„Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

25 marca swoją premierę miały wydania Blu-ray i DVD z filmem wojennym Midway”. Zapraszamy do recenzji wydania Blu-ray.

„Midway” (2019), reż. Roland Emmerich

(dystrybucja w Polsce: Monolith)

Film:

XX-wieczne konflikty zbrojne na morzach to temat, z którym mam do czynienia od pierwszych klas podstawówki, kiedy to wpadły mi w ręce książki „Wielkie dni małej floty” Jerzego Pertka i „Nierówne boje” Jana Piwowońskiego. Kilkanaście lat później, gdy przyszło wybierać temat pracy magisterskiej, padło na dzieje polskiego dywizjonu niszczycieli w czasie II wojny światowej. Jak się nietrudno domyślić, również i filmy poświęcone tej tematyce od zawsze znajdowały się w kręgu mych zainteresowań, ale nigdy nie byłem pod tym względem zbytnio rozpieszczany. Kino wojenne było najpopularniejsze w czasach, gdy możliwości filmowców w zakresie ukazania bitew morskich były siłą rzeczy mocno ograniczone. Jeśli decydowano się na ich pokazanie, trzeba było uciekać się do metod, którymi trudno było odwzorować te starcia w wystarczająco realistyczny i efektowny sposób. „Zatopić pancernik Bismarck” z 1960 roku opierał się w dużej mierze na wykorzystaniu modeli (choć część zdjęć nakręcono na pokładzie jednego z ostatnich brytyjskich pancerników) i co tu dużo mówić, pozostawiał spory niedosyt (tym większy, że film był czarno-biały). Z kolei w „Midway” z 1976 roku z Charltonem Hestonem, Henrym Fondą i Jamesem Coburnem sporą część scen batalistycznych sklecono z ujęć ze starszych filmów (w tym „Tora! Tora! Tora!” i kilku produkcji japońskich), a w roli lotniskowców z czasów II wojny wystąpiły współczesne jednostki. Nieco lepiej przedstawiała się sytuacja w przypadku polskiej produkcji z 1959 roku, „Orzeł”, mającej do dyspozycji „bliźniaka” tytułowego okrętu podwodnego – ORP „Sępa”. Należy jednak zauważyć, że produkcje o okrętach podwodnych miały z oczywistych względów znacznie ułatwioną sprawę – dobrym przykładem takiego filmu jest niemiecki „Okręt” (który jednak niezmiernie mnie drażni sposobem pokazania ataków bombami głębinowymi), gdzie w trakcie seansu nie odczuwa się praktycznie technicznych ograniczeń, gdyż pokazuje się nam tylko to, co pokazać się bez problemu dało, dysponując takimi, a nie innymi środkami. Gdy zaś wreszcie nadeszły czasy, w których można byłoby się pokusić o odwzorowanie bitew morskich z pomocą komputerowych efektów specjalnych, kino wojenne było już w odwrocie, ustępując miejsca innym gatunkom. I tylko od czasu do czasu pojawiały się produkcje, próbujące sięgnąć do tej wciąż niewyeksploatowanej przez filmowców niszy, jaką jest wojna na morzu. Dostaliśmy więc „Pearl Harbor” w reżyserii Michaela Baya, które wzorem „Titanica” wykorzystało autentyczne, tragiczne wydarzenia jako tło historii opartej o wątek miłosny (przy czym okazało się, że Bay to jednak nie Cameron), czy „Dunkierkę” Christophera Nolana, sterylną, cechującą się wręcz ascetycznym podejściem, pozostawiającą widza (przynajmniej niżej podpisanego) zupełnie obojętnym na to, co się dzieje na ekranie, i stanowiącą jedno z większych filmowych rozczarowań, jakich dane mi było zaznać. Niedługo później natknąłem się na informację o tym, że Roland Emmerich przymierza się do wyreżyserowania kolejnego filmu poświęconego bitwie o Midway i choć osobiście chętniej bym zobaczył kolejnego „Bismarcka”, to stwierdziłem, że dobre i to, i czekałem z niecierpliwością na pierwszy zwiastun.

