„Mare z Easttown” – przedpremierowa recenzja miniserialu HBO

Już 19 kwietnia w ofercie HBO GO pojawi się kolejny oryginalny miniserial amerykańskiej stacji. Tym razem widzowie otrzymają okazję zapoznania się z tajemnicą morderstwa w małym miasteczku w Pensylwanii, opisaną w serialu kryminalnym „Mare z Easttown”, w którym główną rolę zagrała Kate Winslet. Zapraszamy do lektury naszej przedpremierowej recenzji serii.

HBO ma w ostatnich latach szczęście do utalentowanych twórców, podejmujących nietuzinkowe kryminalne intrygi, idealnie skrojone do cotygodniowego seansu. Wystarczy wspomnieć „Ostre przedmioty” z Amy Adams czy zakończone w listopadzie zeszłego roku „Od nowa”, które tydzień w tydzień przykuwało do telewizorów rekordowe widownie. Nie inaczej będzie zapewne w przypadku „Mare z Easttown”. Podobnie jak w przypadku „Od nowa”, w pierwszym odcinku dochodzi tu do brutalnego zabójstwa. Podobnie jak w serialu z Hugh Grantem i Nicole Kidman, i tu pojawia się gwiazdorska obsada zebrana wokół misternie zaplecionej intrygi.

A jednak, „Mare z Easttown” ma znacznie więcej wspólnego z „True Detective” Nika Pizzolatto, innym kryminalnym hitem amerykańskiej stacji, aniżeli z niedawnym serialem Davida E. Kelleya. Przede wszystkim, w zestawieniu z „Od nowa”, nowy miniserial HBO opowiada bardziej koherentną historię, nie poświęcając sensowności historii i głębi swoich postaci na rzecz ostrzejszej serializacji. Po drugie, rozwiązanie intrygi wydaje się tu wręcz wtórne wobec dekonstrukcji samej bohaterki – twardej policjantki ze spapranym życiorysem, która mogłaby z powodzeniem podać rękę Rusty’emu Cohle’owi albo Wayne’owi Haysowi. W istocie, dzięki Kate Winslet, bywają momenty, w których zapominamy, że „Mare z Easttown” jest w założeniu rasową intrygą policyjną. Aktorka podejmuje dość konwencjonalną rolę, co więcej, osadzoną w ramach mocno skonwencjonalizowanej (choć przeważnie angażującej) zagadki zabójstwa i w toku pierwszych paru odcinków buduje przed widzami kompleksowy i wypełniony drobnymi aktorskimi niuansami portret.

Mare z Easttown - serial HBO (4)-min.jpg

Fabułę „Mare z Easttown” zebrano wokół sukcesywnego rozwijania tajemnicy morderstwa – bohaterka Winslet, Mare Sheehan, twarda pani detektyw z zagadkową przeszłością, bada w serialu sprawę zabójstwa pewnej siedemnastoletniej dziewczyny. Elementy klasycznej opowieści policyjnej, porozrzucane oszczędnie po każdym odcinku, zwracają na siebie szczególną uwagę w scenach, które aktorka dzieli z postacią młodego gliniarza-gwiazdora z policji stanowej (w tej roli znany między innymi z filmu „X-Men: Przyszłość, która nadejdzie” Evan Peters). Choć nie sposób z początku nie dać się porwać śledztwu opisywanemu od drugiego rozdziału, poszlaki podrzucane przez twórców są w narracji na tyle rzadkie i flegmatyczne, że trudno całościowo patrzeć na miniserię jako produkcję pełnokrwiście detektywistyczną. Jak wspomniałem, oś zainteresowania „Mare z Easttown” obraca się ściśle wokół Winslet, zaś wątek zamordowanej kobiety cofa się na drugi plan, z tamtego miejsca służąc uzupełnianiu rysu głównej bohaterki, odzwierciedlając jej rozterki, uzewnętrzniając osobiste tragedie. Dość będzie powiedzieć, że tajemnica zabójstwa, połączona przez mieszkańców małego miasteczka z inną, nieco starszą lokalną traumą, wyraźnie grzęźnie w paru odcinkach, otwierając furtkę do prywatnego śledztwa prowadzonego przez samych widzów i wymierzonego w przeszłość głównej bohaterki.

Elementy małomiasteczkowego dramatu, w ogóle, wygrywają w serialu Craiga Zobela (ależ piwot po słabiutkim zeszłorocznym „Polowaniu”) pierwsze skrzypce. Narracja wypełnia metraż każdego z odcinków intymnymi zbliżeniami mieszkańców pensylwańskiego miasteczka. Easttown to szarobury amerykański przedsionek, wydający ostatnie oddechy w cieniu przemysłowych molochów – świat zamieszkały przez samotne matki, zbuntowanych nastolatków, straumatyzowanych gliniarzy i rozpitych ojców-brutali. Podobnie schyłkowych obrazów drobnej społeczności było już oczywiście w kinie i telewizji od groma, ale Easttown w Pensylwanii ma w sobie sporo magnetyzmu, choć najczęściej zawdzięcza to nie scenariuszowi, a starannej reżyserii, potęgującej przygnębiającą aurę kina social realism, i znakomitej grupie zebranej przed kamerami. Guy Pearce, Evan Peters, Cailee Spaeny, fantastyczna Jean Smart, którą pamiętamy między innymi z drugiego sezonu „Fargo”, David Denman i Chinasa Ogbuagu budują wokół bohaterki Kate Winslet interesującą siatkę osobowości, pełną zarówno bardziej iskrzących interakcji jak i mocno stonowanych, wyciszonych, choć niemniej widowiskowych momentów.

Mare z Easttown” warto zobaczyć nie tylko dlatego, że to kolejny sprawnie zrealizowany kryminał HBO, ale przede wszystkim, by docenić następną transformację Kate Winslet, która mimo bardzo rozległego dorobku raz za razem konstruuje przed widzami nowatorsko pogłębione i wyraziste postacie. Aktorka idealnie harmonizuje proponowaną tu poetykę posępnego małomiasteczkowego realizmu, daleko przewyższającą nieco kliszową centralną intrygę.

Ocena końcowa: 4/6

Zdj. HBO