„Marvel Zombies” tom 1 – recenzja komiksu. Uniwersum żywych trupów

Jeden z najpopularniejszych i najgłośniejszych komiksów Marvela ostatnich 20 lat – „Marvel Zombies” – w końcu doczekał się wydania przez Egmont. To absolutnie fantastyczna rzecz dla każdego miłośnika żywych trupów, stworzona przez wybitnego fachowca w tym gatunku – Roberta Kirkmana.

Na wstępie warto podkreślić, że „Marvel Zombies” trafiają do polskiego czytelnika komiksów po raz drugi, ale jednocześnie po raz pierwszy w tak bogatej formie. W 2013 roku w ramach kolekcji Hachette komiks ten pojawił się w sprzedaży, ale zawierał w sobie tylko 5 zeszytów tytułowej serii. Wyjęte z kontekstu zeszyty czytało się wtedy nieźle, ale dopiero dziś są one odpowiednio uzupełnione przez historię „Fantastycznej czwórki” z uniwersum Ultimate, a także Black Panthera. Wydanie zawiera też obszerny one-shot „Marvel Zombies: Dead Days” (będący prequelem, z którego dowiecie się np. jak Spider-Man zjadł Mary Jane), a także obszerny artykuł „Marvel Spotlight” połączony z wywiadem z Robertem Kirkmanem.

„Marvel Zombies” to komiks, który był konsekwencją potężnego boomu na wszelkiego rodzaju opowieści o zombie, jaki miał miejsce 20 lat temu. To właśnie wtedy amerykańscy fani komiksów zachwycali się pierwszymi zeszytami kultowej serii „The Walking Dead” („Żywe trupy”), co postanowiło wykorzystać wydawnictwo Marvel. Okazja była jedyna w swoim rodzaju, bo twórca „TWD”, czyli Robert Kirkman, pisał wtedy też komiksy dla Marvela, więc łatwo było go zaangażować w nowatorski projekt. Scenarzysta szczegółowo opisuje kulisy powstania pierwszych zeszytów „Marvel Zombies” w obszernym wstępie do całego wydania, który gorąco polecam.

Pierwszy tom „Marvel Zombies” idealnie wprowadza czytelnika do świata superbohaterskich trupów za pomocą trzech zeszytów serii „Ultimate Fantastic Four” Marka Millara. Fantastyczna czwórka ze świata Ultimate zaintrygowała mnie od pierwszych chwil i z chęcią przeczytałbym ich historię od początku (dość napisać, że zaciekawili mnie bardziej, niż „Fantastyczna czwórka” Jonathana Hickmana, wydawana obecnie przez Egmont). Wyróżnia ją scenariusz, który skupia się na młodym i niedoświadczonym Reedzie Richardsie oraz Sue Storm, którzy nie mają jeszcze dzieci. Bystry umysł Reeda podatny jest na manipulacje i pułapki, jaką zastawia na niego Richards z alternatywnego uniwersum pełnego zombie. Historia „Fantastycznej czwórki” ze świata Ultimate jest bardzo ważna, a wręcz niezbędna do zrozumienia całej otoczki związanej z żywymi trupami w podartych pelerynach.

Zeszyty 1-5 właściwej serii „Marvel Zombies” to rzecz wybitna. W pewnych momentach absurdalna, w innych zabawna, a jednocześnie obrzydliwa. To komiks, w którym Spider-Man urywa sobie dyndającą nogę na wysokości kolana, Kapitan Ameryka (a właściwie pułkownik) biega z uciętą głową, z której wycieka mózg, a Hank Pym postanawia odgryźć głowę swojej żony – Janet Van Dyne, by chwilę później pożywić się odciętą nogą Czarnej Pantery. Uwierzcie mi – to tylko wierzchołek góry lodowej, bo Robert Kirkman stworzył coś na swój sposób wyjątkowego. Dialogi są przezabawne, gdyż głodni superbohaterowie przemienieni w zombie dość szybko zaczynają obracać się przeciwko sobie.

„Marvel Zombies” to też przykład typowego komiksu Roberta Kirkmana, który idzie na całość. Z każdym kolejnym zeszytem intryga się zagęszcza, a scenarzysta przekracza kolejne normy dobrego smaku. Do gry wchodzi bowiem Silver Surfer, a następnie sam potężny Galactus, chcący pożreć planetę z superbohaterami zombie. Możecie tylko się domyślać, kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko. Kirkman w „Marvel Zombies” popisuje się rozmachem, którego dawno nie czułem w Marvelu, ale brak ograniczeń i możliwość swobodnego decydowania o losach postaci był tutaj kluczowy (co z resztą autor w pełni wykorzystywał też w swojej osobnej serii o superbohaterach pt. „Invincible”).

W „Marvel Zombies” zachwyca też oprawa wizualna. Zarówno Sean Phillips w głównej serii, jak i Greg Land i Mitch Breitweiser w wątkach skupionych na „Fantastycznej czwórce” odwalili kawał świetnej roboty. W przypadku Phillipsa czuć chemię między rysownikiem, a scenarzystą, co widać choćby w scenie, gdy zombie Spider-Man i zombie Luke Cage grają w karty i rozmawiają o tym, dlaczego zombie Peter wciąż nosi swoją maskę.

Egmont wydał „Marvel Zombies” w formie „The Complete Collection”, a to oznacza możliwość zapoznania się ze spektakularnymi okładkami tworzonymi przez Artura Suydama. Każdy rozdział głównej serii poprzedzany jest prezentacją doskonale znanej okładki komiksu Marvela w wersji zombie, z obszernym komentarzem artysty (pod koniec wydania, okładek do obejrzenia jest jeszcze więcej).

Podsumowanie

Jestem zachwycony pierwszym tomem „Marvel Zombies” wydanym w naszym kraju. To kompletne wydanie, które zawiera w sobie wszystko to, co powinniście dostać, by w pełni zgłębić tę szaloną historię stworzoną przez Roberta Kirkmana. Komiks ten dostarcza zarówno pod względem scenariusza, jak i wizualnie, a do tego zawiera masę wartościowych dodatków. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana Marvela i zombie!  

Oceny końcowe komiksu „Marvel Zombies” tom 1

5
Scenariusz
5+
Rysunki
5
Tłumaczenie
6
Wydanie
5
Przystępność*
5
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

* Przystępność – stopień zrozumiałości komiksu dla nowego czytelnika, który nie zna poprzednich albumów z danej serii lub uniwersum. 

marvel zombies-min.jpg 

Specyfikacja

Scenariusz

Robert Kirkman

Rysunki

Sean Phillips, Mike Breitweiser

Oprawa

twarda

Druk

Kolor

Liczba stron

464

Tłumaczenie

Bartosz Czartoryski

Data premiery

27 września 2023

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu.

zdj. Egmont / Marvel