00002.m2ts_snapshot_00.22.29-min.png

Osoba reżysera nie dodawała mi otuchy. Spośród wszystkich jego filmów, tylko „Patriota” z Melem Gibsonem i „Uniwersalny żołnierz” zyskały sobie moje uznanie (no, jeszcze do „Godzilli” zdarza mi się wracać), wszystkie pozostałe, z „Dniem niepodległości” na czele, z reguły uznawałem za nieoglądalne i kończyłem znajomość z nimi po pierwszym seansie, a sam Emmerich uchodził w moich oczach za „Baya dla ubogich”. Nie napawały też optymizmem kolejne związane z produkcją fakty: nie stała za filmem żadna pierwszoligowa wytwórnia, budżet był zaś podejrzanie niski – 100 milionow dolarów (dla porównania – „Pearl Harbor” kosztowało 140 milionów… w 2001 roku). Wyczekiwany zwiastun potwierdził moje obawy – nie wyglądało to dobrze, chwilami miałem wręcz wrażenie, że oglądam sekwencje żywcem wyciągnięte z gry komputerowej, niedorastające do pięt temu, co kilkanaście lat wcześniej zaprezentował film Michaela Baya. W końcu jednak, przy okazji premiery wydania Blu-ray, przyszła pora na zapoznanie się z całokształtem najnowszego dzieła Emmericha.

Na początek dwa słowa o fabule: po ataku na Pearl Harbor, podczas którego poznajemy część bohaterów, mamy okazję skrótowego prześledzenia wypadków, jakie miały miejsce w przeciągu kolejnych sześciu miesięcy, aż do tytułowej starcia o Midway. Znajdująca się w tym miejscu amerykańska baza wojskowa stanowiła kluczowy strategicznie punkt w trwającej od 1941 roku wojnie na Pacyfiku. Do podjęcia zdecydowanych kroków w kierunku zajęcia tej bazy zmobilizował Japończyków rajd Doolittle'a, który uświadomił im, że ich kraj znajduje się w zasięgu przeciwnika. Należało zatem wyeliminować amerykańskie lotniskowce, co było jednym z celów podjętej akcji. Omawiana produkcja pokazuje przebieg tych wydarzeń, a gwoździem programu jest decydująca bitwa (4-7 czerwca 1942 roku), stanowiąca punkt zwrotny całego konfliktu.

Film Emmericha nie robi najlepszego pierwszego wrażenia, szczególnie że akcja startuje w znajomym miejscu. Zaczynamy 7 grudnia 1941 roku od ataku na Pearl Harbor, trudno zatem uniknąć porównania z filmem o tym tytule. Jeśli idzie o samo pokazanie ataku, „Midway” ponosi niestety sromotną klęskę (czego jednak należało się spodziewać). O ile niektóre ujęcia wyglądają względnie przyzwoicie, tak często trafiają się nam takie, których sztuczność wręcz kłuje w oczy. Szczególnie odczuwa się to, widząc aktorów na komputerowo stworzonych tłach – zwyczajnie czuć tę studyjność i bluescreen. W pierwszych scenach ma się także wrażenie, że i dialogom czegoś brakuje – są w pewien sposób niezgrabne, brak im polotu i naturalności. W tym momencie pora jednak na dobrą wiadomość – po dość słabym początku film znajduje jednak własne tempo, bohaterowie (i to, co mają do powiedzenia) zaczynają wzbudzać pewne zainteresowanie, nawet niedomagające efekty jakby mniej drażnią, a i fabuła się rozkręca, dając widzowi w miarę sensowny obraz sytuacji. Z każdą chwilą „Midway” coraz bardziej przypomina klasyczne kino wojenne sprzed kilku dekad (wyłączając warstwę wizualną ma się rozumieć). W przeciwieństwie do „Dunkierki”, która wskakuje w środek akcji, skupiając się przy tym na kilku żołnierzach i nie oferując widzowi oglądu całej sytuacji, film Emmericha serwuje nam cały kontekst, wprowadzenie do kluczowych wydarzeń, a także sceny prezentujące punkt widzenia dowódców obu stron oraz pilotów walczących po stronie amerykańskiej. Poświęca wystarczającą ilość czasu na naświetlenie całej sytuacji, a jednocześnie jest w stanie wzbudzić więcej emocji niż „sztywny” film Nolana, choć nie zbliża się w tym względzie do najlepszych przedstawicieli gatunku (jak „Helikopter w ogniu” czy „Szeregowiec Ryan”). W zestawieniu ze zbaczającym na romansowe tory „Pearl Harbor” film Emmericha może się pochwalić rozłożeniem akcentów dokładnie takim, jakiego się oczekuje po filmie wojennym. Role kobiece to trzeci plan – ot, żony czekające w domu i obgryzające z nerwów paznokcie, nie ma tu miejsca na miłosne perypetie. I choć pod względem czysto technicznym (zdjęcia, efekty) Emmerich przegrywa zarówno z Bayem, jak i Nolanem, to samo prezentowane tu podejście do kwestii tego, czym powinien być film wojenny, trafia do mnie zdecydowanie bardziej.

