zawsze zagrodziły bohaterowi Garfielda, wyraźnie zawiedzionego tak krótkim kontaktem, wyjście z sytuacji, w jakiej się znalazł. Perfekcyjne wprowadzenie femme fatale. 

Dzień 2. Film noir, przez który stałem się fanem czarnego kina

Ann Savage i Tom Neal w „Bezdrożu”-min.jpg 
Ann Savage i Tom Neal w „Bezdrożu”

W „Bezdrożu” podróżujemy przez Stany Zjednoczone u boku nieszczęśnika, którego niefortunne wydarzenia i pewna kobieta sprowadzają na manowce.

Nie pamiętam pierwszego filmu noir, jaki obejrzałem, ale za to bez problemu mogę sobie przypomnieć dzieło, którego obejrzenie sprawiło, że chciałem poznać więcej obrazów w tym stylu. „Bezdroże” Ulmera zachwyciło mnie klimatem, zdjęciami i zwrotami fabularnymi. Ta prosta opowieść o człowieku żywcem wyciągniętym z greckiej tragedii skłoniła mnie do dalszego poznawania klasyków czarnego kina. Można powiedzieć, że za sprawą „Bezdroża” odnalazłem drogę, którą po latach wciąż podążam.

Dzień 3. Film noir w wersji z obecnymi aktorami 

Gelnn Ford i Rita Hayworth w „Gildzie”-min.jpg
Gelnn Ford i Rita Hayworth w „Gildzie”

„Gildę” najprościej można opisać jako film o fascynacji kobietą i nieszczęściu wynikającym z tegoż wpatrzenia się w nią.

Anya Taylor-Joy jest aktorką, którą od pewnego czasu chciałbym zobaczyć w jakimś filmie neo-noir, a seans „Ostatniej nocy w Soho” umocnił moje przekonanie, że nadaje się ona do roli femme fatale. Twitterowa zabawa zachęciła mnie do zastanowienia się, którą z klasycznych gwiazd mogłaby zastąpić w ewentualnym remake’u i niemal od razu pomyślałem o „Gildzie”

Hayworth i Taylor-Joy różni wiele, ale obie z podobną siłą potrafią skupiać na sobie uwagę, a wspomniany obraz w reżyserii Edgara Wrighta udowadnia, że dla Taylor-Joy scena również może być żywiołem. Dodatkowo charakter Gildy – manipulatorki i ofiary w jednym – sprawia, że jest to rola, w jakiej naprawdę dobrze mogłaby się odnaleźć gwiazda „Czarownicy” i „Gambitu królowej”

Jeśli chodzi o pozostałe role, to widziałbym Sebastiana Stana jako Johnny’ego i Javiera Bardema jako Ballina.

Anya Taylor-Joy-min.jpgAnya Taylor-Joy (zdj. Xavier Collin / depositphotos)

Dzień 4. Film noir, od którego można zacząć 

Cień Freda MacMurraya i Barbara Stanwyck w „Podwójnym ubezpieczeniu”-min.jpg 
Cień Freda MacMurraya i Barbara Stanwyck w „Podwójnym ubezpieczeniu”

Wciągająca intryga (współtworzona przez samego Raymonda Chandlera), świetna reżyseria i gra aktorów, niezapomniane zdjęcia, femme fatale nadająca się do postawienia w Sèvres jako wzór femme fatale oraz klimat tak gęsty, że próba pokrojenia go zaowocowałaby uszkodzeniem kilku noży. Oto „Podwójne ubezpieczenie” - idealny film do zaprezentowania osobom, którym dzieła powstałe w tym stylu są obce. 

Jeśli historia agenta ubezpieczeniowego, którego zauroczenie żoną klienta doprowadziło do popełnienia morderstwa, nie jest Wam znana, to podopowiadam, że film można wypożyczyć w iTunes. Niestety, na ten moment inne, obecne w Polsce serwisy nie mają go w swojej ofercie. Zawsze zostają jeszcze nośniki fizyczne. Dzieło Billy’ego Wildera jest łatwo dostępne na DVD i Blu-Ray. Jeśli zależy Wam na samym filmie i nie musi być on w najlepszej możliwej jakości, to Waszej uwadze polecam pakiet nazwany „Film Noir Collection”. W przyzwoitej cenie otrzymujemy cztery krążki DVD, a na nich zamieszczono „Podwójne ubezpieczenie” oraz trzy klasyki z Veronicą Lake i Alanem Laddem - „Pistolet do wynajęcia”, „Szklany klucz” oraz „Błękitną Dalię”. Jednemu z nich nieco miejsca poświęciłem w przeglądzie filmów na podstawie powieści Dashiella Hammetta. 

Dzień 5. Film noir nawiązujący do innego filmu noir

 Andrew Garfield w „Tajemnicach Silver Lake”-min.jpg
Andrew Garfield w „Tajemnicach Silver Lake”

W „Tajemnicach Silver Lake” poznajemy m.in. losy mężczyzny, który pod wpływem pewnego wydarzenia zabawił się w detektywa.

„Tajemnice Silver Lake” można opisać na wiele sposobów, ale dla mnie film ten jest przede wszystkim listem miłosnym do twórczości Alfreda Hitchcocka. Pomijając oczywiste skojarzenia z „Oknem na podwórze”, to w obrazie Mitchella dostrzegam również sporo z „Zawrotu głowy”. Mam tu na myśli nie tylko niezdrową fascynację kobietą o włosach w kolorze blond czy powolne zmierzanie w paszczę szaleństwa, ale również scenę podążania za nieznajomymi, nad którą unosi się duch podobnego fragmentu z „Zawrotu głowy”.

O ile nazwanie „Tajemnic Silver Lake” filmem neo-noir nie budzi większego sprzeciwu, to dla wielu włączenie „Zawrotu głowy” do grona klasyków noir nie jest już tak oczywistą kwestią. Prezenter TCM i popularyzator czarnego kina Eddie Muller w swoim „Dark City: The Lost World of Film Noir” przekonuje, że „Zawrót głowy” jest filmem noir, jeśli spojrzy się na niego przez pryzmat postaci Judy. O ile zgadzam się, ze „Zawrót…” jest filmem noir, o tyle muszę dodać, że głównego bohatera, czyli Scotty’ego, także można nazwać ofiarą manipulacji ze strony m.in. femme fatale.

A jak Wy podchodzicie do kwestii klasyfikacji „Zawrotu głowy” jako filmu noir? 

Na teraz to tyle. Kolejna część pojawi się za tydzień. Mam nadzieję, że w międzyczasie dołączycie do zabawy i w komentarzach podzielicie się swoimi typami.

Fot. A24 / Columbia / MGM / Paramount / Producers Releasing Corporation