„Lodówka pełna głów” – recenzja komiksu. Sequel, którego nikt nie potrzebował?

W 2021 roku Egmont rozpoczął w naszym kraju wydawanie serii komiksów utrzymanych w gatunku dreszczowców/horrorów, nad którymi pieczę sprawował sam Joe Hill, syn Stephena Kinga. Jego „Kosz pełen głów” był dla mnie pierwszą i jednocześnie najlepszą częścią całej serii, dlatego też do sequela pt. „Lodówka pełna głów” podchodziłem z umiarkowanym optymizmem.

Optymizm został jednak szybko ostudzony, gdy okazało się, że za sequel nie odpowiada już Joe Hill, a inni twórcy, którzy wydawali mi się anonimowi. Rio Youers zajął się scenariuszem, a Tom Fowler rysunkami. Punkt wyjścia nakreślony został jednak w pierwszej części, a nowi twórcy w dość wierny sposób postanowili stosować się do zasady, że dobry sequel to taki, w którym czytelnik ma otrzymać więcej tego samego. I tak jest w istocie, bo „Lodówka pełna głów” to abstrakcyjna, szalona, brutalna i krwawa rozrywka, pełna absurdalnych scen i kompletnego braku jakiejkolwiek logiki. 

Jest to też sequel, który wymaga znajomości pierwszej części, bo twórcy w dość jednoznaczny sposób rozwijają pomysły Joe Hilla z „Kosza pełnego głów”. Akcja toczy się w tym samym miejscu, a od wydarzeń z poprzedniego tomu minął rok. W całość ponownie zamieszana jest June, ale w walce o topór odcinający głowy (a także — jak się szybko okazuje — inne szalone artefakty) pojawiają się nowe twarze na czele z gangiem motocyklistów, czy agentami FBI.

Nie miejcie złudzeń — ten komiks nie ma w sobie pod względem fabularnym niczego dobrego do zaoferowania. Scenariusz jest tutaj tylko pretekstem do festiwalu szalonych scen gore, wszędobylskiej brutalności, która czasem jest nawet przesadzona. Nie ma w tym komiksie subtelności, która w pewnych momentach mocno by się przydała. Nie ma też budowania napięcia, próby zaskoczenia, czy też przestraszenia czytelnika. To nie ten adres. Przez długi czas usiłowałem zrozumieć i zaakceptować konwencję, w jakiej poruszali się twórcy przy tworzeniu tego komiksu, ale jednocześnie zatęskniłem wtedy za Hillem i jego umiejętnością pobudzania wyobraźni czytelnika i budowania atmosfery.

lodwoka pelna glow komiks

Widać to też w warstwie wizualnej komiksu, narysowanego przez Toma Fowlera, gdzie wszystko jest bardzo bezpośrednie, dynamiczne, pełne szybkich scen, wyraźnych postaci, a całość — według założeń — ma czytelnika w pozytywny sposób przytłoczyć. Czuć, że dla artysty jest to debiut w takim gatunku, w którym czasem mniej znaczy więcej. W przypadku „Lodówki pełnej głów” są momenty, gdy tego wszystkiego jest po prostu za dużo, wydarzenia dzieją się za szybko, a w głowę czytelnika wkrada się trudny do okiełznania chaos. 

Podsumowanie

„Lodówka pełna głów” jest klasycznym sequelem, któremu brakuje nieco subtelności i poczucia atmosfery grozy. Niczym nieskrępowana akcja, pełna fatalistycznych scen, krwi i brutalności na początku bawi i cieszy, ale szybko staje się męcząca. Szkoda, bo jestem przekonany, że gdyby Joe Hill dał się namówić na kontynuację, zrobiłby to zdecydowanie lepiej. 

Oceny końcowe

2
Scenariusz
3
Rysunki
5
Tłumaczenie
5
Wydanie
3
Przystępność*
3+
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum.

Lodówka pełna głów

Specyfikacja

Scenariusz

Rio Youers

Rysunki

Tom Fowler

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

168

Tłumaczenie

Paulina Braiter

Data premiery

25 września 2024 roku

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / DC Comics