00002.m2ts_snapshot_00.35.59-min.png

Mimo niezbyt wysokiego budżetu, w obsadzie natrafiamy na całkiem sporo znajomych twarzy. W kluczowej roli pilota Richarda Besta występuje Ed Skrein („Deadpool”, „Gra o tron”), który zdaje się być nieco nietypowym wyborem jak na głównego bohatera tego typu filmu, ale wychodzi z postawionego przed nim zadania obronną ręką. Pozostałymi postaciami, wokół których kręci się akcja, są: oficer wywiadu Edwin Layton (Patrick Wilson), z ust którego dowiadywać się będziemy, jakie są przewidywania odnośnie sytuacji na morzu, jeden z pilotów, porucznik McClusky (Luke Evans), podpułkownik Doolittle (Aaron Eckhart), którego słynny rajd na Tokio zobaczymy tutaj w wersji mocno skróconej względem tego, co zaprezentował nam film Baya, admirał Nimitz (Woody Harrelson, którego zawsze dobrze widzieć), wiceadmirał Halsey (Dennis Quaid, którego z trudnością rozpoznałem), admirał Yamaguchi (Tadanobu Asano) i inni. Gdzieś w tle przewinął się także Mark Rolston znany z drugich części „Obcego” i „Zabójczej broni”, ale jakoś go przegapiłem.

Jeśli chodzi o wierność wydarzeniom historycznym, nie spotkamy się tu z tak ewidentnymi wpadkami jak nieszczęsne fregaty z lat 60. bombardowane przez Japończyków w „Pearl Harbor” Baya. Oczywiście nie wszystko jest tak, jak było, ale pewne zmiany i uproszczenia można uznać za zrozumiałe, jako że życie nie zawsze pisze scenariusze, które sprawdziłyby się jako podstawa filmu. Bywa więc, że jakiś admirał zostanie zastąpiony innym, by ograniczyć ilość pojawiających się na ekranie postaci, Japończycy wykorzystają myśliwce „Zero” również w akcjach, w których w rzeczywistości używali innych maszyn, Amerykanie najwyraźniej o myśliwcach w ogóle zapomnieli, a ktoś, kto zginął dwa tygodnie po bitwie, ginie w jej trakcie, ale nie są to w żadnym wypadku jakieś rażące problemy (oczywiście znawcy tematu mogą z tym stwierdzeniem polemizować). No, może prócz sposobu w jaki Dick Best dokonuje ataku bombowego na japoński lotniskowiec, ale kino rządzi się swoimi prawami - czasami musi być efektownie. Mamy za to całkiem sporo drobnych smaczków w postaci sytuacji, które rzeczywiście miały miejsce, a których obecność powinna ucieszyć każdego, kto choć trochę siedzi w temacie. Tu i tam trafią się także zapadające w pamięć epizody, takie jak nieudany start z lotniskowca ze wszystkimi tego konsekwencjami czy też przedstawienie losu pilota, który w trakcie bitwy wpadł w ręce Japończyków. Jeśli zaś ktoś obawia się przesadnej ilości typowego dla takich produkcji patosu, to byłbym skłonny stwierdzić, że jak na standardy Emmericha, zostało to nieźle stonowane i nie odczuwałem w tym względzie żadnej przesady. Końcowa bitwa miała za to całkiem niezłe tempo, nie brakowało dramatyzmu i efektownych momentów (nawet jeśli CGI nie było tak dobre, jakbyśmy chcieli).

Kiedy na ekranie pojawiać się zaczęły napisy omawiające dalsze losy tych spośród bohaterów, którzy przedstawione wydarzenia mieli szczęście przeżyć, stwierdziłem z całym przekonaniem, że film mimo pewnych problemów pozostawił po sobie zaskakująco dobre wrażenie (szczególnie zważywszy na to, jak zniechęcające były zwiastuny). Oczywiście należy tu wziąć pewną poprawkę na to, że jako ktoś spragniony tego typu produkcji jestem skłonny wybaczyć więcej niż osoby, dla których wojna na morzu to temat jak każdy inny. Sam jednak nie potrafię ocenić „Midway” niżej niż na szkolną czwórkę. Poza tym dołącza on do „Patrioty” i „Uniwersalnego żołnierza” na moim prywatnym podium najlepszych filmów Emmericha. Wielka szkoda, że film nie zarobił jak należy, bo chętnie zobaczyłbym więcej takich produkcji, a porażka finansowa „Midway” raczej się ich powstaniu nie przysłuży. No nic, zostaje czekać na „Greyhounda” z Tomem Hanksem.

4
Film

Obraz:

Film zaprezentowano w oryginalnych kinowych proporcjach 2.39:1. „Midway” sfilmowano kamerami Panavision Millennium DXL2 w 8K i wykończono w 2K. Zdjęcia prezentują się najlepiej, gdy na ekranie nie królują efekty specjalne. W sekwencjach opartych głównie na CGI, ostrość i poziom detali bywają w widoczny sposób słabsze, samo wykonanie efektów, jak już uprzednio wspomniano, miejscami pozostawia nieco do życzenia, co stanowi prawdpodobnie największy z minusów filmu. Szczególnie dają się we znaki dodane na bluescreenie tła, w ujęciach z którymi odczuwalna jest swoista sztuczność. Z drugiej strony ujęcia pokazujące działania na morzu z nieco dalszej perspektywy potrafią zrobić wrażenie. Całość pokryta jest warstwą delikatnego ziarna, które dodaje obrazowi nieco bardziej filmowego klimatu, niwelując w pewnym stopniu problemy związane z efektami specjalnymi. Gdyby zdecydowano się tu na bardziej „gładki” wygląd, z pewnością wzmogłoby się odczuwalne miejscami poczucie „taniości", nie ulega więc wątpliwości, że dokonano trafnego wyboru. W filmie przeważają chłodne barwy, szarości, błękity – szczególnie w sekwencjach bitew morskich, a od tego schematu odbiegają sceny osadzone we wnętrzach, jak choćby początkowe sceny w Japonii, cieplejsze, utrzymane w czerwieni i brązie, czy też ujęcia na pokładzie okrętu podwodnego „Nautilus”. W tym ostatnim przypadku, jak to z dominującą czerwienią bywa, przy bliższej inspekcji można się dopatrzyć pewnych uchybień w jakości, nie są to jednak problemy szczególnie rzucające się w oczy. Ogólnie rzecz ujmując, „Midway” na Blu-ray prezentuje się pod względem jakości obrazu bardzo dobrze.

Odnotujmy jednak, że podobnie jak w przypadku filmu Na noże, polskie wydanie „Midway” cechuje niższy kontrast względem wydania z USA.

„Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

„Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe] „Midway” – recenzja filmu i wydania Blu-ray [opakowanie plastikowe]

Wykres bitrate'u wideo na płycie Blu-ray

Poniżej prezentujemy wykresy bitrate'u video recenzowanej płyty Blu-ray, a dodatkowo także bitrate obrazu filmu „Midway dostępnego w polskiej bibliotece serwisu iTunes dla posiadaczy urządzeń Apple TV i Apple TV 4K w rozdzielczości Full HD.

Po kliknięciu w obrazek przejdziecie do narzędzia, w którym można wyłączyć wybrany wykres i sprawdzać bitrate w konkretnym miejscu.

knives-out-2019-bitrate-bd-it.png

5
Obraz

Dźwięk:

Na płycie otrzymujemy zarówno ścieżki audio angielskie, jak i polskiego lektora w formacie DTS HD-MA 5.1 i DD 5.1, czyli standardowy zestaw, jeśli chodzi o wydania od Monolithu. Dla porównania: wydanie amerykańskie otrzymało Dolby TrueHD 7.1 i Dolby Atmos, cóż, powinniśmy już do tego przywyknąć. Jak się można spodziewać, ścieżka audio w filmie takim jak „Midway” powinna mieć nam do zaoferowania sporo atrakcji i nawet pomimo braków w stosunku do wydań zachodnich, tak jest w istocie. Oczywiście daniem głównym są tu sceny bitew powietrznych, w których odgłosy silników nurkujących bombowców i eksplozje niejednokrotnie sprawią, że odruchowo się skurczymy. Również i subwoofer przez sporą część czasu ma tu co robić. Dialogi są dobrze słyszalne, a całość dopełnia ekspresyjny, zgrabnie komponujący się z ilustrowanymi scenami score autorstwa Haralda Klosera i Thomasa Wandera. Ogólnie rzecz biorąc, mamy tu więc do czynienia z solidną prezentacją, choć biorąc pod uwagę alternatywę w postaci wydania US, można poczuć pewien niedosyt.

Co się zaś tyczy polskiego audio, to w roli lektora usłyszymy tu Macieja Gudowskiego, co z reguły traktuję jako dobrą wiadomość, jest to bowiem z pewnością jeden z najlepszych i najpopularniejszych lektorów. Niestety z tą ścieżką mam problem. Nie słyszałem żadnych jego nagrań z kilku ostatnich lat, nie wiem więc, czy to pierwszy taki przypadek, ale pan Maciej brzmi tu… dziwnie. I nie jest to raczej typowy problem techniczny z obniżeniem tonu, jaki swego czasu dotykał wiele wydań Blu-ray. Mam wrażenie, że chodzi tu także o sam sposób czytania, który jest wyraźnie inny niż to, do czego przywykliśmy przez ostatnie trzydzieści lat. I to do tego stopnia, że nie byłem w stanie oglądać filmu z włączonym lektorem, bo ten nieustannie mnie rozpraszał (a kto jak kto, ale akurat Maciej Gudowski zawsze był znany z tego, że potrafił być idealnie wręcz „przeźroczysty”).

Poniższa ocena tyczy się ścieżki oryginalnej.

5
Dźwięk

Dodatki:

midway-bd-menu-min.png

W skład zawartego na płycie zestawu dodatków (które wbrew informacji na okładce nie trwają 80 minut) wchodzą:

  • Wierni Historii (14:14) – pierwszy z materiałów to standardowy i dość pobieżny making of poruszający różne związane z produkcją zagadnienia, takie jak praca na planie, montaż, pomysł na film.
  • Japoński odkodowany (6:13) – drugi z dokumentów skupia się na postaci Josepha Rocheforta, który zajmował się dekodowaniem japońskich wiadomości, co w dużym stopniu zaważyło na losach bitwy.
  • Midway: Punkt Zwrotny (14:59) – materiał skupiający się na przebiegu i znaczeniu bitwy o Midway.
  • Reżyser z misją (4:53) – laurka dla reżysera, z której dowiemy się między innymi o tym, że „Midway” było projektem, o zrealizowaniu którego marzył od dziesięcioleci.
  • Gwiazdorska obsada (12:22) – dokument przedstawiający obsadę filmu.
  • Wspomnienia weteranów (9:27) – ostatni z materiałów zawiera wypowiedzi dwóch wciąż pozostajacych przy życiu weteranów, którzy brali udział w wojnie na Pacyfiku.

Zabrakło niestety obecnego w wydaniach zachodnich komentarza reżysera, a szkoda, bo z pewnością byłby ciekawym źródłem informacji o filmie. Mimo to zawarty w wydaniu zestaw dodatków pozostawia po sobie raczej dobre wrażenie, ogląda się przyjemnie i bez znudzenia.

4
Dodatki

Opis i prezentacja wydania:

Film wydano w standardowym plastikowym opakowaniu, na froncie okładki dostajemy kinowy plakat, z tyłu opis fabuły, kilka fotek i specyfikację, w której zabrakło informacji o ścieżce lektorskiej w DTS HD-MA, oraz listę dodatków z zafałszowanym czasem trwania. Płytę zaopatrzono w nadruk odpowiadający grafice z okładki.

DSC02403.jpg DSC02405.jpg

DSC02411.jpg DSC02419.jpg

3+
Opakowanie

Podstawowe informacje z raportu BDInfo:

Disc Title: MIDWAY
Disc Size: 49,834,555,156 bytes
Length: 2:18:08.280 (h:m:s.ms)
Size: 37,034,379,264 bytes
Total Bitrate: 35.75 Mbps

VIDEO:

Codec Bitrate Description
----- ------- -----------
MPEG-4 AVC Video 28000 kbps 1080p / 23.976 fps / 16:9 / High Profile 4.1

AUDIO:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
DTS-HD Master Audio English 2261 kbps 5.1 / 48 kHz / 2261 kbps / 16-bit (DTS Core: 5.1 / 48 kHz / 1509 kbps / 16-bit)
Dolby Digital EX Audio English 640 kbps 5.1-EX / 48 kHz / 640 kbps / DN -31dB
DTS-HD Master Audio Polish 2058 kbps 5.1 / 48 kHz / 2058 kbps / 16-bit (DTS Core: 5.1 / 48 kHz / 1509 kbps / 16-bit)
Dolby Digital EX Audio Polish 640 kbps 5.1-EX / 48 kHz / 640 kbps / DN -31dB

SUBTITLES:

Codec Language Bitrate Description
----- -------- ------- -----------
Presentation Graphics Polish 23.669 kbps

Pełny raport BD-info dostępny jest pod odnośnikiem: „Midway” – raport BDInfo z płyty 2D.

Specyfikacja:

Dystrybucja

Monolith

Data wydania

25.03.2020

Opakowanie

Plastikowe

Czas trwania [min.]

138

Liczba nośników

1

Obraz

Aspect Ratio: 16:9 - 2.39:1

Dźwięk oryginalny

DTS HD-MA 5.1 angielski

Polska wersja

DTS HD-MA 5.1 (lektor: Maciej Gudowski) i napisy

Podsumowanie:

Nieco wbrew oczekiwaniom, których nie windowały w górę średnie zwiastuny, „Midway” zafundowało mi jeden z bardziej satysfakcjonuących seansów spośród wszystkich zeszłorocznych filmów, jakie miałem okazję oglądać. Po rozczarowaniu „Dunkierką” film Emmericha okazał się być dokładnie tym, czego mi było trzeba. Jest to w zasadzie klasyczne kino wojenne we współczesnej oprawie, będące efektem starań człowieka, dla którego realizacja tego projektu stanowiła wieloletnie marzenie. Mając to na uwadze i będąc przy tym miłośnikiem tematyki, nie miałem problemu z przejściem do porządku dziennego nad niedostatkami technicznymi, co poskutkowało zaskakująco pozytywnym odbiorem produkcji. W związku z powyższym polecam film każdemu entuzjaście zagadnień wojny na morzu czy też kina wojennego ogólnie. Trudno mi wyrokować w kwestii tego, jak podejdzie pozostałym widzom, ale z pewnością warto dać „Midway” szansę i nie skreślać go po samych tylko zwiastunach.

Kompletne informacje na temat wydania Blu-ray z filmem „Midway” znajdziecie na Filmoskopie.

4
Film
5
Obraz
5
Dźwięk
4
Dodatki
3+
Opakowanie
4
Średnia

Oceny przyznawane są w skali od 1 do 6.

Gdzie kupić wydanie filmu „Midway”: 

Wydanie do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Monolith.

zdj. Lionsgate